Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński13
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać347
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Regel Wiesława
4
5,2/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,2/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Australia. Miejsce, gdzie narodził się świat Regel Wiesława
5,8
Wyprawa do Australii zawsze jest ciekawa z polskiego punktu widzenia. Ciekawych tematów do opisania jest wiele – wystarczy tylko je wybrać i (potrafić je) opisać. Dużym plusem książki są, niezbyt często spotykane w „australijskich” książkach, opisy procesów geologicznych – gdy pojawia się ten temat, autorka go opisuje ze znawstwem, szczegółowo ale jednocześnie ciekawie. I gdyby w ten sposób napisana była cała książka, to mielibyśmy do czynienia z rewelacyjną publikacją. Niestety, poza tym geologicznym plusem, książka ma głównie minusy. Opisy odwiedzanych miejsc są bardzo chaotyczne, czasami podawane są jakieś zupełne drobiazgi (ile kosztuje bilet na autobus, ile na coś czekali) a pomijanie informacje faktycznie interesujące. Wiele spostrzeżeń jest bardzo ogólnych, sprawiających wrażenie opartych na szczątkowej wiedzy z przewodników. Mocno irytujące są powtórzenia, gdy dana informacja pojawia się w kilku, nieodległych od siebie miejscach – i nie są to celowe zabiegi stylistyczne, tylko ewidentne niedoróbki tekstu, który nie przeszedł dobrej redakcji. Sporo w tekście nic nie wnoszących wypełniaczy, oczywistości („…miasto jest nowoczesne, choć standardowo zagospodarowane…”, „…posiada kilka ładnych zakątków, ciekawe mosty…”). Dużo miejsca poświęcone jest Aborygenom, a właściwie ich niedoli. Tyle, że zamiast opisać szerzej ten temat, autorka ogranicza się do ogólników i do ciągłego narzekania, jaka ta Australia była i jest zła dla Aborygenów – niemal przy opisie każdego z wymienianych miejsc jest podkreślane jaka to krzywda się działa Aborygenom, jakie to egoistycznie nie podkreślania w każdym miejscu, że stąd byli wygnani Aborygeni, jakie to niegodziwe, że w miejscu, które 200 lat temu zostało odebrane Aborygenom obecnie urządzane są pikniki, czy co gorsza funkcjonuje jakiś ośrodek turystyczny. Wrażenie z czytania jest takie, że autorka oczekiwałaby, aby na każdym kroku współcześni Australijczycy przepraszali za to, że w ogóle w Australii się pojawili, a że tego nie robią, są narodem egoistycznym i są zupełnie nie empatyczni. Przedostatni rozdział już w całości poświęcony jest przemyśleniom dotyczącym sytuacji Aborygenów w Australii – sprowadzają się one do tego, że rząd liczy na wymarcie Aborygenów (a jednym z dowodów, wg autorki, jest prezentowanie tradycyjnej sztuki Aborygenów w muzeach – bo tak prezentuje się sztukę ludów wymarłych),całe osadnictwo w Australii to kolonizacja i okupacja i najlepiej, jakby wszyscy „najeźdźcy” (jak też określa obecnych mieszkańców pochodzenia europejskiego) się wynieśli i zostawili Australię Aborygenom bo nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych zajmowania przez nich jakichkolwiek terenów w Australii, bo te należą wyłącznie do Aborygenów. Autorka zarzuca rządowi Australii, że zamiast zwrócić ziemię jeszcze zezwala na nowe osiedlenia migrantów, wśród których „dominują tu Chińczycy, Filipińczycy i Hindusi (…),którzy w większości przypadków niewiele interesują się historią Australii i kultura tubylców”, ubolewa, że „imigranci i osadnicy już nigdy nie opuszczą dobrowolnie tej ziemi”, a także oświadcza, że „wszyscy starzy i nowi mieszkańcy Australii, którzy pojawili się na tej ziemi z zewnątrz, powinni mieć świadomość, że osiedlając się na zagrabionych siłą ziemiach, muszą również brać na swoje barki zbiorową odpowiedzialność za przeszłość”.
I jeszcze należy dodać kilka zdań o samym wydaniu tej książki. Nie byłoby to konieczne, gdyby nie fatalny jej skład: brak przenoszenia wyrazów, a co za tym idzie różne rozspacjowanie wierszy, wiszące na końcu wiersza wyrazy jednoliterowe (sieroty) – istotnie męczą przy czytaniu. Prawdopodobnie wynika to z chałupniczego wydawania książki (3/4 publikacji Wydawnictwa Bila to książki autorki, głownie zadania z matematyki, co sugeruje wydawnictwo założone prze nią lub dla niej),co jednak nie może tu być usprawiedliwieniem tych mankamentów.
Australia, czerwony kontynent Regel Wiesława
5,5
Pisać każdy może, jednak nie każdemu to wychodzi. „Australia, czerwony kontynent” jest zbiorem luźnych uwag i refleksji, okraszonych informacjami o kraju. Gdyby autorka ograniczyła się do opisu tego co widziała i przeżyła w czasie wyjazdu do Australii, otrzymalibyśmy dość ogólny i powierzchowny (wyjazd zajął około 2 tygodni – tak wynika z opisów czasu spędzanego w poszczególnych miejscach, ograniczającego się do dnia lub dwóch, więc siłą rzeczy nie pozwalał na głębsze ich poznanie) dziennik, który mógłby zaciekawić. Jednak te informacje o kraju bardzo psują wrażenie. Chyba były pisane z pamięci, bo od błędów, w tym grubych, w książce się roi (np.: w 1890 r. Australia nie „była wówczas już Związkiem Australijskim”, bo związek ten powstał w 1901, nie „w 1901 roku zbudowano Canberrę”, gdyż prace budowlane ruszyły w 1913, a oficjalne otwarcie nowej stolicy kraju nastąpiło w 1927 r., James Cook nie odkrył zatoki Port Jackson, tylko Botany Bay, itd., itp.). Zaś część z tych "informacji" świadczy, że autorka zupełnie nie ma pojęcia o czym pisze (np. psy dingo nie sprowadzone zostały w XVIII wieku wraz z europejskimi osadnikami, gdyż zamieszkują Australię od kilku tysięcy lat; w odniesieniu do koali pisze „nie ma możliwości utrzymywania tych zwierząt w żadnym światowym zoo”, a tymczasem w samej Europie koale są w zoo w Wiedniu, Lizbonie, Edynburgu i Madrycie itp.).
Jak do tego dodamy koszmarny skład (nieprzenoszenie wyrazów, pozostawienie jednowyrazowych słów na końcu wiersza, czasami nowe akapity wstawione w środku zdania) i łamanie praw autorskich (mapa żywcem wzięta z Wikipedii bez podania tego źródła),to otrzymamy pełny obraz tej słabej książki.