Henryk Grynberg urodził się w 1936 roku w Warszawie, lecz wychowywał się na wsi, na wschodnim Mazowszu. Lata 1942-44 przeżył w kryjówkach i na tzw. aryjskich papierach. Szkołę średnią ukończył w Łodzi. W latach 1954-58 studiował na Wydziale Dziennikarskim Uniwersytetu Warszawskiego, po czym został aktorem w Państwowym Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pod koniec 1967 roku odmówił powrotu z występów w USA. Odbył studia magisterskie z literatury rosyjskiej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, po czym przez dwadzieścia lat pracował w U.S. Information Agency i Głosie Ameryki w Waszyngtonie.
Jest laureatem licznych nagród literackich, m.in. Nagrody Kościelskich (1966),cztery jego książki były nominowane do Nagrody Literackiej Nike (Drohobycz, Memorbuch, Monolog polsko-żydowski, Uchodźcy). Jego proza jest tłumaczona na wiele języków, m.in. angielski, francuski, niemiecki, hebrajski i holenderski. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich
"Zabili go i uciekł" to refleksja o autorze, który w sposób specyficzny i emocjonalny napisał "Monolog...". Autor podaje, że pewnego dnia nie wytrzymał, wsiadł w samolot do USA i zostawił Polskę, której kulture kocha.
Jest w niej wiele tez gorzkich, prawdziwych, ale też smutnych (czy doprawdy na twarzach wszystkich Polaków widać 1000 lat alkoholizmu?)
Ja mam wrażenie, ze książka odwierciedla żydowskiego ducha, liberalizm obyczajowy (pogląd o aborcji jako swoisty wybór w najszerszym sensie),przedsiębiorczość jako postawe do świata, i sprzeciw wobec starej Europy (której winą albo jakby Żyd powiedział "błędem" jest Holocaust). Błękit nieba Żydzi chcą mieć na wyłączność.
Dowiedziałem się, że na polskim Greenpoincie nie ma nigdzie takiego antysemityzmu na świecie. Całkiem słuszna jest konstatacja, ze stoi za tym tzw. Polska ekskluzywna, katolicka i prowincjonalna w gruncie rzeczy, która nawet głupiego Żyda nie widziała na oczy. A co dopiero aby go rozumiała.
Książka jest szeregiem wyrzutów do Polaków, ale Grynberg też (albo nawet zwłaszcza) się za Polaka uważa.
"Uchodźcy" Grynberga to powieść, która kompletnie nijak ma się do zapowiedzi wydawcy. Nie jest to powieść o straconym, wykolejonym pokoleniu, ale raczej powieść drogi samego Autora, któremu towarzyszymy w podróży do Tel Awiwu i Ameryki. Oczywiście, spotykamy tam i Hłaskę i Czyżewską oraz wielu innych artystów, ale to zdecydowanie bohaterzy drugo- lub nawet trzecioplanowi.
Momentami miałam wrażenie, że ciągle gdzieś płynę statkiem lub przemierzam samochodem niekończące się drogi w Stanach Zjednoczonych, co było doświadczeniem dość nużącym.
Niewątpliwie ciekawym aspektem tej powieści jest stosunek władz polskich do Żydów po II wojnie światowej oraz organizacja życia w Stanach Zjednoczonych. Nieco przeszkadzało mi, że Grynberg na każdym kroku podkreślał, że jest Żydem, co albo utrudniało mu życie albo wręcz przeciwnie, otwierało nowe drzwi i perspektywy.
Rozczulającym dla mnie jest fakt tęsknoty Autora za Polską.