statystyki literackich nagród sugerują, że większość nagród jest Men's prize for fiction :) 

statystyki literackich nagród sugerują, że większość nagród jest Men's prize for fiction :) 

Ale nie "men's only" i kobiety też mogą je dostać. Tej nagrody NIE mogą dostać mężczyźni. Jak zwykle podwójne standardy, "równość w jedną stronę" i "pozytywna dyskryminacja".

To jakby mówić, że getto (jak kiedyś Harlem) jest specjalnym miejscem dla Murzynów bo statystyka mówi, że w większości innych miejsc mieszkają biali. A tak mają miejsce dla siebie. Dziwne ale tego właśnie niektórzy chcą.

Statystycznie rzecz biorąc na LC jest więcej artykułów poświęconych literackiej twórczości kobiet niż mężczyzn... jednak kiedy przychodzi do nagród (także tam gdzie nagrody przyznają czytelnicy) dostają je głównie mężczyźni. Dziwne.

BTW, chyba ostatni plebiscyt "|Książka roku 2020" na LC wyłamał się ze statystyk. Na 13 książek 10 autorkami są kobiety. To pewnie "sprawiedliwość dziejowa" :)

Ale nie "men's only" i kobiety też mogą je dostać. Tej nagrody NIE mogą dostać mężczyźni. Jak zwykle podwójne standardy, "równość w jedną stronę" i "pozytywna dyskryminacja".

To jakby mówić, że getto (jak kiedyś Harlem) jest specjalnym miejscem dla Murzynów bo statystyka mówi, że w większości innych miejsc mieszkają biali. A tak mają miejsce dla siebie. Dziwne ale tego...

ady dajcie się na razie nacieszyć tymi nagrodami "tylko dla kobiet"  😇
@sulibrat wiem o co Ci chodzi, ale może żeby nastała w końcu idealna równowaga, to najpierw musimy popopadać sobie w skrajności – mężczyźni już rządzili, teraz przez ileśset lat będą rządzić kobiety, a potem se będziemy rządzić razem.
i wtedy dopiero nastanie sprawiedliwość. amen.

ady dajcie się na razie nacieszyć tymi nagrodami "tylko dla kobiet"  😇
@sulibrat wiem o co Ci chodzi, ale może żeby nastała w końcu idealna równowaga, to najpierw musimy popopadać sobie w skrajności – mężczyźni już rządzili, teraz przez ileśset lat będą rządzić kobiety, a potem se będziemy rządzić razem.
i wtedy dopiero nastanie sprawiedliwość. amen.

@vandenesse przyjmuję to jako żart  😉 bo nie będzie pokoju dopóki człowiek nie zrozumie, że ludzkość to kobiety i mężczyźni. Dopiero razem tworzą prawdziwe człowieczeństwo. Może to brzmi idealistycznie ale jeśli mamy się rozwinąć jako rasa ludzka i sięgnąć po gwiazdy - tak się musi stać.

Wszelkie skrajności będą tylko budziły opór i resentymenty. I oczywiście, zawsze się znajdzie ktoś (kobieta lub mężczyzna), kto uczyni z płci pretekst by <tutaj wstaw dowolną rzecz>. Jednak to nie jest powód do wojny (płci).

I jak często zabieram głos w dyskusjach dotyczących feminizmu, to nie dlatego, że "nie nawidzę kobiet" tylko dlatego, że jestem przeciwnikiem skrajności i przekłamywania rzeczywistości.

@vandenesse przyjmuję to jako żart  😉 bo nie będzie pokoju dopóki człowiek nie zrozumie, że ludzkość to kobiety i mężczyźni. Dopiero razem tworzą prawdziwe człowieczeństwo. Może to brzmi idealistycznie ale jeśli mamy się rozwinąć jako rasa ludzka i sięgnąć po gwiazdy - tak się musi stać.

Wszelkie skrajności będą tylko budziły opór i resentymenty. I oczywiście, zawsze się...

@vandenesse u mnie rządzi kobieta, i krzyczy zawsze jak kolejną kupioną książkę do domu wtargam, a ma dwa fakultety (boshe, jakbym "Seksmisje" cytował  😕) 

@vandenesse u mnie rządzi kobieta, i krzyczy zawsze jak kolejną kupioną książkę do domu wtargam, a ma dwa fakultety (boshe, jakbym "Seksmisje" cytował  😕) 

@sulibrat taki trochę żarcik a trochę nie 😆
ale rozumiesz mechanizm, ludzka psychika jest bardzo prosta, dopóki jakakolwiek mniejszość (a może podłożymy tu również na przykład LGBT czy Afroamerykanów), będzie się czuć lekceważona, poniżana itd. itd. to nie ma szans, żeby grzecznie i potulnie szła na kompromisy... musi poczuć władzę, ale to tak porządnie, nacieczyć się tą "dziejową sprawiedliwością", musi przeminąć wściekłość...
trochę jak z dziećmi - jeden walnie drugiego, drugi mu odda i wtedy mogą budować razem w piasku.
jakby nie oddał, uraza tkwiłaby głęboko, a tak to wszystko jasne, oko za oko... może grupa jest jak dziecko, może grupy nie są zdolne do racjonalnego, szlachetnego zachowania i podkulenia ogona, bo ci uprzywilejowani wciąż i wciąż obrażają, deprecjonują, wyśmiewają i odbierają godność.
traktuje oczywiście mniejszości ogólnikowo jako zbiory - wiadomo, że są jednostki które rozumieją to o czym Ty piszesz.
ale jako grupa może jesteśmy jak to dziecko, a Ty wymagasz, żeby to pobite dziecko otrzepało się i jak gdyby nigdy nic bawiło się dalej i żeby jeszcze pilnowało, żeby każdy miał po tyle samo grabek... ;)

tak sobie snuję, różne takie...  

@sulibrat taki trochę żarcik a trochę nie 😆
ale rozumiesz mechanizm, ludzka psychika jest bardzo prosta, dopóki jakakolwiek mniejszość (a może podłożymy tu również na przykład LGBT czy Afroamerykanów), będzie się czuć lekceważona, poniżana itd. itd. to nie ma szans, żeby grzecznie i potulnie szła na kompromisy... musi poczuć władzę, ale to tak porządnie, nacieczyć się tą...

@vandenesse uuu, grubo. W państwie gdzie mimo wszystko najwięcej jest robotników, pracowników fizycznych, z których każdy, pracuje również na przysłowiową "panią Basię z biura". Nie chodzi mi o to, że ktoś w tej bajce jest niepotrzebny, jednak poza firmami, gdzie to firma określa etaty, i pewnie tak aby nie stracić, większość urzędników niskiego i średniego szczebla, to " pani z biura ". Raczej stereotyp znikąd się nie wziął. Większość mężczyzn w tym kraju, ma zawodowo nad sobą, decyzyjną kobietę. Księgową, kadrową itd. Jakby miał być rewanżystą płciowym to komuna upadła by w '68 w awangardzie do zachodu. 

@vandenesse uuu, grubo. W państwie gdzie mimo wszystko najwięcej jest robotników, pracowników fizycznych, z których każdy, pracuje również na przysłowiową "panią Basię z biura". Nie chodzi mi o to, że ktoś w tej bajce jest niepotrzebny, jednak poza firmami, gdzie to firma określa etaty, i pewnie tak aby nie stracić, większość urzędników niskiego i średniego szczebla, to "...

@nordvargr ale mi się oczy ze zdumienia otwarły - totalnie minęliśmy się z interpretacją i z kontekstem :))
pozwól, że poczekam, jak mnie zrozumiał sulibrat i wtedy się odniosę.

@nordvargr ale mi się oczy ze zdumienia otwarły - totalnie minęliśmy się z interpretacją i z kontekstem :))
pozwól, że poczekam, jak mnie zrozumiał sulibrat i wtedy się odniosę.

@vandenesse spoko, hahaha. Jednak w sensie ogólnym też zabiorę głos, jeśli pozwolisz. Nie jest możliwe, aby w demokracji każda mniejszość była "dopieszczona", bo gdzie kończy się wolność jednej, tam zaczyna zamordyzm drugiej. Świat gdzie każdy wiecznie jest obrażony i to prawnie z powodu, że nie dopieszczono mojej mniejszości zmienia się w absurd. 

@vandenesse spoko, hahaha. Jednak w sensie ogólnym też zabiorę głos, jeśli pozwolisz. Nie jest możliwe, aby w demokracji każda mniejszość była "dopieszczona", bo gdzie kończy się wolność jednej, tam zaczyna zamordyzm drugiej. Świat gdzie każdy wiecznie jest obrażony i to prawnie z powodu, że nie dopieszczono mojej mniejszości zmienia się w absurd. 

@nordvargr ok, ja snułam moją wypowiedź pod kątem psychologicznym, co kieruje ludźmi, grupą, nie tylko kobietami, także LGBT czy Afroamerykanami. odniosłam się do takich prymitywnych reakcji ludzi, bo wydaje mi się, że nie można oczekiwać, że ktoś, kto był uciskany, nagle będzie idealnym przykładem racjonalnego i sprawiedliwego traktowania się nawzajem... może, żeby to wszystko się ułożyło w racjonalne, sprawiedliwe traktowanie się nawzajem potrzebny jest czas aż przeminie wściekłość w ludziach. 
w Twojej wypowiedzi zdumiało mnie spłycenie problemu kobiet - zrozumiałam, że właściwie to kobiety są mocno uprzywilejowane, ok, ja się z tym nie zgadzam, ale nie będę wchodzić w to głębiej, bo chyba nie mam zdrowia.
i chyba mam wrażenie, że naddałeś zbyt dosłowne znaczenie mojej metaforze z biciem się nawzajem :) 

@nordvargr ok, ja snułam moją wypowiedź pod kątem psychologicznym, co kieruje ludźmi, grupą, nie tylko kobietami, także LGBT czy Afroamerykanami. odniosłam się do takich prymitywnych reakcji ludzi, bo wydaje mi się, że nie można oczekiwać, że ktoś, kto był uciskany, nagle będzie idealnym przykładem racjonalnego i sprawiedliwego traktowania się nawzajem... może, żeby to...

@vandenesse Ciebie zdumiewa, dla innych codzienność. Co kieruje grupą, socjologia jest od tego. Zwykle zemsta lub rewanżyzm. W tej mniej racjonalnej formie. Raczej bardzo abstrakcyjnie nie pisałaś. Ktoś kto był uciskany był bo nie miał siły, nie argumentów. 

@vandenesse Ciebie zdumiewa, dla innych codzienność. Co kieruje grupą, socjologia jest od tego. Zwykle zemsta lub rewanżyzm. W tej mniej racjonalnej formie. Raczej bardzo abstrakcyjnie nie pisałaś. Ktoś kto był uciskany był bo nie miał siły, nie argumentów. 

@vandenessejak świat światem zawsze znajdzie się mniejszość lub grupa, która stwierdzi, że jest uciskana i w ramach sprawiedliwości dziejowej chce otrzymać władzę. Mamy świetne przykłady takiego działania, ot chociażby rewolucja komunistyczna. I chociaż masy nie były mniejszością w sensie liczebności to były mniejszością (nie)posiadającą kapitał. Jak to się wszystko kończyło - wiemy doskonale.

Przykład dzieci bijących się w piaskownicy, moim zdaniem, nie do końca trafiony. Jedne dzieci po razie się zgodzą (bywa i tak) ale większość(?) będzie oddawać sobie w nieskończoność, dojdzie do eskalacji dopóki nie przyjdzie dorosły (nauczyciel by to przerwać). Jeśli jakaś strona przegra to będzie szukać odwetu kiedy indziej. Przemoc rodzi przemoc.

Ale to są przykłady mogące działać w przypadku jednostek. W obliczu mas zawsze dojdzie do rewolucji, potem kontrrewolucji, rewolucji zjadającej własne dzieci.

W cywilizacjach zachodnich role i prawa kobiety kształtowały się na przestrzeni wieków razem z rolą i prawami mężczyzny. Dodajmy to tego kształtowanie się społeczeństw w różnych fazach rozwoju (feudalizm, kapitalizm, socjalizm) a także pod różnymi religiami otrzymamy coś co można nazwać dziejowym procesem. Taki proces musi się dokonać w drugą stronę ale zmierzając do równowagi. III fala feminizmu proponuje rewolucję. Nie sądzę by Marta Lempart reprezentowała cały ruch feministyczny w Polsce, jednak przez media stała się "gębą" rewolucji feministycznej, o żądaniach tak skrajnych jak i absurdalnych (przynajmniej niektóre z nich). Jaką maja siłę? Niewielką, co pokazało wystosowane (nie jedno) ultimatum wobec Lewicy po wspólnym głosowaniu z PiS. Wykorzystywane są instrumentalnie przez polityków.

Poza tym wszystkim dochodzi problem z identyfikacją "kim jest kobieta" przez próby inkorporowania ideologii lgbT (wielka litera podkreśla o jaką cześć chodzi).

IMHO feminizm stał się modą (podobnie jak ekologizm czy LGBT) dzięki któremu można zyskać - popularność lub wręcz wprost: pieniądze. Można dzięki niemu zmniejszyć konkurencję (obciąć zgłoszenia męskie), dodać odpowiednią naklejkę i zareklamować dla odpowiednich środowisk np. feminoteka.

Na koniec cytat z klasyka :) (to nawiązanie do tych bijących się dzieci/ludzi):

"Mądry głupiemu ustępuje
ale co gdy głupi się z tego nie raduje?
Krzyczy z grubym kijem, że połamie ci kości
to, że mądry ustąpił?
To oznaka słabości"

(Tematu LGBT i kwestii rasowych bym nie włączał do dyskusji bo to dodatkowo skomplikuje temat).

@vandenessejak świat światem zawsze znajdzie się mniejszość lub grupa, która stwierdzi, że jest uciskana i w ramach sprawiedliwości dziejowej chce otrzymać władzę. Mamy świetne przykłady takiego działania, ot chociażby rewolucja komunistyczna. I chociaż masy nie były mniejszością w sensie liczebności to były mniejszością (nie)posiadającą kapitał. Jak to się wszystko...

okej, nie neguję tego, że wszelkie grupy są traktowane jako narzędzie w różnych aspektach (czy to politycznych, czy finansowych), co do mody też masz dużo racji ale to nie znaczy, że nie należy podejmować działań (różnych, czasem chybionych), aby doprowadzić do jakiejś racjonalnej równości. Bo dopóki fakt, że oto pierwsza kobieta została wiceprezydentką będzie ciekawostką na miarę światową, dopóty świadczyć to będzie o tym, że rola i znaczenie kobiet nie mają się tak dobrze, jak rola i znaczenie mężczyzn. Zrozumienie różnych aspektów feminizmu jest bardzo trudne, ja mogę się nazywać feministką, ale tak do końca nie wiem jeszcze wielu rzeczy, wielu rzeczy nie rozumiem, bo może nie dotykają mnie osobiście, albo po prostu ich nie rozumiem, co nie znaczy, że ich nie ma, bo ja ich nie rozumiem.

Chyba też dużo zależy od poziomu empatii, we mnie na przykład tkwi ogromne przeświadczenie, że "pozytywna dyskryminacja" czasami jest dobra. Nie tylko w aspekcie feminizmu (nagrody itd., itp.) ale też w relacjach z innymi mniejszościami - wydaje mi się, że mnie jako osobie hetero nie przeszkadzałoby, gdyby osoby LGBT miały w jakimś aspekcie prawnym korzystniejsze prawa ode mnie (abstrahując od tego, że LGBT nie chce korzystniejszych praw, chce równości, ale to oczywiście jezusie maryjo mina - nie wchodźmy na nią, wiem za późno, ja już weszłam). Może trochę bredzę z tą empatią - na poziomie szerszym, światowym to oczywiście porąbane podejście, ale coś takiego mi się majaczy po sercu. To pewnie jakieś utopijne mroczki w mojej głowie, żeby ludzie mieli w stosunku do siebie więcej empatii - bo skoro mnie jest dobrze na tym świecie, może poświęcę coś z mojego dobrobytu (na przykład światopoglądowego), żeby innym było dobrze... Mówiąc o dobrobycie światopoglądowym chodzi mi po głowie takie wyjaśnienie, że na przykład będąc facetem, szlag mnie nie trafi, że jest nagroda tylko dla kobiet, że szlag mnie nie trafi, jak pozwolę ludziom żyć, kochać, ubierać się jak chcą (to już szerzej o tolerancji w stosunku do innych ludzi... dobra wchodzę za daleko).  

okej, nie neguję tego, że wszelkie grupy są traktowane jako narzędzie w różnych aspektach (czy to politycznych, czy finansowych), co do mody też masz dużo racji ale to nie znaczy, że nie należy podejmować działań (różnych, czasem chybionych), aby doprowadzić do jakiejś racjonalnej równości. Bo dopóki fakt, że oto pierwsza kobieta została wiceprezydentką będzie ciekawostką...

To, że należy doprowadzać do równouprawnienia (celowo to akcentuję bo równość jest nie możliwa) nie budzi wątpliwości. Co prawda w niektórych przypadkach równouprawnienie nie jest możliwe (np. normy pracy w szkodliwym środowisku dla kobiet i mężczyzn czy też kwestia podnoszenia ciężarów). Państwo powinno działać na rzecz przebijania szklanych sufitów - jeśli wynikają one z jakiejkolwiek dyskryminacji.

Osiągane stanowiska (jak wspomniane mianowanie kobiety na stanowisko wiceprezydenta czy u nas premiera {pierwsza była Suchocka]) nie powinny się wiązać z płcią tylko z umiejętnościami. IMHO to jest nawet obraźliwe wspomnienie, że ktoś został premierem tylko dlatego, ze jest kobietą... bo tym samym kompletnie deprecjonuje się jej umiejętności, wiedze doświadczenie i ciężką pracę.

Nie łączyłbym również "roli i znaczenia" kobiet z wybieraniem ich na stanowiska w rządzie. Polityka to akurat dziedzina którą wiele kobiet się po prostu nie interesuje. Tak jak piłką nożną czy wędkarstwem. A z drugiej strony nie wiele mężczyzn interesuje się modą, kulinariami etc. O wiele więcej kobiet działa w stowarzyszeniach niż partiach.

Feminizm, zwłaszcza III fali jest faktycznie bardzo złożony, tak jak każda zdecentralizowana ideologia. Ma wiele aspektów, wiele nawet sprzecznych. Wielu ideologów i krzewicieli no i internetowych kaznodziei. To bardzo niejednorodny ruch ale z dużą skłonnością do skrajności. Skrajne środowiska lewicowe próbują zawłaszczyć ten ruch.

Czy to kwestia empatii? Może. Ale trzeba pamiętać "Jeśli masz miękkie serce, musisz mieć twardą d**ę" :) Pozytywna dyskryminacja ma sens jeśli wynika z uwzględnienia istotnych różnic wykluczające równe traktowanie np.  kobiety z reguły są słabsze niż mężczyźni zatem ochrońmy je przepisami aby pracodawca nie wymagał od nich noszenia ciężarów zagrażających ich zdrowiu i bezpieczeństwu. Taką pozytywną dyskryminację rozumiem.

Nie, tematu LGBT nie podejmę :P

Masz rację, szlag mnie nie trafi dlatego, że kobiety mają nagrody tylko dla siebie. Daleki też jestem od tego by zabraniać komukolwiek (w granicach rozsądku) by ubierać się czy kochać jak chcą. Chodzi jedynie o ocenę takich działań, ich celów skutków społecznych etc. (kwestie kochania tutaj wykluczam bo to sprawa prywatna). Ludzie powinni rozmawiać - tak jak my w tej dyskusji :) Bez obrażania, z szacunkiem do siebie. Każdy przedstawia swoje zdanie a czy je przyjmiemy czy pozostaniemy przy swoim jest drugorzędne.

To, że należy doprowadzać do równouprawnienia (celowo to akcentuję bo równość jest nie możliwa) nie budzi wątpliwości. Co prawda w niektórych przypadkach równouprawnienie nie jest możliwe (np. normy pracy w szkodliwym środowisku dla kobiet i mężczyzn czy też kwestia podnoszenia ciężarów). Państwo powinno działać na rzecz przebijania szklanych sufitów - jeśli wynikają one z...

IMHO to jest nawet obraźliwe wspomnienie, że ktoś został premierem tylko dlatego, ze jest kobietą... bo tym samym kompletnie deprecjonuje się jej umiejętności, wiedze doświadczenie i ciężką pracę.

tak – dokładnie tak jest i to właśnie w tym jest problem, a większość ludzi zdaje się tego zupełnie nie rozumieć. Pomimo wszystko jest to ciekawostka, media to nakręcają, same kobiety to nakręcają, ale to dlatego, że w ten sposób niby wspomaga się i nagłaśnia "proces zmian". Tyle, że byłabym jednak za tym, że kobiety robią to w dobrej wierze (ale chyba sama tu zjadam swój ogon).
samo to, że o tym dyskutujemy, nie powinno mieć miejsca, bo robi się z tego atrakcja w cyrku.  

Nie łączyłbym również "roli i znaczenia" kobiet z wybieraniem ich na stanowiska w rządzie. Polityka to akurat dziedzina którą wiele kobiet się po prostu nie interesuje. Tak jak piłką nożną czy wędkarstwem. A z drugiej strony nie wiele mężczyzn interesuje się modą, kulinariami etc. O wiele więcej kobiet działa w stowarzyszeniach niż partiach.

Ten akapit mi zgrzyta strasznie, trochę jedziesz stereotypami :) co do mężczyzn, królują wręcz przeciwne stwierdzenia - podobno najlepszymi kucharzami są mężczyźni a w dziedzinie mody jest chyba więcej projektantów niż projektantek...
kobiety bardzo interesują się polityką, ale nie chcą być w TEJ polityce, która jest obecnie - wydaje mi się, że to jest o wiele głębszy problem, którego ja nie potrafię opisać ani uargumentować, mam w głowie wrażenie i świadomość mocniej zakorzenionych problemów związanych z tym, że na przykład znam trochę kobiet, które zaczynały od bardzo niskich politycznych szczebli i w pewnym momencie coś je pokonało (pewnie ta miękka dupa ;).
kobiety w piłce nożnej odnoszą sukcesy ale nikt tego nie chce oglądać (to tak z przymrużeniem oka).

podsumowując moją kolejną przydługą wypowiedź - wydaje mi się, że wielu ludzi spłyca problemy, czy to feminizmu, czy inne i nie dostrzega głębszych aspektów, nie próbuje wgryźć się w coś, bo może... brakuje im empatii ;)  

IMHO to jest nawet obraźliwe wspomnienie, że ktoś został premierem tylko dlatego, ze jest kobietą... bo tym samym kompletnie deprecjonuje się jej umiejętności, wiedze doświadczenie i ciężką pracę.

tak – dokładnie tak jest i to właśnie w tym jest problem, a większość ludzi zdaje się tego zupełnie nie rozumieć. Pomimo wszystko jest to ciekawostka, media to nakręcają, same...

Całkiem trafne nawiązanie do Seksmisji, które w sumie może jednak stanowi odpowiedź na twoje pytanie - bo może by tak zastanowić się dlaczego Kopernik nie mógłby być kobietą i jak to zmienić?

Całkiem trafne nawiązanie do Seksmisji, które w sumie może jednak stanowi odpowiedź na twoje pytanie - bo może by tak zastanowić się dlaczego Kopernik nie mógłby być kobietą i jak to zmienić?

Ten zgrzytający akapit :) Ja to napisałem na podstawie swoich doświadczeń i doświadczeń mojej żony. Moja żona BARDZO interesuje się polityką. Uwielbia publicystykę, czyta felietony i ogląda debaty polityczne. Pracowała w żłobku i tam było w sumie 8 kobiet. Na te 8 tylko jedna się orientowała w polityce (była zainteresowana głosowaniem w Sejmie). Podobnie było kiedy pracowała w kancelarii prawnej. W sumie pracowała ze sporą rzeszą ludzi - głównie kobiet i ten schemat się powtarzał. Nie były zainteresowane i nie orientowały się. Nie interesowały się też powszechnie wydarzeniami czy historią. Na te już wypomniane 8 kobiet tylko 2 wiedziały co to jest Fukushima.

Mam sporo kolegów - żaden z nich nie interesuje się modą. Gotowaniem trochę na zasadzie lubię... ale gotuję od święta. Większość z nich uwielbia piłkę nożną. Żadna z koleżanek nie lubi. Ja sam nie lubię ale chodzę na mecze mojej lokalnej drużyny. Na stadionie owszem widać kobiety - teraz nawet więcej odkąd oddano do użytku nowe trybuny. Ale stanowią około 30% wszystkich widzów.

Piłki nożnej nikt nie ogląda ale siatkarkom kibicują wszyscy :)

Nie są to stereotypy a przykłady wzięte z życia. I to, że są mężczyźni znanymi kucharzami czy dyktatorami mody... nie przekłada się na powszechne zainteresowanie wśród mężczyzn.

Proszę nie zrozum mnie źle. Opisane przypadki nie mają na celu deprecjonowanie kobiet czy generalnie wartościowanie płci. One jedynie opisują rzeczywistość. I to nie są tylko moje spostrzeżenia tylko również mojej żony... która jest kobietą. Wiem, że Wysokie Obcasy czy tez feministki przekonują, że kobiety bardzo się interesują polityką. Tak, te zainteresowane tak... ale te nie zainteresowane nie i dziwnym trafem tych nie zainteresowanych spotyka się więcej (a przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń).

Ten zgrzytający akapit :) Ja to napisałem na podstawie swoich doświadczeń i doświadczeń mojej żony. Moja żona BARDZO interesuje się polityką. Uwielbia publicystykę, czyta felietony i ogląda debaty polityczne. Pracowała w żłobku i tam było w sumie 8 kobiet. Na te 8 tylko jedna się orientowała w polityce (była zainteresowana głosowaniem w Sejmie). Podobnie było kiedy...

cudowne to jest :))) bo ja napiszę Ci, że z moich doświadczeń wynika coś przeciwnego, prawie wszystkie kobiety z którymi mam do czynienia, w jakiś sposób interesują się polityką (czy to światową czy tą na naszym podwórku), aktualne wydarzenia są obowiązkowym punktem rozmów przy kawce, wręcz nie wyobrażam sobie, żeby nie skomentować z dziewczynami jakiejś wypowiedzi polityka czy jakiegoś wydarzenia! (a już na pewno wiedzą co nieco o Fukushimie 😆)  

żeby nie było - gadamy też o gotowaniu, kosmetykach itd., itp... i to też jest ważne, nie umniejszam tego :) 

z kolei mój mąż i na przykład kolega z pracy, sporty zespołowe typu piłka nożna omijają z daleka. Mogłabym takich przykładów znaleźć jeszcze dość sporo, naprawdę sporo! ale to oczywiście bez sensu, możemy tak się przegadywać do usranej śmierci :) Ty masz rację, ja mam rację, prawda leży po środku (ale ta moja lepsza 😜 - żarcik oczywiście).
 
swoją drogą - zaciekawiło mnie teraz, ilu mężczyzn z otoczenia Twojego i Twojej żony interesuje się polityką... :)   

cudowne to jest :))) bo ja napiszę Ci, że z moich doświadczeń wynika coś przeciwnego, prawie wszystkie kobiety z którymi mam do czynienia, w jakiś sposób interesują się polityką (czy to światową czy tą na naszym podwórku), aktualne wydarzenia są obowiązkowym punktem rozmów przy kawce, wręcz nie wyobrażam sobie, żeby nie skomentować z dziewczynami jakiejś wypowiedzi polityka...

Wszyscy faceci  z naszego otoczenia interesują się polityką :) Bardzo podobnie jak u Ciebie z koleżankami - kiedy się spotykamy to polityka i ostatnie wydarzenia są tematem obowiązkowym.

Ale rozmawiałem tak o tym z żoną i naszła mnie refleksja - co to znaczy "interesować się polityką". Myślę, że nasze definicje mogą być nieco różne. A i wtedy okaże się, że owe zainteresowanie jest różne.

Więc co znaczy dla mnie: codziennie oglądam "Debatę Dnia" na Polsat News a w koniec tygodnia "Debatę Tygodnia", czasami "Śniadanie u Rymanowskiego". Czytam w internecie wiadomości głównie polityczne (też na portalu Polsatu). Czasami zapędzę się na mroczną stronę i zajrzę na wpolityce.pl ale szerokim łukiem omijam niezalezna.pl. Zaglądam na rp.pl czasami na gazeta.pl oraz oko.press. Obserwuje polityków na Twitterze i biorę udział w dyskusjach (częściej kłótniach). Czytam sporo książek o polityce i konfliktach zbrojnych (od II wojny po współczesne). Bywa, że biorę udział w spotkaniach z politykami pewnej partii :) A! I bym zapomniał, bywa, że kiedy rozstrzygane są ważne kwestie oglądam transmisję z Sejmu.

Nie jest to jeszcze ekstremum bo do żadnej partii nie należę ani nigdy nie kandydowałem :P

No i teraz nasi przyjaciele w różnym stopniu podpadają pod moje rozumienie "interesowania się polityką" :) Mam takiego z którym się zdzwaniam i po jakiejś chwili wpada temat polityki, głównie w ujęciu prawa podatkowego czy ekonomii. A mam takiego z którym raczej dyskutujemy o konflikcie w Jemenie, Syrii czy Afganistanie.

Więc może to kwestia jakiegoś stopniowania:
- maksymalnie = jestem politykiem, działam w partii
- bardzo bardzo = jak to opisałem wyżej
- trochę = czasami oglądam jakieś informacje, interesują mnie niektóre zagadnienia
- słabo = wiem kto jest prezydentem i premierem, jakie są partie, czasami jak jest coś ważnego to się zainteresuję
- wcale = nie biorę udziału w wyborach, nie wiem kto jest premierem

Jak Ty to widzisz?

Wszyscy faceci  z naszego otoczenia interesują się polityką :) Bardzo podobnie jak u Ciebie z koleżankami - kiedy się spotykamy to polityka i ostatnie wydarzenia są tematem obowiązkowym.

Ale rozmawiałem tak o tym z żoną i naszła mnie refleksja - co to znaczy "interesować się polityką". Myślę, że nasze definicje mogą być nieco różne. A i wtedy okaże się, że owe...

stopniowanie spoko, wymagałoby lekkiej kosmetyki - "trochę" i "słabo" są zbyt mocno według mnie zbliżone - rozbudowałabym trochę "trochę" żeby "trochę" było trochę bardziej "bardziej"  😂
może wyrzucając tylko tę niepewność w postaci słowa "czasami" i "jakieś": "oglądam informacje, interesują mnie niektóre zagadnienia"
fakt, czy ktoś chodzi na wybory też jest sporny, dla mnie jest do przyjęcia postawa, że ktoś naprawdę mocno interesuje się polityką i nie chodzi na wybory.

przy takim stopniowaniu podpinam się pod "bardzo bardzo". ja to w ogóle jestem dzieckiem przesiąkniętym telewizyjnym nadawaniem, popołudniami w tle zawsze leciały jakieś wiadomości, zaczynało się od 16:00 panoramą, 17:00 teleexpress, potem przerwa i następnie: polsat (i wtedy jeszcze "informacje"), potem fakty*, wiadomości a na dobranoc o 22:00 jeszcze raz panorama.
a po 2001 roku na okrągło przez cały dzień tvn24 i to mi zostało - jak jestem w domu to w tle idzie cały czas wspomniany tvn24 na przemian z polsat news. Rymanowskiego oglądałam regularnie w "kawie na ławę" i w polsacie też mi się zdarza. Bardzo lubię "drugie śniadanie mistrzów", "lożę prasową" (choć ostatnio trochę mniej), lubię Mazura, lubię Olejnik (ale tu muszę mieć dobry dzień i dużo cierpliwości, żeby obejrzeć do końca), nie trawię "szkła kontaktowego". 

ostatnimi czasy oglądałam trochę mniej takich programów, bo odkąd przez pandemię łączyli się z gośćmi online to szlag mnie zawsze trafiał na wszelkie techniczne usterki, bo albo się nie mogli dogadać przez opóźnienia albo kogoś w ogóle wybijało...

natomiast u mnie w pracy jeszcze do niedawna miał się doskonale międzypracowniczy kolportaż prasy drukowanej - zawsze któraś przynosiła "politykę" albo "newsweeka", jak jeszcze był drukowany to też "wprost" (już nie mówiąc o "tygodniku powszechnym", i obowiązkowo dodatki wyborczej - duży format i wysokie obcasy) - to było naprawdę fajne, jak wymieniałyśmy się gazetami, potem to zaczęło zanikać, ostatnio wprowadziłyśmy z kilkoma dziewczynami dżentelmeńską umowę o udostępnianiu sobie kont do prenumerat, ja mam dostęp do wyborczej, koleżanka do tygodnika powszechnego, a przy okazji komercyjnie - jedna ma netflixa, druga hbo - wymiana kwitnie. 

policzyłam właśnie z iloma kobietami pracuję i wyszło mi około 30 babek tylko w budynku, w którym pracuję na co dzień (mamy też kilka placówek) i chyba zaryzykuję stwierdzenie, że z 60% z nich pogadasz na poziomie "bardzo bardzo", 30% na poziomie "trochę" (ale tym bardziej rozbudowanym jednak), reszta - 3 babki wypadają "słabo". Wychodzi na to, że bardzo kulturalna jest ta moja placówka ;) 

no i mamy kontakt z lokalnym grajdołkiem - przewijają się radni, sołtysi, bardzo zróżnicowana grupa, część osób podpadająca nawet pod kategorię "słabo"...

a to jaka partia przyciąga Cię w swe szeregi? ;)) 

* niezmiennie bawi mnie fraza: to wszystkie fakty w tych "faktach", więcej faktów w "faktach po faktach" :)))      

stopniowanie spoko, wymagałoby lekkiej kosmetyki - "trochę" i "słabo" są zbyt mocno według mnie zbliżone - rozbudowałabym trochę "trochę" żeby "trochę" było trochę bardziej "bardziej"  😂
może wyrzucając tylko tę niepewność w postaci słowa "czasami" i "jakieś": "oglądam informacje, interesują mnie niektóre zagadnienia"
fakt, czy ktoś chodzi na wybory też jest sporny, dla...

Zatem jesteś bardzo bardzo politycznym zwierzakiem - i bardzo dobrze. Wydaje mi się, że gdybyśmy mieli okazję się spotkać to byśmy mogli ciekawie i na poziomie rozmawiać. Co robimy tutaj ale jak wiadomo pisane rozmowy są inne niż mówione.

I dowiedliśmy, że to kwestia doświadczeń jeśli idzie o interesowanie się polityką kontra płeć. Ja sam pracuję z domu a na spotkaniach online mamy niepisaną zasadę, że o polityce się raczej nie rozmawia. Dlatego bazuje na ocenie mojej żony która spotyka się z wieloma ludźmi w pracy.

Tym samym dotarliśmy do momentu gdzie nie ustalimy "jak jest" bo nasze doświadczenia są inne a tak samo prawdziwe. Czyli potrzebne jest jakieś badanie statystyczne. Znalazłem badanie CBOSu z 2017. Ale nie ma tam podziału na płeć. Zawiera też ogólnikowe stwierdzenia typu: "O polityce chętniej mówią mężczyźni niż kobiety" lub "Mężczyzn natomiast poglądy polityczne ich własnych żon nieco mniej interesują i relatywnie rzadziej wymieniają  z  nimi  swoje  uwagi  na  ten  temat "

https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2017/K_153_17.PDF

W badaniu CBOS z 2013 roku:

"CBOS zbadał także zainteresowanie kobiet polityką. Z sondażu wynika, że kobiety interesują się nią mniej niż mężczyźni - z uwagą wydarzenia polityczne śledzi 8 proc. kobiet i 16 proc. mężczyzn. Panie czują się też w tych sprawach mniej kompetentne niż mężczyźni. Blisko dwie piąte kobiet (37 proc.) przyznaje, że w kwestii polityki liczy się z opinią męża lub partnera. Mężczyźni natomiast najczęściej (40 proc.) polegają tu na opinii innych członków rodziny płci męskiej.

Niemal dwie trzecie kobiet (64 proc.) nie znajduje wśród polskich partii politycznych takiej, z którą mogłyby się utożsamiać."

https://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/cbos;polki;chca;miec;dzieci;i;pracowac;malo;interesuja;sie;polityka,231,0,1263847.html

Chyba chodzi o to badanie: https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2013/K_058_13.PDF

Przeglądając Internet w poszukiwaniu informacji znalazłem coś bardzo ciekawego: "PŁEĆ I POLITYKA. MIĘDZY POZORNYMI RÓŻNICAMI I RÓŻNORODNOŚCIĄ" Barbary Post z 2019 czyli najświeższe opracowanie.

http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-5d437755-7f34-40e0-81ed-7835777b34bb/c/31_Post.pdf

Zobacz rozdział "W stronę pozornych różnic".

„Generalnie jednak duże zainteresowanie polityką, poświęcanie jej uwagi oraz, co za tym idzie, poczucie kompetencji i dobra orientacja w tej materii to w przypadku kobiet coś znacznie bardziej elitarnego niż w przypadku mężczyzn” (CBOS 2013, s. 4).

Biorąc pod uwagę wyniki kolejnych badań, można z kolei powiedzieć, śledząc rejestrowane w nich tendencje, że największa część dorosłych Polaków, niezależnie od ich płci, konsekwentnie deklaruje w gruncie rzeczy powierzchowne, oceniane jako „średnie” zainteresowanie polityką (CBOS 2015). Notabene konkluzja sformułowana przez badaczy z CBOS brzmi w tym wypadku tak: „Zdecydowanie najliczniejsza grupa Polaków swoje zainteresowanie polityką określa jako średnie, relatywnie często także jako nikłe lub żadne. Zazwyczaj mniej więcej jedna dziesiąta badanych twierdzi, że interesuje się wydarzeniami politycznymi w dużym stopniu, a mniej niż jedna dwudziesta – w bardzo dużym” (CBOS 2017a, s. 7). Poza tym okazuje się także, że obecnie częściej o polityce rozmawiamy – a w porównaniu z mężczyznami częściej o tej sferze życia rozmawiają kobiety (CBOS 2017b)."

To dość ciekawe wnioski, które zmieniały się w czasie. Najciekawsze chyba byłoby badanie z ostatnich lat po fali protestów Czarnych Marszy i Strajku Kobiet.

Zatem jesteś bardzo bardzo politycznym zwierzakiem - i bardzo dobrze. Wydaje mi się, że gdybyśmy mieli okazję się spotkać to byśmy mogli ciekawie i na poziomie rozmawiać. Co robimy tutaj ale jak wiadomo pisane rozmowy są inne niż mówione.

I dowiedliśmy, że to kwestia doświadczeń jeśli idzie o interesowanie się polityką kontra płeć. Ja sam pracuję z domu a na spotkaniach...

czyli generalizując, jesteśmy w mniejszości z samego faktu, że „bardzo bardzo” interesujemy się polityką...

strasznie smutne te badania – kobiety czują się chwiejne, niepewne w swych ocenach, nie dowierzające swoim poglądom, niekompetentne w roli ewentualnych partnerów do dyskusji…
masakra jakaś…

bardzo ciekawe jest zdanie, że niedoreprezentowanie kobiet w polityce ma m. in. swoje źródło w powodach „określanych jako »kulturowe«, obejmujących stereotypy związane z płcią, podział świata społecznego na sferę »prywatną« (do jakiej są przypisywane kobiety) i »publiczną« (uważanej za świat mężczyzn)”. Czyli bardzo upraszczając: wielu mężczyzn ma naturalną skłonność do zajmowania stanowisk/wartościowania otaczającego świata/stawiania siebie w roli decydenta bez mrugnięcia okiem i bez jakiejkolwiek refleksji/i do przekonania, że mają wystarczające kompetencje do wszystkiego. To bardzo silna postawa i jej siła oddziałuje na innych ludzi. Natomiast kobiety same pielęgnują w sobie przekonanie (do tego dołączył sprytny Czarnek), że najbardziej nadajemy się na matkę i strażniczkę domowego ogniska ;). Dlatego ludzie wolą zaufać najmniej kompetentnemu ale mężczyźnie, niż najbardziej kompetentnej, ale kobiecie. Można by postawić pytanie, w którą stronę pójdzie świat – czy to kobiety staną się bardziej jak faceci – silne i bezkompromisowe? czy może społeczeństwo zacznie chcieć innego rodzaju polityki, bardziej opartej na „etyce troski”, co jest ogromnie ciekawym tematem do zgłębienia. 

czyli generalizując, jesteśmy w mniejszości z samego faktu, że „bardzo bardzo” interesujemy się polityką...

strasznie smutne te badania – kobiety czują się chwiejne, niepewne w swych ocenach, nie dowierzające swoim poglądom, niekompetentne w roli ewentualnych partnerów do dyskusji…
masakra jakaś…

bardzo ciekawe jest zdanie, że niedoreprezentowanie kobiet w polityce ma m....

Pozwólcie, że się wtrącę do tej ciekawej dyskusji. Kobiety już stały się za bardzo niezależne i samodzielnie myślące, przynajmniej dla ortodoksów i mizoginistycznego kościoła. I stąd wchowywany przez biskupa Czarnek i jego koledzy z Ordo iuris i ich "ugruntowywanie w cnotach niewieścich". Zagrażają patriarchalnej wizji świata.

Pozwólcie, że się wtrącę do tej ciekawej dyskusji. Kobiety już stały się za bardzo niezależne i samodzielnie myślące, przynajmniej dla ortodoksów i mizoginistycznego kościoła. I stąd wchowywany przez biskupa Czarnek i jego koledzy z Ordo iuris i ich "ugruntowywanie w cnotach niewieścich". Zagrażają patriarchalnej wizji świata.

Też tak mam.  😜 Chyba założę specjalną półkę na nagrodzone priorytety... 

Też tak mam.  😜 Chyba założę specjalną półkę na nagrodzone priorytety... 

Byłem na tym etapie, ale potem się przejechałem na  Ścieżki północy[bookLink]258752|Ścieżki północy[/bookLink] i od tamtej pory wszelkie nagrody zwisają mi kompletnie.

Byłem na tym etapie, ale potem się przejechałem na  Ścieżki północy[bookLink]258752|Ścieżki północy[/bookLink] i od tamtej pory wszelkie nagrody zwisają mi kompletnie.

 [bookCover]258752|Ścieżki północy[/bookCover]

No wiem, akurat Flanagana jeszcze nie czytałem, dojrzewa na półce. Spodziewam się chyba skrzyżowania "Króla szczurów" z "Imperium słońca".

Najgorzej chyba wspominam "Poczucie kresu" Barnesa, nie żeby była jakaś dramatycznie zła, ale nastawiłem się na arcydzieło. Nic to, kolejna życiowa nauka. "Hańba" była nawet OK, ale zupełnie nie rozumiałem kontekstu, a autor mi nie ułatwiał. 

Ale takich "Biegunów" zebrałem się, żeby dokończyć po Bookerze i było warto, choć to nie jest łatwa lektura.

No wiem, akurat Flanagana jeszcze nie czytałem, dojrzewa na półce. Spodziewam się chyba skrzyżowania "Króla szczurów" z "Imperium słońca".

Najgorzej chyba wspominam "Poczucie kresu" Barnesa, nie żeby była jakaś dramatycznie zła, ale nastawiłem się na arcydzieło. Nic to, kolejna życiowa nauka. "Hańba" była nawet OK, ale zupełnie nie rozumiałem kontekstu, a autor mi nie...

Spodziewam się chyba skrzyżowania "Króla szczurów" z "Imperium słońca".
Tez się tego spodziewałem, a dostałem raczej mix "Króla szczurów" z tzw. literaturą kobiecą.

Spodziewam się chyba skrzyżowania "Króla szczurów" z "Imperium słońca".
Tez się tego spodziewałem, a dostałem raczej mix "Króla szczurów" z tzw. literaturą kobiecą.

Być może zależy to też od nagrody, np.: mam niejaki problem z Noblem, ale Pulitzer dotąd mnie nie zawiódł... ani nagrody w fantastyce... W zasadzie już kwestia preferencji gatunkowych itp.

Być może zależy to też od nagrody, np.: mam niejaki problem z Noblem, ale Pulitzer dotąd mnie nie zawiódł... ani nagrody w fantastyce... W zasadzie już kwestia preferencji gatunkowych itp.