rozwińzwiń

Jadwiga Łuszczewska

Jadwiga Łuszczewska
Znana jako:   DeotymaZnana jako:   Deotyma, Deotyma
6
6,2/10
Urodzona: 01.08.1834Zmarła: 23.09.1908
6,2/10średnia ocena książek autora
209 przeczytało książki autora
162 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autora
Sprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas

Książki i czasopisma

  • Wszystkie
  • Książki
  • Czasopisma
Panienka z okienka
2008
Panienka z okienka
Jadwiga Łuszczewska
6,2 z 274 ocen
588 czytelników 23 opinie
2008
Pamiętnik 1834-1897
1968
Pamiętnik 1834-1897
Jadwiga Łuszczewska
6,5 z 2 ocen
14 czytelników 0 opinii
1968
Królowa Jadwiga czyli księga miłości. Biesiada u Ziemomysła
1933
Królowa Jadwiga czyli księga miłości. Biesiada u Ziemomysła
Jadwiga Łuszczewska, Deotyma
0,0 z ocen
3 czytelników 0 opinii
1933
Kościuszko: fragment poematu Deotymy
1917
Kościuszko: fragment poematu Deotymy
Jadwiga Łuszczewska, Deotyma
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
1917

Popularne cytaty autora

  • Mało w świecie jest rzeczy równie pięknych jak ulice Gdańska widziane po księżycu, i to w cichą, pogodną noc letnią. Co tam wówczas dzieją s...

    Mało w świecie jest rzeczy równie pięknych jak ulice Gdańska widziane po księżycu, i to w cichą, pogodną noc letnią. Co tam wówczas dzieją się za dziwy, temu nie uwierzy, kto nie widział. Te krocie białych posągów i popiersi; te wszystkie króle, rycerze i boginie, co ze swoich wnęk nadpowietrznych coraz wypuklej występują; te inne, geniusze i anioły, stojące na szpicu dachów, co rosną do nieprawdopodobnych wysokości; te malowane wieńce i medaliony, których tła złote mienią się teraz od księżycowego srebra jak tkanina lamowana we dwa kruszce; te smoki, ziejące zielonym płomieniem, i te rynny o przeraźliwych paszczękach garguli, co na poprzek ulicy wyciągają szyje coraz dłuższe, dłuższe, jakby wzajem chciały się połykać; te nieskończone cienie od krat gankowych, dziurkowane z koronczarską misternością, co wiszą po murach i tarasach, jakby kwef ciągnący się za matką nocą; te drzwi czarne, zamczyste, zasznurowane żelazem, a takie głuche, jakby za każdymi czaiła się jakaś tajemnica - wszystko to na tle owych ogromnych okien, a raczej ścian całych naperełkowanych kryształem, gdzie światłość księżyca łamie się w tysiące blaszek i z piętra na piętro spada w bladofioletowe kaskatele - wszystko to świat jakiś odrębny: ni stara Norymberga, ni stara Italia, to jeszcze coś innego - to nasz Gdańsk dziwny i przedziwny, jedyny pod słońcem i księżycem.

    2 osoby to lubią
  • Jeżeli w godzinach roboczych dalsze ulice pracowitego miasta przedstawiały się pusto i głucho, za to w godzinie przedwieczornej cały ten tłu...

    Jeżeli w godzinach roboczych dalsze ulice pracowitego miasta przedstawiały się pusto i głucho, za to w godzinie przedwieczornej cały ten tłum spracowany wylegał dla odpoczynku i przechadzki, a wylęgał rojnie i strojnie. A stroje pstrzyły się tą niesłychaną rozmaitością, jaka zazwyczaj panuje po wielkich portowych miastach. Oprócz ubiorów niemieckich i holenderskich, przeważających liczbą, można było dostrzec i wielu naszych ziemian, łatwych do poznania po czapce włożonej „brodźcem” i po „marynałce”, czyli pasiastej opończy, jaką się zazwyczaj u nas kładło na samym wsiadaniu do komięgi. Owi sielscy przybysze, sprzedawszy rano swoje żyto albo pszenicę, chodzili teraz po mieście, zadzierając głowę, dziwując się kamiennym ozdobom na domach i zamorskim gościom na ulicach. A było tych zamorczyków niemało: żółtowłose Angliki, kraciaste Szkoty, czarnookie Portugały z siatką na włosach jak u białogłowy. Czasem pojawił się człowiek z Lewantu, Grek o kaftanie cudnie wyszywanym lub Albańczyk białofałdzisty; gdzieniegdzie nawet, niby tulipan, zakwitł bisurmański turban. Niektórzy z przechodniów zatrzymywali się przy gankach i przez kraty wiedli rozmowy z siedzącymi na nich mieszkańcami domu lub, zaproszeni, wchodzili na taras i siadali przy rodzinnych stołach. Inni dążyli na zamiejskie przechadzki, w które Gdańsk zawsze obfitował.

    2 osoby to lubią
Zobacz więcej cytatów