Heavy Duty - Dni i noce z Judas Priest Mark Eglinton 6,5
ocenił(a) na 64 lata temu Mam adekwatne uczucia co do tej książki. Ma swoje zalety, ale też i wady, i ta rozbieżność jest bardzo widoczna. Dlatego przedstawię to wymieniając minusy i plusy.
Minusy:
- Książka jest pisana chaotycznie i dość amatorskim językiem, co trochę męczy. To było do przewidzenia, bo przecież Ken jest gitarzystą, a nie pisarzem! Dlatego zwalam winę na Pana Mark'a, bo jego zadaniem było stworzyć z tego całość, dającą się płynnie i przyjemnie czytać. Niestety, odwalił fuszerę.
- Ken zbyt łagodnie podchodził do pewnych rzeczy. Co chwilę przepraszał i przed napisaniem czegoś "niefajnego" o kimś, wspominał po raz kolejny, że ta osoba jest świetna, zrobiła kawał dobrej roboty itp itd. Jakby bał się odzewu i reakcji.
- Mógłby też podać więcej pikantnych sytuacji. Grał w Judas Priest przez 40 lat! Na pewno było wiele, wiele hardcorowych sytuacji podczas koncertów.
A teraz plusy.
- Dzięki tej książce dowiedziałem się pewnych rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałem, mimo, że jestem wielkim fanem Judas Priest, i mam już za sobą kilka artykułów o nich, oraz biografię zespołu. Na przykład "zryło mi banie" to, że każdy w zespole wiedział już od początku, że Rob Halford jest gejem! Nie wiedziałem również, że Glenn jest takim dupkiem!
- Podobało mi się to, że o kwestii otaczających ich dziewczyn pisał w bardzo bezpośredni sposób. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. W innych biografiach w taki sposób nie piszą.
- A poza tym to Ken od zawsze był moim faworytem, więc czytanie książki sprawiło mi przyjemność. Fakt, czuję pewien niedosyt, ale jednak...
Najbardziej przeszkadzał mi język - nie obwiniam Kena.
Stąd też taka ocena... Mimo to, polecam!