„Ye” Guilherme’a Petreci to baśń. Ale baśń także – a może przede wszystkim – dla dorosłych. Powiedzmy jednak szczerze – kto z nas tak naprawdę nie potrzebuje w życiu odrobiny baśni?
o graficznej i fabularnej baśniowej uczcie od Wydawnictwa Mandioca piszę dla portalu Dzika Banda.
Zapraszam!
Link do recenzji: https://garazhermetyczny.blogspot.com/2018/11/guilherme-petreca-ye-recenzja-na.html
No po prostu nie mam słów, żeby wyrazić swój zachwyt. Ta książka jest przepiękna. Otwieram ją po raz kolejny i kolejny i nie mogę się napatrzeć. Zachwycają rysunki idealnie w japońskim stylu. Zachwycają proste prawdy, podane tak, że aż zatyka z wrażenia.
“Widzę poezję w małych rzeczach, których oczy często nie dostrzegają”.
W genialny sposób autorzy wpletli w tę historię japońskich bogów, w genialny sposób wykorzystali niezwykłą symbolikę związaną z instrumentem shamisen… i w genialny sposób ujęli nawet japońskich twórców – kojarzycie na pewno drzeworyt “Wielka fala w Kanagawie” – w tej historii znalazła się również postać Hokusaia, autora najsłynniejszej fali.
Zachwycają mnie rozmowy Haru z poszczególnymi bogami. A bogowie są różni. Bywają okrutni, jak śnieżna bogini Yuki-onna, czasami pomagają w odnalezieniu drogi jak Benzaiten, a czasami bywają samotni jak bóstwo księżyca Tsukuyomi… I są te nieuchronne, jak śmierć Shinigami:
“Jesteś zadowolona z przebytej drogi?
Hi hi! Podczas przebytej drogi odkryłam, że nie ma pytania bardziej przerażającego niż to, które właśnie mi zadałeś…”