Koronkarka Laura Frantz 6,9
ocenił(a) na 535 tyg. temu Elizabeth Lawson jest córką konserwatywnych Anglików żyjących w kolonii w Ameryce. Prowadzi typowe życie panny z dobrego domu i niedługo ma wyjść za mężczyznę wyznaczonego jej przez ojca. Jednak w Williamsburgu coraz mocniej dochodzą do głosu idee niepodległościowe, co prowadzi do tego, że ojciec Elizabeth wyrzeka się rodziny i ucieka. Dziewczyna przybiera nowe imię, Liberty, i postanawia zarabiać na życie jako koronkarka, jednocześnie coraz mocniej angażuje się we współpracę z amerykańskimi patriotami.
Mimo że kocham historię, to Rewolucja Amerykańska nigdy specjalnie mnie nie interesowała i jest to okres, którego raczej unikam w kulturze. Może przez to, że nie wierzę w wizję Amerykańskiego Snu i Ameryki jako ,,najcudowniejszego kraju świata”, która zazwyczaj pojawia się w tego typu fabułach. Niemniej do ,,Koronkarki” podeszłam optymistycznie i pierwsza połowa jako powieść historyczna przypadła mi do gustu. Podobało mi się, że autorka zdecydowała się ukazać wydarzenia z perspektywy dziewczyny początkowo wiernej Imperium Brytyjskiemu, dzięki czemu czytelnik powoli obserwował budzenie się nastrojów patriotycznych. Chociaż zdecydowanie bardziej moje serce podbił walijski związany z pochodzeniem Noble’a, wybranka Liberty. Podobał mi się sam pomysł i kreacja Liberty jako kobiety, która nie próbuje przełamywać konwenansów, akceptuje swoją rolę społeczną, ale gdy zostaje pozostawiona sama sobie, odnajduje w sobie siłę i niezależność. Sam wątek kwestii kobiecej był dobry i interesujący, za to bardzo lekko autorka potraktowała postacie niewolników, ale już nie będę się tego czepiać.
Niestety, jako całość ,,Koronkarka” nie przypadła mi do gustu. Wiele recenzji zwraca uwagę na to, że druga połowa jest słabsza. Zgadzam się z tym, bo wtedy tło historyczne schodzi na daleki plan i śledzimy głównie miłosne perypetie, ale dla mnie od początku ta pozycja miała sporo problemów. Wydawnictwo Dreams nie kryje się z tym, że wydaje pozycje o tematyce chrześcijańskiej i ,,Koronkarka” też się do nich zalicza. Nie przeszkadza mi to, zwłaszcza że czytelnik jest tego świadom od początku, natomiast ja, jako osoba wierząca, nie kupuję wizji religii w tej powieści. Moim zdaniem wiara bohaterów jest tu używana głównie do łagodzenia fabuły i w pewnym momencie to już było męczące, że Liberty zamiast podjąć konkretne działania, by chronić siebie i Noble’a, stwierdza, że po prostu się pomodli o bezpieczeństwo. Liczyłam na więcej intryg i działalności szpiegowskiej, a mam wrażenie, że w pewnym momencie były one tylko informowane, a nie opisywane. Ze względu na sferę ideową książki mamy tu bardzo grzeczny wątek miłosny, (SPOILER!),nawet gdy dochodzi już do ślubu, bohaterowie z jakiegoś powodu nie konsumują swojej relacji, tylko okazują sobie uczucia lekkimi przytuleniami, a jedynym argumentem za rozpoczęciem współżycia jest chęć posiadania dzieci. Nie wiem, czy autorka traktowała to jako sposób na przedłużenie fabuły, czy rzeczywiście chciała przekonać czytelnika, że miłość fizyczna jest mało istotna, ale osobiście wolałabym, żeby osoby niewierzące nie wyrabiały sobie opinii na temat chrześcijaństwa na podstawie ,,Koronkarki” XD (KONIEC SPOILERU). Jednak zdaję sobie sprawę, że niektórym pasuje taka bardzo delikatna, wyłącznie duchowa wizja miłości i dojrzewają do przyjęcia innej w swoim tempie, podejrzewam, że ja jako nastolatka byłabym tym zachwycona, ale teraz trochę mnie to raziło. Podobnie jak wątek aranżowanego narzeczeństwa, gdzie narzeczony jest uosobieniem zła, po czym pojawia się inny facet, który jest ideałem i bohaterka zakochuje się w nim z marszu. Chociaż możliwe, że po prostu mam uraz po przeczytanej wcześniej ,,Furii wikingów”.
Jeśli ktoś lubi subtelne, słodkie książki z wątkami religijnymi, to wydaje mi się, że może się tu dobrze bawić. Ja jestem raczej na ,,nie”, ale też nie była to męczarnia czy stracony czas. Po prostu nie moje klimaty, chociaż mam wrażenie, że dziesięć lat temu by były.
,, Straszne czasy doprowadzają ludzi do przerażających postępków.”