Z krwi i kości William Lashner 5,9
ocenił(a) na 28 lata temu Opinia pochodzi z mojego blogu:
http://jatuczytam.blox.pl/2015/12/Z-krwi-i-kosci-William-Lashner.html
Jak to bywa w rzeczywistości z rekomendacjami znanych autorów miałam okazję przekonać się przy okazji recenzji „Dziewczyny z pociągu”. Podejrzewam, że niektórym pisarzom trzeba zapłacić naprawdę okrągłe sumki, żeby wyrażali pochlebne opinie o tak przeciętnych lekturach. W przypadku książki „Z krwi i kości” powieść tę poleca sam Harlan Coben pisząc, że „od thrillerów Williama Lashnera nie sposób się oderwać”. Nie wiem, czy dostał za to jedno zdanie jakieś wynagrodzenie. Mam nadzieję, że tak, ponieważ w jakiś sposób usprawiedliwiałoby to, że rekomenduje tak nijaką książkę. Nie obawiajcie się więc, dla tego konkretnego tytułu nie zarwiecie całych nocy i nie zaczniecie zaniedbywać obowiązków rodzinnych.
Kyle Byrne wiedzie swobodne i swawolne życie. Nie martwi się ani o utrzymanie posady (przecież pracę zawsze można zmienić),ani o pieniądze (wszak można pożyczyć). Dni upływają mu na graniu w gry wideo oraz na wysiadywaniu w barze prowadzonym przez znajomego. Gdy zamordowany zostaje były wspólnik jego nieżyjącego od czternastu lat ojca, Kyle postanawia zaangażować się w swoje prywatne śledztwo. Chłopak po cichu liczy na to, że przy okazji uda mu się dowiedzieć nieco więcej o burzliwej przeszłości jego rodziciela, prawnika Liama Byrne’a. Młody Byrne stając się zbyt ciekawskim przykuwa uwagę ludzi, którzy nie tylko zajmują wysokie pozycje na szczycie władzy, ale także są bardzo niebezpieczni.
Jak taki próżniak i kompletny ignorant mógł zostać zamieszany w aferę sięgającą najwyższych kręgów politycznej hierarchii nie wiem do tej pory i tłumaczyć mogę to tylko niefortunnym zbiegiem okoliczności. Kyle w ogóle nie ma zadatków na charyzmatycznego bohatera, który mógłby stawić czoła skorumpowanemu i podstępnemu establishmentowi rozbijając jego struktury od wewnątrz. Bliżej mu do niezbyt rozumnego bajkowego Głupiego Jasia niż do Jamesa Bonda. A jednak autor miał na niego niebywały pomysł! Okazuje się, że u Lashnera dotychczas flejtuchowaty i rozlazły Byrne nie tylko staje się dociekliwym śledczym, ale także zaczyna wzbudzać strach wśród największych bossów półświatka! Przemiana wprost niebywała! Dodatkowo Kyle jest niezmiernie irytujący i brak mu krztyny poczucia humoru. Najgorsze jest zaś to, że w całej książce nie uświadczymy żadnej porywającej postaci drugoplanowej, rozbudowanej na tyle, by stanowiła ona przeciwwagę dla nieudolnego głównego bohatera.
Zauważyłam dziwną tendencję do określania mianem thrillera wszystkich powieści niemieszczących się w kanonie typowych kryminałów, ani powieści sensacyjnych. Z definicji słownika wyrazów obcych wynika, że thriller to „powieść, sztuka, teatr mające budzić zainteresowanie sensacyjną i pełną napięcia akcją, mrożącymi krew w żyłach przygodami, scenami pełnymi okropności i grozą wiszącą nad bohaterami”* Otóż w powieści Lashnera budzi zainteresowanie jedynie tytuł i okładka. „Z krwi i kości” to książka pozbawiona jakiegokolwiek dreszczyku emocji i równie dobrze mogłaby uchodzić za opowieść relacjonowaną przez nudnego wujka, który trochę lubi popuścić wodze fantazji na spotkaniach rodzinnych. O wartkiej akcji nie wspominam, gdyż nie ma jej wcale. Dialogi są nużące, intryga okazuje się absurdalna, a samo zakończenie tak do bólu przewidywalne i mdłe, że szkoda się nad nim roztkliwiać. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Williama Lashnera i chyba ostatnie. Autor nie przyciągnął mnie zupełnie niczym.
*Władysław Kopaliński, Podręczny słownik wyrazów obcych, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 1999, s.772.