Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Żyjemy (jeszcze) w czasach i w miejscach, w których poważne epidemie kojarzą się tylko z nadmuchiwaniem przez media informacji o kolejnych światowych pandemiach, na które umiera c.a. 200 osób. Gdy jedno miasto dosięga plaga, w której ginie przeszło 2000 osób - czy jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić? Dziełko to jest zapisem 9 miesięcy zarazy panującej we Wschowie w latach 1709-1710. Pisane z duchownego punktu widzenia epatuje pewnymi przyczynami i pewnymi skutkami, których pojawienie się w dziele pastora wydaje się naturalne. Są tu dwie płaszczyzny - duchowo-moralne przyczyny nadejścia zarazy oraz już typowo ziemskie sobie z nią radzenie. Aby pojąć, jak to jest. PS. Co jakiś czas nachodziły mnie porównania do Camusowskiej Dżumy, wniosek jest jeden: epidemia zawsze wygląda tak samo.