Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania Jeonghui Oh 6,2
ocenił(a) na 89 lata temu Wiele mówi się o przemocy wobec kobiet. Zwłaszcza tej uzbrojonej w różnorodne formy kneblowania ust ofiarom, które każą w ciszy znosić im niewdzięczny los. Gdy wspominamy o dyskryminacji i braku równouprawnienia, nasze myśli najczęściej wędrują ku realiom krajów islamskich. Ten skrót myślowy jest jak najbardziej w porządku, niestety problem jest znacznie większy – bo często mniej “widzialny” lub ukryty pod pozorną “normalnością”. Jednym z winnych tego stanu rzeczy jest tradycja, czyli szereg ściśle powiązanych ze sobą struktur, które w połączeniu z naciskiem społecznym, stają się więzieniem. Gdy spojrzymy pod tym kątem na spuściznę po tradycji konfucjańskiej, która ukształtowała moralno-etyczne oblicze Azji i jej stosunek wobec kobiet – dreszcz wzdłuż kręgosłupa mamy murowany. Na przestrzeni wieków sytuacja kobiet ulegała na szczęście powolnej zmianie - częściowo ściągając z płci pięknej jarzmo krępujących je norm. Echa tych tradycji: odbierających swobodę i wolność, nakazujących posłuszeństwo wobec mężów i sprowadzających życiową rolę do urodzenia – najlepiej – syna i zajmowania się domem, słychać jeszcze po dziś dzień. Mimo możliwości zdobycia wykształcenia, większość z kobiet i tak nadal spychana jest do roli kury domowej. Taka jest m.in. rzeczywistość Korei Południowej.
Liczyłam na to, że zbiór opowiadań Oh Jeonghui przybliży mi sytuację kobiet w Korei Południowej, poruszy jakąś konkretną tematykę, zaznaczy, jakie konkretnie zmiany są potrzebne, niestety nie uzyskałam interesujących mnie informacji. W zamian za to pisarka bezceremonialnie wrzuciła mnie w świat problemów uniwersalnych. Troski jej bohaterek, to troski kobiet z całego świata i wielu różnych kultur, niezależnych od siebie. Ta forma dyskryminacji, którą podnosi Oh, jest wszechobecna - „zamieszkuje szarą strefę” - jest najbardziej bolesna, niebezpośrednia, zatruwająca potajemnie życie i kradnąca duszę swoich ofiar - kawałek po kawałku. Żadna z bohaterek nie ma imienia, każda z nich to everywoman, symboliczna i uniwersalna. Znajdziemy wśród nich: żonę pijaka, wdowę i samotną matkę, dziewczynkę żyjącą na skraju nędzy, samotną kobietę zajmującą się ojcem – kobiety na pozór różne, a jednak takie same. Co je łączy? W każdym opowiadaniu obecna jest prześladująca bohaterkę śmierć kogoś bliskiego, dotykająca ją pośrednio forma upośledzenia, dojmująca pustka, rutyna, znieczulenie, brak zrozumienia i komunikacji, zagubienie, przeraźliwa samotność, tęsknota za uczuciem, zamknięcie się w sobie. Bohaterki nie mają gdzie szukać pomocy, bo ich otoczenie funkcjonuje tak samo jak one. Osobiście odnoszę wrażenie, że pisarka osiągnęła mistrzostwo w kolekcjonowaniu ich uszkodzonych emocji. Mężczyźni w jej historiach są tłem, tylko tłem: nieobecny ojciec, , bracia, którzy odeszli, mężowie, którzy nawet, jeśli są to, jakby ich nie było…
Całość recenzji i omówienie poszczególnych opowiadań na: http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2014/06/zielnik-uszkodzonych-emocji-miosc.html