Dlaczego używam trudnych słów (i ani myślę przestać)

Marta Kisiel Marta Kisiel
07.10.2018

„Pani Marto, a dlaczego w swoich książkach pani używa słów, których nikt nie rozumie?” — zapytał mnie kiedyś czytelnik na spotkaniu autorskim. Czytelnik, dodajmy, dorosły od kilkunastu lat, jak nie dłużej, tak bardzo dorosły, że dorobił się i kredytu, i zmarszczek, i siwych włosów. Trochę się zdziwiłam, bo jak żyję, nie mogłam sobie przypomnieć, żebym używała słów nadzwyczaj nadzwyczajnych. Wprost przeciwnie, chętnie bym się jeszcze paru nauczyła, bo to, czym dysponuję, woła czasem o pomstę do nieba.

Dlaczego używam trudnych słów (i ani myślę przestać)

A potem minęło kilka lat i coś mi strzeliło do głowy. Na tyle mocno, że skończyło się to powieścią dla tak zwanego młodego czytelnika. I znowu padło to samo pytanie: „Ale czemu tu są trudne słowa, skoro to książka dla dzieci?”.

I jak za razem pierwszym, tak i za drugim odparłam przekornie: A dlaczego nie?

Studenci polonistyki wiedzą o tym, czy tego chcą, czy nie, normalni ludzie już niekoniecznie, pozwolę więc sobie zacząć od dwóch kwestii fundamentalnych. Język, którym się posługujemy w mowie i w piśmie, pełni kilka funkcji. Według różnych klasyfikacji jest tych funkcji trzy albo też trzy, ale nieco innych, albo znowu sześć. I weź tu bądź mądry i pisz wiersze… Przyjmijmy zatem w wielkim uproszczeniu, ignorując chóralny jęk pokoleń językoznawców, że język pozwala nam przede wszystkim: opisywać rzeczywistość, wyrażać siebie i oddziaływać na odbiorcę. A skoro o rzeczywistości mowa, dochodzimy do kwestii fundamentalnej numer dwa, który zgrabnie podsumował Ludwik Wittgenstein: „Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”.

Tyle paskudnej teorii. Przejdźmy teraz do praktyki!

Macie dzieci? Nawet jeśli nie macie, to zaryzykuję tezę, że znacie z autopsji ten etap biologicznego i społecznego rozwoju człowieka. I pamiętacie też zapewne, jak rodzice i nauczyciele brzęczeli Wam nad głową: „czytaj, czytaj, czytaj!”. A teraz, kto wie, może sami brzęczycie swoim dzieciom tę samą odwieczną melodię. „Czytaj, nie zmyślaj, czytaj, co napisałeś, czytaj, bo lektury czytać trzeba, bo od czytania jest się mądrzejszym, piękniejszym i w ogóle wspanialszym, że och i ach”.

Teraz więc możecie już przestać i spróbować podejść gada od zupełnie innej strony.

Książki, podobnie jak język, pozwalają opisywać rzeczywistość.

Otóż książki, podobnie jak język, pozwalają opisywać rzeczywistość — nawet jeśli owa rzeczywistość jest wymyślona i zawiera smoki, kosmitów i tym podobne przykrości — wyrażać siebie (autorowi) i oddziaływać na odbiorcę, czyli czytelnika. I podobnie jak język książki, bez względu na gatunek, każdym kolejnym zdaniem, akapitem, rozdziałem, tomem przesuwają granice naszego świata coraz to dalej i dalej. Jak to działa? Ano tak, że im więcej znamy słów, tym więcej potrafimy wyrazić, ale też więcej zadać pytań i, co jeszcze ważniejsze, zrozumieć odpowiedzi. Czyli wzbogacając nasze zasoby językowe, jak to się ładnie nazywa, stajemy się coraz bardziej świadomi tego, co dzieje się w nas i wokół nas. Na przykład tego, że oprócz najprostszej złości, która tak często dopada niewinnych dwulatków, jest jeszcze żal, przykrość, gniew czy zniecierpliwienie. (Niby podobne emocje, a jednak to nie to samo i wymaga innej reakcji, prawda?) Że istnieje coś takiego jak tundra albo grawitacja, cząstki i tych cząstek akcelerator, a nawet — hej, raz się żyje — koafiura, świszczypała i paradygmat! Dopiero w ślad za słowami idą konkretne pojęcia, zjawiska i ich definicje, które przyswajamy. A kto wie, czy z takiego nowego słowa nie wyrośnie nagle prawdziwa pasja, życiowe powołanie.

Nie łudźmy się jednak za bardzo. Ten argument nie zawsze znajdzie uznanie w oczach dziecka czy nastolatka. (Ha, zwłaszcza nastolatka!) Spróbujmy zatem wykazać się pragmatyzmem, a nawet odrobiną wyrachowania.

Kto ma dzieci albo młodsze rodzeństwo, z pewnością kojarzy Ten Trudny Wiek, kiedy człowiek in spe coraz intensywniej poznaje świat. Trzyma już pion, mniej więcej łapie kierunek, w związku z czym wszędzie chce wejść, wbiec i wspiąć się, wszystkiego chce dotknąć, spróbować, czasem też polizać albo wsadzić sobie do nosa. Obserwuje nas i czerpie inspirację z tego, co robimy, skoro więc mama otwiera szafkę i bierze z niej rzeczy, to i człowiek in spe otwierać i brać zamierza. Niestety, świat jest zły i często reaguje naprawdę brzydkim słowem, mianowicie „nie”. Nie wolno, nie wchodź, nie ruszaj, nie biegaj, nie skacz, nie ciągnij, nie pluj, nie krzycz, nie tarzaj się w tym, na litość boską!!! I wtedy następuje ryk, by nie rzec RYK. Bo taki człowiek in spe nie potrafi odpowiedzieć inaczej. Nie zna słów, nie zna pojęć, nie dostrzega odcieni, więc krzyczy i płacze, kopie i rzuca tym, co akurat ma pod ręką, bo ten wybuch złości jest jedynym dostępnym mu narzędziem komunikacji ze światem. Jedynym narzędziem, za pomocą którego może wyrażać siebie i oddziaływać na odbiorcę.

A potem? Potem człowiek rośnie i wtedy robi się jeszcze ciekawiej, jako że przychodzi etap jękliwego „ale maaamooo...”, etap fochów, tupania i trzaskania drzwiami, etap burzy i naporu, kiedy cały świat nas nie rozumie, bo jest głupi.

Dziecko, czytaj książki. Poznawaj nowe słowa, nowe struktury, zobacz, jak się je wykorzystuje w praktyce, a potem spróbuj sam.

Może więc zamiast brzęczeć: „czytaj, od czytania się mądrzeje” — co ma średni sens, jako że każdy nastolatek z zasady wszystko wie lepiej — spróbujmy postawić sprawę inaczej. Dziecko, czytaj książki. Poznawaj nowe słowa, nowe struktury, zobacz, jak się je wykorzystuje w praktyce, a potem spróbuj sam i przekonaj się, co z tego wyjdzie. Może namówisz ojca, żeby cię puścił na koncert? Może wyjaśnisz matce, dlaczego naprawdę potrzebujesz nowego smartfona? Może wyperswadujesz nauczycielowi kolejną w tym tygodniu kartkówkę? Może przekonasz dziewczynę, żeby poszła z tobą do kina, starszego brata, żeby cię puścił do komputera, albo szefa, żeby dał ci urlop, chociaż roboty w huk? Nie jękiem, nie fochem, bo to, uwaga, zazwyczaj nie działa, lecz argumentami. Słowami. Językiem.

Gdyż właśnie za pomocą języka najlepiej możemy sterować, wręcz manipulować otoczeniem, by uzyskać to, na czym nam w danym momencie zależy: nowe buty, pierwszego całusa, podwyżkę kieszonkowego czy pensji albo przytulasa na pocieszenie. Z czego najlepiej zdaje sobie sprawę każdy pisarz, kiedy się zastanawia, jakich słów, o jakim wydźwięku i zabarwieniu emocjonalnym użyć, żeby zrobić z tekstem i czytelnikiem dokładnie to, co zrobić chce.

I właśnie dlatego używam trudnych słów.

I tylko od Was zależy, co z nimi zrobicie — zdębiejecie jak sarna w blasku reflektorów czy pewnego pięknego dnia wykorzystacie je na własny użytek.


komentarze [16]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awatar
konto usunięte
09.10.2018 09:27
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Marcin Fryncko - awatar
Marcin Fryncko 08.10.2018 18:26
Czytelnik

Ciekawy artykuł, choć ja rzadko sięgam po książki gdzie są trudne słowa.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
gabith  - awatar
gabith 08.10.2018 16:17
Czytelniczka

Gdzie te trudne słowa??? Wszystkie książki pani Marty przeczytałam i nie zauważyłam żadnego trudnego/niezrozumiałego słowa. Natomiast chylę czoła przed znakomitym wykorzystaniem naszego języka przez autorkę, a w szczególności w kwestiach Licha ("Chciałom pomóc!" i inne) :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika  - awatar
Monika 08.10.2018 21:18
Czytelnik

Akurat użycie rodzaju nijakiego w pierwszej osobie liczby pojedynczej wcale nie jest takie odkrywcze, jak mogłoby się zdawać i jestem pewna, że pisarka nie przypisuje sobie oryginalnego autorstwa tego pomysłu. Nie wątpię, że czytała chociażby "Maskę" Lema, gdzie zabieg ten został wykorzystany na długo przed jej urodzeniem.
Ale oczywiście chwali się korzystanie z najlepszych...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Meszuge  - awatar
Meszuge 08.10.2018 07:35
Czytelnik

Które słowa są trudne? Odnoszę wrażenie, że ich lista nieustannie się wydłuża. Niedawno usłyszałem:
- "Ja jestem taki oportunista, wiecznie komuś stawiam opór".
- "To jest zupełnie oczywiste - bynajmniej dla mnie".
- "Zajęło mi to jakieś półtorej roku".

Więc, które słowa nie są trudne albo nie staną się trudne z rok?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LadyYarel  - awatar
LadyYarel 08.10.2018 16:41
Czytelnik

Mogę dorzucić kolejne kwiatki do bukietu:
- dwie drogi biegnące równolegle są "antologiczne"
- a jak kto przyzna, że jest pedantem to od razu krzyczą "zboczeniec!"
Niby śmieszne, a jednak smutne.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Róża_Bzowa  - awatar
Róża_Bzowa 07.10.2018 23:11
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Och, jak pięknie!
Jestem za, a nawet zupełnie nie przeciw ;-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Daimonia Frey - awatar
Daimonia Frey 07.10.2018 15:58
Czytelniczka

Dziękuję za ten tekst!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika  - awatar
Monika 07.10.2018 12:58
Czytelnik

Trudnych słów trzeba używać! Żeby nam nie wymarły, żeby język nie zdegenerował się do samych tylko słów prostych, banalnych i banalne rzeczy opisujących. Bo te trudne słowa nie po to powstały, żeby były trudne i żeby nimi szpanować przed ludźmi trudnych słów nieznającymi, ale powstawały dlatego, że były potrzebne do opisania tego, co wymyka się opisowi słów prostych, tych...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
czytamcałyczas   - awatar
czytamcałyczas 07.10.2018 12:19
Czytelnik

Podobno takie trudne słowa były w Przedwiośniu.Że,pół tekstu wyrzucono.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LadyYarel  - awatar
LadyYarel 07.10.2018 11:56
Czytelnik

Zastanawia mnie, czy rzeczeni czytelnicy podają przykłady tych "trudnych słów" bo jak Dobrych Bogów Druku kocham, to w Pani twórczości ich (może jeszcze) nie znalazłam. :)
Tekst świetny. I taka nostalgia mnie złapała, bo młodzieżą gimnazjalną będąc (początkowe lata tego tworu koszmarkowatego a więc wieki temu)...
Pamiętam jak dziś, że po omówieniu jakiegoś tekstu literatury...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika  - awatar
Monika 07.10.2018 12:29
Czytelnik

Tak właśnie! Dorośli każą dzieciom czytać książki, ale jak się okaże, że dzieci te książki czytają, rozumieją, a w dodatku jeszcze czegoś się z nich uczą, to dorośli nie chcą wierzyć, że dzieci są do tego zdolne. Ja kiedyś w podobnej sytuacji pałę dostałam, do tego uwagę i wezwanie rodziców na rozmowę do szkoły, "bo dzieci tak nie piszą, na pewno mama ci to napisała".
Mama...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
ArdentiCorde  - awatar
ArdentiCorde 07.10.2018 22:26
Czytelniczka

U mnie w klasie jest dokładnie ten sam problem. Jeżeli użyję jakiegoś trudnego (co oznacza niezrozumiałego przez resztę moich rówieśników) słowa to od razu wszyscy uważają, że się wymądrzam. Całe szczęście mam wyrozumiałą polonistkę, która zna mój sposób wyrażania się.
Ostatnio jadąc autobusem usłyszałam:
-Dotkłem
Matko, to tak zabolało mnie w uszy, a jak dowiedziałam się,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika  - awatar
Monika 08.10.2018 20:56
Czytelnik

Pozdrawiam Twoje myślące serce :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Legeriusz  - awatar
Legeriusz 07.10.2018 10:42
Czytelnik

"...kiedy cały świat nas nie rozumie, bo jest głupi." Idealny opis postawy przeciętnego nastolatka wobec świata.
Tekst przypadł mi do gustu. Dziękuję.
Uważam jednak, że przekonywanie młodego człowieka typu: czytaj książki, ucz się słów, używaj, kiedy mamy zalew niby śmiesznych filmików, jutuberskich autorytetów z Bożej łaski, fejsbuków, instagramów, jest skazane na porażkę....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej