Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę Lene Wold 7,5
ocenił(a) na 512 tyg. temu Autorka opisała cały złożony problem mordów honorowych w Jordanii przez pryzmat li tylko jednej rodziny. To trochę zaskakujące, jak na tak gruby temat, moim zdaniem. Ten zabieg utrudnia percepcję, śmiem twierdzić nawet, że zaburza obiektywizm. W końcu musimy porównywać ze sobą różne dane, wydarzenia, schematy, żeby móc wyrobić sobie opinię. Ta książka bardzo zaniedbuje tę podstawową cechę dobrego reportażu. Wielka szkoda!
Co więcej, o ile autorka świetnie poprowadziła historię ojca i jego "grzesznych" córek, trudno było mi uwierzyć w wiarygodność niektórych wydarzeń, które dotyczyły samej reportażystki.
Najmniej wiarygodnie brzmiała historia próby zdobycia pozwolenia na widzenie w więzieniu. Prawie ot tak, biała kobieta, w dodatku nie-muzułmanka z zachodniego kraju, wchodzi sobie do gmaszyska urzędu i spotyka się z jej szefem, niezapowiedziana. I to w kraju, w którym prawa kobiet duszą się jak ten ryż w tadżinie i skwierczą. Acha! :D
Nie podobało mi się też, że to kolejny reportaż, w którym o problemach tamtych społeczności mówi się z zachodnioeuropejskimi klapkami na oczach. Uważam, że my nie mamy takich mentalnych zakamarków, żeby móc pojąć złożoność tego problemu. Mało tego! Zastanawiam się, skąd w ogóle takie przeświadczenie wśród zachodnich, wykształconych elit, że kobiety, które żyją w tamtych społecznościach tak tłumnie chcą cokolwiek zmieniać? Owszem, ofiary na pewno, ale co z rzeszą tych matek, ciotek, sióstr i babek, które pozwalają na rzezie kobiet w swoich rodzinach? Dlaczego z nimi autorka nie zrobiła wywiadu i nie przedstawiła ich punktu widzenia?
Na zakończenie dodam, że jestem absolutnie przeciwna jakimkolwiek gwałtom, mordom, umniejszaniu kobietom i ich torturowaniu. Praktyki, o których przeczytałam, wstrząsnęły mną do głębi. Uważam jednak, że napisanie takiego wątpliwej jakości reportażu w niczym tym kobietom nie pomoże. Popatrzmy na historię - emancypacja kobiet trwała latami i była krwawa. One same muszą sobie tą drogę wydeptać. Jedyne co mi przychodzi zatem na myśl, to edukowanie tamtych społeczeństw przez ich własne liberalne elity.