Męczyłam tę książkę i zmęczyć nie mogłam. Nudziarstwo straszne. Czytamy pamiętniczek pary a później samego Pana, który podróżuje po dziwacznych miejscach z takim zamierzeniem, a później jest rozczarowany razem ze swoją dziewczyną, że są dziwne. Pojawiają się opowiastki z problemami jak u małych dzieci. Stambułu nie polecają, bo trafili akurat na protest na ulicy. Liberland na Bałkanach u chorej psychicznie społeczności również ich zaskoczył. Samo podsumowanie było podkreślone staropolskim powiedzeniem – wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, nastawił się na książkę o podróżach, to może się rozczarować. To życiowa opowieść Pana Adama Fletchera. Nie polecam
Adam Fletcher w tym reportażu nie opisuje wakacji marzeń, chyba że czyimś marzeniem może być dostanie gazem po oczach to wtedy tak, jak najbardziej. Tym razem z brytyjskim poczuciem humoru i dawką ironii podróżnik opisuje 10 według niego najdziwniejszych miejsc na ziemi.
Możemy się dowiedzieć jak to się stało, że brał udział w zamieszkach w Turcji, dlaczego lepiej nie jechać do Chin zimą i jak uciec przed Chorwacką policją, co w sumie może być wiedzą dość przydatną w niesprzyjających okolicznościach.
Ja jestem fanką brytyjskiego poczucia humoru i ironii, dlatego od pierwszego rozdziału miałam ochotę przybić z autorem wirtualną piątkę bo akurat ironii mamy tu sporo.
Książka jest też ciekawa z perspektywy osoby, która tak jak ja pewnie nigdy do tych miejsc nie pojedzie, autor opisuje je dość rzetelnie i chociaż oczywiście przez pryzmat najdziwniejszych przygód, to wciąż z dziennikarskim sznytem. Dla fanów podróży z pewnością będzie do ciekawa pozycja.
A wy jakie macie najgorsze wspomnienia z wakacji?