-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2012-12-20
2011-01-01
Fascynują mnie książki, których akcja rozgrywa się w sowieckiej Rosji ("Rosyjska zima", "Saszeńka") czy są też z nią powiązane, choćby bohaterami ("Biała wilczyca") stąd skusiła mnie "Rosyjska kochanka" Michaela Wallnera. Skusiła, ale nie zachwyciła. A przeszła mi przez głowę wątpliwość, gdy ją kupowałam, czy na pewno austriacki dziennikarz potrafi oddać atmosferę tamtych czasów, choć starał się, to nie zawsze mu to wychodziło.
Autor nie poradził sobie również z kreacją postaci. Główna bohaterka: Anna, jest bezbarwna, do końca nie wiadomo czego pragnie w życiu, raz krytykuje w duchu system radziecki, by zaraz potem zachwycać się nad rewolucyjnym dorobkiem państwa i by donosić KGB na człowieka, którego, ponoć, kocha. Najbardziej broni się w tym wszystkim Leonid (mąż), który jest prawdziwy, ludzki, z obawami i wątpliwościami... Czego mi bardzo brakowało, opisu terroru tamtych czasów, strachu, który niewątpliwie wciąż panował, gdzie Łubianka była postrachem i mroziła krew w żyłach. Autor dokonał jedynie próby przedstawienia obłudy tamtych czasów. Opis Moskwy również średnio się broni.
Brak dobrego przygotowania historycznego (nie wystarczy bronić się od błędów merytorycznych, ale też oddawać klimat miejsca i czasu), brak wyrazistych postaci plus opis książki, który jest spoilerem można zarzucić "Rosyjskiej kochance". Z dobrych stron: przystępny język, parę ciekawych spostrzeżeń. Jedno zamieszczam poniżej:
"Tacy właśnie jesteśmy, jak stado bydła. Wpędzają nas do zagrody, stawiają w sytuacji, w której każdy inny natychmiast by się zbuntował-każdy z wyjątkiem Rosjanina! Zadowalamy się uspokajającymi słowami, na wszystko się zgadzamy. Nikt nie zastanawia nad tym, dlaczego okienko numer trzy jest zamknięte! Wszędzie w całym kraju zamknięte jest jakieś okienko nr trzy, ale my nie pragniemy wiedzieć, co się za tym kryje, co się dzieje ponad naszymi głowami. Jesteśmy najniższym piętrem piramidy, wytrzymujemy cały ciężar, a ktoś tam na górze prowadzi nas na pasku. Wmówiono nam, że jesteśmy najnowocześniejszym, najbardziej postępowym społeczeństwem świata. A my co robimy? Stoimy przed zamkniętym okienkiem numer trzy i czekamy. Czekamy tak długo, aż ogarnia nas kompletna beznadzieja".
Fascynują mnie książki, których akcja rozgrywa się w sowieckiej Rosji ("Rosyjska zima", "Saszeńka") czy są też z nią powiązane, choćby bohaterami ("Biała wilczyca") stąd skusiła mnie "Rosyjska kochanka" Michaela Wallnera. Skusiła, ale nie zachwyciła. A przeszła mi przez głowę wątpliwość, gdy ją kupowałam, czy na pewno austriacki dziennikarz potrafi oddać atmosferę tamtych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nowa Huta, to w końcu Kraków czy całkiem odrębne miasto? Mieszkałam w Krakowie sześć pięknych lat i nigdy nie wiedziałam, jak traktować tę dzielnicę. "Jadę na Hutę" - słyszało się wielokrotnie a jak się na nią zajechało to rzeczywiście, czuło się inny klimat postsocjalistycznego miasta, jakże odmienny od tego na Kazimierzu czy na bulwarach z widokiem na Wawel. Idąc na spotkanie autorskie z panią Hanną Sokołowską gubiąc się nieco w słabo oświetlonych nowohuckich osiedlach poczułam, że przenoszę się w świat "Kosy". Świat socjalizmu, w którym ludzie żyli, kochali się, nienawidzili, ba! nawet mordowali.
"Kosa" to spory ładunek faktograficzny. Można przeczytać jak trudno było zdobyć pończochy, kawałek przeciętnego mięsa, o niekończących się kolejkach, polach nowohuckich, po których trzeba było wyprowadzić psa, bez obowiązkowego obecnie woreczka w ręku. Zdecydowanie inaczej na książkę spojrzy nastolatka niż osoba, która te czasy przeżyła. Dla nastolatki jest to historia gdzieś widziana na starych fotografiach u rodziców w albumie, pewien szok, że całkiem niedawno się tak żyło. Starsi czytając mogą kulić się ze śmiechu, zadumać na chwile nad wspomnieniami młodości, a może i dziękować za szynkę w lodówce, którą kupiło się bez problemu w sklepie tuż za rogiem.
"Kosa" to kryminał. Z pamiętników, notatek, obserwacji bohaterów czytelnik powoli odkrywa kim jest morderca młodych kobiet i donosicielskiej matematyczki. Zapewne wielkim problemem dla autorki było wcielenie się w różnych bohaterów, zmiana stylu pisania. Udało się.
Plusem książki jest brak czarno-białej rzeczywistości. Z jednej strony młodzi ludzie randkują, układając sobie codzienne życie, zdają kolejne sprawdziany w szkole, przygotowując się do matury, z drugiej za pisanie antykomunistycznych grozi więzienie, a doświadczony czasem czytelnik wie, że do Okrągłego Stołu jeszcze sporo czasu upłynie.
Polecam "Kosę" nie tylko miłośnikom historii, Nowej Huty czy Krakowa. Warto się w nią zagłębić by wpaść w świat, który pamiętają mury Placu Centralnego. Gdzie śledzenie odbywało się z lornetką przy oknie, a nie na fejsie. Po to, by docenić codzienną kawę z mlekiem i przywilej krytykowania obecnej władzy.
Nowa Huta, to w końcu Kraków czy całkiem odrębne miasto? Mieszkałam w Krakowie sześć pięknych lat i nigdy nie wiedziałam, jak traktować tę dzielnicę. "Jadę na Hutę" - słyszało się wielokrotnie a jak się na nią zajechało to rzeczywiście, czuło się inny klimat postsocjalistycznego miasta, jakże odmienny od tego na Kazimierzu czy na bulwarach z widokiem na Wawel. Idąc na...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to