Prorocy znad Fiordu Wieczności
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Don Kichot i Sancho Pansa
- Tytuł oryginału:
- Profeterne i Evighedsfjorden
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2016-10-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-10-12
- Liczba stron:
- 560
- Czas czytania
- 9 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328021143
- Tłumacz:
- Agata Lubowicka, Justyna Haber-Biały
- Tagi:
- Grenlandia hazard XVIII w. literatura duńska misjonarz pastor poszukiwanie sensu życia samotność wierzenia wspomnienia
- Inne
Mocna, uniwersalna powieść o starciu dwóch kultur, nagrodzona przez Radę Nordycką.
Najnowsza książka jednego z najważniejszych współczesnych duńskich pisarzy, Kima Leine – mocna, niekiedy wręcz brutalna opowieść o duńskiej kolonizacji Grenlandii. Lakoniczny styl, epicki rozmach, a przede wszystkim – jej uniwersalność niezależnie od konkretnych realiów historycznych – zostały docenione przez Radę Nordycką, która w 2013 roku przyznała Leinemu za tę powieść nagrodę literacką.
Dania, koniec XVIII wieku. Morten Falck, mimo że bardziej interesuje go medycyna niż teologia, zostaje wyświęcony na pastora i postanawia wyruszyć jako misjonarz na Grenlandię. Wyobraża sobie, że podobnie jak duńscy kolonizatorzy będzie niósł mieszkającym tam poganom chrześcijaństwo i zdobycze cywilizacji. Słyszy o nich, że są przebiegli i podstępni, żyją w zepsuciu i grzechu. W podróż zabiera ze sobą mleczną krowę i jedno zdanie Rousseau, które traktuje jako swoje życiowe motto.
Po przybyciu na miejsce okazuje się, jak bardzo się mylił. Rdzenni Grenlandczycy, choć narasta w nich gniew i opór przeciwko duńskim przybyszom, są gościnni i szczodrzy, Falck spotyka wśród nich bratnie dusze. Za to okrutny, bezlitosny klimat wyniszcza mieszkających tam Duńczyków. Szerzą się hazard, pijaństwo i rozpusta.
Pośród mroźnych przestrzeni Grenlandii Falck zagląda w głąb siebie. W mroku polarnych nocy dociera do jądra ciemności i stacza się na dno. Czy uda mu się powstać? I czy pomogą mu w tym tytułowi prorocy?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Fizjologia upadku
„Prorocy znad Fiordu Wieczności” nie od razu zdradzają swoje tajemnice. Po dość znacznym falstarcie w postaci pierwszych rozdziałów wszystko zmierza jednak w najlepszym z możliwych kierunków, w stronę owych tytułowych Fiordów Wieczności na zachodnim wybrzeżu Grenlandii. By przekonać się z jak fascynującą opowieścią mamy do czynienia, musimy dotrzeć właśnie tam. Grenlandia to serce tej powieści oraz - jak można się domyślać - miejsce szczególne również dla jej autora. Grenlandia u progu XIX wieku z zupełnie niepoprawnymi stosunkami pomiędzy duńskim kolonizatorem a rdzenną ludnością stanowi sugestywne tło dla zmagań bohatera owładniętego własnymi demonami.
Zanim jednak główny bohater, Morten Falck, znajdzie się na swej ziemi obiecanej spędzi najpierw trochę czasu w Kopenhadze, kształcąc się na pastora. Później wyruszy na Grenlandię, by śladem pierwszych misjonarzy nawracać pogańską ludność tego kraju. Wbrew przewidywaniom Mortena to nie Eskimosi sprawią mu największy problem, ale jego duńscy rodacy, których wyraźnie przerasta życie w izolacji i ekstremalnych warunkach. Na dokładkę ich polityka wobec kolonizowanego narodu woła o pomstę do nieba. Kością niezgody staje się grupa rdzennych mieszkańców zwanych prorokami, których Duńczycy traktują jak religijnych odszczepieńców i za wszelką cenę próbują zasymilować. Nagromadzenie tych oraz innych wydarzeń doprowadza wkrótce Mortena na skraj załamania nerwowego. Po sześciu latach spędzonych na misji nie marzy on już o niczym innym, jak o powrocie do domu.
Choć wątek grenlandzki jest tutaj kluczowy i najdłuższy, to nie jest bynajmniej jedyny. „Prorocy znad Fiordu Wieczności” to w końcu przepastna powieść, obejmująca szereg epizodów rozciągniętych w czasie i przestrzeni. Daremny jednak jest trud autora w opisywaniu pozostałych (skandynawskich) losów bohatera, bo w obliczu jego perypetii na Grenlandii wszystko inne blednie. To najlepsza część i można by na tym w zupełności poprzestać. Kim Leine to jednak wyjątkowo wylewny autor, który nie uznaje żadnych ograniczeń. Mowa tu również o epatowaniu naturalizmem, a także rozpisywaniu się na temat różnych fizjologicznych czynności - począwszy od brudu i smrodu kopenhaskich rynsztoków, po wszy gnieżdżące się we włosach, a kończąc na wylewających się zewsząd płynach ustrojowych. Ale i nie takie rzeczy mają tu miejsce.
Mimo całej tej brutalnej dosłowności, intencje autora okazują się zaskakująco czytelne i klarowne. „Prorocy...” to książka wymierzona bezpośrednio w działania kolonizacyjne, przynajmniej na ich wczesnych etapach. Kim Leine nie zostawia na kolonizatorach suchej nitki, ukazując tych wszystkich samozwańczych strażników moralności i piewców cywilizacji jako zgraję wiedzioną najniższymi instynktami, słabościami czy chęcią zysku. A lista grzechów i tak wydłuża się systematycznie z każdym rozdziałem. Nie takiej Grenlandii się spodziewaliśmy i nie takiej Grenlandii spodziewał się główny bohater.
Powieść w swoim czasie narobiła trochę zamieszenia. Duńczykom z ich odwiecznymi roszczeniami w stosunku do Grenlandii musiała na chwilę zrzednąć mina. Za to literackie gremia doceniły Kima Leine'a przyznając mu w 2013 roku nagrodę Rady Nordyckiej. I do mnie przemówili „Prorocy...”. Choć trudno mi się jednoznacznie określić, bo momentami książka podobała mi się bardzo, a momentami mniej to zdecydowanie myślę, że było warto. Dla tych brawurowych rozdziałów składających się na część grenlandzką i dlatego, że to równie ciekawe co rzadkie czytelnicze doświadczenie.
Anna Aniszczenko
Książka na półkach
- 115
- 44
- 22
- 4
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Niepokojąca i zostawiająca po sobie ślad na dłużej, aczkolwiek momentami niepotrzebnie nadto rozwlekła i przegadana.
Niepokojąca i zostawiająca po sobie ślad na dłużej, aczkolwiek momentami niepotrzebnie nadto rozwlekła i przegadana.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzemęczyłam, to chyba najlepsze określenie na pokonywanie każdej kolejnej strony tej książki. Zaczyna się całkiem nieźle. Morten opuszcza dom, kształci się w Kopenhadze i te początki jego samodzielnego funkcjonowania mogą się trochę kojarzyć z malarstwem niderlandzkim złotego wieku. Mamy tu portrety bohaterów, pejzaże miasta i okolic, sceny rodzajowe z jednej strony sławiące etos mieszczańskiego życia Duńczyków, w tym protestanckiego życia domowego z cnotami skromności na czele, z drugiej strony zaś dostajemy w pakiecie brud, rozpasanie i dewiacje - oprawione w ramy. Potem jest już tylko gorzej. Morten na Grenlandii w charakterze pastora to jakaś ciężkostrawna kombinacja - sporo tu dziwacznych zachowań, obsesji na punkcie ciała - spożywania, kopulowania i wydalania we wszelkich możliwych odsłonach (biegunki i gadający odbyt wysuwa się wyraźnie na pierwszy plan),aborcja w imię dobroci serca dokonana przy pomocy prochu strzelniczego, no i alkoholizm we wszystkich stadiach z delirium włącznie. To wszystko gdzieś tam okraszone obrazem kolonizowanych Grenlandczyków, zaprezentowanych tak, że znad książki nadal unosi się smród ich niemytych i natartych tłuszczem ciał. Pobyt wśród proroków znad Fiordu Wieczności, to w sumie krótki epizod w życiu Mortena. Tak naprawdę nie mówi nic ani o tej grupie rdzennych mieszkańców, ani o roli, jaką odegrali w historii Grenlandii w ogóle i historii Mortena w szczególe. Podsumowując - pod koniec książki o historii kolonizowanej Grenlandii nadal wiemy niewiele, Duńczycy to wstrętni kolonizatorzy, którzy gorzej traktują rdzennych mieszkańców - a więc mamy historyczne "odkrycie", nijak jednak nie można współczuć tym biednym, uciskanym Grenlandczykom, bo też jakoś ciężko dostrzec w nich normalnych ludzi. Demony, które zagnały Mortena na ten ląd właśnie, położyły się cieniem - niestety - na całości tego przekazu, spowodowały, że lektura do najlżejszych nie należy i tylko może być ... gdzieś tam na półce w bibliotece, ale z pewnością nie na mojej własnej.
Nie polecam, szkoda czasu, bo to jednak tomiszcze spore.
Przemęczyłam, to chyba najlepsze określenie na pokonywanie każdej kolejnej strony tej książki. Zaczyna się całkiem nieźle. Morten opuszcza dom, kształci się w Kopenhadze i te początki jego samodzielnego funkcjonowania mogą się trochę kojarzyć z malarstwem niderlandzkim złotego wieku. Mamy tu portrety bohaterów, pejzaże miasta i okolic, sceny rodzajowe z jednej strony...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie podołałam jej do końca...
Nie podołałam jej do końca...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo podobała mi się ta książka. Ciekawi bohaterowie a przede wszystkich pierwszoplanowa postać pastora Mortena. W tle wiele historii o kolonizacji Grenlandii i bezdusznym podejściu Duńczyków do "dzikich". Wyraźne zaznaczenie różnice kulturowych i wszystkich tego następstw. Jak dla mnie oby jak najwięcej takich książek. Polecam :)
Bardzo podobała mi się ta książka. Ciekawi bohaterowie a przede wszystkich pierwszoplanowa postać pastora Mortena. W tle wiele historii o kolonizacji Grenlandii i bezdusznym podejściu Duńczyków do "dzikich". Wyraźne zaznaczenie różnice kulturowych i wszystkich tego następstw. Jak dla mnie oby jak najwięcej takich książek. Polecam :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrawdopodobnie największe czytelnicze rozczarowanie tego roku.
Starcie dwóch kultur, duńska kolonizacja Grenlandii? Gdzieś tam nieśmiało pomyka, choć jak sam autor przyznaje w posłowiu – większość jest wytworem jego fantazji. Taka rola pisarza, kwestia więc: jak to napisał.
Uniwersalna opowieść? Raczej wtórna. Mocna, niekiedy brutalna? W opisie raczej dosadna, a często wręcz przesadna, łopatologiczna. Niby tak „się pisze” po skandynawsku, tylko co tutaj panuje – pełen naturalizm, brud, smród ludzkich wydzielin, sromy, wzwody, spermy, odchody, kopulacja z hermafrodytą, aborcja przy pomocy prochu strzelniczego oraz inne podobne atrakcje. Zezwierzęcenie.
Ogólnie rzecz biorąc – najwięcej tutaj chęci skandalizowania. Niechaj starczy ten przecudnej urody cytat:
„W nocy moje ekskrementy z cuchnącego nocnika przemawiały do mnie po łacinie
Mową wieczności
Hoc Est Corpus Christi!
Krzyczą
To jest ciało Chrystusa
Zjedz mnie!
To jest krew Chrystusa
Wypij mnie!
Przypominały małe hostie
Jedną na języku położyłem
Aby smak poznać
I rozgrzeszenia doznać
Wypiłem to cierpkie kościelne wino
Smakowało uryną
Fuj, do diabła!”
Główną nauką, jaką wyniosłam z tej niestety niezapomnianej lektury, jest: koniec z literackim masochizmem, książkę odkłada się zaraz po pierwszym odczuciu niesmaku.
Prawdopodobnie największe czytelnicze rozczarowanie tego roku.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStarcie dwóch kultur, duńska kolonizacja Grenlandii? Gdzieś tam nieśmiało pomyka, choć jak sam autor przyznaje w posłowiu – większość jest wytworem jego fantazji. Taka rola pisarza, kwestia więc: jak to napisał.
Uniwersalna opowieść? Raczej wtórna. Mocna, niekiedy brutalna? W opisie raczej dosadna, a często...