rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie przepadam za fantasy (poza Pratchettem oczywiście, tak, wiem, powtarzam się), ale jeszcze bardziej nie lubię czytania kontynuacji cyklu rok po lekturze pierwszej części. Gdybym czytała kilka książek rocznie, może bym pamiętała wszystkie szczegóły pochłoniętych lektur, ale przy moim przerobie jest to, powiedzmy, trudne. Przyznam, nie było tak źle, pamiętałam sporo z pierwszego tomu, wszak mi się podobał, ale bałam się, że Lampka od początku wyskoczy z nawiązaniami do szczegółów, a ja będę musiała zrzucić ponownie na czytnik pierwszą część i wrócić do lektury. Otóż nie obrzuciłam autorki stekiem niecenzurowanych słów, bo w narrację weszłam jak nóż w stojące całą noc w kuchni masło. Chwilę musiałam się zorientować, jaki okres czasu dzieli nas od poprzednich wydarzeń, ale potem lektura poszła jak z płatka. Nic dziwnego zresztą, Lampka przekonała mnie już nie jeden raz, że jej proza żre jak mało co.

Aline wróciła więc na królewski dwór swojego ojca, gdzie musi dostosować się do kostycznych zwyczajów i stać się wzorem cnót niewieścich. Trochę trudno zachować pozory jak się jest w ciąży i nie chce się tej ciąży pozbyć. Co gorsza sprawcą zamieszania jest syn największego wroga. Należy więc szybko zaaranżować małżeństwo z przybranym bratem i wieloletnim kochankiem Aline. Niestety sprytny plan się nie powiedzie i w kraju wybuchną zamieszki.

Ciąg dalszy: https://przeczytalamksiazke.blogspot.com/2021/08/pan-kamienia-wschodu-joanna-lampka.html

Nie przepadam za fantasy (poza Pratchettem oczywiście, tak, wiem, powtarzam się), ale jeszcze bardziej nie lubię czytania kontynuacji cyklu rok po lekturze pierwszej części. Gdybym czytała kilka książek rocznie, może bym pamiętała wszystkie szczegóły pochłoniętych lektur, ale przy moim przerobie jest to, powiedzmy, trudne. Przyznam, nie było tak źle, pamiętałam sporo z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już wiem, dlaczego nie sięgam po fantasy (poza Pratchettem ma się rozumieć). Otóż książki tego gatunku to czysta rozrywka, to czytanie do utraty tchu albo do zamknięcia oczu. A wiem o tym, bo mimo wewnętrznego oporu przeczytałam powieść Lampki i, przyznam, totalnie przepadłam (mimo wyżej wymienionej rzekomej wady). Całkowicie wciągnął mnie świat wykreowany przez autorkę, czyli Kontynent Zachodni, na którym Królestwo Żeglarzy i Cesarstwo Słońca stoją u progu wojny. Co ciekawe, kiedyś te mocarstwa żyły w zgodzie, ale teraz skonfliktowane strony nie mają w sobie gotowości do zawarcia rozejmu. W tym momencie spotykamy Aline Lemercier, agentkę wywiadu neutralnej Sagessi. To właśnie ona i jej dziewczyny mają pomóc w uwolnieniu mnicha przetrzymywanego przez plemię Sithathu, natomiast jej druga, tajna misja obejmuje włamanie do więzienia w stolicy Cesarstwa. Aline rekrutuje więc w Cesarstwie kilku mężczyzn, którzy mają dołączyć do jej drużyny oraz wraz z następcą tronu i władzami wojskowymi kraju skrupulatnie planuje skomplikowaną misję do sekty zamieszkującej Sithathu.

Aline faktycznie jest księżniczką, córką władcy Królestwa Żeglarzy, której tożsamość jest skrzętnie ukrywana w przeciwieństwie do Iana Lancastera, przyszłego Cesarza Słońca. To słynny piękniś, bawidamek, który korzysta pełnymi garściami z życia. Zresztą w Cesarstwie Słońca wydaje się ono być jednym pasmem rozrywek. Plaża, surfowanie, imprezy tylko czasem przeplatane są pracą. Ian od razu zwraca uwagę na tajemniczą Aline i oczywiście próbuje ją uwieść, nie podejrzewając nawet, że jest księżniczką z wrogiego kraju i dziewczyną, którą ojciec kiedyś proponował mu jako kandydatkę na żonę.

Ciąg dalszy: http://przeczytalamksiazke.blogspot.com/2020/08/gwiazda-ponocy-gwiazda-poudnia-joanna.html

Już wiem, dlaczego nie sięgam po fantasy (poza Pratchettem ma się rozumieć). Otóż książki tego gatunku to czysta rozrywka, to czytanie do utraty tchu albo do zamknięcia oczu. A wiem o tym, bo mimo wewnętrznego oporu przeczytałam powieść Lampki i, przyznam, totalnie przepadłam (mimo wyżej wymienionej rzekomej wady). Całkowicie wciągnął mnie świat wykreowany przez autorkę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze wydawało mi się, że sporo wiem o Szwajcarii. Jako germanistka, germanofilka i była przyjaciółka pewnej Szwajcarki. Lampka odwraca jednak całkowicie moją perspektywę, ponieważ pisze o Helwecji z punktu widzenia Polki, która mieszka pod Genewą, czyli we francuskojęzycznej części tego kraju. Dotychczas traktowałam tę Szwajcarię po macoszemu. Z przyczyn wymienionych powyżej, ale także na podstawie moich kontaktów ze Szwajcarami pochodzącymi z francuskojęzycznych kantonów. Te kontakty były zazwyczaj zawodowe lub turystyczne i bardzo niesatysfakcjonujące. Zarówno będąc w tej części Szwajcarii, jak i przyjmując turystów stamtąd, uderzałam w barierę niezrozumienia. Mój francuski nigdy nie wyszedł poza poziom bardzo podstawowy, a wszyscy Szwajcarzy, powtarzam wszyscy jak jeden mąż, nie skalali się słowem po niemiecku. Tak więc porozumiewaliśmy się na migi lub za pomocą bardzo podstawowego angielskiego, mojej elokwencji i znajomości portugalskiego i owych paru słów po francusku. Na takiej bazie nie można zyskać żadnej wiedzy, sformułować żadnej opinii czy ukształtować swojego zdania.

Dlatego, gdy rozpoczęłam lekturę książki Lampki i zorientowałam się, że mieszka ona w owej traktowanej przeze mnie po macoszemu części Szwajcarii, bardzo się ucieszyłam. Co więcej wyczekiwałam wszystkich fragmentów i rozdziałów o stosunku Szwajcarów do siebie i punktu widzenia tych francuskojęzycznych, o pozostałych dwóch językach już nie wspominając. I nie zawiodłam się, autorka sporo na ten temat pisze. Jeśli jednak spodziewacie się, że to książka w stylu przewodnika, stricte krajo- i kulturoznawczego, to was zawiodę.

Ciąg dalszy: https://przeczytalamksiazke.blogspot.com/2020/04/szwajcaria-czyli-jak-przezyc-miedzy.html

Zawsze wydawało mi się, że sporo wiem o Szwajcarii. Jako germanistka, germanofilka i była przyjaciółka pewnej Szwajcarki. Lampka odwraca jednak całkowicie moją perspektywę, ponieważ pisze o Helwecji z punktu widzenia Polki, która mieszka pod Genewą, czyli we francuskojęzycznej części tego kraju. Dotychczas traktowałam tę Szwajcarię po macoszemu. Z przyczyn wymienionych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowiem ci o zbrodni: Portret kobiety nad brzegiem morza Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Max Czornyj, Michał Fajbusiewicz, Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Marta Guzowska, Michał Kuźmiński, Joanna Opiat-Bojarska, Katarzyna Puzyńska
Ocena 7,1
Opowiem ci o z... Igor Brejdygant, Wo...

Na półkach:

Niestety zupełnie ominęła mnie pierwsza część tego zbioru - a przecież uwielbiam opowieści usnute na bazie faktów. Ta książka powstała we współpracy z Michałem Fajbusiewiczem, autorem programu Crime+Investigation i jest w pewnym stopniu okrojoną wersją serii Na F/Aktach wydawnictwa Od Deski Do Deski. Okrojoną, bo zamieszczone tu teksty nie są tak pełnowymiarowe i rozbudowane.
Siedmiu autorów kryminałów wybrało jedną ze zbrodni, które swego czasu były znane w całej Polsce i stworzyło na jej podstawie tekst. Każdy autor inaczej potraktował swoją sprawę. Dotychczas nie czytałam kryminałów żadnego z autorów, więc lektura była dla mnie tym bardziej ciekawa i zawierała w sobie jeszcze jeden aspekt - pewnego rodzaju sondy, po czyje książki w przyszłości sięgnę. Może nie włączając tu Wojciecha Chmielarza, bo jego kryminał od jakiegoś czasu mam już na kindle i na pewno go przeczytam.

Ten zbiór czyta się dobrze z wielu powodów - oczywiście najważniejszym z nich jest treść, ale niemniej istotne jest podejście autorów. Każdy z nich ujął bowiem swój temat z zupełnie innej perspektywy, próbując wejść w mózg mordercy, zrozumieć jego motywy i sposób myślenia. Czasem autor będzie niewidzialny, a czasem komentuje swój tekst, tak jak robi to Igor Brejdygant. Jak to ze zbiorami bywa, niektóre opowieści trafiły do mnie bardziej. Najmniej odpowiada mi styl Marty Guzowskiej, która wzięła na warsztat historię dwóch nastolatek. Wiktoria pomogła Agacie popełnić samobójstwo, a może ją wyręczyła? Autorka spisała ich historię w postaci gry komputerowej. Agata i Wiktoria są graczami w fatalnej grze, w której gra się o życie i przetrwanie. Tak jak Super Mario, pokonują kolejne poziomy, niestety ich gra kończy się śmiercią. Posunięcie autorki nie jest złe - problem przenoszenia przez wciąż niedojrzałe nastolatki rzeczywistości wirtualnej do realu jest oczywisty i nie podlega dyskusji. Mnie po prostu nie odpowiada dość telegraficzny styl Guzowskiej.

Ciąg dalszy: https://przeczytalamksiazke.blogspot.com/2019/09/opowiem-ci-o-zbrodni-2-historie.html

Niestety zupełnie ominęła mnie pierwsza część tego zbioru - a przecież uwielbiam opowieści usnute na bazie faktów. Ta książka powstała we współpracy z Michałem Fajbusiewiczem, autorem programu Crime+Investigation i jest w pewnym stopniu okrojoną wersją serii Na F/Aktach wydawnictwa Od Deski Do Deski. Okrojoną, bo zamieszczone tu teksty nie są tak pełnowymiarowe i...

więcej Pokaż mimo to