rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka o czystej miłości dziecka do ludzi i ksiazek w czasach gdy ludzi i książki palono.

Książka o czystej miłości dziecka do ludzi i ksiazek w czasach gdy ludzi i książki palono.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka kompletna, widać poszukiwanie źródeł, a opisy (nie rozumiem dlaczego tak krytykowane) przenoszą nas w dane miejsca, malując krajobraz. "Platany oblane były ukośnym światłem, a złota mgiełka zebrała się w ogrodzie jak jeziorko z miodu". Wysłałam fragment dotyczący studiów Andrasa w Paryżu koleżance, która robi doktorat z architektury lat 30-stych i powiedziała, że tacy profesorowi faktycznie żyli i uczyli. Dwie części, dwa światy, totalna trauma wojny, miłość, która pomaga przez nią przejść. Książka mnie wciągnęła na dobre. Minus niestety za tendencyjne komentarze wobec Polski, że z szablą szliśmy na Niemca i niczym więcej, że polscy policjanci burzyli warszawskie getto, nie wiem dlaczego książka pisana o traumie żydowskiej musi jednocześnie budzić uczucie nieadekwatności u polskiego czytelnika. Szkoda, bo wojna nam wystarczyła żeby zmasakrować pół świata, nie trzeba jeszcze dodatkowo dzielić go sporami o historię.

Książka kompletna, widać poszukiwanie źródeł, a opisy (nie rozumiem dlaczego tak krytykowane) przenoszą nas w dane miejsca, malując krajobraz. "Platany oblane były ukośnym światłem, a złota mgiełka zebrała się w ogrodzie jak jeziorko z miodu". Wysłałam fragment dotyczący studiów Andrasa w Paryżu koleżance, która robi doktorat z architektury lat 30-stych i powiedziała, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ksiazka-wyzwanie. Nie tylko z racji objętością ale i mnogości nitek, z których jest utkana. Powiesc, która wydaje się rozkłada zło na czynniki pierwsze. Śledzimy życie głównego bohatera od kołyski po grób i okazuje się, że nie do końca jesteśmy panami własnego losu. Czy jednak? Zawsze można powiedzieć "nie". Momentami tak wątki były prowadzone, że wpadałam w irytację, myślę że wszystkiego nie zrozumiałam, a szkoda. Może nie byłam w pełni gotowa na lekturę? A może jest zwyczajnie przekombinowana. Minęło kilka lat od czasu kiedy ją przeczytałam a wciąż siedzi mi w głowie. To niewątpliwie plus.

Ksiazka-wyzwanie. Nie tylko z racji objętością ale i mnogości nitek, z których jest utkana. Powiesc, która wydaje się rozkłada zło na czynniki pierwsze. Śledzimy życie głównego bohatera od kołyski po grób i okazuje się, że nie do końca jesteśmy panami własnego losu. Czy jednak? Zawsze można powiedzieć "nie". Momentami tak wątki były prowadzone, że wpadałam w irytację, myślę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz pierwszy sięgnęłam po książkę po 2-letnim pobycie w Ameryce Środkowej, gdzie karmiona słońcem i przyjaźnią żyłam w innym świecie. Umyślnie zaczynam tę recenzję w taki sposób, by podkreślić, że „Czas niedokonany” jest tak przynależny naszej kulturze i historii.

Sięgnęłam i odłożyłam po kilku stronach, nie mogłam znieść okrucieństwa, którym słowa i czyny pierwszych bohaterów są przesączone. Powróciłam do lektury pół roku później i zmagając się z wydarzeniami na kartach stron i w koszmarach sennych książkę skończyłam czytać.

Dwudziesty wiek odcisnął się na Polsce brudnym buciorem nienawiści, przemocy, co miała uzdrowić świat a stoczyła go na dno piekła, strachu, który nie pozwala wyjść człowiekowi z szafy i się z nim zmierzyć. Chwyta za gardło dając ułudę braku wyboru, a ci co mu się nie poddają kończą zapomniani, bądź z łatką wariatów co nie potrafią zakopać przeszłości. O tym jest „Czas niedokonany”.

Niewątpliwym plusem książki jest brak czarno-białych postaci. Każdy bije się w imię powodu, w który głęboko wierzy, bądź też ucieka, kombinuje, bo chce „żyć normalnie”, nie ważne że w zakłamanej komunistycznej rzeczywistości. Wraz z Zuzanną obserwujemy i działamy w podziemiu doświadczając upadlającego więzienia, wyrzucania z pracy, samobójstw i zabójstw znajomych. Przeżywamy i chwile odświętne (jakże teraz niedoceniane!) jak wspólna Wigilia w najbliższym gronie, czy wizyta „człowieka w bieli”, którego słowa miały wpływ na odmianę oblicza naszej ziemi.

Wraz z Adamem zanurzamy się w czas po Okrągłym stole, czytamy nekrologi partyjnych aparatczyków dorabiających się na czasach zmian, o post-komunistach wygrywających jakimś cudem wybory, o tym że tak naprawdę niewiele się zmieniło, tylko nazwy, tylko przykrywka wielkiej farsy i kłamstwa. Nagle wątek się urywa, autor prowadzi nas po zakamarkach pamięci komisarza Czeka, umysł rozpierają nowe okrucieństwa, nowe tortury, nowy krzyk mordowanych.

Ten krzyk we mnie pozostał. Krzyk niezgody na to, jak ludzie tak łatwo wierzą w swą wielkość i nieomylność, tak bardzo chcą zmienić świat na lepsze, budując go na szambie fundamentu. I jak wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani... Patrzę na telewizję, gadające głowy polityków i prócz głębokiej nieufności tli się gdzieś nadzieja, że może jednak się właśnie da... że niezgoda na nienawiść i przemoc pomaga wyjść z szafy strachu i budować na świadomości popełnionych w przeszłości błędów, w pokorze coś codziennego, miłego, dobrego, zmieniając siebie a nie innych.

Po raz pierwszy sięgnęłam po książkę po 2-letnim pobycie w Ameryce Środkowej, gdzie karmiona słońcem i przyjaźnią żyłam w innym świecie. Umyślnie zaczynam tę recenzję w taki sposób, by podkreślić, że „Czas niedokonany” jest tak przynależny naszej kulturze i historii.

Sięgnęłam i odłożyłam po kilku stronach, nie mogłam znieść okrucieństwa, którym słowa i czyny pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabierałam się do książki Oksany Zabużko od kilku miesięcy. Epopeja na siedemset stron opowiada o losach Ukraińców poprzez dziesiątki lat historii. Krótko o fabule. Daryna, dziennikarka, która nie boi się wyzwań, ani męskiego świata, podejmuje próbę nakręcenia filmu o partyzantach UPA. Historia ma być mocno osobista, nie chodzi o opis rodzaju broni i ilość zabitych wrogów, a o uczucia targające głównych bohaterów. Jest miłość, są wątpliwości, odwaga, strach. Są ludzie z krwi i kości, o ich historii dowiadujemy się ze snów jednego z głównych bohaterów książki. Ciekawe rozwiązanie literackie.

Dzieło Zabużko porusza wiele istotnych tematów. UPA jest jednym z nich. Ukazana jest walka z radzieckim reżimem, poświęcenie i zdrady, nie ma nic z ludobójstwa na Wołyniu i Podolu, co może budzić wątpliwości a nawet frustrację u polskiego czytelnika. Bohaterów można nawet polubić, wczuć się w ich historię. Historia pisana ręką Ukrainki.

Daryna odkrywa losy bohaterów przeszukując archiwa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy trafiając na kolejne nitki wiodącą ukraińską Ariadnę do kłębka, od II wojny światowej po współczesność. Oprócz losów żołnierzy UPA poznajemy kulisy Pomarańczowej Rewolucji, dowiadujemy się o tajemniczych wypadkach drogowych na drodze z Kijowa do Boryspola na których ginął politycy i postaci fikcyjne.

Przyznam, że jednocześnie zachwyca i irytuje mnie główna bohaterka. Z jednej strony szafuje przekleństwami, uprawia seks z żonatym kolegą z pracy, z drugiej nagle zakochuje się bez pamięci w „kocie uszatym, Aduśku, Adusiu” jak się do niego pieszczotliwie zwraca. Aduśkowy świat jest jak z bajki o zbuntowanej królewnie Śnieżce co nagle odnajduje swojego antykwarycznego księcia. By jeszcze chwilę pomarudzić: liczne retardacje, umyślne gubienie wątku, powroty do już zapomnianych na dobre przez czytelnika akcji wprowadza zniecierpliwienie i… nudę. Chwilami nie wiedziałam czy jest to książka o przyjaźni (wątek Myrosławy) i miłości (Adrian), epopeja historyczna (Hela Dowhan i UPA) czy komentarz polityczny do obecnych wydarzeń (praca Daryny w telewizji i wątek Wadyma). Trudno było poskromić te wszystkie pomysły i nie pomaga w tym ilość stron i rozwlekanie akcji.

Dla Zabużko nie ma tematów tabu. Otwarcie pisze o politykach upychających pieniądze w kieszenie i raje podatkowe gdzieś za dalekimi granicami kraju. „Dzisiejsza polityka to połączenie doświadczenia dwudziestowiecznych z doświadczeniem rynkowym, reklamowym.” Autorka oddając głos Wadymowi pyta kontrowersyjnie: „ty dalej wierzysz w te bujdy, że podmiotem historii jest lud?” I nie czekając na odpowiedź czytelnika: „Idee, poglądy, przekonania? To było dobre w dziewiętnastym wieku (…) masom można wmówić wszystko (…) Syty obywatel siedzi po robocie przed telewizorem i popija piwo. Rządy sprawują się poza jego plecami, a w telewizji widzi gadające głowy. (…) Żaden naród nie może panować nad światem, to mogą tylko korporacje. (…) Władza to surowce energetyczne, to jest klucz do panowania nad światem, był jest i będzie. (…) Gazprom już dziś trzyma połowę Europy. I już w każdym europejskim rządzie ma swoich lobbystów za Nord Streamem.”

Zabużko w tragikomiczny sposób ujmuje obraz bipolarnego świata: „Biały Dom ogłosił, że Irak ma broń masowego rażenia, i wszyscy uwierzyli. I chrzanić, że tej broni nie znaleźli i najprawdopodobniej już nie znajdą. Zresztą głupio zrobią jeśli nie znajdą. Rosjanie to by od razu coś podrzucili i wtedy już stuprocentowo nikt by się nigdy nie dogrzebał, jak tam naprawdę było…”

I wreszcie o stosunkach Ukraina-Rosja, tak boleśnie aktualnych, mimo że słowa pisane przed wydarzeniami na Majdanie w 2013 roku: „W niepodległość Ukrainy FSB do dziś nie może uwierzyć, ciągle czekają, aż ich namalowany obrazek wróci na miejsce.” By wbić czytelnika Wadym dodaje: „Zastanów się kim [Ukraina] my właściwie jesteśmy? Wczorajsza kolonia, bez własnych tradycji państwowych, po kolana w gównie… Strefa tranzytowa! Przy dzisiejszym rozkładzie sił na świecie to wszystko, co mamy: Przydatny kraj tranzytowy. (…) Epoka Jałty się kończy. Równowaga sił się kończy, przychodzą nowi gracze, Rosja z Ameryką dalej nas będą ciągać i tam i sam, jak kundle szmatę. (…) Zawsze byliśmy garścią drobnych w interesach wielkich państw.”

Książka nie zabija jednak nadziei i nie pozostawia w mrocznej apatii. Główna bohaterka jest wierna sobie mimo meandrów osobistego i zawodowego życia. Dzieło Zabużko jest o byciu wiernym przekonaniom i wartościom, które trzymamy głęboko w sobie Byciu wiernym sobie. Choć czasem ma się wrażenie, że uczestniczy się w czymś mrocznym: „Diabelskim igrzysku, w którym zawsze giną najlepsi. (…) Ci, którzy wyprostowali się z szańca na cały wzrost…” Pobrzmiewa szept pana Cogito Herberta: „Idź wyprostowany, idź”.

Zabierałam się do książki Oksany Zabużko od kilku miesięcy. Epopeja na siedemset stron opowiada o losach Ukraińców poprzez dziesiątki lat historii. Krótko o fabule. Daryna, dziennikarka, która nie boi się wyzwań, ani męskiego świata, podejmuje próbę nakręcenia filmu o partyzantach UPA. Historia ma być mocno osobista, nie chodzi o opis rodzaju broni i ilość zabitych wrogów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nowa Huta, to w końcu Kraków czy całkiem odrębne miasto? Mieszkałam w Krakowie sześć pięknych lat i nigdy nie wiedziałam, jak traktować tę dzielnicę. "Jadę na Hutę" - słyszało się wielokrotnie a jak się na nią zajechało to rzeczywiście, czuło się inny klimat postsocjalistycznego miasta, jakże odmienny od tego na Kazimierzu czy na bulwarach z widokiem na Wawel. Idąc na spotkanie autorskie z panią Hanną Sokołowską gubiąc się nieco w słabo oświetlonych nowohuckich osiedlach poczułam, że przenoszę się w świat "Kosy". Świat socjalizmu, w którym ludzie żyli, kochali się, nienawidzili, ba! nawet mordowali.

"Kosa" to spory ładunek faktograficzny. Można przeczytać jak trudno było zdobyć pończochy, kawałek przeciętnego mięsa, o niekończących się kolejkach, polach nowohuckich, po których trzeba było wyprowadzić psa, bez obowiązkowego obecnie woreczka w ręku. Zdecydowanie inaczej na książkę spojrzy nastolatka niż osoba, która te czasy przeżyła. Dla nastolatki jest to historia gdzieś widziana na starych fotografiach u rodziców w albumie, pewien szok, że całkiem niedawno się tak żyło. Starsi czytając mogą kulić się ze śmiechu, zadumać na chwile nad wspomnieniami młodości, a może i dziękować za szynkę w lodówce, którą kupiło się bez problemu w sklepie tuż za rogiem.

"Kosa" to kryminał. Z pamiętników, notatek, obserwacji bohaterów czytelnik powoli odkrywa kim jest morderca młodych kobiet i donosicielskiej matematyczki. Zapewne wielkim problemem dla autorki było wcielenie się w różnych bohaterów, zmiana stylu pisania. Udało się.

Plusem książki jest brak czarno-białej rzeczywistości. Z jednej strony młodzi ludzie randkują, układając sobie codzienne życie, zdają kolejne sprawdziany w szkole, przygotowując się do matury, z drugiej za pisanie antykomunistycznych grozi więzienie, a doświadczony czasem czytelnik wie, że do Okrągłego Stołu jeszcze sporo czasu upłynie.

Polecam "Kosę" nie tylko miłośnikom historii, Nowej Huty czy Krakowa. Warto się w nią zagłębić by wpaść w świat, który pamiętają mury Placu Centralnego. Gdzie śledzenie odbywało się z lornetką przy oknie, a nie na fejsie. Po to, by docenić codzienną kawę z mlekiem i przywilej krytykowania obecnej władzy.

Nowa Huta, to w końcu Kraków czy całkiem odrębne miasto? Mieszkałam w Krakowie sześć pięknych lat i nigdy nie wiedziałam, jak traktować tę dzielnicę. "Jadę na Hutę" - słyszało się wielokrotnie a jak się na nią zajechało to rzeczywiście, czuło się inny klimat postsocjalistycznego miasta, jakże odmienny od tego na Kazimierzu czy na bulwarach z widokiem na Wawel. Idąc na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fascynują mnie książki, których akcja rozgrywa się w sowieckiej Rosji ("Rosyjska zima", "Saszeńka") czy są też z nią powiązane, choćby bohaterami ("Biała wilczyca") stąd skusiła mnie "Rosyjska kochanka" Michaela Wallnera. Skusiła, ale nie zachwyciła. A przeszła mi przez głowę wątpliwość, gdy ją kupowałam, czy na pewno austriacki dziennikarz potrafi oddać atmosferę tamtych czasów, choć starał się, to nie zawsze mu to wychodziło.

Autor nie poradził sobie również z kreacją postaci. Główna bohaterka: Anna, jest bezbarwna, do końca nie wiadomo czego pragnie w życiu, raz krytykuje w duchu system radziecki, by zaraz potem zachwycać się nad rewolucyjnym dorobkiem państwa i by donosić KGB na człowieka, którego, ponoć, kocha. Najbardziej broni się w tym wszystkim Leonid (mąż), który jest prawdziwy, ludzki, z obawami i wątpliwościami... Czego mi bardzo brakowało, opisu terroru tamtych czasów, strachu, który niewątpliwie wciąż panował, gdzie Łubianka była postrachem i mroziła krew w żyłach. Autor dokonał jedynie próby przedstawienia obłudy tamtych czasów. Opis Moskwy również średnio się broni.

Brak dobrego przygotowania historycznego (nie wystarczy bronić się od błędów merytorycznych, ale też oddawać klimat miejsca i czasu), brak wyrazistych postaci plus opis książki, który jest spoilerem można zarzucić "Rosyjskiej kochance". Z dobrych stron: przystępny język, parę ciekawych spostrzeżeń. Jedno zamieszczam poniżej:

"Tacy właśnie jesteśmy, jak stado bydła. Wpędzają nas do zagrody, stawiają w sytuacji, w której każdy inny natychmiast by się zbuntował-każdy z wyjątkiem Rosjanina! Zadowalamy się uspokajającymi słowami, na wszystko się zgadzamy. Nikt nie zastanawia nad tym, dlaczego okienko numer trzy jest zamknięte! Wszędzie w całym kraju zamknięte jest jakieś okienko nr trzy, ale my nie pragniemy wiedzieć, co się za tym kryje, co się dzieje ponad naszymi głowami. Jesteśmy najniższym piętrem piramidy, wytrzymujemy cały ciężar, a ktoś tam na górze prowadzi nas na pasku. Wmówiono nam, że jesteśmy najnowocześniejszym, najbardziej postępowym społeczeństwem świata. A my co robimy? Stoimy przed zamkniętym okienkiem numer trzy i czekamy. Czekamy tak długo, aż ogarnia nas kompletna beznadzieja".

Fascynują mnie książki, których akcja rozgrywa się w sowieckiej Rosji ("Rosyjska zima", "Saszeńka") czy są też z nią powiązane, choćby bohaterami ("Biała wilczyca") stąd skusiła mnie "Rosyjska kochanka" Michaela Wallnera. Skusiła, ale nie zachwyciła. A przeszła mi przez głowę wątpliwość, gdy ją kupowałam, czy na pewno austriacki dziennikarz potrafi oddać atmosferę tamtych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie magiczna książka, w której można się bez pamięci zakochać. Cieszy, że są pisarze posiadający tak plastyczne pióro, tak pięknie oddający emocje, tak sugestywnie budujący postaci. Rewelacja.

Absolutnie magiczna książka, w której można się bez pamięci zakochać. Cieszy, że są pisarze posiadający tak plastyczne pióro, tak pięknie oddający emocje, tak sugestywnie budujący postaci. Rewelacja.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dołęga-Mostowicz jest pisarzem chwili, idealnie oddaje klimat miedzywojnia, a dodatkowo bardzo ciekawie kreuje postaci. Dużo prawdy jest w Alicji Horn, okazuje się, że książka jest jak najbardziej współczesna, ileż mamy obecnie kobiet robiących błyskotliwe kariery zawodowe, skrzywdzonych przez mężczyzn. Polecam dla wielbicieli dwudziestolecia!

Dołęga-Mostowicz jest pisarzem chwili, idealnie oddaje klimat miedzywojnia, a dodatkowo bardzo ciekawie kreuje postaci. Dużo prawdy jest w Alicji Horn, okazuje się, że książka jest jak najbardziej współczesna, ileż mamy obecnie kobiet robiących błyskotliwe kariery zawodowe, skrzywdzonych przez mężczyzn. Polecam dla wielbicieli dwudziestolecia!

Pokaż mimo to