Gra John Connor 6,0
ocenił(a) na 63 lata temu Karen Sharp historii ciąg dalszy. Moim zdaniem jest jakaś zaskakująca prawidłowość w tych książkach Connora, ponieważ każda kolejna jest lepsza od poprzedniej. Gra podobała mi się bardzo. Świetnie znowu pokazana postać głównej bohaterki, która chyba ze wszechmiar nie jest oczywista i to jest jej największa zaleta. Fantastycznie napisana jest też postać córki Karen – zdaje się nieodrodnej córki policjantki, nauczonej (jak na nastolatkę) nietypowych zachowań i myślenia nieszablonowego.
W tej powieści szukamy ludzi, którzy wyrzucili przez okno mieszkania człowieka, którego wcześniej ktoś podpalił. Niby zagadka jest jednoznaczna, ale tam nic nie jest takie, jakie wydaje się na początku. Poza tym nie ma nigdzie Karen Sharpe, ale… bo jest w tym pewno „ale” :) nic więcej nie powiem, bo każde kolejne zdanie zepsuje Wam zabawę. Powiem tylko, że to bardzo dobra powieść gatunkowa, powieść policyjna w dobrym, angielskim stylu.
Świetnie skonstruowane postaci drugoplanowe – policjantów, dochodzeniowców, a nawet tych zbrodniarzy, których szukamy przez całą książkę. Te książki – właściwie wszystkie z cyklu – są dość mroczne, ale nie w stylu horroru, tylko w przedstawieniu ludzkich losów. Autor nie oszczędza Karen, nie boi się pakować jej w sytuacje, które każdego innego dawno by przygniotły. Powiedzieć, że Karen jest twarda, to nie powiedzieć nic. Oczywiście to musi rzutować na to, jaka ona jest dla innych ludzi, jak podchodzi do świata, jest ekstremalnym zadaniowcem, ale czytając jej historię (w każdej kolejnej dowiadujemy się następnych rewelacji, które zmiatają z nóg) rozumiemy, że to była jedyna droga, a przynajmniej najlepsza, jaką można było obrać. Świetna, trudna, skomplikowana w swej prostolinijności.
Trochę jest tak u Connora, że sama zagadka schodzi na drugi plan. Z czasem w powieści pałkę pierwszeństwa przejmują inne kwestie i zapominamy nieco o tym, czego właściwie szukamy. Miałam wrażenie, że ważniejsze dla mnie stają się relacje między postaciami, niż dochodzenie, bo raczej zagadka nie jest ekstra skomplikowana, a rozwiązanie leży właśnie u podstaw charakteru postaci. Nietypowe jak na powieść policyjną podejście, jednak wcale nie przeszkadza w tym, żeby dobrze się przy książce bawić. Gatunek to tylko łatka.
Myślę, że dobrze Wam podpowiedzieć, że akcja książki dzieje się w 1999 roku (w Polsce książkę wydano w 2009),więc nie ma świata, który dzisiaj znamy. Nie ma wszechpanującego Internetu, dostępu do każdego zakątka świata na kliknięcie. Jesteśmy przed paniką pluskwy millenijnej (nie wiem, ilu z was dzisiaj to pamięta – ja dość dobrze…). To powoduje, że powieść dzisiaj nabiera sznytu powieści old schoolowej. Chociaż moim zdaniem nie starzeje się w tym sensie, że brak tak szeroko rozwiniętej technologii wcale nie rzutuje na samą fabułę. Sądzę, że szybciej z obiegu będą wypadać książki pisane w dzisiejszych czasach, naszpikowane social mediami, zabawkami, gadgetami, bo za 20 lat te rozwiązania będą pozbawione podbudowy fabularnej. Świat analogowy obroni się inteligentną historią.
W dwóch krótkich zdaniach polecam tą książkę, bo jest dobrze napisana, świetnie poprowadzona jest sama historia, solidnie skonstruowane postacie i nietuzinkowe rozwiązania fabuły. Do tego klimat typowo brytyjskiego, szarego kryminału i brytyjskiej mentalności. Ja bawiłam się bardzo dobrze i mam nadzieję, że znajdę coś więcej Connora na jakichś aukcjach, bo nowych tytułów w Polsce nikt nie wydaje.