W życiu Piasta dużo jest bólu. Ale chyba warto podróżować u jego boku. Grzegorz Gajek o „Piaście”

LubimyCzytać LubimyCzytać
30.07.2021

O tym dlaczego postanowił porzucić swoich bohaterów fantastycznych i zająć się legendarnym protoplastą dynastii Piastów, oogromie researchu, koniecznego do napisania „Piasta” i o swoich najbliższych planach literackich opowiada autor powieści, Grzegorz Gajek.

W życiu Piasta dużo jest bólu. Ale chyba warto podróżować u jego boku. Grzegorz Gajek o „Piaście”

Grzegorz Gajek Piast[OPIS WYDAWCY] Epicka opowieść o człowieku, którego śladem kroczyli bogowie

Wkrocz do zamglonej słowiańskiej puszczy, pełnej złowrogiego pohukiwania sów, błyszczących oczu saren, przesądów i starych wierzeń. Zasłuchaj się w pradawnej opowieści o rywalizacji między dwoma przyrodnimi braćmi, o dorastaniu i miłości, o mocy imion i plemiennych bojach Słowian znad Warty i Odry.

Swojska i osobliwa historia o naszych korzeniach.

Aldona Liszka: Za co pokochamy Piasta? A może go znienawidzimy? Jaki w twojej opowieści jest legendarny protoplasta dynastii Piastów? 

Grzegorz Gajek: Niełatwo na to pytanie odpowiedzieć bez spoilerów, ale spróbuję. Na pewno bezpiecznie mogę zdradzić, że mój Piast bardzo się różni od tego, którego znamy, chociażby z kroniki Galla Anonima. Chciałem gruntownie przebudować utrwaloną w polskiej świadomości legendę, zachowując przy tym jej najgłębszą, najbardziej pierwotną i uniwersalną strukturę. Bohaterowie wszystkich podań założycielskich z indoeuropejskiego kręgu kulturowego wyglądają podobnie: zawsze mamy do czynienia z kimś z gminu (rolnikiem, żywicielem), który zostaje najpierw wojownikiem, a potem władcą (wypełniając tym swoje magiczne, boskie przeznaczenie). Z punktu widzenia pisarskiego to konstrukcja bardzo atrakcyjna, gdyż wymusza w pewnym sensie stworzenie postaci, która ewoluuje i dojrzewa do pełnienia kolejnych funkcji. Tak też jest z moim Piastem. Starałem się pokazać, skąd pochodzi i jak go kształtują kolejne wydarzenia i decyzje. Mam nadzieję, że wyszedł z tego prawdziwy człowiek, z wadami i zaletami – bo kogoś takiego mi brakowało w nudnawym, nie ukrywajmy, przekazie Galla. Część czytelników na pewno go znienawidzi – z jednym takim już się spotkałem. Inni go pokochają. Mogę jedynie trzymać kciuki, aby nikomu nie pozostał obojętny.

Na początku powieści poznajemy uroki i trudy życia w słowiańskiej osadzie. Później podglądamy, jak wyglądało szkolenie wojownika u Wikingów. Coś dla fanów „Starej Baśni” i serialu „Wikingowie”!

Zdecydowanie. W filmowej wersji „Starej Baśni” jednym z ciekawszych zabiegów (obok znakomitych nawiązań do Szekspira, ale to w końcu Hen pisał scenariusz) było pokazanie związków wczesnych Słowian, powiedzmy „proto-Polaków”, ze Skandynawami. To temat, który budzi duże emocje. No bo zaraz zaczynają się dyskusje, kto komu spuszczał większy łomot. Przez wiele lat mówiło się o dominacji kulturowej Skandynawii – pojawiały się wręcz sugestie, że pierwsi Piastowie byli wikingami. Później zaczęło wychodzić na jaw, że i Słowianie nieraz wyprawiali się na północ, łupili, handlowali, zakładali osady. Te przepychanki, zderzenia kulturowe zawsze mnie fascynowały; pogranicze rodzi najciekawsze opowieści. Sam zresztą mam pośród przodków Litwinów, Ukraińców, a nawet jakichś Tatarów, na których wspomnienie babcia Gajkowa do dziś wybucha świętym oburzeniem (a że część moich krewniaków ma skośne oczy – cóż, bywa). Z tego powodu temat dialogu i tożsamości kulturowej jest mi niezwykle bliski. W każdym razie, pisząc „Piasta”, dużo miejsca poświęciłem badaniu tego, jak oddziaływały na siebie ludy, które w interesującej mnie epoce, w IX wieku n.e., dopiero bardzo powoli zaczynały się przekształcać w znane nam dziś narody. Efekty tego intelektualnego eksperymentu wydają mi się ciekawe. Piast przechodzi „szkolenie na wikinga”, uczy się mowy Normanów, ale to nie znaczy, że przestaje być Słowianinem. Staje się wiciędzem (bo takie właśnie miano nosili słowiańscy kupcy-wojownicy ze wczesnego średniowiecza). A jednocześnie dziwna rzecz dzieje się z miejscami, które odwiedza. Kiedy siedzi na Wolinie, znajdującym się dziś w granicach Polski, moglibyśmy przysiąc, że znalazł się już na granicy Skandynawii. Z kolei Połabie, dziś niemieckie, to jak gdyby serce Słowiańszczyzny.

Gdybyśmy byli mądrzejsi, domyślilibyśmy się, że bogowie wybrali nas już wtedy, kiedyśmy po powrocie ojca uciekli na wzgórze, i że od tego czasu podążamy wytyczonym przez nich szlakiem, na którym czekają krew i pożoga. Ale, jak rzekłem, byliśmy głupcami

– fragment powieści „Piast”

Nie chcemy zdradzać szczegółów fabuły, ale czy mógłbyś w kilku zdaniach powiedzieć, co czeka czytelników „Piasta”?

Mam nadzieję, że czeka ich fascynująca podróż. Odwiedzą ziemie dzisiejszej Wielkopolski, Wolin, wyspę Rugię, Hamburg, Saksonię. Dowiedzą się, jak żyli Słowianie i ich sąsiedzi, jak walczyli, jak uprawiali ziemię, jak rzucali czary, jak wykuwali broń i budowali statki, jak umierali. Nie zawsze będzie to łatwe. W życiu Piasta dużo jest bólu, dużo tęsknoty. Miłość smakuje zwykle słodko-gorzko. Ale chyba warto podróżować u jego boku – dla kilku chwil zachwytu. Dla mnie pisanie jego życia było właśnie wielką, niesamowitą podróżą.

Zdradzisz nam swoją ulubioną scenę?

Moją ulubioną sceną jest ta, w której Barnim spędzą z Letką noc na Wzgórzu Pergini. I nic więcej w temacie nie powiem.

Skąd zrodził się w tobie pomysł na napisanie „Piasta”? Czy długo dojrzewała w tobie myśl o stworzeniu tej książki? 

Tak. Pomysł na tę powieść chodził za mną od dobrych dwóch–trzech lat. Pisałem w tym czasie inne rzeczy, horror „Ziemia nieświęta”, który również dotyka tematyki historycznej, ale o wiele bliższej, bo z czasów powstania warszawskiego, oraz dwie powieści słowiańskie, „Białą wieżę” i „Miecz Lelka”, które z kolei więcej mają wspólnego z mitologią i folklorem niż historią. Ale coś ciągle nie dawało mi spokoju – gdzieś z tyłu głowy miałem wizję takiej dużej książki w typie amerykańskiej sagi rodowej z lat 50., czegoś w rodzaju „Pogody dla bogaczy”, tylko historycznej. A jednocześnie gadałem z kolegami po piórze, z Witkiem Jabłońskim i Arturem Szrejterem, o Słowiańszczyźnie i pograniczach. Stworzyłem szkic powieści o Tofie, czyli słowiańskiej księżniczce, która została królową Danii, gdy u nas rządził Mieszko I. Potem przymierzałem się do czegoś z czasów Kazimierza Wielkiego. Ale jakoś nic nie chciało do końca okrzepnąć. Aż przeczytałem Zimowego monarchę Bernarda Cornwella – taką „odbrązowioną” wersję legendy o królu Arturze. I pomyślałem: „Cholera, szkoda, że legenda o Piaście nie jest taka ciekawa”. Potem: „A może jednak jest taka ciekawa? Albo mogłaby być?”. I tak mi się ta myśl kisiła w łepetynie przez rok. W końcu nie mogłem się już dłużej przed nią bronić.

Michał Centarowski napisał o twojej książce: „Frapująca podróż literackim wehikułem czasu”. Podczas lektury miałam podobne wrażenia. Przeniosłam się w czasie do IX wieku. Stworzenie takiej powieści wymagało ogromnego researchu…

Nawet sobie nie wyobrażasz. Wydawało mi się, że po przeszłych projektach mam nie najgorszą wiedzę o wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyźnie. A potem zacząłem czytać. I myślałem, że nigdy nie skończę. Z natury jestem bardzo drobiazgowy, więc w którymś momencie przyłapałem się na tym, że poświęcam całe godziny na ustalanie, co taki Piast mógł jeść, czym, a jak podgrzewał potrawy (okazuje się, że garnków raczej nie wieszano nad ogniem, tylko stawiano obok paleniska, przez co ugotowanie prostej potrawki trwało wieki), nie wspominając już o szczegółach niekoniecznie stricte historycznych, takich jak kalendarz wędrówek ptaków, zmiany klimatyczne w Europie na przełomie IX/X wieku, poziom wody w Łabie w miesiącach jesiennych. Co gorsza, nie mam wątpliwości, że musiałem, po prostu musiałem, na czymś się wyłożyć, coś poplątać. Liczę jednak na wyrozumiałość czytelników – robiłem, co mogłem. No i dziękuję bogom za internet czy też nowoczesną technologię w ogóle. Dzięki nim mogłem, chociażby odbyć wirtualny spacer po wczesnośredniowiecznym Hamburgu.

Nad czym teraz pracujesz? 

Na razie zbieram materiały i pomysły do kolejnych książek. Prawdopodobnie wrócę kiedyś do historii o Tofie królowej Duńczyków – choćby dlatego, że bardzo chciałbym napisać powieść historyczną, która będzie miała nie głównego bohatera, a główną bohaterkę. Zresztą mojej żonie bardzo się podobały fragmenty przygotowanego przeze mnie szkicu. Na tapecie mam też Bolesława Chrobrego. Marzy mi się książka o jego młodzieńczych latach – zwłaszcza że w pewnym sensie to kolejny bohater pogranicza: na pewno utrzymywał bliskie stosunki ze Skandynawami i Słowianami połabskimi, sascy wielmoże traktowali go jak swego. Niby to jeden z najsłynniejszych polskich władców, ale mam wrażenie, że wszyscy, którzy o nim piszą, powtarzają w kółko to samo. A jest jeszcze tyle do opowiedzenia.

Artykuł sponsorowany

Przeczytaj darmowy fragment powieści „Piast”

Piast

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka jest już dostępna w sprzedaży.


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jousna 30.07.2021 16:12
Czytelniczka

Po niedawno przeczytanej "Starej baśni" chętnie przeczytałabym "Piasta"

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 30.07.2021 16:01
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post