-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Biblioteczka
2018-03-21
Drodzy Czytelnicy. Proszę, nie dajcie się zwariować! Przecież to bełkot. Naprawdę tego nie widać? Postanowiłem się zabawić w Dukaja; zajęło mi to ok. 20 minut.
Zanim ew. zhejtujecie, przeczytajcie, proszę, do końca, a pod spodem znajdziecie tłumaczenie z "polskiego na nasze". Dukaj swojego bla bla nie tłumaczy, ja tak. Pozdrawiam. Dacek Jukaj.
PS, jestem tańszy, niech mnie ktoś wynajmie; powieść w 2 tygodnie. D.J.
"Córka mieszkańca Krainy Północnych Jezior" (fragment)
Karnia wstała zgodnie z godziną brun; wyszła z retotransmisji kriotoidalnej i łagodnie weszła w mras. Mras był słoneczny i lśniący; na ostroskrzydłym weneckim oknie drobiny snów anielskich syntetyzowały się z wolna na szybach opadając w dół połyskującymi opalowo drobinami. Gdy Karnia wejrzała w jedną z drobin zobaczyła w niej twarz anioła Milezjasza - swojego Dobrego Ducha, w innych kroplach połyskiwały twarze innych, nieznanych jej, aniołów. Spojrzała w dół; w bezkresnej dali majaczyło Miasto. Wczorajsze postwizje zawirowały w jej jaźni.
Krasnoludowe pantofle znowu uwiodły jej nogi i wprowadziły w zapęt transmisyjny; choć wzięła lukors jawa zaprzeprzapaściła się w odnodze jaźni-niejaźni, a temporalny omnitomierz przynaglał ją z sypialni do szybszego rejsu w stronę nirwanołaźni. W stanie półnirwany spędziła następne 6 mgnień, podkręcając rubinowe pokrętło na 70% Mocy Oczyszczenia. Skorzystała z onanowego wichru, a potem pozwoliła molekułom wizjomatycznego odejścia na łagodne pieszczoty jej zębów.
W chwilę potem aquatransmiter zaprogramowany na wodę z Alp wsunął w jej rękę zielony kubek wody spod Mont Blanc; to był jej ulubiony kubek, prezent od Siostry, Której Nigdy nie Miała. Kubek był ręcznie robiony w elfiej fabryczce i był jednocześnie omnipotencjalnym przenośnikiem prekognicyjnym. Wzięła duży łyk i zobaczyła swojego szefa przeglądającego megatroniczny system personalizujący. Wiedziała że jest późno; wstrzyknęła sobie jednorazową porcję transmissjum (prezent od Matki, którą Miała Mieć) i w trzy mgnienia była na swoim stanowisku w Niepieprzbzdur SA. Stanowisko było ablacyjnie zharmonizowane z wszechświatową przestrzenią pozaumysłową. Rozpoczęła laborowanie.
Tłumaczenie:
"Córka Mazura" (fragment)
Kaśka wstała o siódmej. Obudziła się z trudem; zapowiadał się słoneczny dzień; po szybach spływały krople deszczu, który padał jeszcze przed chwilą. Tęgo popiła z wieczora, więc wydawało jej się, że w kroplach odbijają się tajemnicze twarze, a to była tylko jej mdła gęba. Popatrzyła w dół na miasto i zrobiło się jej niedobrze. Weszła w pantofle i wstając o mało nie fiknęła. Kac trwał, mimo że wzięła przed snem Alka-Seltzer. Budzik w komórce znowu się rozdzwonił. Wzięła szybki prysznic i umyła zęby. Kac męczył; napiła się kranówy w zielonym kubku do mycia zębów. Przypomniało jej się, że szef w poniedziałki zawsze sprawdza w programie personalnym czy wszyscy są na czas. Co tam! strzeliła sobie jeszcze szybkie piwo jako klina na kaca. Wybiegła z domu, jakimś cudem nie było korków. Po 15 minutach siedziała już w fotelu telemarketerki Call Center Stopfuckin'calling. Założyła słuchawki. Rozpoczęła pracę.
Drodzy Czytelnicy. Proszę, nie dajcie się zwariować! Przecież to bełkot. Naprawdę tego nie widać? Postanowiłem się zabawić w Dukaja; zajęło mi to ok. 20 minut.
Zanim ew. zhejtujecie, przeczytajcie, proszę, do końca, a pod spodem znajdziecie tłumaczenie z "polskiego na nasze". Dukaj swojego bla bla nie tłumaczy, ja tak. Pozdrawiam. Dacek Jukaj.
PS, jestem tańszy, niech mnie...
Dobre czytadło, książka wciąga, czyta się szybko i... to wszystko. Brak sensownego uzasadnienia dla niektórych motywacji bohaterów (postawa Lilly, a potem jej syna). Przeszkadzał mi trochę zbędny naturalizm opisów erotycznych, czy innych obrzydliwych zachowań; ciemna strona duszy ludzkiej, zdaje się fascynować Carrola, autor wyznaje chyba tezę, że od płaszczykiem kultury i ogłady wszystko sprowadza się do ślepych instynktów, tartacznego "rżnięcia" i okrucieństwa psychicznego okazywanego nawet w grupie najbliższych sobie osób.
Carrol sprytnie podchodzi czytelnika, przedstawiając swoich bohaterów, jako normalnych, poukładanych i żyjących w zgodzie z prawem i społeczeństwem ludzi, a to przecież książka o trójce popaprańców,z których każde mogłoby spokojnie skończyć w więzieniu z różnych powodów kryminalnych, albo za współudział.
Najbardziej dobitny moment to, moim zdaniem, ten, kiedy z głównego bohatera wychodzi sukinsyn - poznał całą prawdę o przeszłości żony, ale postanawia żyć jakby się nic nie stało. Miły gość
Zakończenie - moim zdanie bełkot mający rozmyć na siłę realistyczną warstwę książki i zostawić czytelnika z lekkim zamętem. Carrol przypomniał sobie chyba, że para się realizmem magicznym, a, poza tym, można sobie zadać po przeczytaniu pytanie - czy główny bohater był obłąkany?
Dobre czytadło, książka wciąga, czyta się szybko i... to wszystko. Brak sensownego uzasadnienia dla niektórych motywacji bohaterów (postawa Lilly, a potem jej syna). Przeszkadzał mi trochę zbędny naturalizm opisów erotycznych, czy innych obrzydliwych zachowań; ciemna strona duszy ludzkiej, zdaje się fascynować Carrola, autor wyznaje chyba tezę, że od płaszczykiem kultury i...
więcej Pokaż mimo to