O rolnictwie i hodowli rzecz niepochlebna, w której skrytykowano światowy system produkcji żywności. Jestem pod ogromnym wrażeniem zaplecza bibliograficznego autora oraz zręczności, z jaką zestawia informacje źródłowe z własnymi obserwacjami na temat aktualnego stanu rzeczy. George Monbiot to uważny obserwator rzeczywistości, który nie ustaje w poszukiwaniach nowatorskich metod przeciwdziałania degradacji planety. Punktem wyjścia do rozważań o ochronie środowiska jest gleba, czyli fundament życia każdego organizmu. Podobnie jak autorzy inni prac przyrodniczych, George Monbiot zwraca uwagę na jej wyniszczenie wskutek stosowania pestycydów, nieprzemyślanego siewu lub stłoczenia bydła na niewielkim obszarze, aczkolwiek nie traktuje tych czynników jako samoistnych przyczyn wyeksploatowania gruntów. Holistyczne podejście do tematu pozwala mu naświetlić złożoność problemów gospodarki żywnościowej w ujęciu globalnym i lokalnym, a także wskazać korzyści z ekologicznej uprawy, na którą stawiają jego rozmówczynie oraz rozmówcy. W „Regeneris” zaprezentowano ciekawe rozwiązania właścicieli gruntów w Wielkiej Brytanii. Proponowane przez nich działania z powodzeniem mogłyby znaleźć zastosowanie w innych państwach, a co z pewnością przyczyniłoby się do poprawy jakości gleby, zmniejszenia konsumpcji zwierząt i ograniczenia nadmiernej produkcji żywności. Wiarygodność George’a Monbiota nie wynika wyłącznie z wielości zgromadzonych informacji, lecz również ze sposobu ich zaprezentowania. Autor unika karcącego tonu i potępiania winnych degradacji planety. Z jego wypowiedzi przebija nadzieja na poprawę stanu środowiska, albowiem nigdy nie jest za późno na odbudowę świata natury, który potrzebuje takich książek, jak „Regeneris”.
Monbiot jest znany z tego, że proponuje często radykalne i nowe wizje świata. W tej książce, pod tym względem, nic się nie zmieniło.
Co natomiast mnie zaskoczyło i sprawiło, że będę do niej wracał to zdecydowana krytyka "obrazu zastanego". Nikt wcześniej nie dostarczył mi tylu dobrych argumentów, dzięki którym swobodniej mogę mówić o tym, co nie podoba mi się w brytyjskim podejściu do świata naturalnego. Weźmy, na przykład, rozdział zatytułowany "Sheepwrecked" (gra słów; od shipwreck - wrak statku),w którym Monbiot wprost mówi, że owiec nienawidzi. A ściślej rzecz biorąc, kultury nadmiernego ich wypasu, która zupełnie zdominowała myślenie większości Brytyjczyków. Albo fragment o brytyjskich parkach narodowych, które poziomem bioróżnorodności dorównują poziomem miejskim trawnikom. I tak dalej...
Jestem pod wrażeniem tej (samo)krytyki. Szczególnie dlatego, że jest tak bezkompromisowa i niespotykana.