Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matt Wilson
Źródło: http://www.online-instagram.com/tag/MattWilson/1014762043530554752
Znany jako: Matthew Wilson
38
7,5/10
Pisze książki: komiksy
Matt Wilson has been coloring comics since 2003, getting his start coloring for the comics coloring studio Zylonol Studios. After a few years in the studio Matt branched out on his own to color titles like: Phonogram, Young Avengers, Thor, Daredevil, Wonder Woman, Swamp Thing, The Wicked + The Divine, and Paper Girls. In 2015 Matt's work earned him Eisner Award and Harvey Award nominations.https://twitter.com/colornmatt
7,5/10średnia ocena książek autora
135 przeczytało książki autora
253 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
The Wicked + The Divine Volume 6: Imperial Phase II
Jamie McKelvie, Matt Wilson
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
The Wicked + The Divine Tom 2: Fandemonium Kieron Gillen
6,9
Zabawa wizerunkiem Boga/Bogów jest dla twórców popkultury niezwykle wdzięcznym tematem. Nie dość, że motyw nadaje opowieści fantastycznego anturażu, to dodatkowo można popuścić przy jego użyciu wodze fantazji – wszak trudno określić, jak dana nadprzyrodzona istota zachowywałaby się w rzeczywistości, w końcu nikt (a przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach) z żadnym Bogiem nie obcował. Kolejnym twórcą, który bierze się za bary z tą tematyka i korzysta z jej wielu dobrodziejstw, jest Kieron Gillen. Oto drugi tom „The Wicked + The Divine”, serii, która od samego początku sprawiała bardzo obiecujące wrażenie.
Pod koniec poprzedniego tomu Laura zaczęła zdradzać oznaki boskości. Nastolatka ma nadzieję, że nie były to jedynie pozostałości mocy Luci (kobiecej inkarnacji Lucyfera),ale początek czegoś nowego, czego wypatruje od dłuższego czasu. Dołączenie do Panteonu ma być dla niej okazją do wyrwania się z objęć szarej codzienności. Lecz czy dziewczyna faktycznie ma na to jakiekolwiek szanse? Następujące po sobie wydarzenia sugerują, że nie będzie to tak łatwe, jak się początkowo wydawało. W dodatku wokół Laury dzieją się dziwne rzeczy, trwa też cicha rywalizacja kolejnych bóstw o wpływy i, być może, o przedłużenie dwuletniego ledwie życia.
O ile „Faustowska zagrywka” była komiksem bardzo przejrzystym i stosunkowo prostym, o tyle w „Fandemonium” fabuła ulega zauważalnemu zagęszczeniu. Z jednej strony jest to dobry manewr, ponieważ mamy okazję zagłębić się w świat różnych bóstw, a ten wypełniają spiski i plany na zdobycia przewagi oraz przedłużenia życia, co bez dwóch zdań buduje atmosferę. Z drugiej jednak niektóre motywy sprawiają, że całość zaczyna przypominać nadprzyrodzoną „Modę na sukces” – kogokolwiek byśmy nie poznali, zapewne za kilka chwil zdobędzie nowe zdolności i stanie się postacią dosyć istotną dla opowieści. W tym momencie może się nawet wydawać, że cykl jest idealnym materiałem pod serial urban fantasy dla nastolatków.
W drugim tomie „The Wicked + The Divine” autor stara się zrekompensować nam brak postaci Lucyfera, która była jednym z najjaśniejszych elementów pierwszej części. Na arenie wydarzeń pojawiają się więc nowe bóstwa, mające tę absencję przykryć. Jaki jest efekt tego zabiegu Kierona Gillena? Szczęśliwie całkiem dobry. Uwagę przyciąga przede wszystkim Isztar. Babilońsko-asyryjska bogini w komiksie przedstawiona jest jako mężczyzna, a jej stylizacja na Prince'a robi pozytywne wrażenie. I chociaż większą część członków Panteonu można określić jako samolubnych, żądnych wrażeń i łaknących uwielbienia tłumów, Isztar wydaje się niemal altruistyczna, a na pewno skłonna pomóc głównej bohaterce w jej poszukiwaniach.
Sama Laura nie jest porywająca protagonistką. Na kolejnych kartach komiksu jawi się jako osoba dość bezwolna, która niby chce wyjaśnić nagłe odejście Luci i powiązaną z tym wydarzeniem tajemnicę, ale też nie dąży do celu za pomocą wszelkich możliwych środków. Kolejne okoliczności skutecznie ją rozpraszają. Irytuje także fakt, że bohaterka praktycznie w ogóle nie docenia tego, co posiada, swojego dotychczasowego życia. Goni za blichtrem i fantazją, marząc o tym, by dołączyć do Panteonu, podczas gdy za nią pozostaje rodzina. Laura zdaje się nie pamiętać, że ziemska egzystencja kolejnych reinkarnacji Bogów to ledwie dwa lata, później zaś czeka je śmierć. To się dla niej nie liczy, bo chce zaznać czegoś w jej mniemaniu lepszego niż szare życie. I chociaż to podejście można ostatecznie zrozumieć (Laura jest w końcu tylko nastolatką, która o życiu ma jednak blade pojęcie),to jednak jej zachowanie odbiorcę drażni.
Warstwa graficzna serii po raz kolejny robi bardzo dobre wrażenie, jest jednak, co trzeba przyznać, dosyć specyficzna i nie każdemu czytelnikowi spodoba się tak samo. Kolejne postaci są bardzo wyraziste, przywodzą na myśl grafikę komputerową – gładkie, prawie bez żadnej skazy, wręcz sterylne. Wszyscy bohaterowie są też na swój sposób piękni, co dość dobrze pasuje do fabuły pełnej pogoni za wiecznością. Ponadto całość wypełniają często jaskrawe kolory, przywodzące na myśl jakąś berlińską paradę, na której królują techno i wolna miłość. Ten styl jest dość mocno specyficzny, ale też miły dla oka.
„Fandemonium” jest komiksem o podobnej jakości co „Faustowska zagrywka”. Oba tomy nieco się od siebie różnią, ale myślę, że ten stan rzeczy można uznać za zaletę, bo zwiększa różnorodność świata przedstawionego, dzięki czemu możemy eksplorować jego nowe, niewidziane wcześniej zakątki. Drugi tom „The Wicked + The Divine” to tytuł interesujący, mający jednak dostrzegalne wady. Pamiętacie „Amerykańskich Bogów” Gaimana? Tutaj dostajemy podobne założenia, ale kreatywnie rozwinięte przez Gillena. Bóstwa zażywają kwasy, imprezują i jeszcze bardziej spiskują. Cykl bez dwóch zdań wciąż posiada spory potencjał i jestem ciekawy, w jakim kierunku pójdzie w kolejnych częściach.
recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2018/09/the-wicked-divine-tom-2-fandemonium.html
oraz na łamach serwisu Szortal - http://szortal.com/node/14934
The Wicked + The Divine Tom 2: Fandemonium Kieron Gillen
6,9
Zwykle to ja jestem naczelnym narzekaczem w opiniach na Lubimyczytać, a teraz przeglądam sobie recenzje i moja będzie najbardziej rozentuzjowana.
Po pierwszym nie idealnym (lecz intrygującym na tyle by sięgnąć po drugi) tomie seria udowodnia swoją wartość. Choć problemy z konstrukcją świata i ciąglym zmienianiem jego zasad nadal są obecne zdecydowanie nie kują już tak mocno. Dwójka definitywnie zwalnia tępo przez co jesteśmy sobie w stanie dopowiedzieć niewyjaśnione i oswoić się do końca z regułami. Niestety nie są one wszystkie ciągle zrozumiałe i trochę samemu trzeba sobie rzeczy układać. Rozumiem, że niektórym przeszkadzają powracające zmiany dorzucanie kolejnych elementów nie pozwalające fabule za bardzo zbudować konkretnego ciagu wydarzeń mającego do czegoś doprowadzić tylko non stop jakby na nowo postanawiają rozdawać karty kolejnymi pomysłami. Z jednej strony nie możliwość znalezienia komfortu związanego z realizowaniem opartej konwencji może być frustrująca ciężko mi ją jednak specjalnie odbierać jako zarzut. Koncepty zwykle zostają do końca poprzowadzone i mają czas by powiedzieć, co chciały. Wpisują się w pewnie sposób nawet w instagramowo, przebodzcowująca konwencję nie każdemu będzie to odpowiadać mi kompletnie nie przeszkadza.
Udało się bowiem autorom chaos nieco ujarzmić i o ile wcześniej pewne podejmowane w ultra ciekawy sposób problemy społeczne były pokazywane gdzieś w tle teraz mają znacznie więcej miejsca. Każdy z Bogow zostaje lepiej przedstawiony i poznajemy znacznie bardziej jego psychike. Każdy z nich jest w jakiś sposób zagubiony, zniszczony. Przypomina to trochę klasyczny komiksowy motyw odmitologiozwywania suberbohaterów niczym z Alana Moora. Ludzcy bohaterowie również dostają więcej okienek i podjęte choćby wątki depresji pogłębiono w świetny sposób. Podoba mi się też droga totalnego szaleństwa pojawiającego się w niektórych fragmentach świetnie komponująca się z nawiązaniami do lat 70 i współczesnej popkultury (np. impreza).
Kreska się poprawiła choć mi się już wcześniej podobała. Jasne nie jest jakoś strasznie autorska, ale lubię jej wizualne analogię.
Koncowka znowu zmienia nieco założenia i prawdę mówiąc nie mogę się doczekać dokąd twórcy jeszcze poprowadzą the Wicked + divine. Jeśli nie otwiera wam się nóż w kieszenie przy takim stylu narracji warto czytać dalej. Dla mnie warte wszystkich nagród.