Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać13
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lisa Dickey
1
7,6/10
Pisze książki: muzyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,6/10średnia ocena książek autora
103 przeczytało książki autora
78 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu
Herbie Hancock, Lisa Dickey
7,6 z 85 ocen
177 czytelników 21 opinii
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu Herbie Hancock
7,6
2/3 książki interesujące dla muzyka i pasjonata muzyki improwizowanej. Szczególnie pamiętając autobiografię Milesa Davisa, bo wspomnienia Herbiego ukazują muzyczny Olimp z innej strony. Na przykład u Milesa dało się odnieść wrażenie, że atmosfera w kolejnych składach była raczej napięta, i z niej wynikała genialna muzyka. Davis opisywał swoich muzyków, jak kolory, które zestawiał niczym malarz, aby się gryzły ze sobą i drażniły (pozytywnie) oko. Hancock z kolei opisuje atmosferę od środka, jako raj, kres drogi ambitnego muzyka.
Po okresie funkowym - ostatnie 1/3 (na oko) książki - autor przyznaje się (trochę nieświadomie i naiwnie, po amerykańsku) do puszczenia sterów swojej kariery: zaczyna "pytać" się świata, co powinien robić jako muzyk, w co wejść. Miles kreował przyszłość, a Herbie doczepiał się do nowych trendów, które żyły swoim życiem. Oczywiście jako erudyta muzyczny dawał ostateczny kształt nowościom, uszlachetniał, ale nie panował nad kierunkiem swojej kariery.
(notatka)
Autobiografie Davisa i Hancocka, to genialna szkoła dla każdego, kto ma zmysł kompozycji i dostrzega ją w tych dwóch żywotach. Namacalny dowód na to, że tak naprawdę świat nie ma reguł i ze swoim życiem można zrobić wszystko. Zarówno jeden jak i drugi nie byli przywiązani do żadnej kultury, która by ich determinowała. Amerykanin ma krótką tradycję, w zasadzie sam ją tworzy życiem. Jeśli chodzi o muzykę, klasyką jest blues i jazz, a więc niektóre amerykańskie Bachy i Beethoveny wciąż żyją. Z kolei praprzodkiem afroamerykanów jest pierwszy człowiek, jaki żył na świecie, czarny Adam, ojciec wszystkich ludzi nieprzynależący do żadnej tradycji i tym samym wspólny wszystkim. Stąd np. idea muzyki fusion łącząca wszystkie style. I tak dalej... To chyba jedyny głęboki aspekt USA i zarazem usprawiedliwiający ich "głupotę" (ignorancję, naiwność).
Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu Herbie Hancock
7,6
Herbie Hancock okazuje się, że jest nie tylko genialnym kompozytorem i pianistą jazzowym. Ale również wspaniałym gawędziarzem. O czym mogłam się przekonać czytając niedawno muzyka autobiografię napsaną wspómnienie z Lisą Dickey. Zatem o czym tak ciekawie gawędzi Mr Herbie Hancock. No wiadomo jak przystało na książkę (auto) biograficzną o dzieciństwie, o rodzicach i rodzeństwie ( szczególnie dużo miejsca poświęcił tragicznie zmarłej siostrze Jane jak i o matce artysty , o których opowiada rozbrajającą szczerością niepozbawioną czułości),o muzyce, która stała się bardzo ważna od siódmego roku życia Herbiego Hancocka. O odochodzeniu od muzyki klasycznej dochodzeniu do jazzu. O niepewności wynikającym z bycia Afroamerykaninem i powolne wyzbywanie się tejże niepewności, ( celowo używam słowa,, niepewność ", bo użycie słowa,, kompleksy" to trochę za dużo jak na Herbie Hancocka) dzięki otwartym ludziom w poszczególnych szkołach, poprzez muzykę, potem również i buddyzmowi, któremu też bardzo dużo poświęca w swym wspomnienieniom miejsca, twierdząc, że to że praktykuje buddyzm wiele dla niego znaczy i pomagało w różnych jego trudnych etapach życia. O czerpaniu z życia i praw młodości pełnymi garściami. O szpanestwie drogimi i szybkimi samochodami. O balagach tak długich i wyczerpujących, że po zakończeniu tych imprez, bawiący się w tym nasz główny bohater zasypiali niemalże na stojąco, o problemach różnorakich ze zdrowiem , o przeprowadzkach najpierw z Chicago do NYC, z NYC do LA. Co ciekawe jak zaczął gawędzić o muzykach, z którymi grał i dzięki temu został ukształtowałtowany, ,, ulepiony " jako jazzman to miałam wrażenie, że już na tą chwilę nie jest to biografia o Herbie Hancocku, a dajmy na to o Milesie Davisie , o którym jest w tej książce bardzo dużo, można śmiało by rzec, że jest to drugi bohater tej biografii. Książkę bardzo szybko się czyta, pod warunkiem, że bierze się ją do ręki, a nie odkłada się ją i biedna czeka na zainteresowanie się nią, bo to, śmo, bo tamto. Polecam. I tyle. 🙂