-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-12-05
2021-06-05
"Kultem" i "Inną duszą" Orbitowski zawładnął mną całkowicie. To były jednak historie autentyczne do bólu, relacjonujące w mistrzowski sposób wydarzenia, które chłonęła w swoim czasie cała Polska.
Wiem, że autor tworzy też fantastykę, bo czytałam kilka jego opowiadań. Nie spodziewałam się jednak, że "Święty Wrocław" to bardzo przewrotny tytuł fantastyki połączonej z miejskim horrorem. Wszystko dzieje się w konkretnym czasie (pewnie w poprzedniej dekadzie, bo modna była Doda i Feel), przy konkretnych ulicach Wrocławia, wymienionych nawet z nazwy. Miasto żyje swoim rytmem, ale gdzieś tam na pewnym osiedlu, Świętym Wrocławiu, gdzie wszystkie ściany budynków pokrywa niezidentyfikowana czarna substancja grasują hordy zombich. To ci, którzy zaginęli w tym fragmencie miejskiej dżungli w przeciągu kilku tygodni, kiedy tylko przekroczyli granice Czarnego Miasteczka.
Przez 2/3 książki nic nie zapowiadało tych makabrycznych wydarzeń. Ludzie ginęli i nikt nie chciał powtarzać ich błędów, do czasu kiedy stomatolog Bener zaczął szukać wszelkich dróg dotarcia do zaginionej córki. Dzięki niemu m.in. Święty Wrocław pokazał swe piekielne oblicze, Brener dotarł do prawdy, ale wiedzę tę i tak zabrał do grobu.
Zakończenie książki jest rzeczywiście najbardziej odrażające. Ale w całości fabuły, którą można interpretować na wiele sposobów, osobiście doszukałam się obrazu polskiego społeczeństwa w pigułce. Mamy nienawiść, zazdrość, zawiść, korupcję, alkoholizm, rozpustę w wydaniu nastolatek. Ale także, co najistotniejsze, doszukiwanie się cudów i boskiej ingerencji we wszelkich nadprzyrodzonych zjawiskach. Bo czym innym tłumaczyć miasteczko pielgrzymie wokół Świętego Wrocławia? Religijne pieśni wyrywające się z gardeł przez cały dzień? Czy była to szczera pobożność, to rzecz wątpliwa, skoro potem rzesze pielgrzymów dopuściły się pogromu na policjantach otaczających kordonem osiedle. Osiedle we władaniu diabła raczej niźli Boga. Nie wiem, czy faktycznie pokazanie polskich wad było celem autora, ale ja tak to interpretuję. Myślę, że autor pokazał także pewną wizję apokalipsy, zagłady, końca świata. Bez względu na to, jak kto woli to nazwać, wizję przerażającą.
Oczywiście, że lubię fantastykę, ale raczej w kosmicznym wydaniu. Temat podjęty przez Orbitowskiego nie jest przyjemny, a dla wielu wyda się nonsensowny, co przyznaję i mnie się przytrafiło w trakcie lektury. Ale opowiedziany jest intrygująco i zaskakująco, przez co ani na moment, mimo poczucia bezsensu, nie miałam ochoty odłożyć tej książki.
Może ktoś z Was doszuka się innych znaczeń tej wielowymiarowej powieści.
Wielbicieli autora, fantasy i horrorów zapraszam do lektury.
"Kultem" i "Inną duszą" Orbitowski zawładnął mną całkowicie. To były jednak historie autentyczne do bólu, relacjonujące w mistrzowski sposób wydarzenia, które chłonęła w swoim czasie cała Polska.
Wiem, że autor tworzy też fantastykę, bo czytałam kilka jego opowiadań. Nie spodziewałam się jednak, że "Święty Wrocław" to bardzo przewrotny tytuł fantastyki połączonej z...
2019-09-10
Powieść Łukasza Orbitowskiego, którego dotąd nigdy nie czytałam, od kilku pierwszych stron podziałała na mnie jak najlepszy magnes.Zabrałam się za nią w niedzielny ranek, zaniedbałam wszystko, czemu w niedzielę poświęcam uwagę i skończyłam czytać, na wpół zasypiając, równo o północy, zostawiając sobie ostatnie 100 stron. Oj od dawna żadna proza tak mnie nie pochłonęła.
Dla mnie to fenomenalna książka.
Czy były, czy nie były objawienia w Oławie, nie wiem. Słyszałam o tym, ale byłam jeszcze w podstawówce, więc kto by się nad tym głowił mając naście lat. Nigdy tam nie byłam osobiście, chociaż w internecie widzę faktycznie imponujący kompleks kościelny. Z lat osiemdziesiątych biało-czarne zdjęcia rzeczywiście obrazują tłumy "jeremiaszy", wielu w niemal ekstazie, na klęczkach, z ramionami wzniesionymi do góry.
Ale myślę, że objawienia i kult oławski są dla autora jedynie przyczynkiem do znakomitego studium o Polsce współczesnej, od pierwszych lat powojennych aż do połowy lat 90-tych. Bo jest to przede wszystkim rzecz społeczno - obyczajowa. Owszem sporo o postawach religijnych, sporo o meandrach polskiej polityki, ale główny narrator skupia się na opisie własnej rodziny, przyjaciół i znajomych. A w ich kreacjach jak w otwartej księdze mamy wszystko to, co w Polakach tkwi, do czego przywiązują wagę, co cenią i kochają, a czym się brzydzą. Pan Zbysio, fryzjer, człek prostolinijny, raz po raz prezentuje swoje opinie prosto z mostu, wkręcając po jednym zdaniu, ale są to jedne z najmądrzejszych cytatów, jakie czytałam. Dotyczą kobiet, mężczyzn, dzieci, rodziny, poczucia krzywdy czy nawet stosunku do zwierząt.
Doskonale odtworzone konsekwencje społeczno -gospodarcze przemian po 89 roku. Z perspektywy zwykłego człowieka. Bezrobocie, beznadzieja, samobójstwa, narkomania i kombinatorstwo. Prywatyzacje, podwyżki czynszów, kredyty, komornicy...
Język powieści po prostu powala. Swą prostotą i nieskomplikowaniem, ale i dobrodusznością. Mało kto umie tak pisać o cudach, o człowieku, o miłości braterskiej. Bo ewidentnie odczuwamy, że autor nikogo nie krytykuje, nie ocenia, pisze z odtworzonych taśm słyszanych u Zbysia.
I ten Zbysio to doskonały bohater.
Chciałabym, żeby kiedyś była to lektura szkolna, bo mądrością przebija wiele innych polskich powieści. Na razie pewnie nie ma na to szans, ale kiedyś..
Póki co, kto nie czytał, niech kupuje lub zamawia w bibliotece. Ja też musiałam czekać w kolejce. Warto!
Powieść Łukasza Orbitowskiego, którego dotąd nigdy nie czytałam, od kilku pierwszych stron podziałała na mnie jak najlepszy magnes.Zabrałam się za nią w niedzielny ranek, zaniedbałam wszystko, czemu w niedzielę poświęcam uwagę i skończyłam czytać, na wpół zasypiając, równo o północy, zostawiając sobie ostatnie 100 stron. Oj od dawna żadna proza tak mnie nie pochłonęła.
Dla...
2020-01-16
Kolejna fenomenalna książka Orbitowskiego. W ubiegłym roku przeczytałam „Kult” i uznałam go za moją najlepszą lekturę 2019 roku. „Inna dusza” nie tylko nie odbiega poziomem, ale wywiera jeszcze mocniejsze wrażenia. Aż ciarki przechodzą po plecach.
Po raz kolejny autor tworzy fabułę na podstawie rzeczywistych wydarzeń. Opisuje wstrząsające zbrodnie, których dopuścił się w latach dziewięćdziesiątych w Bydgoszczy nastoletni morderca. Zbrodnie niczym nie uzasadnione, dokonane na koledze znanym od dziecka, towarzyszu zabaw oraz na sąsiadce licealistce. Bo czy można usprawiedliwić mordy ujawnieniem się w człowieku „innej duszy” i potrzebą chwili? Ale nikt tu nikogo nie osądza, nikt nie stawia pytań o przyczyny przestępstwa. My sami musimy odpowiedzieć sobie na te pytania, które są niełatwe.
Podobnie jak w „Kulcie” autor powoli prowadzi nas przez środowisko głównego bohatera, prezentuje rodziny jego kolegów i stawia bogaty obraz Bydgoszczy w dobie transformacji ustrojowej i gospodarczej Polski po 1989 roku. I znów wydaje się, że opisywane z detalami morderstwa są przyczynkiem do ukazania szerokiego spektrum spraw politycznych i obyczajowych tamtych czasów. Brudne, odrapane kamienice, bezrobocie i związany z tym alkoholizm, samobójstwa, życie na kreskę w sklepie, wysyp ciucholandów i kaset wideo. Na uwagę zasługuje genialne, naturalistycznie odtworzone studium choroby alkoholowej ojca jednego z bohaterów.
Znakomita lektura. Doskonale pisarstwo, nad którym warto się pochylić. Polecam gorąco.
Kolejna fenomenalna książka Orbitowskiego. W ubiegłym roku przeczytałam „Kult” i uznałam go za moją najlepszą lekturę 2019 roku. „Inna dusza” nie tylko nie odbiega poziomem, ale wywiera jeszcze mocniejsze wrażenia. Aż ciarki przechodzą po plecach.
Po raz kolejny autor tworzy fabułę na podstawie rzeczywistych wydarzeń. Opisuje wstrząsające zbrodnie, których dopuścił się w...
Ale trafiłam. Szukałam Orbitowskiego, bo po "Kulcie " i "Innej duszy" stał się moim literackim idolem. Więc w katalogu bibliotecznym wyszukałam go, a jakże. I okazało się, że otrzymałam Orbitowskiego w jednym opowiadaniu na jedenaście. "Bo "Halloween" to zbiór opowiadań z gatunku horroru oscylujących tematyką wokół śmierci, duchów, halloweenowych cukierków i psikusów. Nie brakło także konotacji do aktualnych klimatów polskiej rzeczywistości przesiąkniętych narodowym katolicyzmem, nacjonalizmem i fanatyzmem religijnym.
Nie powiem - opowiadanie "Dobry człowiek" Orbitowskiego było niezłe w formie i treści. Ale odkryłam przy tej okazji znakomite pióra, tworzące doskonały klimat horroru i grozy. Żadnego przyznaję nie czytałam, bo też i nie trafiłam dotąd na nic ze współczesnego polskiego horroru. Wśród nich Magdalena Maria Kałużyńska "Cukierek albo psikus, psikus albo śmierć" oraz Krzysztof Maciejewski "Druidzi z Bełchatowa" (tym opowiadaniom daję całe 10 gwiazdek). Nie omieszkam poszukać tych nazwisk w bibliotece.
Pozostałe są dobre, chociaż niektóre może zbyt trudne w odbiorze i zbyt wydumane. W kilku nie brakło sporej dawki ironii i sarkazmu, przez co czytało się znakomicie i z satysfakcją. Wielbicielom grozy polecam.
Ale trafiłam. Szukałam Orbitowskiego, bo po "Kulcie " i "Innej duszy" stał się moim literackim idolem. Więc w katalogu bibliotecznym wyszukałam go, a jakże. I okazało się, że otrzymałam Orbitowskiego w jednym opowiadaniu na jedenaście. "Bo "Halloween" to zbiór opowiadań z gatunku horroru oscylujących tematyką wokół śmierci, duchów, halloweenowych cukierków i psikusów. Nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to