Urodziłem się zbyt późno, żeby zaliczać się do pokolenia które zmieniało historię (np. strajkami z roku 1988),ale i zbyt wcześnie żeby tamtych czasów nie pamiętać i nie przeżywać. Z wielkim sentymentem wspominam Trójmiasto przełomu lat 80/90, prężną sceną muzyczną, Aptekę, Pancerne Rowery, koncerty w Domu Kolejarza i Operze Leśnej. Dość oczywiste było wtedy żeby próbować grać – więc i ja z kolegami grałem (po piwnicach i garażach; choć zdarzyło nam się wystąpić także w Żaku i w Telewizji Gdańsk).
Później studiowałem filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, między innymi u ks. prof. Józefa Tischnera czy profesora Tadeusza Gadacza. To wtedy nauczyłem się myśleć o świecie poważnie.
Pracowałem jako kelner i sprzedawca win (w czasach, gdy jeszcze wino nie było modne…),przez kilka tygodni byłem dziennikarzem, a potem felietonistą sportowym (dziś pasjonuję się kolarstwem – marzę o tym żeby Gdynia, na bazie Cyklo Gdyni, została kiedyś organizatorem MŚ w tej dyscyplinie – oraz piłką ręczną; słowa te piszę zresztą w dniu, w którym rozpoczynają się "polskie" Mistrzostwa Europy). Wreszcie trafiłem do RMF FM – jako autor tekstów promocyjnych i satyrycznych (najbardziej dumny jestem z serii "Co w trawie piszczy", której odcinki na antenie wspaniale odczytywali Dariusz Starczewski i Krystyna Czubówna). Bardzo wiele się tam nauczyłem.
Dziś współpracuję między innymi z TVN – z przebojowym programem "Kuchenne rewolucje".
Nie przepadam za serialami i kinem, wyżej stawiam teatr i literaturę. Moi ulubieni autorzy to Eco, Hrabal, McCarthy, pewnie i Proust i Prus, Miłosz, Bieńczyk, Masłowska. Znając inne inscenizacje Agaty Dudy-Gracz spodziewam się, że "Kumernis" w gdyńskim Teatrze Muzycznym to znakomity spektakl – tylko czy uda mi się go zobaczyć? Bo niestety w Trójmieście, Gdyni, bywam zbyt rzadko i na zbyt krótko – ale i Kraków ma swoje miłe strony…
Opowieść o czasach wojny i następujących po nich trudnych czasach komuny. Dwie rodziny związane interesami sprzed wojny próbują przeżyć dostosowując się do nowych warunków. Tłem tej powieści jest Gdynia ale nie tylko. Opowieść nie toczy się chronologicznie, bohaterowie wspominają różne fragmenty historii, które doskonale składają się w całość. Mimo, że jest to drugi tom serii, czyta się jak odrębną powieść.
Zdecydowanie najsłabsza z całej trylogii. Zwłaszcza polityczne wynurzenia na temat obecnej sytuacji w kraju - zasadniczo słuszne, ale męczące, kiedy powoli zaczynają wyskakiwać nie tylko z lodówki, ale nawet z powieści, którą się czyta dla rozrywki. Na plus - jak zwykle - portret Gdyni. Dla niego jednak warto przeczytać.