Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Takich małżeństw jak to jest wiele. Mąż i żona odgrywający przed sobą role znane z dawnych ideałów. Ideałów, które nijak mają się do teraźniejszości. Ona - perfekcyjna pani domu, która próbuje rozwijać własną karierę. On - pracoholik, odkładający prawdziwe życie na "później". Oboje nie potrafią zmierzyć się z rzeczywistością i tkwią w układzie, który nie ma przyszłości.
Magdalena Witkiewicz napisała powieść o zdradzie. Zdradzie, która przydarza się w z pozoru idealnym związku. Mimo to nie oceniamy bohaterów, a staramy się ich zrozumieć. Tutaj pomiędzy czernią i bielą nie ma całej palety barw, a jedynie szarość codzienności.

Takich małżeństw jak to jest wiele. Mąż i żona odgrywający przed sobą role znane z dawnych ideałów. Ideałów, które nijak mają się do teraźniejszości. Ona - perfekcyjna pani domu, która próbuje rozwijać własną karierę. On - pracoholik, odkładający prawdziwe życie na "później". Oboje nie potrafią zmierzyć się z rzeczywistością i tkwią w układzie, który nie ma przyszłości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fabuła: dość przewidywalna.
Postacie: wybitne.
Zakończenie: chapeau bas.

To w skrócie.

"Zaginiona dziewczyna" to historia pewnego małżeństwa z 5-cio letnim stażem, ale to zapewne już wiecie. Ona - udaje perfekcyjną amerykańską dziewczynę. On - udaje by jej dorównać. Po ślubie kurtyna opada i aktorzy dostrzegają, że kochają swoje role, a nie siebie. On - szuka ucieczki od żony. Ona - zaczyna szukać jego.

Bohaterowie są zarówno narratorami powieści. Dzięki Nickowi możemy śledzić akcję od dnia zaginięcia jego żony Am. Am natomiast przedstawia, co mogło spowodować, że oboje znaleźli się w tak krytycznym punkcie.

Narracja jest jednym z najsilniejszych punktów powieści. Autorka nie pozwala nam przejść obojętnie obok cech głównych bohaterów. Zmusza nas do wystawiania im oceny na każdym etapie śledztwa. Oceniając Nicka stajemy się głosem opinii publicznej, która w jednym momencie patrzy na niego ze współczuciem, za chwilę wręcz z nienawiścią.
Natomiast Am manipuluje czytelnikiem tak, by wystawił jej taką ocenę, jaką ona sobie życzy. Gdy chce abyśmy ją kochali - kochamy. Gdy chce abyśmy czuli wstręt - czujemy go.

Sama fabuła, choć ciekawie skonstruowana, jest dość łatwa do przewidzenia, jednak stanowi ona jedynie tło do ukazania relacji małżeńskich. Tego co dzieje się, gdy ściągamy różowe okulary i odchylamy maski.

Tym, co sprawiło, że powieść Flynn zostanie przeze mnie długo zapamiętana jest jej zakończenie. Przez całą lekturę obawiałam się, że pisarka pokusi się i w ostatniej chwili zacznie plątać historię, aby na ostatniej stronie spektakularnie krzyknąć "Mamy Cię!". Nic z tych rzeczy. Pierwszy raz autor uraczył mnie zakończeniem, takim jakiego oczekiwałam. Poczułam czytelnicze spełnienie. Mogę powiedzieć, że ta historia kończy się sprawiedliwie.

Fabuła: dość przewidywalna.
Postacie: wybitne.
Zakończenie: chapeau bas.

To w skrócie.

"Zaginiona dziewczyna" to historia pewnego małżeństwa z 5-cio letnim stażem, ale to zapewne już wiecie. Ona - udaje perfekcyjną amerykańską dziewczynę. On - udaje by jej dorównać. Po ślubie kurtyna opada i aktorzy dostrzegają, że kochają swoje role, a nie siebie. On - szuka ucieczki od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeszcze w połowie książki byłam przekonana, że doczytam stronę lub dwie i cisnę ją w kąt. Na szczęście jestem uparta.

Przyczyną był styl, który momentami mocno mnie irytował. Miałam wrażenie, jakby niektóre zdania były wrzucane tylko po to, aby zapełnić stronę. W dodatku autorka tak skupiła się na oddaniu realizmu w dialogach, że czytelnik mógł w nich utonąć.

W dodatku fakt, że dość szybko poznajemy tytułowego "Zbrodniarza", pobudki nim kierujące oraz jego ofiary, zmuszał do pozostawienia sobie pytania "czy jest sens czytać dalej?".

Ano jest.

W tym właśnie tkwi genialność tego utworu. Niby wszystko wiemy, niby książka przewidywalna, a jednak pisarka poprowadziła opowieść w ten sposób, że w pewnym momencie nie można się od niej oderwać. Pochłaniając zachłannie każde słowo. Udało jej się ukryć przed czytelnikiem kilka faktów, które rzucają zupełnie nowe światło na to, co wydawało takie się oczywiste.

Jeszcze w połowie książki byłam przekonana, że doczytam stronę lub dwie i cisnę ją w kąt. Na szczęście jestem uparta.

Przyczyną był styl, który momentami mocno mnie irytował. Miałam wrażenie, jakby niektóre zdania były wrzucane tylko po to, aby zapełnić stronę. W dodatku autorka tak skupiła się na oddaniu realizmu w dialogach, że czytelnik mógł w nich utonąć.

W dodatku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jego legenda wyprzedza jego historię" cisnęły się na myśl słowa, podczas odbywania pierwszej przygody u boku Rolanda, czy oby na pewno?

Każdy wielbiciel prozy Kinga, staje pewnego dnia przed półką i zastanawia się, czy nadszedł już czas by poznać historię, którą uwielbił sobie sam pisarz. Ci, którzy przeczytali cały cykl często stają się obrońcami książek o "Mrocznej wieży", jednak jak zauważa w przedmowie sam autor "chociaż w ciągu trzydziestu trzech lat między rokiem 1970 i 2003 poświęciłem na ich spisanie niesamowicie dużo czasu, przeczytało je stosunkowo niewielu ludzi. Ci, którzy to zrobili, są jednak w nich zakochani, i ja też jestem w nich raczej zakochany (...)".

Problem z tym cyklem, według mnie, tkwi w fakcie, że odbiega on znacznie od charakterystycznego dla Kinga sposobu prowadzenia powieści. Zagorzali czytelnicy pisarza mogą czuć się zdezorientowani, a nawet nieco oszukani. King sięgnął tym samym po nowy dla siebie typ odbiorcy.

Historia Rolanda momentami uderza swoim spokojem. Znamy cel głównego bohatera, co powoduje, że sama akcja jest dość nużąca. W dodatku ów bohater został wyposażony w zestaw cech, który dla czytelnika może okazać się mało interesujący, cyt. "Powolny, metodyczny, wytrwały umysł". Takie orędzie powoduje, że Roland jest postacią przewidywalną i co najdziwniejsze...autor nawet z tym nie walczy.

Pisarz zdecydował się również zrezygnować z charakterystycznych dla siebie opisów. Dostarcza wyobraźni czytelnika jedynie mapę, wychodzi jednak z roli przewodnika.

Elementy te, jednak w pewnym stopniu działają na korzyść powieści. Kolejna opowieść o człowieku dążącym do określonego celu mogłaby mieć trudność ze znalezieniem sobie miejsca w literaturze, ale opowieść o człowieku dzierżącym wymienione wcześniej cechy charakteru, może stać się dla czytelnika kusząca.

Dla mnie się stała.

Teraz chcę się przekonać, czy dołączę do grona zakochanych :)

"Jego legenda wyprzedza jego historię" cisnęły się na myśl słowa, podczas odbywania pierwszej przygody u boku Rolanda, czy oby na pewno?

Każdy wielbiciel prozy Kinga, staje pewnego dnia przed półką i zastanawia się, czy nadszedł już czas by poznać historię, którą uwielbił sobie sam pisarz. Ci, którzy przeczytali cały cykl często stają się obrońcami książek o "Mrocznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chcąc pisać o sztuce pisania trzeba być autorytetem w dziedzinie pisania.
King tym autorytetem jest.

Ten, kto szuka gotowej recepty na stworzenie genialnej powieści, może sobie odpuścić czytanie "Jak pisać...". Nie znajdziecie jej tutaj. King ujawni w zamian, jakie doświadczenia miały wpływ na narodziny mistrza grozy. Wnioski wyciągnąć musimy sami.

Książkę, mimo iż jest to swoiste połączenie autobiografii z poradnikiem, czyta się jak beletrystykę. Pisarz odkrywa przed nami swoje sekrety, uczucia, przemyślenia, a wszystko wkomponowuje w wydarzenia z własnego życiorysu.

"Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" pozwala zwrócić uwagę na te elementy pisarstwa, o których nie mówi się na wykładach.

Chcąc pisać o sztuce pisania trzeba być autorytetem w dziedzinie pisania.
King tym autorytetem jest.

Ten, kto szuka gotowej recepty na stworzenie genialnej powieści, może sobie odpuścić czytanie "Jak pisać...". Nie znajdziecie jej tutaj. King ujawni w zamian, jakie doświadczenia miały wpływ na narodziny mistrza grozy. Wnioski wyciągnąć musimy sami.

Książkę, mimo iż jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz o powieści Bondy usłyszałam w jednej z porannych telewizji. Kilka minut wystarczyło, aby przekonać mnie, że jest to książka celnie trafiająca w mój gust.
Kilka stron wystarczyło, aby przekonać mnie, że tak nie jest.

Pierwsza część powieści przenosi czytelników do 1993roku. Niewątpliwe jest to najmocniejszy fragment książki. Autorka postawiła sobie dość wysoko poprzeczkę. Mafijne porachunki, miłość, emocje. Pierwsze strony "Pochłaniacza" dostarczają nam to wszytko.Czytelnik zachłystuje się i ma pełne prawo oczekiwać równie mocnego rozwoju powieści. Niestety po przeniesieniu akcji (akcja nie jest tutaj dobrym słowem) do roku 2013 wymienione wcześniej elementy ustępują miejsca stworzonemu przez Bondę labiryntowi, w którym przeplatają się opisy działań śledczych oraz profilarki Saszy Załuskiej. Ucierpiała na tym dynamika powieści. Autorka zamiast skupić się na budowaniu napięcia usilnie starała się wprowadzić czytelnika do ślepej uliczki. Zmusić do podjęcia kolejnej próby opuszczenia labiryntu. Kilka takich zagrań byłoby zrozumiałe wręcz pożądane, jednak Bonda na tym nie poprzestała. Efekt był taki, że około 400-setnej strony miałam po prostu ochotę opuścić już tę grę. Tak bardzo próbowano mnie zaskakiwać, że... już nic nie mogło mnie zaskoczyć.

Główna bohaterka została gdzieś w tym wszystkim zdegradowana. Nie prowadziła akcji. Stała z boku. Prowadziła rozmowy z postaciami, mimo to ciężko stwierdzić na jakiej podstawie stworzyła profil poszukiwanego. W dodatku ów profil nie wnosił zupełnie nic do śledztwa. Gdybym miała możliwość odsunęłabym ją od działań policji.
W dodatku Sasza Załuska jest postacią tak stereotypową, że aż mdłą. Jestem ciekawa, jaki raport przygotowałaby na temat własnego profilu.

Niewątpliwą zaletą powieści był sposób ukazania pracy śledczych, jednak to za mało, aby powieść wzbudziła ciekawość czytelnika.

"Pochłaniacz" jest jedną z niewielu powieści, którą w każdym momencie bez żalu mogłam odłożyć na półkę. Było mi zupełnie obojętne zakończenie tej historii, przez co "pochłonął" on zbyt wiele mojego czasu.

Przyznam jednak, że ostatnie zdania "Pochłaniacza" dały mi pewną nadzieję, że kolejne części serii będą bardziej trafiły w mój gust.

Pierwszy raz o powieści Bondy usłyszałam w jednej z porannych telewizji. Kilka minut wystarczyło, aby przekonać mnie, że jest to książka celnie trafiająca w mój gust.
Kilka stron wystarczyło, aby przekonać mnie, że tak nie jest.

Pierwsza część powieści przenosi czytelników do 1993roku. Niewątpliwe jest to najmocniejszy fragment książki. Autorka postawiła sobie dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słowa stały się ciężkie. Zbyt krótki czas minął od skończenia powieści bym była w stanie wszystkie je dźwignąć.

Nie ma bardziej tajemniczej i magicznej postaci w literaturze niż postać baśniarza. Każda powieść, w której się pojawia niesie za sobą obietnicę niezwykłej opowieści. Autor staje w słowne szranki, mając za przeciwnika stworzonego przez siebie bohatera. Baśniarz przyciąga mnie do utowru i nie pozwala o nim zapomnieć. Nie ważne jest, jaką tym razem przybrał postać.

W powieści A.Michaelis baśniarz przybrał kształt młodego mężczyzny. Mężczyzny kryjącego w sobie mrok, lęk, miłość, nienawiść. Mężczyzny pozwalającego się poznać wraz z kolejnymi rozdziałami baśniowej opowieści.

"Zapierająca dech..." to najlepsze określenie tej książki. Autorka stworzyła powieść na wzór jej głównego bohatera. Mieniącą się milionami barw. Odnajdziemy w niej szary odcień kryminału, czerwoną nutę romansu, wielokolorowy blask baśni. Całość okraszona równie malowniczym językiem.

Dziś skończyłam ją czytać i dziś nie potrafię nic więcej o niej napisać. Może później, ale nie teraz. Teraz cieszę się, że ją przeczytałam.

Słowa stały się ciężkie. Zbyt krótki czas minął od skończenia powieści bym była w stanie wszystkie je dźwignąć.

Nie ma bardziej tajemniczej i magicznej postaci w literaturze niż postać baśniarza. Każda powieść, w której się pojawia niesie za sobą obietnicę niezwykłej opowieści. Autor staje w słowne szranki, mając za przeciwnika stworzonego przez siebie bohatera. Baśniarz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, choć niechętnie, że dałam się wyprowadzić na manowce. W połowie książki zaczęłam ziewać przekona, że już nic mnie nie zaskoczy. Kolejne etapy śledztwa prowadzonego przez głównego bohatera wywołały na moich ustach uśmiech. "Poniosła autora fantazja. Za bardzo. Za bardzo"-myślałam. Przerwałam lekturę i zerknęłam na tył książki, aby zapoznać się ze słowem o autorze. "Okrzyknięty polskim Stephenem Kingiem" - uśmiech zrobił się szerszy. Po doczytaniu powieści do końca uśmiech znikł, a zamiast niego pojawiło się uznanie.

Uznanie za fabułę. Niestety stylistyka powieści była uciążliwa. Momentami odnosiłam wrażenie, że gdybym usunęła wszystkie pytania retoryczne i porównania to drukarnia odnotowałaby spore oszczędności. Jak dla mnie za mało treści w treści.

Odbiór powieści utrudniały mi również szczegóły, na które jestem wyczulona. Po pierwsze: główny bohater, aspirant z 11-sto letnim stażem, popełnia podstawowe błędy podczas śledztwa (rozmowa z podejrzanym przez telefon, niezabezpieczenie dowodu). Po drugie: student, który przyszedł złożyć zeznanie na komisariat jest nad wyraz wylewny. Zeznania brzmią, jak wcześniej spisane opowiadanie. Brak w nich realności.

Podsumowując. Autorowi nie można zarzuć braku wyobraźni, jednak dla mnie to jeszcze za mało by móc pozwolić sobie na porównanie go do mistrza grozy.

Przyznaję, choć niechętnie, że dałam się wyprowadzić na manowce. W połowie książki zaczęłam ziewać przekona, że już nic mnie nie zaskoczy. Kolejne etapy śledztwa prowadzonego przez głównego bohatera wywołały na moich ustach uśmiech. "Poniosła autora fantazja. Za bardzo. Za bardzo"-myślałam. Przerwałam lekturę i zerknęłam na tył książki, aby zapoznać się ze słowem o autorze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

A gdybyś na jeden dzień mógł zostać Bogiem? Jak dziś wyglądałby świat?

"Dallas '63" Stephena Kinga jest książką, której...nie miałam ochoty czytać. Ameryka lat 50-tych, 60-tych do tej pory nie znajdowała się w kręgu moich zainteresowań. Dodatkowo autor zdecydował się oprzeć fabułę na motywie podróży w czasie, który nie należy do moich ulubieńców. Jednak dziś piszę recenzję. Recenzję perfekcyjnie stworzonej rzeczywistości. Recenzję niezwykłej postaci. Po prostu recenzję dobrej literatury.

King stworzył wykreował bohatera, którego poznanie było czystą przyjemnością. Niezdolny "do odczuwania własnych uczyć" Jake Epping jest nauczycielem anglistyki. Rozwodnikiem. Jednak, gdy przenosi się do roku '58 zyskuje nie tylko nowe imię, ale również zupełnie nowe oblicze. Oblicze człowieka, który z zimną krwią gotowy jest popełnić zbrodnię. Nie zważającego na konsekwencje. Przekonanego o słuszności podejmowanych przez siebie decyzji. Ile gotowy jest oddać chcąc osiągnąć założony cel? Aby udowodnić sobie, że jest w stanie zmienić przyszłość?

W powieści ważnym elementem jest narracja. Prowadzona w pierwszej osobie, jednak narrator w pewnym stopniu jest wszechwiedzący. Jake zna wydarzenia, w których będzie brał udział. Ma nawet ich przy sobie streszczenie w postaci notatek Ala. Z racji, że Epping został pozbawiony "gradientu emocjonalnego" w utworze nie znajdziemy rozbudowanych opisów uczuć wewnętrznych. Narrator skupia się na opisywaniu otaczającego świata, co nadaje powieści odpowiedniej dynamiki.

"Dallas '63" nie jest sztampową powieścią Kinga. Po pierwsze akcja została oparta na autentycznych zdarzeniach. Po drugie główny bohater zamiast być ofiarą makabrycznych zdarzeń, stara się im zapobiegać. Po trzecie historia ma zakończenie. Niestety w innych dziełach tego autora często mi go brakowało. W "Dallas '63" odczuwamy satysfakcję do ostatniego słowa.

A gdybyś na jeden dzień mógł zostać Bogiem? Jak dziś wyglądałby świat?

"Dallas '63" Stephena Kinga jest książką, której...nie miałam ochoty czytać. Ameryka lat 50-tych, 60-tych do tej pory nie znajdowała się w kręgu moich zainteresowań. Dodatkowo autor zdecydował się oprzeć fabułę na motywie podróży w czasie, który nie należy do moich ulubieńców. Jednak dziś piszę...

więcej Pokaż mimo to