Czytamy w weekend
Kolejny weekend i kolejne książkowe wybory. Bo czym jest wolny dzień bez dobrej książki do przeczytania? Zespół Lubimyczytać.pl zaplanował już lektury na najbliższe dni. Dominika, dzięki rekomendacjom Joanny Bator i Olgi Drendy, sięgnie po „Taśmy rodzinne”. Justyna za sprawą książki Moniki Sznajderman przeniesie się na tereny Beskidu Niskiego, natomiast Kinga razem z Hanyą Yanagiharą spędzi weekend na drzewach w nieznanych rejonach Pacyfiku.
„Taśmy rodzinne” to historia 30-letniego Marcina Małysa, chłopaka bez konkretnego pomysłu na życie, za to ze sporym długiem finansowym. Główny bohater wychował się w nowobogackiej rodzinie. Myślał, że spłaci swój dług z pieniędzy, które miał otrzymać w spadku od ojca, ale ku swojemu rozczarowaniu został przez niego wydziedziczony, a matka i rodzeństwo nie bardzo chcą o nim pamiętać.
W „Taśmach rodzinnych” napisanych przez Macieja Marcisza podoba mi się jeden z głównych tematów – pieniądze. Temat oczywisty i nieoczywisty. Wydaje się niby banalny, a przecież dotyczy każdego z nas, na co dzień. Zwłaszcza trzydziestolatków, wychowanych w szalonych latach 90., w czasach dzikiego kapitalizmu i konsumpcjonizmu. Doskonale pamiętam słodycze od zachodnich sąsiadów, nowe domy, bogacące się rodziny. Disney, VHS-y, walkmany, kultura pop. Siła pieniądza, rodzinne rozmowy przy stole, zaradni przedsiębiorcy – te historie przewijały się wszędzie, któż z nas ich nie pamięta?
Ponadto rekomendacje Joanny Bator i Olgi Drendy. To nazwiska, które kupuję w ciemno. Potargowe szaleństwo się skończyło, lato w pełni, w weekend zabieram ze sobą egzemplarz „Taśm…” na leżak. Z tą książką planuję się wzruszać, dobrze bawić i sporo śmiać. I tego życzę również wam!
Pierwszy raz w życiu wybrałam się w Beskid Niski w zeszłym roku. O tych terenach i leżącej tam wiosce Wołowiec opowiedział mi zmarły kilka lat temu przyjaciel. Odwiedzał mieszkających tam znajomych. Opowiadał mi o ciszy i pustce tamtego krajobrazu, o śladach po Łemkach i powstałym tam Wydawnictwie Czarne. Po jego opowieści wiedziałam, że muszę tam pojechać, chciałam również poznać to miejsce.
Dlatego też bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że Monika Sznajderman wydaje książkę właśnie o tych terenach. W „Pustym lesie” przypomina lata świetności tych okolic – boom związany z wydobyciem ropy naftowej i rozwój, który po nim nastąpił, kolejne wojny i przesiedlenia sąsiadów. Dużo miejsca poświęca właśnie ludziom, którzy tam żyli – przywołuje pamięć o nich, nie chce bowiem skazać ich na zapomnienie. Obecnie w Wołowcu z kilkuset mieszkających tam kiedyś osób pozostało zaledwie kilkanaście.
„Mówi się, że natura nie znosi pustki, ale to nieprawda, przynajmniej w przypadku łemkowskich wsi. Sto jeden osób, czternaście rodzin, nie zastąpi siedmiuset pięćdziesięciu, nie zasiedlą wszystkich opuszczonych gospodarstw, nie skoszą wszystkich porzuconych łąk. Szczególnie że i ich też zaraz stąd wygnają. A pustka ostatecznie triumfuje”.
Wrócę w Beskid Niski, taki mam plan, a ten weekend zamierzam spędzić w „Pustym lesie”.
Ten tydzień nie zapowiada się dla mnie zbyt książkowo. Początek czerwca to nerwowe przerzucanie nowych zakreślaczy i długie kolejki do ksera na uczelnianych korytarzach. Sesja już na dobre rozgościła się w studenckim życiu. Jednak im więcej notatek do przeczytania, tym bardziej ciągnie mnie w stronę „stosu hańby”. Dlatego, ryzykując życiem, wygrzebałam niemal z samego dołu książkę „Ludzie na drzewach”. „Małe życie” było jedną z lepszych książek, jakie przeczytałam w 2017 roku. Kwestią czasu było więc sięgnięcie po debiut Hanyi Yanagihary. Tym razem autorka zabiera nas w niezbadane rejony Pacyfiku, by razem z doktorem Periną zagrać w grę, której stawką jest marzenie, które wciąż spędza sen z powiek wielu naukowcom – nieśmiertelność. A czy można sobie wyobrazić lepszy czas na czytanie tej pozycji niż czerwcowe upalne dni?
komentarze [171]
Dzisiaj jeszcze zacząłem czytać :
Felicia zaginęła
A ja właśnie płynę Tamizą z Londynu do Oksfordu, w bardzo szacownym towarzystwie
Trzech Panów w łódce, nie licząc psa
Wczoraj przeczytałam dwie pozycje - Równonoc oraz Latawiec z betonu . Pierwsza była świetna, polecam miłośnikom lit. faktu, druga natomiast zupełnie nie w moim klimacie, ale doceniam pomysł autorki.
Dziś będę się wgryzać w rozpoczętą wczoraj Mężczyzna na dnie
Zamierzam dzisiaj sobie przysiąść do tego:
Doktor Jekyll i pan Hyde
Do gwiazd uczę się latać myśliwcem :D naprawdę fajnie się czyta.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Nadrabiam zaległości lekturowe. Słucham krótkiej powtórki wiadomości z fizyki i astrofizyki, czyli
Krótka historia czasu. Od Wielkiego Wybuchu do czarnych dziur
Czytam Cząstki elementarne
Za tydzień idę na operę "Kandyd", a więc...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Cząstki elementarne mocno pesymistyczne w wymowie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post"Cząstki elementarne" nie są może lekturą łatwą i przyjemną, ale nasuwa się w trakcie czytania dużo refleksji. Według mnie to świadczy, że tą książkę warto przeczytać.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post