Najnowsze artykuły
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
- ArtykułyMiędzynarodowe Targi Książki w Warszawie już 23 maja. Włochy gościem honorowymLubimyCzytać2
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant70
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Zdzisław Jan Ryn
10
6,8/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
110 przeczytało książki autora
459 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Antoni Kępiński. Samarytanin naszych czasów
Zdzisław Jan Ryn
7,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
1997
Cierpienie ma tysiąc twarzy. Jan Paweł II i chorzy
Zdzisław Jan Ryn
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1988
Najnowsze opinie o książkach autora
Europa po Auschwitz Jerzy Wyrozumski
3,0
Pierwszy esej "Czy we współczesnym świecie naród jest wartością?" Beaty Szymańskiej nie odpowiada na pytanie, które sam stawia. Autorka mija się z meritum w każdym poszczególnym akapicie. Widać humanistyczny talent do lania wody i pisania o niczym wyniesiony prosto z podstawówki, do której pani Beatka powinna wrócić, zamiast pisać na poważne tematy.
Drugi tekst napisał pan Jerzy Wyrozumski. Nosi on tytuł "Dziedzictwo Oświęcimia a przyszłość stosunków polsko-niemieckich". Pan Jerzy musiał chodzić do jednej klasy z autorką pierwszego tekstu, może nawet siedzieli w jednej ławce. Co opisuje pan Jerzy przez większość eseju? Przyszłość - rzekłby zmylony jego tytułem czytelnik. A właśnie że nie. Jerzy to awangarda wśród publicystów. Jerzy nie daje się zamknąć w ciasnych ramach, które narzucił sobie sam. Opisuje przeszłość i to w sposób tendencyjny. Dopiero w ostatnim akapicie wymienia 3 banalne tezy, które były aktualne od co najmniej 30 lat przed napisaniem tego eseju. To nawet nie jest teraźniejszość, a gdzie tu przyszłość?
"Konzentrationslager Auschwitz - widok z zewnątrz" Andrzeja Palucha jest pierwszym artykułem, z którego można czegoś się dowiedzieć. Tak samo jak "Pamięć podzielona - pamięć urażona. Oświęcim i Auschwitz w polskiej i żydowskiej pamięci zbiorowej", której autorem jest Tomasz Goban-Klas.
Następnie Maria Orwid daje pokaz lania wody, jakiego nie widziałem od czasu dwóch pierwszych tekstów. "Europa po Oświęcimiu - uwagi psychiatry". Uwagi to jej chyba wpisywała nauczycielka polskiego do dziennika za bycie głąbem. Na stronie 98 jest akapit zaczynający się od "Myślę, że kolejnym problemem >>Europy po Auschwitz<< jest prawo do eutanazji nieuleczalnie chorych", po czym autorka broni prawa do eutanazji. Nie mam nic do tego poglądu, ale użycie słowa "problem" w tym kontekście i całkowite oderwanie od kontekstu sprawiają, że uniosłem głowę ponad książkę, pytając "że co, k...?". Przeczytałem jeszcze raz od początku i nie miało to żadnego sensu. Nijak nie łączy się to z resztą tekstu.
"Syndrom Katynia" Zdzisława Ryna broni się, ale nie ratuje zbioru. Ktoś to powinien był przeczytać, zanim pozwolił na publikację.
Wyspa Wielkanocna. Eskulap na Rapa Nui Zdzisław Jan Ryn
7,8
Wszystko o Pępku Matki Ziemi... W każdym razie wszystko, co jest dostępne, a zostało zachowane w podaniach, legendach, archeologicznych badaniach, historycznych relacjach i wspomnieniach, którymi jeszcze mogą podzielić się najstarsi mieszkańcy. Naprawdę wszystko, bo dzieło Zdzisława Jana Ryna – profesora psychiatrii, naukowca, badacza medycyny i antropologii i, co jest kluczowe w tym przypadku, kierownika naukowego wypraw na Wyspę Wielkanocną – jest naprawdę wszechstronne, obszerne, czerpiące ze wszystkich możliwych źródeł, uwzględniające różne, nawet skrajne poglądy, oraz dobre i złe strony tych samych wydarzeń, włącznie z osobistymi obserwacjami prowadzonymi podczas dziewięciu pobytów na Rapa Nui.
Treść przekazana jest w formie bezosobowej – charakterystycznej dla opracowań naukowych, jedynie we wstępie autor pozwala sobie na osobiste wyznania, które, oczywiście, dotyczą młodzieńczych marzeń związanych z Wyspą Wielkanocną oraz krętej drogi ich realizacji „na deser życia”.
Ale co to za treść! Naukowa skrupulatność i rzetelność połączona z dyskretną sympatią dla pierwotnych mieszkańców, historii związanej z ich przybyciem na ten skrawek Ziemi oraz współczuciem związanym z tragediami, jakie przynieśli ze sobą „ludzie cywilizowani” (cudzysłów jest mój własny - po lekturze tego opracowania pojęcie „cywilizowany” traci wszelkie pozorne okrycia i staje się jedynie nagą prawdą...).
Autor czerpie z legend, z rozmów z mieszkańcami, ale i z historycznych relacji, raportów naukowych, także domysłów – bo wiadomo, że tutaj akurat tajemnic jest wiele, a źródła ich wiedzy zaginęły wraz z przybyciem cywilizacji. Znajdziemy różne wersje wydarzeń , które możemy ułożyć we własną interpretację tajemnic (a niewiele brakowało, byśmy znali prawdę – ostatni dzierżcy tradycji, historii i znawcy hieroglificznego pisma rongo-rongo zostali porwani z wyspy przez najeźdźców i skierowani do niewolniczej pracy, gdzie zginęli bez wieści).
Są także wątki polskie, włącznie z zacytowanym fragmentem specjalnego orędzia Jana Pawła II skierowanego do Rapanui (takim słowem autor określa narodowość mieszkańców, natomiast rapanui z małej litery traktuje jako przymiotnik),przesłanym drogą radiową podczas wizyty papieża w Chile.
Całość zawiera kolorowe zdjęcia, słownik terminów medycznych w języku rapanui, historię, mity i wierzenia, fakty kolonizacyjne, obecną sytuację mieszkańców włącznie z ich problemami demograficznymi, zdrowotnymi i kondycją psychiczną – a ta ma głębokie podłoże w tragediach, jakie przyniosły kontakty z bezdusznością człowieka „cywilizowanego”.
I tutaj ostrzegam.
Nie jest to lektura z typu turystycznych ciekawostek. Owszem, jest interesująca, pasjonująca, rzetelna - ale smutna, czasami wręcz tragiczna. Tym bardziej, że prawdziwa. Mi przywodzi na myśl fenomen „Jądra ciemności” J. Conrada, który rozwijał również Jacek Dukaj w „Sercu mroku” i „Sercu ciemności” – okrucieństwo, jakie rodzi się w kontakcie człowieka „silnego” wspieranego przez cywilizację z bezbronnym „prymitywnym” człowiekiem żyjącym w zgodzie z naturą. Wstrząsające okrucieństwo powodowane samym faktem „bo mogę”. Ale to nie jedyna ciemna strona wydarzeń. Są jeszcze demograficzne katastrofy przed odkryciem wyspy oraz frustracja i rozczarowanie niemocą bóstw czczonych przez tysiąc lat, które okazały się bezsilne wobec broni palnej. Może stąd zniszczenia moai – wszystkie powalone były twarzą do ziemi, a oczy były przecież wszystkowidzącymi oczami bóstwa, które pozwoliły na tragedie (nie jedną)...
Generalnie historia smutna, momentami tragiczna, bez filmowego happy endu. Do bólu prawdziwa. Dzięki bogactwu i rzetelności informacji pozwalająca na budowę własnego zdania, poglądu, wersji wydarzeń. Ale fakty i tak mówią same za siebie.