rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Dobry wieczór. Nie mogłam rozstać się tą książką, obiecałam sobie, że opowiem o niej wszystkim, którzy nieopatrznie zapytają - co dobrego ostatnio czytałam.
To opowieść o człowieku, naukowcu, zakochanym w matematyce. Niestety wskutek wypadku jego pamięć rejestruje tylko przeszłość i 80 minut teraźniejszości. Żyje on jakby zatrzymany w czasie, co nie przeszkadza mu snuć opowieści o liczbach, rozwiązywać kolejne równania. Widzimy go oczami głównej bohaterki, która zostaje zatrudniona jako sprzątaczka. Między nimi oraz jej synem, nawiązuje sie niesamowita więź, porozumienie dusz, pomimo, że każdego dnia kobieta musi na nowo przedstawiać się i odpowiadać na te same pytania, które zadaje jej profesor. Odnajduje w nieznajomym, ekscentrycznym człowieku ogromne ciepło, wrażliwość i poczucie bezpieczeństwa.
Matematyka brzmi w tej powieści autorstwa Ogawy jak poezja, chciałabym opowiadać tak o literaturze jak ten profesor, który swoją pasją oświetla drogę innych ludzi.
„Liczby były dla niego tym, czym dla innych wyciągnięcie ręki na powitanie. Jednocześnie byt też płaszczem ochronnym.” (S.13).
Ogromną wdzięczność za wydanie tej japońskiej powieści kieruję w stronę wydawnictwa Tajfuny oraz przekazuję wielkie podziękowania dla tłumaczki Anny Horikoshi💚 Ta historia budzi nadzieję i daje tak wiele ciepła.
PS. Dużo w tej książce magii, bo tak jak profesor i narratorka zostali związani ze sobą niewidzialną siecią liczb, tak i ja odnalazłam bliską mi liczbę 28(dzień moich urodzin)💜, która wiele razy pojawiała się jako liczba wyjątkowa. To jedna z niesamowitych, przedziwnych zbieżności, które dzieją się gdy czytam książki. I wiem, że niektórzy bardzo mocno doświadczają tego przyciągania 💙

Dobry wieczór. Nie mogłam rozstać się tą książką, obiecałam sobie, że opowiem o niej wszystkim, którzy nieopatrznie zapytają - co dobrego ostatnio czytałam.
To opowieść o człowieku, naukowcu, zakochanym w matematyce. Niestety wskutek wypadku jego pamięć rejestruje tylko przeszłość i 80 minut teraźniejszości. Żyje on jakby zatrzymany w czasie, co nie przeszkadza mu snuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przez ostatnie dni sierpnia wsłuchiwałem się w kobiece historie, które spięła Magdalena Kostyszyn, a wydało Wydawnictwo W.A.B.. „Też tak mam” to głos wsparcia dla każdej kobiety, która styka się z krytyką, wykorzystywaniem, brakiem pewności siebie, porównywaniem, przytłoczeniem codziennością. Autorka pokazuje jak łatwo wkładamy kobiety do szufladek stereotypów, z jaką łatwością przychodzi kobietom krytykowanie, komentowanie i budowanie pięter poczucia winy w drugiej kobiecie. Rozmówczynie, które odsłaniają swoje historie, opowiadają jak trudno powiedzieć o swoich prawdziwych uczuciach, rozczarowaniach, złości, walce o siebie, gdy jednak pojawiają sie podobne doświadczenia czy zrozumienie innej słuchającej, pojawia się przestrzeń szczerości. W przestrzeni „Też tak mam” usłyszmy głosy mocne, szczere, ludzkie, to czasami krzyk wołający o szacunek i wolność wyboru.
Może gdy kolejny raz bliska lub nieznajoma kobieta obdarzy mnie zaufaniem, nie będę próbowała narzucać swojej perspektywy czy oceniania, filtru szufladkowania, ale wsłucham się w jej świat, a na końcu spotkania podsunę jej książkę „Też tak mam”. Bo nie jesteśmy same

Przez ostatnie dni sierpnia wsłuchiwałem się w kobiece historie, które spięła Magdalena Kostyszyn, a wydało Wydawnictwo W.A.B.. „Też tak mam” to głos wsparcia dla każdej kobiety, która styka się z krytyką, wykorzystywaniem, brakiem pewności siebie, porównywaniem, przytłoczeniem codziennością. Autorka pokazuje jak łatwo wkładamy kobiety do szufladek stereotypów, z jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzień dobry. Debiutancka książka Pauliny Molickiej to dobra lektura do plecaka, na samotny wieczór w towarzystwie zachodzącego słońca. Wzruszyła mnie prostotą i szczerością, melodią jaką wybrzmiewają w nas marzenia. To opowieść o miłości do książek i ludzi, którzy potrafią jednym słowem, rozmową otulić popękane wnętrze, ujarzmić chaos emocji, tworząc przestrzeń tajemniczego porozumienia dusz. Tylko zakochani w książkach to potrafią, tylko oni wiedzą jak wiele siły można czerpać z literatury.

„Księgarenka” to również opowieść o przeszłości, popełnieniu błędów, wychodzeniu z własnych ograniczeń i przyzwyczajeń. Życie to przeplatanka burz i wschodów słońca i bohaterowie tej książki doskonale wiedzą, że aby pójść dalej potrzebne są zmiany.

Dużo w tych historiach pokory, spokoju, podkreślenia jak ważne są małe radości, drobne gesty, codzienność.

Tak, to urocza pochwała codzienności, w której towarzyszy nam książka i nadzieja, że w człowieku zawsze drzemie ta dobra strona, tęskniąca za uważnością, dotykiem, wspierającym słowem…
Piękny debiut 💚

Paulina Molicka - strona autorska

Dzień dobry. Debiutancka książka Pauliny Molickiej to dobra lektura do plecaka, na samotny wieczór w towarzystwie zachodzącego słońca. Wzruszyła mnie prostotą i szczerością, melodią jaką wybrzmiewają w nas marzenia. To opowieść o miłości do książek i ludzi, którzy potrafią jednym słowem, rozmową otulić popękane wnętrze, ujarzmić chaos emocji, tworząc przestrzeń tajemniczego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Z pamiętnika babci Ellen DeLange, Ilaria Zanellato
Ocena 8,8
Z pamiętnika b... Ellen DeLange, Ilar...

Na półkach: , , , , ,

Książka o pamięci, pielęgnowaniu wspomnień i budowaniu relacji dziecka z babcią. Babcia zabiera wnuczkę w świat opowieści z własnego pamiętnika. To piękna, poruszająca historia, która bardzo zachęca do założenia własnego pamiętnika. Niesamowite są ilustracje Ilarii Zanellato, która łączy świat wspomnień z teraźniejszością. Warto mieć tę książkę w swojej biblioteczce.

Książka o pamięci, pielęgnowaniu wspomnień i budowaniu relacji dziecka z babcią. Babcia zabiera wnuczkę w świat opowieści z własnego pamiętnika. To piękna, poruszająca historia, która bardzo zachęca do założenia własnego pamiętnika. Niesamowite są ilustracje Ilarii Zanellato, która łączy świat wspomnień z teraźniejszością. Warto mieć tę książkę w swojej biblioteczce.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Przygotowałem szkatułkę, tak jak prosiłaś. Może uda się jeszcze wszystko uporządkować, ułożyć, zebrać w jedno” (Powrót, s. 7)


Ostatnie zimy Andrzeja Błażewicza (wyd. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Dom Literatury w Łodzi) już w pierwszym zdaniu nakreślają przestrzeń snu. To w niej przychodzą wspomnienia, wypełniają bohatera lirycznego, skrzą się i otulają jak wirujące gdzieś w tle płatki śniegu. Właśnie ten element – krótkotrwały, eteryczny, niepowtarzalny płatek śniegu staje się metaforą uruchamiającą wyobraźnię – to swoisty klucz do szkatułki, w której można kolekcjonować pamięć, powiązać i posklejać, a najważniejsze wypowiedzieć i utrwalić - ulotne fragmenty, wycinki, pocztówki z okresu dzieciństwa. Powroty do wspomnień, odciśnięte rodzinne anegdoty, historie, przedmioty, fotografie - przypominają odwijanie delikatnych nitek ze szpulki pamięci, aby utkać z nich własną, osobistą opowieść.

Poetyckie miniatury to szybko przesuwające się obrazy, sekwencje pamięci, utkwione i zakotwiczone głęboko w bohaterze. Wyłaniają się w sposób nieprzewidywalny, mozaikowy, połączony detalem czułości, zapamiętanych słów, bliskości, gestów. Podczas lektury towarzyszyło mi poczucie baśniowości, wplecionej delikatnie w narrację o przeszłości. Czy to w wierszu Ballada, gdzie otyły brzuch ojca w wyobraźni dziecka zajmuje cały dom, wypełnia kąty, przygniata i osacza właściciela ale i domowników. Czy to w utworze Rano wieczór, w którym ponownie dziecięca pamięć przekształca prozę życia w moment magiczny, zwykłe mleko z miodem zapamiętane zostaje jako mikstura „całkiem czarodziejska” chroniąca przed nocnymi strachami i upiorną Buką, „która pozostawała w chłodzie swojej samotności”.

Liryczny narrator używa symboli, słów, które wywołują w czytelniku nostalgię, tworzy się wspólna przestrzeń pokoleniowa – to język dzieciństwa lat 90., słów-kluczy otwierających szuflady wspomnień, w których roi się od „bajek puszczanych z magnetowidu’, gier karcianych, babcinych wypieków, wydeptywania swoich, tajemniczych i zakodowanych szlaków w topografii rodzinnego miasta.

Do szkatułki poetyckiej podmiot liryczny wkłada kolejne miniaturowe rytuały dzieciństwa: spacer z psem, gra w garybaldkę z babcią, smak ubitej piany z białek z cukrem pudrem, rozmowy babcino-wnuczkowe, wypady na basen, gorąca czekolada z automatu, zapach domowej pościeli, wakacje nad morzem, woń miodu sprzedawanego w garażu, kształt liska z Harrachova, przestrzeń zakładu krawieckiego mieszczącego się w piwniczce.

W Ostatnich zimach, oprócz korowodu ludzi, mieszkańców rodzinnej Świdnicy, sąsiadów, mamy czule i finezyjnie, z poczuciem humoru, sportretowaną babcię podmiotu lirycznego – to ona staje się bohaterką poetyckich nostalgii, potrafiącą „umiejętnie zakrzywiać czasoprzestrzeń” i wnikać do snów, stając się w nich główną bohaterką, przewodniczką po surrealistycznych wizjach i wyobrażeniach śniącego wnuka.


W poetyckiej książce Andrzeja Błażewicza, w której przeplata się poetyckość z mikroprozą, oprócz barwnych, intensywnych obrazów pojawiają się sensualne nostalgie. W tekstach Ostatnich zim unoszą się zapachy tęsknot za przeszłością, domowymi rytuałami, do których powraca nieustannie bohater, ale i szuka jako już dorosły człowiek. Odnajduję się w tych tęsknotach, również czule wspominam zapachy domowych przestrzeni, fakturę poduszki, delikatność babcinego ciasta. To obrazy, które zakorzeniają się w nas, ugładzają, nabierają delikatności i łagodności, zaczynają przypominać jakieś fantazyjne miejsca, niedostępne już i bezpowrotnie utracone.

Wspominający bohater często zakotwicza się w przestrzeni snów, które dość mocno splatają się z dziecięcą pamięcią. Poruszające jest to, że ten nostalgiczny oniryzm przetykany jest dziecięcą naiwnością, wyobraźnią lekko surrealistyczno-baśniową. Lektura Ostatnich zim wywołuje we mnie melancholię, ale i poczucie wspólnotowości, przedziwnej euforii, że odczytuję podobne i tożsame drżenie snów zlepionych z dziecięcych emocji, wyobrażeń. Odkrywam, że ten bohater jest mi bardzo bliski, nadajemy na tych samych falach, a to sprawia, że nie chcę tak łatwo i szybko przewracać stron, zamykać własnymi ramami kolejnych obrazów-wierszy.

Warto zauważyć, że mikroprozy Ostatnich zim często przypominają stylistyką i językiem zapis snów, intymny sennik, z którego wyłaniają się mgliste obrazy:

„Jest zima, brodzę przez śnieg, a poranny śnieg głaszcze moje policzki. Wychodzę na małą polanę i widzę stado dzików, które kopią w zaspach w poszukiwaniu jedzenia. Stoję i patrzę na te dziki, kiedy nagle tuż obok mnie z lasu wychodzą dwa żubry.” (Sny z puszczy, s. 37)

Uderzające są wkradające się obrazy dorosłości, upływającego czasu, nakładania się obrazów przeszłości i teraźniejszości (jak w wierszu Ogłoszenie). Podmiot staje się kimś obcym, nie potrafi porozumieć się z dawnymi sąsiadami, nie odnajduje dawnych śladów w przestrzeni rodzinnego miasta. Czarodziejska mikstura przestaje działać, staje się zimnym i gorzkim posmakiem braku, pożegnania przeszłości, która w oczach dziecka była mocno podkoloryzowana, a może po prostu świat kiedyś chłonęło się bardziej, intensywniej, z ufnością i nadzieją.

Dość znaczący tytuł książki – Ostatnie zimy – przywołuje również poczucie jakieś granicy, przejścia. Ostatnie zimy to przeplatanka wspomnień z dzieciństwa i młodości, ale i motyw kresu, śmierci, odejścia zarówno przeszłości, własnych dziecięcych wyobrażeń jak i ludzi. Temat śmierci jest jednak jakby obok, bohater ociera się o niego, styka się z pustką. Wiersze „Trumna”, „Puste” , „Puste przebiegi” to dotykanie, mijanie się z cieniem ostateczności, kruchością życia, to posmak tego , co „ostatnie”, końcowe. Podmiot jest towarzyszącym obserwatorem przemijania kolejnych zim, swojego mikroświata i ludzkich istnień. Gorzkie są to przemyślenia, spuentowane w słowach:

„być może nie ma nic więcej, że wszystko to tylko puste przebiegi. Z pomieszczeń do pomieszczeń. Tam i z powrotem. Puste przebiegi.”

(Puste przebiegi, s. 45)

Ostatnie to wiersz klamra, klucz zamykający i wiążący całą opowieść, wybrzmiewa w nim obawa o ulotność wspomnień, ich zlewanie się, przekształcanie, zanikanie. Płatki śniegu, które stają się tłem wielu wierszy Andrzeja Błażewicza, to pamięć – krucha, niepowtarzalna, chwilowa, z upływem czasu topniejąca i blednąca, zmieniająca strukturę z tej bardzo sensualnej, fizycznej na płynną, jednolitą, rozpływającą się w ciepłych dłoniach czasu.

Książka poetycka Andrzeja Błażewicza, dostępna również w Polskim Języku Migowym (wystarczy zeskanować kod QR) to wehikuł czasu i emocji. Ostatnie zimy to próba zarejestrowania przepływających obrazów, snów, rozmów, spotkań, przedmiotów i zapachów, składających się na indywidualną, jednostkową krainę pamięci. W tych poetyckich kadrach z lekkością przenikają się sny, dziecięce zachwyty, przestrzenie domu, sylwetki ludzi, intensywny i wyrazisty portret babci. W tych wyłaniających się obrazach zarysowuje się nostalgia i tęsknota za dzieciństwem, ale to przede wszystkim kolekcja osobistych pamiątek, powyciąganych z różnych szuflad pamięci. Aby ich nie zgubić, nie stracić, bohater liryczny otwiera kilka z nich, być może najważniejszych, i porządkuje przebłyski pamięci w jedną kolekcję. Ostatnie zimy to piękna przechowalnia wspomnień, drobinek jednostkowej tożsamości w szkatułkowej przestrzeni słowa. To obietnica pamiętania i pielęgnowania przeszłości, a zwłaszcza osób, które ją dla nas tkają.

Andrzej Błażewicz, Ostatnie zimy, Łódź 2022, wyd. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Dom Literatury w Łodzi.

„Przygotowałem szkatułkę, tak jak prosiłaś. Może uda się jeszcze wszystko uporządkować, ułożyć, zebrać w jedno” (Powrót, s. 7)


Ostatnie zimy Andrzeja Błażewicza (wyd. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Dom Literatury w Łodzi) już w pierwszym zdaniu nakreślają przestrzeń snu. To w niej przychodzą wspomnienia, wypełniają bohatera lirycznego, skrzą się i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Nokturny” Dariusza Patkowskiego (wyd. Kwadratura) przywędrowały od samego autora, który ukrywa się pod pseudonimem. Dość obszernie o tym debiucie pisała już Kinga Młynarska, zachęcam do przeczytania jej tekstu. Swojej lektury nie zaczęłam od pierwszych wierszy, ale wybrałam jak z talii kart, kilka przypadkowych utworów, trafiając akurat na poetyckie przestrzenie tętniące sierpniowym upałem, bez-czasem, oślepiającym błękitem „poprzecinanym sierpniem”. Pierwszy impuls przeczucia, że jest to rewelacyjny tom, przyszedł wraz z wierszem „Wychodząc rano z domu, widziałem”, który zamienia obraz sierpniowego miasta, rozgrzanych blokowisk w bukiet kwiatów. Obserwujący rejestruje i tym samym puentuje : „Lato skondensowało osiedle w bukiet”.

Jednak uważna lektura całego tomu oraz mott dotyczących materii snu, pokazuje nieustanne przenikanie się ciemności, która „rozsiewa się przez język” oraz światła - tego porannego, łagodnego, sączącego się światła ulicznych lamp lub z „kwadratowych okien” miasta. Nie są to jednak obrazy zestawiane na zasadach opozycji, raczej jako spleciony warkocz, warkocz jawy i snu.

Tu ciemność jest kokonem utkanym ze snu, materią metamorfozy, przekształceń, natomiast światło zdaje się być skrzydłami, już ukształtowaną formą rzeczywistości. Przebudzenie, porzucenie kokonu nocy przez bohatera wierszy jest nagłe, ostre, surowe. Oślepiające światło nadaje rytm codzienności, jest w nim jednak coś paraliżującego, poranek to „świetlisty skalpel” rozpruwający „skórę nocnej syreny”. Świt jest dla podmiotu również momentem twórczym, gdy wiersze noszone w „przegródkach portfela” „na małych, kwadratowych karteluszkach” zostają przepisane i utrwalone w pliku tekstowym.

Światło obrysowuje kontury, dookreśla obraz, wyostrza lub przeciwnie - oświetlony detal, fragment zostaje skąpany w łagodności, jakbyśmy widzieli go spod delikatnie przymrużonych oczu. Ten moment wystarcza aby wyobraźnia poruszyła turbiny i wywołała emocjo-wstrząsy. Obserwator świata w „Nokturnach” opowiada historie przedmiotów, ale podąża własną drogą, unika schematów i skrótów myślowych, zaskakuje czytelnika – choćby obrazem dziecięcej zabawy w rzucanie kamyków do wody (wiersz „Lustra”). Z perspektywy dziecięcej kamień uzyskuje osobowość, jest czymś więcej niż przedmiotem.

Jakkolwiek światło nie rozjaśniałoby mroków, to ciemność i noc stają się sprzyjającą scenerią wyobraźni, wykluwania się słów.

(…) W mieszkaniu zapada noc

Wychodząca z ramion zasypiającej żony.

Na świt jeszcze trzeba poczekać” (New Era, s. 23)



Czym jest ta ciemność, która przenika, skrada się, oplata każdy z wierszy? W wierszu „Chesed” chyba znajdujemy odpowiedź w bardzo poruszającej, intymnej scenie - bohater przebudzony ze snu próbuje dotknąć ciemności, dookreślić czym jest i wtedy bliska mu osoba w jakby sennym letargu odpowiada: „To jest świat”. I kiedy w jednej z wizji podmiotu „Czerń nokturnu wypełni treść (…) domostw” czujemy własną niepewność i lęk, to emocje bohatera wydają się być sprzężone, zakorzenione w nocy. Jest w tych metaforach i tajemnica, i łagodność, czułość:


„(…) Ciemność

nachyla się, kładąc ciężką dłoń

na mojej twarzy” (Niechciane, s. 41)



W przestrzeni miasta, które jest „ogromną pajęczyną wysamplowanych wspomnień” powracają obrazy przeszłości, dzieciństwo, dawne relacje, znajomości. Okno staje się miejscem rejestrującym codzienność, przez nie podmiot obserwuje nocne miasto. Noc jest kobieca, otacza, zatapia, jest nieuchwytnym oddechem, który można tylko poczuć i zapamiętać.

Poeta operuje nie tylko scenerią ciemności, ale i sięga po ciszę, obrazy przyrody (drzewo jako „ rozkwitający krzew codzienności”), zmieniających się pór roku.

„Nokturny” przetykają nostalgiczne wersy i historie, obok zachwytu jest też gorzki smak rozczarowania. Wyobraźnia „opustoszała i otwarta” jak „zrabowany skarbiec” – jest jednak „niezastąpiona”, słowa ścierają się z chęcią przemilczenia, nieodpowiedzenia świata. Ostatnie wersy przejmujących wierszy, pełnych goryczy i mroku oplata zaskakująca i troskliwa nitka nadziei. Niektóre jednak utwory kończą wersy pełne pytań, otwartych przestrzeni, nieodkrytych tajemnic i nieodczytanych snów.

Dariusz Patkowski debiutuje wspaniale, z wyobraźnią, otwartością, wyjątkowym zmysłem splatania metafor i symboli. „Nokturny” to zachwyt nad tajemnicą snów, nocnych przestrzeni, bliskością drugiego człowieka, ale warto zauważyć, że są one również naznaczone poczuciem upływającego czasu, przemijania odbijającego się w przedmiotach, codzienności. Sny odwracają role, dopowiadają to, co przemilczane w ciągu dnia. Na pewno jest to książka, do której się wraca – latem, odkrywając blokowiska zastygłe w błękicie i zimą gdy noc rozświetlają okna budynków „jak częściowo otwarty kalendarz adwentowy, w którym czekają długie i ciemne godziny”. Ciemność można próbować oswoić, można ją odkrywać, odczytywać jej kształty, pozwolić na jej dotyk i niepewność. Bardzo dobry, nietuzinkowy debiut!

Cyt. Dariusz Patkowski, Nokturny, wyd. Kwadratura, Łódź 2021.

„Nokturny” Dariusza Patkowskiego (wyd. Kwadratura) przywędrowały od samego autora, który ukrywa się pod pseudonimem. Dość obszernie o tym debiucie pisała już Kinga Młynarska, zachęcam do przeczytania jej tekstu. Swojej lektury nie zaczęłam od pierwszych wierszy, ale wybrałam jak z talii kart, kilka przypadkowych utworów, trafiając akurat na poetyckie przestrzenie tętniące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Liliana Bardijewska w swojej książce „Moje - nie moje” (wyd. Wydawnictwo EZOP) opowiedziała o wyjątkowym i pełnym wrażliwości spoglądaniu na świat. Aby nauczyć się spostrzegać piękno duszy trzeba wychodzić poza stereotypy piękna, powierzchowności. To bardzo wymagające patrzenie, bez oceniania, bez porównywania z kanonami i schematami, pełne zaufania i troski o drugiego.
Kiedy pojawia się "gładziutkie, złociutkie i w srebrzyste kwiatuszki" jajko, każde ze zwierząt chce się nim opiekować, zachwycone jego nietypową skorupką i wielkością. I pająk i wąż, leśne ptactwo, a nawet krokodyl chcą być jego rodzicem. Każde z nich chce mu śpiewać kołysanki i zabrać do swojego domu. Dla zwierząt cudowne jajo staje się przedmiotem pożądania, o którym marzy się, aby chwalić się nim przed innymi. Spór łagodzi Kangur, który proponuje współpracę i wspólną opiekę nad niezwykłym jajem. Kiedy jednak z cudnego jajka wykluwa się mały, niepozorny ptak, w ocenie zwierząt staje się „brzydalkiem”. Nie spełnia on oczekiwań zwierząt, staje się wyrzutkiem. Wśród zaskoczonych mieszkańców Polany jedynie Kangur postanawia przygarnąć malucha. On jedyny dostrzega coś więcej niż potargane piórka i krzywy dziób ptaka, otacza go tolerancją i akceptacją. Okazuje się, że ptaszek ma pewien wspaniały talent, który dzięki miłości Kangura rozwija się i zadziwia wszystkich.
Po lekturze pozostaje nadzieja, aby nasze dzieci spotykały jak najczęściej takich Kangurów i nie bali się być również sami Kangurami, patrzącymi o wiele głębiej. Bycie Kangurem nie jest łatwe, wymaga wciąż otwierania swojego serca, czasami podążania pod prąd. Ta postawa wymaga również aby wyzbyć się oceniania, pozorów, schematów myślowych, które podsuwa nam szybkie spojrzenie. Wartościowe serce trudno jest zobaczyć, bardzo łatwo skrytykować i błędnie, krzywdząco zaszufladkować, tylko tolerancja i otwartość dają wyjątkowy zmysł głębokiego patrzenia, patrzenia nie na drugą osobę, ale w jej wnętrze.
Opowieść Liliany Bardijewskiej zilustrowała Krystyna Lipka-Sztarbałło, odmalowując emocje bohaterów. Wyjątkowa jest ilustracja obrazująca ciepło, bliskość, która otula ptaka w kangurzej torbie.
Książka została wyróżniona w konkursie "Książka Roku 2004" Polskiej Sekcji IBBY, a także wpisana została na Złotą Listę książek polecanych przez Fundację “ABCXXI – Cała Polska Czyta Dzieciom”.

Liliana Bardijewska w swojej książce „Moje - nie moje” (wyd. Wydawnictwo EZOP) opowiedziała o wyjątkowym i pełnym wrażliwości spoglądaniu na świat. Aby nauczyć się spostrzegać piękno duszy trzeba wychodzić poza stereotypy piękna, powierzchowności. To bardzo wymagające patrzenie, bez oceniania, bez porównywania z kanonami i schematami, pełne zaufania i troski o drugiego. ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dłonie to jeden z dwóch największych wynalazków człowieka we własnym ciele. Szczebel, cała drabina rozwoju (…) Bo dłonie to taki bezgłośny język człowieka” (s. 213)
Z baśniowej przeszłości „Nawiści”, osnutej na legendach Autor Nieznany. zabiera czytelnika w mroczną przyszłość, zderzając dwie rzeczywistości- cybernetyczną i pierwotną. „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” to interesująca polemika dotycząca oplatającej nas technologii, która staje się drugim światem, lepszym, uzależniającym, dającym poczucie nieśmiertelności. Ewolucja człowieka, zmierzająca do zniesienia wszelkich ograniczeń, okazuje się jednak destrukcją. Misterna konstrukcja nowoczesnej, hologramowej, wieży Babel zostaje zrównana z ziemią przez Naturę. Piaskowe burze niszczą wszystko, grzebią całe miasta, odbierają życie. Ziemia staje się pustynią, w powietrzu nieustanie unosi się pył. Nieliczni ocaleńcy zdani będą na pamięć i wiedzę starych ludzi. Starość, pogardzana, znieważana, przezroczysta, wyśmiewana - staje się nagle wartością bezcenną. Starzy ludzie wiedzą jak przeżyć, jak nauczyć się własnego ciała, nauczyć się prawdziwego świata, odbierając go, uśpionymi przez technologię, zmysłami. Uczą na nowo bycia człowiekiem…
„Pyłowa dżungla” rządzi się własnymi prawami, w nielicznych osadach odbywają się licytacje, w których „towarem” są starzy ludzie – przewrotnie jednak nie wygrywa ten kto może zaoferować namiastkę wirtualności, władzy, dobrobytu - ale ten, który zapewni dobrą opiekę staruszkowi.
„Prawo starych ludzi. Do decydowania. Ostatniego słowa w transakcji. Prawo wyboru życia, któremu chce się poddać. Albo wyboru śmierci. Bo to może być ostatnia grupa starego człowieka. Ostatni etap jego życia. I to stary człowiek wybiera, z kim chce spędzić ten miodowy, albo dziegciowy, etap swojego życia” (s. 28)
O wiedzę Starego rywalizują dwa obozy- bracia Anti i Adm oraz ojciec z córką. Jednak planowanie i budowanie przyszłości na piachu jest złudne, bo piasek pochłania wszystko, jest śmiercionośnym żywiołem, nieobliczalnym, zawłaszczającym wszystko. Człowiek okazuje się być silną istotą, konstruującą fundamenty codzienności nawet na ruchomych piaskach, na grobach, bo chęć życia jest siłą ogromną, siłą nadziei i wiary w jutro.
Autor Nieznany. bardzo powoli i fragmentarycznie odkrywa rysy i życie bohaterów „Dotyka…”. Najbardziej silną postacią, pełną ciepła, ale i humoru, ironii jest Stary, to on staje się opiekunem swojej grupy, on zarówno jest obserwatorem, nauczycielem jak i pocieszycielem. On jedyny zna doskonale swoje ciało i jest pełen nadziei, którą obdarowuje innych. Jego wiedza, a raczej doświadczenie, wysoka wrażliwość i empatia pozwalają młodym ludziom przeżyć. Stary to naprawdę wyjątkowa postać, chciałoby się go nazwać czarodziejem codzienności, zwyczajności. Adm i An to przeciwieństwa, Adm nie potrafi żyć w realu, wciąż marząc o wirtualnym świecie jest „technologicznym zombi”.
„Virnita! To jest jego świat! Virtual infiniti. Wirtualna nieskończoność. Adm nie potrafi bez niej żyć. Ale też nie potrafi do niej wejść. A potrzebuje. Pragnie. Podłączenia do zasilania. Już teraz natychmiast. Na zawsze. Do śmierci. Jego albo baterii. Lepiej jego.” (s. 24)
Natomiast An przejmuje rolę opiekunki, jest bardzo związana z naturą, rodziną, jest gotowa do poświęceń. Ich losy złączą się, mimo niechęci i wrogości, potrzeba bliskości okaże się nadrzędną wartością. I taki jest również przekaz tej historii – człowiek nie może żyć w samotności, być bytem jednostkowym, egocentrycznym. Dopiero totalna apokalipsa przewartościowuje życie, usuwa to, co człowiek zgromadził wokół siebie i nazwał szczęściem. Potop piasku przesiewa przez sito destrukcji złudzenia, namiastki, maski, ludzkie prawa i osiągnięcia, pozostawiając tylko to, co prawdziwe, szczere, ważne.
„Dotyka..” to niezwykła opowieść, tak bardzo przemawiająca do wyobraźni, szczególnie teraz, gdy w pogoni za nowoczesnością, ułatwiającą ludziom życie, niszczymy i dewastujemy przyrodę, całe systemy ekologiczne. Porusza mnie to mocne przesłanie, które wybrzmiewa w poszczególnych opisach wszechogarniającej pustyni pyłu, otaczającego ocalonych szczelnie jak całun.
To przesłanie o wściekłości Matki Natury, o destrukcyjnej manii wielkości, która pcha człowieka ku zagładzie. Autor Nieznany. zadaje wiele ważnych pytań o naszą przyszłość, rozwój technologii, relacje młodość-starość, człowiek - natura. Szczególnie warto zatrzymać się nad kwestią ciała, które okazuje się być powłoką, bezwładną skorupą. Ciało to ograniczenie, balast, więc ludzkość przestaje go używać, poznawać za pomocą zmysłów drugiego człowieka. Zamiast emocji, uczuć, życie zamknięte zostaje w impulsach, sztucznych bańkach generujących w umysłach konkretne intensywne przeżycia.
Piach odwraca bieg świata, to co wielkie staje się bezużyteczne, powraca rola mędrca, starego człowieka, który wie jak przetrwać w świecie pozbawionym technologii. Tylko starzy ludzie wiedzą jak wiele siły niesie dotyk, gest, mimika, język. Młodzi zdają się wychodzić z jaskini niewiedzy, życie w Viralu pozbawiło ich cielesności, szczerości uczuć, prawdziwej bliskości i rozmowy z drugim człowiekiem. Już to wydaje się być jednym z etapów samozagłady.
W tej apokaliptycznej wizji przyszłości człowiek nagle zostaje odcięty od holoświata, matriksa, rodzi się na nowo w rzeczywistości, w której jedyną władzę sprawuje nieokiełznana natura. Potop piachu pochłania i grzebie iluzje, jest śmiercią, ale i ocaleniem przed całkowitą dehumanizacją, przed wirtualnością, która pozbawia ludzkie ciało siły, sensualności, odczuwania. Autor Nieznany. w poszczególnych rozdziałach przybliża nam świat przed katastrofą. Virnita to dążenie człowieka do szybkości, skrótowości, stworzenie nowego sposobu komunikowania się – nie przez język, ale przez palce. Brzmi to bardzo znajomo, boleśnie znajomo…
„W virnicie nie używa się języka w gębie. Ten czerwony goły mięsień jest niepotrzebny. Zanika. Bo jest za wolny. Za dużo ruchów musi wykonać; za bardzo się napocić, naślinić. Dotknąć podniebienia, zębów, wydłużyć się, cofnąć, zmusić do ruchu wargi, w przy wyraźnym artykułowaniu – też policzki…” (s. 39)
To świat hologramów, lepszych i identycznych wersji nas samych, to przejmująca samotność jednostki powielonej i bytującej w wielu wersjach, kopiach siebie. To jest prawdziwa apokalipsa, „techapokalipsa, istnienie tylko dla siebie, dla własnej przyjemności:
„Dla ludzi holo były ludźmi. Takimi prawdziwymi. Realniejszymi niż ci z krwi i kości. Lepszymi. Najdoskonalszymi. (…) Przecież inny człowiek nie będzie robił tego samego. Nie będzie bawił się w te same gry, rozmowy, marzenia, przyszłości. A hologram nie narzeka, nie opiera się. Jest chętny, zapalony, oddany. Robi wszystko co jego człowiek. Bo jest nim. Jego człowiek robi wszystko co hologram. Bo jest nim. (…) Kompan idealny, Idealny drugi ja. Pierwszy ja.” (s. 109)
Autor Nieznany. dozuje napięcie, stawia na krótkie zdania, słowa-klucze, otwierające nasze emocje, wyobraźnię i bramy skojarzeń. Bardzo lubię struktury językowe, które wybiera pisarz, są one rozbudowane, łańcuchowe, świetnie opisują bohaterów jak i przestrzenie (dodajmy, że to puste krajobrazy, szare, pozbawione roślinności, życia). Pisarz wyczuwa tkankę języka, tworzy oryginalne metafory, postapokaliptycznej prozie, ciężkiej i mrocznej - nadaje poetyckich korzeni. Ten charakterystyczny styl językowego obrazowania świata, znany z debiutanckiej powieści „Nawiść”, pozwala słowom, rozsypanym jak ziarenka piasku, stworzyć wrażenie labiryntowej konstrukcji, w której zatracamy i się gubimy wraz z bohaterami.
„Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu” (wydawnictwo nieznane.) opowiada właśnie o tym, co najprostsze, najbliższe, najważniejsze, jednak niedoceniane, pomijane, spychane na margines w naszej pędzącej rzeczywistości. Wydaje się, że to powieść o nie tak oddalonej przeszłości. I chociaż drży serce na myśl o technologii hologramów i burzach piaskowych, to intuicja podpowiada, że to bardzo prawdopodobny plan przyszłości człowieka, jeżeli bez refleksji będziemy nieustannie gonić za nieśmiertelnością i władzą totalną nad życiem i przyrodą.
Wyjątkową osobliwość stanowi okładka książki – trójwymiarowa, ożywa wraz z dotykiem czytelnika! To tylko podkreśla jak spójne i dopracowane projekty książkowe tworzy Autor Nieznany.
Książka Autora Nieznanego. ukazała się w 2021 roku pod skrzydłami: Przeczytane. Napisane, SieCzyta oraz Książkojadów.
Cyt. Autor Nieznany., „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do lotu”, wydawnictwo nieznane.

„Dłonie to jeden z dwóch największych wynalazków człowieka we własnym ciele. Szczebel, cała drabina rozwoju (…) Bo dłonie to taki bezgłośny język człowieka” (s. 213)
Z baśniowej przeszłości „Nawiści”, osnutej na legendach Autor Nieznany. zabiera czytelnika w mroczną przyszłość, zderzając dwie rzeczywistości- cybernetyczną i pierwotną. „Dotyka… poderwać gęsią skórkę do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ostrożne, misterne nawlekanie słów w wersy, próbowanie nowych konfiguracji słownych, a także wyrazisty minimalizm - to wszystko cechuje debiutancki tom wierszy Łukasza Pietruczuka. „Niski obrót” to poezja zaskakująca, przemyślana, wyczulona na wewnętrzny język. To zarówno graficzny zapis dynamizmu słowotwórczego jak i nieustanny zachwyt nad wypowiadanym i dookreślonym słowem zamieniającym się w obraz. Fragmenty, wycinki emocji, obrazów, zapamiętanych światów, które kolekcjonuje poeta, tworzą mozaikę, wręcz poetykę odprysków, słów uwięzionych jak ćmy w świetle pamięci. To naprawdę udany debiut, oryginalny i wyczulony na siłę słowa, jego smakowanie, brzmienie, konfigurowanie. Jestem ciekawa kolejnych wierszy i odkrywania „linijek”, uderzających wagą dobranych słów, ich ciągłym pracowaniem w umyśle bohatera wierszy. Piękny debiut!
Zaułek Wydawniczy Pomyłka

Ostrożne, misterne nawlekanie słów w wersy, próbowanie nowych konfiguracji słownych, a także wyrazisty minimalizm - to wszystko cechuje debiutancki tom wierszy Łukasza Pietruczuka. „Niski obrót” to poezja zaskakująca, przemyślana, wyczulona na wewnętrzny język. To zarówno graficzny zapis dynamizmu słowotwórczego jak i nieustanny zachwyt nad wypowiadanym i dookreślonym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pomelo i wielka przygoda Ramona Bădescu, Benjamin Chaud
Ocena 7,1
Pomelo i wielk... Ramona Bădescu, Ben...

Na półkach: , , , , ,

Każda kolejna opowieść o Pomelo jest przez nas wyczekiwana. To nie jest lektura na raz, na połknięcie przez jeden wieczór, na szybkie czytanie przed zaśnięciem. To wyobraźniowa puszka pandory z dziecięcymi pytaniami, których natężenie wzrasta wraz z liczbą powrotów do tej samej opowieści. Pomelo jest tak intrygujący, oryginalny i niepowtarzalny, że zamieszkał również w mojej czytelniczej wyobraźni, rozgaszczając się ze swoimi pytaniami, lękami, oniryzmem i przewrotną wizją świata. Najnowsza książka (we Francji pojawiła się już w 2012 - czyli prawie 10 lat temu) wydana przez Zakamarki, jest poszukiwaniem własnego siebie, mały słonik pakuje plecak i wyrusza w nieznane. Chciałoby się polecić "Pomelo i wielką przygodę" Ramony Badescu i Benjamina Chauda na wakacyjne odkrywanie świata. Jest jednak w tej historii o wiele więcej, tak wiele tematów, że spotkanie Pomelo rozrasta się na wiele długich wieczorów. Już sam opis drogi - dla mnie poetycki - to świetna metafora życia, które może być "kłujące, lepkie, pod górkę. męczące, śliskie, zadziwiające, ruchliwe, bezkresne".
Droga Pomelo jest pełna zarówno piękna, jak i smutku, zwątpienia, przypadkowości , ale i bliskości, niespodziewanej wrażliwości. Pomelo to każdy z nas, który boi się wyruszyć w dorosłość, ale jednocześnie czuje ekscytacje na samą myśl o zmianie. Pojawiają się nowi bohaterowie (lub kształty wspomnień), dla fanów Pomelo mogą być zaskoczeniem, ponieważ we wcześniejszych opowieściach kwestie rodzinne Pomelo pozostają tajemnicą. Opowieść o drodze jest pełna krzepiących przemyśleń, które pomimo trudności pchają słonika dalej. "Zawsze nadchodzi moment, gdy trzeba wyruszyć" i nawet gdy jest to samotna i trudna podróż. Najbardziej poruszający moment w książce to kadr z małą łódką Pomelo na tle bezkresnej wody, mały słonik patrzy w niebo i pomimo przejmującego poczucia osamotnienia zostaje nagle otoczony przedziwną bliskością: "Wie. Wie, że tam ktoś jest. Ktoś, kto otula go czule wzrokiem. Wie, że nawet w samotności nigdy nie będzie już sam." To emocjonalne podkreślenie obecności tych, którzy odeszli, ale wciąż są bliscy, wciąż zamieszkują naszą pamięć, wspomnienia, przeszłość.
Pomelo w poetycki sposób opowiada to, co często skrywa nieodkryta mapa życia. I jest tam wiele nadziei, która rozświetla najmroczniejsze zakręty i ukryte mokradła. Piękna opowieść dla każdego!

Każda kolejna opowieść o Pomelo jest przez nas wyczekiwana. To nie jest lektura na raz, na połknięcie przez jeden wieczór, na szybkie czytanie przed zaśnięciem. To wyobraźniowa puszka pandory z dziecięcymi pytaniami, których natężenie wzrasta wraz z liczbą powrotów do tej samej opowieści. Pomelo jest tak intrygujący, oryginalny i niepowtarzalny, że zamieszkał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dzień dobry. „Tutaje” Ewy i Marcina Minorów to książka bardzo pogodna, nawiązująca do baśni w tradycyjnym stylu. Tutaje to leśna kraina, do której trafia rodzina myszy, poszukująca nowego domu. Czytelnik trafia do bajkowego świata, w którym przyjaźń, rodzinne więzi, pomoc, empatia wybrzmiewają bardzo mocno w poszczególnych opowieściach. Problemy udaje się rozwiązać z pomocą bliskich osób. Każdy z mieszkańców leśnych Tutajów czegoś się boi, ale przełamuje swoje lęki, komfort aby pomagać innym. Cudowne ilustracje, szczegółowe i misterne tworzą leśny krajobraz Tutajów, w których chciałoby się zamieszkać. Wzrusza mnie wielopokoleniowa rodzina myszy, ich ogromne samozaparcie w realizowaniu swojego marzenia o nowym domu. Wyjątkowo brzmią słowa babci Isi: „Zobaczcie, kochani, to, co na początku wydawało się trochę straszne, bo nowe i nieznane, okazało się dla nas najlepsze”. Najważniejsze to wierzyć, że się uda, i działać” (s.20). Wydawnictwo TADAM
Marcin Minor

Dzień dobry. „Tutaje” Ewy i Marcina Minorów to książka bardzo pogodna, nawiązująca do baśni w tradycyjnym stylu. Tutaje to leśna kraina, do której trafia rodzina myszy, poszukująca nowego domu. Czytelnik trafia do bajkowego świata, w którym przyjaźń, rodzinne więzi, pomoc, empatia wybrzmiewają bardzo mocno w poszczególnych opowieściach. Problemy udaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie mogłam przegapić kolejnej autorskiej książki Yuvala Zommera,który opowiada cudowne historie i ilustruje je w bardzo charakterystyczny sposób. Dużo tu detali, przestrzeni i nawiązywania do natury. Przez postacie zwierząt spoglądamy krytycznie na nas samych. Temat konsumpcjonizmu, kolekcjonowania rzeczy, materializmu pojawia się właśnie w historii o brązowym misiu, który postanawia swoją nową jaskinię trochę umeblować. Podpatruje ludzkie domy i zachwyca go ogrom rzeczy, które wypełniają po brzegi garaże, mieszkania i ogródki. Przedmioty mają sprawić, że jego jaskinia stanie się przytulna. Gromadzenie rzeczy staje się jednak tak przyjemne, że miś wciąż i wciąż przynosi nowe rzeczy, które całkowicie wypełniają jego jaskinię. Gdzie zmieści swoich przyjaciół i siebie? Czy będzie potrafił rozstać się ze swoją kolekcją RZECZY? Niesamowita historia z bardzo wartościowym przesłaniem! Polecam! Wydawnictwo Dwukropek

Nie mogłam przegapić kolejnej autorskiej książki Yuvala Zommera,który opowiada cudowne historie i ilustruje je w bardzo charakterystyczny sposób. Dużo tu detali, przestrzeni i nawiązywania do natury. Przez postacie zwierząt spoglądamy krytycznie na nas samych. Temat konsumpcjonizmu, kolekcjonowania rzeczy, materializmu pojawia się właśnie w historii o brązowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Barbara Gawryluk w najnowszej książce opowiada o wrażliwych ludziach, zakochanych w swoich czworonożnych przyjaciołach. Jest taki wyjątkowy żółty dom, w którym mieszkają rodziny z dziećmi, ilustratorka pięknych książek, pilot samolotu i emerytowana bibliotekarka oraz ich psy. Każdy pies ma swoją osobowość, podobnie jak człowiek, co pięknie wybrzmiewa w książce. Kiedy pies bibliotekarki znika zarówno zwierzęta jak i ludzie wyruszają na poszukiwania. Jest to historia o sąsiedzkiej przyjaźni, budowaniu bliskich relacji wśród lokatorów, o inicjowaniu wspólnotowości. Podczas czytania z dziećmi warto przyjrzeć się bliżej postaci bibliotekarki i pomyśleć ciepło o swoich ulubionych bibliotekarzach. Lubię jak motyw książki, biblioteki pojawia się w książkach dla dzieci, to jeszcze mocniej podkreśla wartość czytania i potrzebę obcowania z książką. Po żółtym domu oprowadza nas kreska Joanny Rusinek, łagodna i bardzo ciepła. Aż chce się zamieszkać w tym wyjątkowym domku. Przyjaźń człowieka i psa to temat idealny aby pokazać najmłodszym jak odpowiedzialnie i uważnie opiekować się zwierzętami, jak ważna jest wrażliwość i empatia dla tej mniejszej istoty. Autorka pokazuje, że pies to członek rodziny, przyjaciel, którego zniknięcie wywołuje silne emocje. Pies okazuje się być towarzyszem i merdającym antidotum na samotność. Piękne przesłanie ...

Barbara Gawryluk w najnowszej książce opowiada o wrażliwych ludziach, zakochanych w swoich czworonożnych przyjaciołach. Jest taki wyjątkowy żółty dom, w którym mieszkają rodziny z dziećmi, ilustratorka pięknych książek, pilot samolotu i emerytowana bibliotekarka oraz ich psy. Każdy pies ma swoją osobowość, podobnie jak człowiek, co pięknie wybrzmiewa w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W tych wierszach metafory wyrastają z najzwyklejszych przedmiotów, kiełkują ze szczelin codzienności, słowa łączą się w oniryczne konstrukcje. W pozornie zwykłych obrazach, migawkach życia poeta dostrzega początek niezwykłej opowieści, której włókna delikatnie wyciąga, rozplata, tak aby poruszyć najwrażliwsze mechanizmy czytelniczej wyobraźni. To wiersze, ktore „przemiejniają w błękit” nasze przyziemne odbieranie świata, odkrywają duszę przedmiotów, nadają utartym ścieżkom i mechanicznym czynnościom jakiejś baśniowej głębi, takiej która towarzyszy dzieciom podczas odkrywania świata. I piękne jest takie spojrzenie jak w wierszu „Nauka rzemiosła” aby kolory nieba wpisywać i rozpisywać w rzeczy, które codziennie nas otaczają. To
poetyckie lekcje dla wyobraźni, która wciąż próbuje pokazać nam, że rzeczywistość jest głębsza, bardziej rozgałęziona niż wydaje się naszym oczom. Polecam „Pięć bajek”, może i ktoś z Państwa znajdzie własną baśń, której pozwoli rozrastać się i przenikać do codzienności, aby spowolnić chociaż na moment pędzące dni..

W tych wierszach metafory wyrastają z najzwyklejszych przedmiotów, kiełkują ze szczelin codzienności, słowa łączą się w oniryczne konstrukcje. W pozornie zwykłych obrazach, migawkach życia poeta dostrzega początek niezwykłej opowieści, której włókna delikatnie wyciąga, rozplata, tak aby poruszyć najwrażliwsze mechanizmy czytelniczej wyobraźni. To wiersze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla każdego małego fana jednorożców. Piękne ilustracje i opowieść o spełnianiu marzeń, nawet tych najbardziej niezwykłych, bajkowych. Jednorożce okazują się być świetnymi towarzyszami zabaw, a w ich rogu drzemie prawdziwa magia pomagania.

Dla każdego małego fana jednorożców. Piękne ilustracje i opowieść o spełnianiu marzeń, nawet tych najbardziej niezwykłych, bajkowych. Jednorożce okazują się być świetnymi towarzyszami zabaw, a w ich rogu drzemie prawdziwa magia pomagania.

Pokaż mimo to

Okładka książki Niebieska niedźwiedzica Joanna Maria Chmielewska, Jona Jung
Ocena 8,0
Niebieska nied... Joanna Maria Chmiel...

Na półkach: , , , ,

Wspaniała, poruszająca książka o inności, akceptacji, wsparciu najbliższych i empatii, która potrafi zmienić szare, twarde serce w kiełkujące ziarno dobra. Niebieski niedźwiedź pośród brunatnych, szarych, czarnych i białych niedźwiedzi naznaczony zostaje piętnem samotnika, staje się wyrzutkiem. Brak tolerancji, poczucia zrozumienia sprawiają, że rodzice niebieskiej niedźwiedzicy muszą znaleźć nowy dom....
Chwytająca za serce opowieść o byciu innym, podążaniu własną drogą i ogromnej sile rodzicielskiej miłości. Książka, którą powinni przeczytać uczniowie w szkole, rodzice z dziećmi, nauczyciele i dorośli, którzy często zamieniają się w niedźwiedzie, chowając swój zmysł wrażliwości na dno głębokiego kufra...

Wspaniała, poruszająca książka o inności, akceptacji, wsparciu najbliższych i empatii, która potrafi zmienić szare, twarde serce w kiełkujące ziarno dobra. Niebieski niedźwiedź pośród brunatnych, szarych, czarnych i białych niedźwiedzi naznaczony zostaje piętnem samotnika, staje się wyrzutkiem. Brak tolerancji, poczucia zrozumienia sprawiają, że rodzice niebieskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Prozatorską książkę Łukasza Barysa bardziej odczuwałam niż odczytywałam. Surrealistyczne labirynty pomiędzy życiem a śmiercią, splatające się przestrzenie miasta i cmentarza, żywych i umarłych. Opowieść nastolatki, pełna onirycznych wizji, fascynacji peryferiami, rozpadem, rozkładem, turpistycznymi refleksami przebijającym się przez grubą warstwę codziennej walki z samotnością. Kości to szeroka metafora przemijania, ale i materia do układania historii przez główną bohaterkę. Świat zmarłych to woal, którym okrywa się młoda dziewczyna, zafascynowana tym, co zakopane, rozpadające się i ukryte pod ziemią. W poetyce surrealistycznych wizji przebija się poszatkowana i fragmentaryczna rodzina, więzi rozpadające się jak proch. Niepokojąca proza Łukasza Barysa to aktualna historia osamotnienia, grząskiego, pochłaniającego, wysysającego życie.

Prozatorską książkę Łukasza Barysa bardziej odczuwałam niż odczytywałam. Surrealistyczne labirynty pomiędzy życiem a śmiercią, splatające się przestrzenie miasta i cmentarza, żywych i umarłych. Opowieść nastolatki, pełna onirycznych wizji, fascynacji peryferiami, rozpadem, rozkładem, turpistycznymi refleksami przebijającym się przez grubą warstwę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przyznaję, mam słabość do tej książki. Jest w niej wszystko to, co przyspiesza bicie serca podczas czytania. Przestrzeń małej wioski, przyciąga nas jak tajemnicza głębia studni, do której zagląda Florentyna. Widzi ona więcej, bardziej, wrażliwiej, zagląda pod podszewkę rzeczywistości. Jej inność to dar przeżywania świata z całą intensywnością. Wybrzmiewa tutaj mocno motyw lasu jako integralnego organizmu. To w nim tętni magia, sensualność ale i tajemnica rozkładu, mroku, źródło niepokoju i lęku. Podobnie zostaje opisana mapa nieba, umiejetność czytania w gwiazdach, zafascynowanie człowieka wszechświatem, kosmosem. Wszystko to, pięknie przenika się i uzupełnia - jak Florentyna i Siemil, tak różni, ale podobni w swej wrażliwości na świat. Agnieszka Kuchmister opowiada tak, że można się zapomnieć. To prawdziwy dar opowiadania o przestrzeniach z naszych snów, do których się tęskni, o których się marzy ale i lęka. To takie światy jak ludzka natura- niezbadana, wielowymiarowa, marzycielska ale i pragmatyczna. Opowieść o Florentynie polecam każdemu kto lubi odwracać rzeczywistość, tęskni za baśniami i mikrokosmosem.
O Florentynie opowiadałam wspaniałym Bibliotekarkom, które prowadzą Dyskusyjne Kluby Książki. Mam nadzieję, że ta nitka poleceń będzie się wiła wśród kolejnych czytelników w nieskończoność 🙂 Bo Bibliotekarze mają moc ożywiania książek i za to ich uwielbiam.

Przyznaję, mam słabość do tej książki. Jest w niej wszystko to, co przyspiesza bicie serca podczas czytania. Przestrzeń małej wioski, przyciąga nas jak tajemnicza głębia studni, do której zagląda Florentyna. Widzi ona więcej, bardziej, wrażliwiej, zagląda pod podszewkę rzeczywistości. Jej inność to dar przeżywania świata z całą intensywnością. Wybrzmiewa tutaj mocno motyw...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Van Dog Gosia Herba, Mikołaj Pasiński
Ocena 6,6
Van Dog Gosia Herba, Mikoła...

Na półkach: , , , ,

Ależ w tej książce się dzieje! Codziennie oglądamy, przeglądamy, zachwycamy się, śmiejemy. Ta książka łączy wszystko co uwielbiam w literaturze dla dzieci- humor, dziecięca abstrakcyjność wyobraźni, wychodząca poza ramy stereotypów i ilustracje, o których myślisz przez cały dzień, które tak bardzo wpasowują się w czytelniczą i wizualną wrażliwość. Cudeńko Gosi Herby i Mikołaja Pasińskiego

Ależ w tej książce się dzieje! Codziennie oglądamy, przeglądamy, zachwycamy się, śmiejemy. Ta książka łączy wszystko co uwielbiam w literaturze dla dzieci- humor, dziecięca abstrakcyjność wyobraźni, wychodząca poza ramy stereotypów i ilustracje, o których myślisz przez cały dzień, które tak bardzo wpasowują się w czytelniczą i wizualną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przez cały sobotni wieczór nie mogłam oderwać się od nowej książki Barbary Kosmowskiej „Pięć choinek w tym jedna kradziona. Opowieść świąteczna”. Wydawnictwo Literatura. Historie rozsypane jak płatki śniegu, łączą się w jedną opowieść, w której nadzieja, otwartość, empatia splatają się i przyciągają wszystko to, co w nas dobre i piękne.
Święta zostały opakowane w perfekcjonizm i przesyt,nadmiar przedmiotów, gadżetów, atakujących reklam, poradników wypełnionych wskazówkami jak przygotować się do Świąt. Człowiek chcąc ułatwić sobie życie jeszcze bardziej je skomplikował, stawiając coraz większe wymagania dotyczące świątecznej atmosfery. Autorka w bardzo szczery sposób pokazuje jak wiele trudnych emocji nam towarzyszy w tym czasie, jak bardzo się stresujemy przygotowaniami, jak nasze indywidualne doświadczenia, codzienne problemy, relacje rodzinne często skomplikowane i pourywane, wychodzą na powierzchnię i urywają się z łańcuchów przemilczania, którymi próbujemy je okiełznać. I poruszające jest w tych historiach,bardzo prawdziwych, codziennych, jak wiele siły niesie rozmowa, bezinteresowna serdeczność. To ziarenko dobra, które przekazywane jest za pomocą słów i drobnych gestów. Wzruszyła mnie opowieść o Kajtku sprzedającym świąteczne czapki, które uszyła jego mama. Jego siłą okazały się być: otwartość na drugiego człowieka, szukanie zawsze jasnych stron życia, empatia.
Ta książka to coś więcej niż opowieść na grudniowe wieczory, pełna drobinek magii, zbiegów okoliczności i nitek łączących obcych sobie ludzi, to wyrastające ze słów i obrazów poczucie, że to obecność drugiego człowieka jest najważniejszą wartością jaką możemy ofiarować i dać od siebie. Piękna książka, bez limitu wieku, napisana z mądrością i wielkim szacunkiem dla młodego i starszego czytelnika. To literacka „historia lepienia wzruszeń”, bo jak sądzi jedna z bohaterek - „Szczęście to przecież bliskość”.

Przez cały sobotni wieczór nie mogłam oderwać się od nowej książki Barbary Kosmowskiej „Pięć choinek w tym jedna kradziona. Opowieść świąteczna”. Wydawnictwo Literatura. Historie rozsypane jak płatki śniegu, łączą się w jedną opowieść, w której nadzieja, otwartość, empatia splatają się i przyciągają wszystko to, co w nas dobre i piękne.
Święta zostały opakowane w...

więcej Pokaż mimo to