Jest copywriterką i szkolną koleżanką Kamigakiego. Interesuje się odkrywaniem zapomnianej Japonii – podróżuje po maleńkich wyspach i najbardziej oddalonych zakątkach swojego kraju.
Jeśli książka sprawia, że mama ma pół h (co najmniej) wolne od dziecka, to jest to książka wartościowa.
(nie piszę, że wolne od pytań, bo i tak trzeba być w pobliżu i czytać polecenia, pomagać, cieszyć się z sukcesów i oglądać że "patrz, mama! a tutaj jest ten symbol co go szukaliśmy kilka stron wcześniej! O, a tu jest czerwony ninja!" i tak dalej. Ale kawę wypić można i dziecko siedzi w jednym miejscu. Ważne i wartościowe :)
A poza tym jest piękna, szczegółów jest całe mnóstwo. I poza labiryntami są wyszukiwanki. Kolory są przyjemne dla oka, nie jaskrawe i nie mdłe. Przyjemnie się patrzy i oczy się nie męczą.
Mój 5 latek bardzo lubi. Musimy się zaopatrzyć w poprzednie tytuły
W zamyśle autora miała być to powieść sensacyjna w obrazkach. Dziecko może poczuć się jakby grało w grę, ma za zadanie odnaleźć różne elementy, ukryte na obrazku. A obrazki są wyjątkowo bogate w szczegóły. Wprost oczopląsu można dostać. Niestety, moja osobista pociecha nie poczuła zewu przygody. Obejrzała kilka obrazków, odnalazła trofea, a następnie odłożyła książkę i nie chciała do niej więcej wracać. Zatem mnie nie pozostaje nic innego niż odnieść labirynty do biblioteki.