rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jakiś czas temu natrafiłem na link gdzie można ściągnąć książkę "Labirynt" i to zupełnie za darmo.

http://media.wind-forge.co.uk/index.php?fbclid=IwAR0XimJZg46Hk0R-UunCTwV4YILS5DE1wmwinJYxWlgAwdIFx8PaKAVQgaI#labirynt_1_pos

Bardzo mnie to zaciekawiło i pomyślałem sobie ,że spróbuję w końcu co mi szkodzi, nic nie tracę jeśli jest zupełnie za free. Przy ściąganiu dowiedziałem się ,że książka jest hołdem dla Stanisława Lema w stulecie jego urodzin. To zaciekawiło mnie jeszcze bardziej, gdyż bardzo lubię jego książki, od nich zresztą zaczynałem swoją przygodę ze Sci-Fi
Już pierwszy akapit rozpoczął się fascynująco:

"W obliczeniach nie było błędu. Po prostu mieli pecha.
„Minotaur”, pojazd badawczy drugiej klasy, leciał w rutynowej misji dalekiego zwiadu, beznapędowo, prawie z połową prędkości światła….."

Toć to przecież połączenie "Edenu" z "Niezwyciężonym" więc od razu wiedziałem ,że będzie mi się podobać.
Książka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, postanowiłem więc podzielić się moją opinią, która dotyczy wszystkich trzech tomów. Długo zastanawiam się tylko ile mogę zdradzić potencjalnemu czytelnikowi i pomyślałem sobie, że tylko niezbędne minimum.

Statek "Minotaur" wymieniony we wstępie spotyka poważna katastrofa, tak jak napisane jest w pierwszym zdaniu książki, mieli po prostu pecha i to gigantycznego. Ziemię w ciągu pięciu miliardów lat jej istnienia taka katastrofa dotknęła może dwa, trzy razy a może w ogóle jej nie było, co do tego naukowcy wciąż nie są zgodni, jakkolwiek pomimo przy zerowego prawdopodobieństwa jest ona jednak możliwa, tak więc nie ma się co czepiać. Tym bardziej ,że pod koniec książki okazuje się ,że zdarzenie to mogło wcale nie być zupełnym przypadkiem.

Pojazd w wyniku katastrofy zostaje poważnie uszkodzony. Tylko dzięki błyskawicznym działaniom pokładowego komputera 'racemicznego' Gabriela, zwanego potocznie Archaniołem – toż to ukłon w stronę "Fiaska", wypadek nie zniszczył go zupełnie. Załoga jednak też nie wychodzi bez szwanku.

No a załoga, to Koordynatorka, Fizyk, Chemiczka, Inżynier, Cybernetyk oraz Doktor, Znów więc mamy więc nic innego jak "Eden".

Niestety uszkodzenia są na tyle duże ,że nie mogą kontynuować swojej misji. Postanawiają więc zrobić coś zastępczego. Daleko, daleko ale mniej więcej na kursie, znajdują więc samotną planetę typu Super-Jowisz otaczaną przez księżyce więc postanawiają ją zbadać. Czym bardziej jednak się do niej zbliżają tym bardziej się przekonują ,że zachowanie obserwowanego układu przeczy zupełnie mechanice nieba i coś takiego nie ma po prostu prawa istnieć. Nazywają go więc Labiryntem.

Wróćmy jednak do momentu zaraz po katastrofie, kiedy zaczynają się naprawy statku. Reperują go, reperują i reperują, tak przez dwie trzecie, pierwszego tomu, czyli ponad dwieście stron. Ja naprawdę nie mam zamiaru zostać inżynierem Floty a tym bardziej Zwiadu, żebym musiał wiedzieć jak składa się pierwsza od strony nadiru i druga od bakburty podpora, wspornika głównego radaru fazowego "Minotaura" Co jednak muszę autorowi oddać to ,że ma naprawdę zdolności i lekkie pióro więc pomimo rozwlekłych opisów technicznych ,które mnie nawigatora niewiele obchodzą, te dłużyzny i tak nie są zbyt męczące. Widać są tacy ludzie ,którzy potrafią w ten sposób pisać nawet o kompletnych bzdetach.

Jedną tego typu książkę już kiedyś czytałem, to był "Dzień dobry, północy" Lily Brooks-Dalton, książka praktycznie bez żadnej akcji a czytało się świetnie. Tu jednak trochę akcji jest gdyż naprawy statku przynoszą różne nieoczekiwane wydarzenia i to często dramatyczne.

Prawdziwa akcja zaczyna się jednak właśnie kiedy załoga prawie kończy naprawy. Na statku zaczyna się dziać coś dziwnego. Najpierw zauważają to automaty jednak nie zgłaszają tego nikomu, gdyż nie umieją tych zdarzeń zaklasyfikować. Czyta się to niemalże jak jakiś horror czy fantasy, jednak zapewniam ,że nadal mamy do czynienia z Hard Sci-Fi. Kiedy dochodzi do kulminacji owych wydarzeń, załogant ,który pierwszy się o tym dowiaduje jest w takim szoku ,że kończy się to niezbyt dobrze dla jego psychiki. W międzyczasie "Minotaur" dolatuje prawie do Labiryntu, który okazuje się zupełnie czym innym niż się wydawał.

Teraz już wszyscy są w ciężkim szoku gdyż dowiadują się ,że to co uważali za swoją niepodważalną Fizykę okazuje się, wiedzą na poziomie pleśni. Tak, byty zamieszkujące okolice Labiryntu, choć te "okolice" to jedynie wielki skrót myślowy, określają miejsce ludzi względem nich. Co ciekawe nie jest to wcale z ich strony nic pejoratywnego, po prostu obrazowe porównanie.

Na jednym z księżyców Labiryntu gdzie Ludzie po raz pierwszy ląduję dochodzi do wydarzeń, żywcem wyjętych z Solaris i Niezwyciężonego, jednak są one dla fabuły niezbyt istotne, Zresztą zapożyczenia nie są tylko z Lema choć tych jest najwięcej, także z Dukaja czy nawet Star Trek. Moim też skromnym zdaniem jeden z Bytów, właściwie najważniejszy dla fabuły jest żywcem wyjęty z Odyssey One. Nawet jego nazwa jest podobna. Jakkolwiek autor twierdzi ,że to zupełny przypadek.

Te wszystkie ,zapożyczenia nie przeszkadzały mi jednak w odbiorze książki, są po prostu ciekawostką. Gdyby nie rozwlekłość opisów dałbym całej serii 10/10 jednak najpierw mamy te nieszczęsne naprawy statku potem zaś próby wyjaśnienia Fizyki Labiryntu. Dlatego będzie kolejno tylko 7, 8 ,9 / 10
Inna sprawa ,że ta fizyka jest taka ,że nasza Mechanika Kwantowa nawet napisana po chińsku, od tyłu i w lustrzanym odbiciu jest po prostu zabawą. Tym czym może zajmować się tylko pleśń. I tak zresztą według mnie, jest nie ona do końca wytłumaczona, może zresztą celowo?

Jak zapewne wszyscy co czytali Lema zauważyli ,że jednak są pewne różnice w porównaniu z Mistrzem. Po pierwsze skład załogi i występujące w niej kobiety u Lema to było nie do pomyślenia. Cóż, czasy się zmieniają.

Po drugie kontakt z innymi cywilizacjami. W swojej całej twórczości Lem udowadniał ,że ze względu na dzielące nas różnice jest to niemożliwe. Tutaj pomimo ,że owe różnice są trudne do wyobrażenia do kontaktu jednak dochodzi.

Czego zaś mogą chcieć tak zaawansowane byty dla których różnica między nimi a ludźmi jest taka sama jak między nami a pleśnią? Ano potrzebują nas, dokładnie do tego samego do czego my potrzebujemy pleśni. Czyli jako "lekarstwa"

Reasumując, książka świetna, dawno nic tak dobrego nie czytałem. Aż nie chce się wierzyć ,że napisał to debiutant. Hard Sci-Fi z prawdziwego zdarzenia więc wszystkim co lubią takie klimaty gorąco polecam.

Na koniec jeszcze dodam ,że po przeczytaniu całości zapłaciłem autorowi za wszystkie trzy tomy. To chyba dobitnie świadczy o tym że jest naprawdę dobra, bowiem gdyby była kiepska czy nawet przeciętna to nigdy bym tego nie zrobił.

Jakiś czas temu natrafiłem na link gdzie można ściągnąć książkę "Labirynt" i to zupełnie za darmo.

http://media.wind-forge.co.uk/index.php?fbclid=IwAR0XimJZg46Hk0R-UunCTwV4YILS5DE1wmwinJYxWlgAwdIFx8PaKAVQgaI#labirynt_1_pos

Bardzo mnie to zaciekawiło i pomyślałem sobie ,że spróbuję w końcu co mi szkodzi, nic nie tracę jeśli jest zupełnie za free. Przy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę nieakceptowalną. To po prostu kpina z czytelnika powodowana kompletną ignorancją autora.
Zacznijmy od błędów logicznych:
Statek "Gandhi" leci ku gwieździe Gliese 229 w gwiazdozbiorze Zająca ,odległej o 18,8 roku świetlnego ,która jest doskonale widoczna z Ziemi, co prawda nie gołym okiem jednak przez zwykłą lornetkę 7x50 można ją dostrzec gdyż między nami a nią jest tylko próżnia. W jaki sposób więc gdzieś około połowy drogi, statek napotyka układ planetarny i to z gwiazdą centralną będącą podolbrzymem o masie trzech Słońc? Takie coś byłoby najjaśniejszym obiektem na naszym niebie. Tym bardziej ,że układ zawierał jeszcze Czarną dziurę, która wbrew temu co się powszechnie uważa może być potężnym źródłem światła. Oczywiście nie ona sama ale dysk akrecyjny wokół niej. Tak więc co? „Gandhi” leciał naokoło? To jednak nie zgadzało by się z czasem podróży i prędkością statku podawaną przez autora. Jakiś szybko przemieszczjący się układ planetarny spowity przez pył kosmiczny? Mało prawdopodobne, jednak staram się wymyślać różne rzeczy ,żeby ratować nie stworzone pomysły autora. Może więc zapylony układ jednak należałoby jednak wtedy o czymś takim choć zdanie napisać?
Statek wg autora leciał skrajem układu planetarnego zaś "hiperkometa" ,która mu zagroziła była pechowo zasłonięta przez dwa gazowe giganty znajdujące się w tym układzie. W jaki sposób więc owa "hiperkometa" "wyskoczyła" jak pisze autor 80 tys km przed dziobem statku. Znaczy ,że statek przelatywał obok którejś z gigantycznych planet układu a nie leciał jego skrajem. Bowiem ta odległość to ¼ dystansu do naszego Księżyca, dla statku podążającego z prędkością 0,5c to wręcz otarcie się. Zdaje się ,że autor nie jest świadom tego co sam napisał przed chwilą.
Nie mówiąc już o tym ,w nawigacji panuje obecnie i zawsze panowała jedna zasada:
Trzymać się z daleka od wszelkich niebezpieczeństw zarówno tych istniejących oraz tych zaledwie potencjalnych. Nigdy nie wyznacza się kursu w pobliżu wysp, mielizn, raf, akwenów zalodzonych czy takich gdzie spodziewana jest zła pogoda. Tak samo w przyszłości zapewne będzie się unikało wszelkich układów planetarnych ,które są z reguły zaśmiecone a zderzenie przy prędkości 0,5c z bryłką skały o średnicy centymetra wyzwoli energię 7 kt, połowę mocy bomby zrzuconej na Hiroszimę.
Przejdźmy teraz do Fizyki.
Pan autor w pewnym miejscu pięknie napisał o grawitacji w pobliżu Czarnej dziury ,że "Niewidzialna, potężna i trzymająca w całości Wszechświat moc osiąga tu swoje apogeum. " Za chwilę jednak sam sobie przeczy pisząc "mimo hamowania nie było szans na to ,aby wyrwać się z zasięgu oddziaływania grawitacyjnego czarnej dziury ,które rozpościerało się na pół jednostki astronomicznej" To jak to w końcu jest, cały Wszechświat czy pół AU ? A powyżej tej odległości co, grawitacja znika? Sam nie wiem, znów brak logiki czy podstawowej wiedzy z Fizyki?
Dalej jest tylko gorzej. Autor najpierw napisał ,że czarna dziura ,którą napotkał statek posiada masę dwa razy większą od słonecznej a potem zaś ,że jej promień horyzontu zdarzeń to 900 tys km. Bzdura jakiej łatwo można było uniknąć sprawdzając po prostu w Wiki o czym zresztą pisał już pan Veinylover. No ale jak się czytelników ma głęboko gdzieś to takie są tego skutki.
Czarna dziura o dwukrotnej masie Słońca będzie miała promień horyzontu około 6 km, natomiast ,żeby mieć promień 900 tys km musiałaby mieć masę 303 tysiące razy większą od Słońca. Znacząca różnica jak sądzę?
Autor wielokrotnie pisał też o niebezpiecznym dla załogi przyspieszeniu podczas spadania na Czarną dziurę a to jest kolejna bzdura. Samo przyspieszenie nie jest w żaden sposób niebezpieczne bowiem jest to spadek swobodny, przynajmniej dopóki nie pracują silniki no ale ich ciąg zawsze można zmniejszyć do takiej wartości jaką wytrzyma załoga. Tego przyspieszenia nawet nie da się zmierzyć i nigdy nie będzie można tego zrobić, tym bardziej nie można zrobić tego zdalnie, nie mając ,żadnych punktów odniesienia, autor robi to jednak nagminnie. Zabójcze jest nie samo przyspieszenie a jego różnice a więc i siła przyciągania działająca na różne części statku czy ciała kosmonauty.
Tego co bohaterowie przeżywają pod horyzontem nawet nie będę komentował gdyż jak to pięknie i trafnie napisała MamusiaMuminka w swojej recenzji:
"Nauka także idzie w kąt na rzecz po prostu dziecinnych fantazji (dotyczących właściwości czarnych dziur), na tyle oderwanych od naukowej rzeczywistości, że zamiast science-fiction mamy raczej baju-baju-fiction, co sprawia, że cała powieść staje się niepoważna."

Poniżej jeszcze inne "kwiatki" tym razem matematyczne:
Oderwanie się od Ziemi wymaga drugiej nie trzeciej prędkości kosmicznej. Trzecia to przezwyciężenie grawitacji Słońca z orbity Ziemi.
1/3 sekundy od Ziemi do Słońca to może leciał "Sokół Millenium" w nadprzestrzeni. „Gandhi” z połową prędkości światła pokonał by tą odległość w ok. 17 minut, czyli ok. 3000 razy wolniej.

Tak więc proszę oceńcie sami czy książka jest warta 7.86 zł za ebooka? Moim zdaniem nie, gdyż jak już napisałem na początku to po prostu lekceważenie czytelnika i wciskanie mu ciemnoty.

Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początek może trochę spraw porządkowych, gdyż wydawnictwa trochę namieszały wydając te same części serii pod różnymi tytułami.
Oryginalnie Siergiej Sniegow napisał: "Galaktyczny zwiad" 1966 , "W Perseuszu" 1968 i "Pętla wstecznego czasu" 1977. Te trzy pozycje wchodzą w skład trylogii "Ludzie jak Bogowie" Niestety w Polsce dwie pierwsze części zostały wydane pod tytułem "Dalekie szlaki" a w kilkanaście lat później pod tym samym tytułem została wydana tylko część pierwsza, następne już pod właściwymi tytułami. W dodatku "Pętla wstecznego czasu" zanim została wydana jako książka ukazywała się w odcinkach na łamach miesięcznika Fantastyka p.t. "W jądrze Galaktyki"
Tak ,źle i tak nie dobrze.

Najpierw co mi się nie podoba. Przede wszystkim muaniera pisania typowo rosyjska. Niestety chłopcy ze wschodu mają swój własny styl i nie da się chyba tego zwalczyć. Widać to nawet w Metrze Głuhowskiego. Jest więc dużo pisania o rzeczach kompletnie nie związanych z tematem akcji i nie można tego tłumaczyć tego ,faktem ,że książka jest pisana za czasów głębokiej komuny. Rosyjska dusza widać tak ma bo przecież Metro zostało napisane już za czasów "wolnej" Rosji. Zresztą co tam "Metro", podobnie się czyta zarówno "Wojnę i pokój" czy też "Mistrza i Małgorzatę"
Komuną można jednak oczywiście tłumaczyć część całej akcji jak, to dzielni Ziemianie chcą pomagać ,wszystkim "robaczkom" w Galaktyce i nieść idee komunizmu aż po najdalsze gromady kuliste. Podobnie jak ZSRR starała się go nieść wszystkim krajom naszej planety ,które nieopatrznie zbłądziły. Co prawda nie jest to nigdzie napisane wprost ale wyraźnie się to czuje. Niestety bezpośrednie odnośniki do zwycięskiego komunizmu też się zdarzają choć niezbyt często. Muszę jednak trochę usprawiedliwić Sniegowa gdyż gość spędził 10 lat w łagrze i na pewno musiał się porządnie prowadzić aby przypadkiem nie trafić tam na powrót.
Co natomiast mi się podobało?
Przede wszystkim sam pomysł na "fizykę" uniwersum książki gdzie ludzie wykorzystują trzy stany istnienia. Nie tylko materię i energię tak jak my obecnie ale także przestrzeń która w te dwa pierwsze może być zamieniana i odwrotnie. Daje to możliwość podróżowania z prędkościami nadświetlnymi, po prostu dzięki niszczeniu przestrzeni i przekształcaniu jej w masę. Sam pomysł i nie tylko ten ,pochodzi ponoć z nie dokończonej pracy doktorskiej autora "Fizyczna interpretacja przestrzeni nieeuklidesowych" W końcu Sniegow był fizykiem. Jak dla mnie całkiem sensowny a przynajmniej spójny logicznie.
Poza tym rozmach technologiczny, który jest szokujący. W całej literaturze SF jaką udało mi się przeczytać znam tylko jeszcze jedną książkę z którą można go porównać. U Sniegowa statki są wielkości sporych planetoid i nie strzelają do siebie rakietami jak np. u Webera. Walczą za pomocą pól grawitacyjnych i anihilowania całych obszarów przestrzeni, razem z okrętami wroga. Podobnie ,żołnierze na powierzchni planet nie używają ,żadnych dział plazmowych blasterów czy laserów. Te ostatnie zresztą Ziemianie traktują bardzo pogardliwie. Wykorzystują zarówno do ataku jak i obrony ukierunkowane pola grawitacyjne sterowane bezpośrednio myślą.
Nieprzyjaciele Ziemian zwani tu Niszczycielami lub "Zływrogami" potrafią zaginać odpowiednio przestrzeń na obszarze całych skupisk gwiezdnych aby nie dopuścić wrogich statków do swoich planet. Ziemskie krążowniki zaś przyholowują gwiazdy pod nieprzyjacielskie bariery grawitacyjne aby po ich anihilacji wniknąć do wnętrza skupiska przez bąbel świeżo utworzonej przestrzeni. Powiedziałbym, że autor wyobraźnie miał fenomenalną.
Wszystko powyższe w pierwszych dwóch częściach. Niestety trzecia choć także dobra nie jest już tak spektakularna jak poprzednie. Pomimo, że technologia jeszcze bardziej ewoluuje to nie ma już tak wielu kosmicznych starć i jej po prostu nie widać.
Muszę jednak dodać ,że nie tylko technika kosmiczna jest porażająca. Autor wymyślił coś takiego jak "Opiekunkę" Czyli system SI z którym każdy człowiek jest połączony mentalnie, którą o wszystko można zapytać tak jak teraz Google i która wszystko o wszystkich i o wszystkim wie. Niestety stanowi też pewien rodzaj nadzoru Uważam ,że jak na połowę lat sześćdziesiątych wizja jest niemalże prorocza. Szczególnie ,że u innych autorów w tamtych czasach Astrogatorzy obliczali parametry orbit na suwakach logarytmicznych.
Podobnie jak istniejące w książce biologiczne byty będące powołanymi do życia mitologicznymi stworzeniami. Nie wiele do tego brakuje.
Reasumując, książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie i pomimo ,że miejscami bywa nudna albo mało zjadliwa to każdemu fanowi SF ,gorąco ją polecam.

Na początek może trochę spraw porządkowych, gdyż wydawnictwa trochę namieszały wydając te same części serii pod różnymi tytułami.
Oryginalnie Siergiej Sniegow napisał: "Galaktyczny zwiad" 1966 , "W Perseuszu" 1968 i "Pętla wstecznego czasu" 1977. Te trzy pozycje wchodzą w skład trylogii "Ludzie jak Bogowie" Niestety w Polsce dwie pierwsze części zostały wydane pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem niezła.
Po przeczytaniu dwóch ostatnich tomów serii Hayden War ,które nie były nadzwyczajne obawiałem się, że autor stracił wenę a tu Odyssey One w starym dobrym stylu. Może najlepszy tom w całej serii?
Wygląda na zakończenie cyklu jednak pojawiają się nowe wątki więc liczę na kontynuację.
Jak już tu napisano przed Zmierzchem Królów warto przeczytać serię Archangel bowiem niektóre wątki mogą być niezrozumiałe.

Całkiem niezła.
Po przeczytaniu dwóch ostatnich tomów serii Hayden War ,które nie były nadzwyczajne obawiałem się, że autor stracił wenę a tu Odyssey One w starym dobrym stylu. Może najlepszy tom w całej serii?
Wygląda na zakończenie cyklu jednak pojawiają się nowe wątki więc liczę na kontynuację.
Jak już tu napisano przed Zmierzchem Królów warto przeczytać serię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem 20٪ książki i nic się nie dzieje, jedynie trochę bezsensownej akcji kompletnie bez ladu i skladu. Jak dla mnie strata czasu. Jestem zawiedziony, spodziewałem się zupelnie czegoś innego po autorze Zaginionej floty

Przeczytałem 20٪ książki i nic się nie dzieje, jedynie trochę bezsensownej akcji kompletnie bez ladu i skladu. Jak dla mnie strata czasu. Jestem zawiedziony, spodziewałem się zupelnie czegoś innego po autorze Zaginionej floty

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakoś nie pasuje mi do innych książek autora więc się nieco zawiodłem. W gruncie rzeczy ani to kryminał ani thriller ani książka psychologiczna. Z mieszania gatunków z reguły nic dobrego nie wynika. W gruncie rzeczy byla według mnie materiałem na Super powieść ale coś mi w niej nie pasuje.
Co prawda dowiedziałem się po co były chipy w szczepinkach na Covid i setnie się z tego uśmiałem.
Generalnie jednak mi się nie podobała. Nie znaczy jednak, ze jest zła.
Jeśli ktoś chce się dowiedzieć nie czytając, po co te chipy, zapraszam do cytatów.

Jakoś nie pasuje mi do innych książek autora więc się nieco zawiodłem. W gruncie rzeczy ani to kryminał ani thriller ani książka psychologiczna. Z mieszania gatunków z reguły nic dobrego nie wynika. W gruncie rzeczy byla według mnie materiałem na Super powieść ale coś mi w niej nie pasuje.
Co prawda dowiedziałem się po co były chipy w szczepinkach na Covid i setnie się z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 1634: Wojna bałtycka Eric Flint, David Weber
Ocena 7,2
1634: Wojna ba... Eric Flint, David W...

Na półkach:

Jak to u Webera, z tomu na tom coraz gorzej. Tutaj 10% akcji i 90% bezsensownych opisów oraz pustego gadania.
Jednak jak się przeczytało dwie poprzednie części to trzeba było zająć się i tą. Choć tamte tomy były dużo lepsze, szczególnie 1632.
Nie decyduje się jednak aby czytać następne po angielsku. Po polsku łatwiej mi się przerzuca mało interesujące fragmenty :-(
I to wszystko pomimo ,że któryś kolejny tom ma związek naszym krajem, "1637: The Polish Maelstrom" Właśnie jednak zobaczyłem, że to akurat napisał wyłącznie Flint więc może będzie mniej przegadane?

Jak to u Webera, z tomu na tom coraz gorzej. Tutaj 10% akcji i 90% bezsensownych opisów oraz pustego gadania.
Jednak jak się przeczytało dwie poprzednie części to trzeba było zająć się i tą. Choć tamte tomy były dużo lepsze, szczególnie 1632.
Nie decyduje się jednak aby czytać następne po angielsku. Po polsku łatwiej mi się przerzuca mało interesujące fragmenty :-(
I to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co mistrz to mistrz. Napisać książkę sensacyjną czy kryminał, które czyta się jednym tchem to już jest wielka sztuka. Jednak napisać w ten sposób książkę popularno- naukową to jest dla mnie po prostu mistrzostwo a tak właśnie są napisane „Wybuchające gwiazdy" Książka traktuje jednak nie tylko o tytułowych Supernowych ale także o ewolucji gwiazd, Wielkim Wybuchu, kwazarach, pulsarach, itd. Można powiedzieć że to astrofizyka w pigułce łącznie z historią odkryć. Do tego dochodzą wiadomości na temat wpływu supernowych na powstanie życia na Ziemi ,który był niebagatelny no i mamy komplet. Po jej przeczytaniu ponad 30 lat temu na serio zainteresowałem się astrofizyką. Pomimo ,że została napisana tak dawno, Asimov napisał ją na tyle ogólnie, że nie ma w niej praktycznie żadnych błędów i dlatego jest świetnym materiałem dla wszystkich którzy chcieli się czegoś dowiedzieć na temat otaczającego nas kosmosu.

Co mistrz to mistrz. Napisać książkę sensacyjną czy kryminał, które czyta się jednym tchem to już jest wielka sztuka. Jednak napisać w ten sposób książkę popularno- naukową to jest dla mnie po prostu mistrzostwo a tak właśnie są napisane „Wybuchające gwiazdy" Książka traktuje jednak nie tylko o tytułowych Supernowych ale także o ewolucji gwiazd, Wielkim Wybuchu, kwazarach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja czwarta w życiu książka Sci-Fi, pierwsza wypożyczona w szkolnej bibliotece ku zdziwieniu Pani bibliotekarki, że jedenastolatek czyta SF , ja zaś miałem już za sobą Niezwyciężonego i Misję miedzyplanetarną.
Wtedy ta Książka bardzo mi się podobała lecz mniej niż te wspomniane powyżej. W porównaniu z nimi jakaś taka "młodzieżowa" :-)
Ciekaw jestem jak by było dzisiaj? Choć i tak uważam, że na początek niezła.

Moja czwarta w życiu książka Sci-Fi, pierwsza wypożyczona w szkolnej bibliotece ku zdziwieniu Pani bibliotekarki, że jedenastolatek czyta SF , ja zaś miałem już za sobą Niezwyciężonego i Misję miedzyplanetarną.
Wtedy ta Książka bardzo mi się podobała lecz mniej niż te wspomniane powyżej. W porównaniu z nimi jakaś taka "młodzieżowa" :-)
Ciekaw jestem jak by było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Super pomysł, Niestety wykonanie znacznie gorsze tak więc nie mam ochoty na dalsze części.

Super pomysł, Niestety wykonanie znacznie gorsze tak więc nie mam ochoty na dalsze części.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Odłożyłem po 20% książki.
Jak dla mnie nuda.

Odłożyłem po 20% książki.
Jak dla mnie nuda.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo przeze mnie wyczekiwana kontynuacja przygód Uli z książki „Gdy ucichną miasta". E-booka kupiłem praktycznie zaraz jak 24-go czerwca ukazał się na Legimi. Niestety czuję się trochę zawiedziony, może jednak niesłusznie?
Pierwsza część będąca debiutem autorki bardzo mi się podobała ,po drugiej zaś spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. Niestety lepsza nie była, może nawet nieco gorsza choć ocenilem ją na tyle samo punktów. Może to zatem pierwszej części powinienem podnieść punktację? Tak zrobię 
Jakkolwiek jedna rzecz na pewno jest lepsza, brak denerwujących opisów w środku napiętej akcji co strasznie denerwowało mnie w pierwszej części i za to autorce bardzo dziękuję.
W poprzednim tomie wszystko jednak było nowością, sama bohaterka, jej przeżycia a przede wszystkim nadnaturalne zdolności spowodowane mutacją. W drugiej części już tego niema, jedyne co jest nowego to sposób w jaki Ula przeżyła zawalenie tunelu, który sama wysadziła pod koniec pierwszego tomu zresztą sposób dość karkołomny moim zdaniem ale niech będzie w końcu to SF. Oczywiście wiele się wyjaśnia jeśli chodzi o znajomych, rodzinę i ukochanego Uli pojawiają się nowe interesujące postacie ale nie jest to niestety specjalnie ekscytujące. Całe szczęście, sądząc po kilku ostatnich zdaniach książki tak właśnie zapowiada się następny tom.
Jak by nie było zarówno ta część jak i poprzednia dobrze się czyta i obie są super ciekawe tym bardziej, że okazało się, iż napisane bardzo na czasie bowiem na całość zawartych w nich wydarzeń mają wpływ różne wirusy a to przecież niemalże nasza rzeczywistość. Pierwsza część zaś została napisana jeszcze przed Covidem. Widać autorka miała niesamowitego „nosa" a to przecież niemalże esencjonalne w książkach Sci-Fi i jestem pod ogromnym wrażeniem tego zmysłu Pani Jurkowskiej .
Dlatego też wszystkim gorąco polecam a sam z niecierpliwością czekam na następną część.

Długo przeze mnie wyczekiwana kontynuacja przygód Uli z książki „Gdy ucichną miasta". E-booka kupiłem praktycznie zaraz jak 24-go czerwca ukazał się na Legimi. Niestety czuję się trochę zawiedziony, może jednak niesłusznie?
Pierwsza część będąca debiutem autorki bardzo mi się podobała ,po drugiej zaś spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. Niestety lepsza nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na którym Wolfgang Jeschke oparł swoją książkę uważam za jeden z najlepszych w całej historii literatury Science Fiction, być może najlepszy w ogóle?
Pomysł niesamowity i dowcipny ale w gruncie rzeczy jak najbardziej logiczny i wręcz oczywisty dla całego Zachodu w momencie kiedy dowiaduje się on że podróże w czasie są jak najbardziej możliwe. Pozostaje tylko zbudować wehikuł czasu i wyprowadzić ów „dowcip” w życie co diametralnie może zmienić układ sił we współczesnym świecie. Problem powstaje kiedy o dowcipie dowiadują się ci w których został wymierzony i robią wszystko aby się nie udał.
Niestety choć pomysł arcy ciekawy i książkę dobrze się czyta to brakuje przede wszystkim zakończenia zarówno całości jak też i poszczególnych wątków co czyni ją po prostu przeciętną. Dlatego za sam pomysł 10*, za styl pisania 7* , za konstrukcję całości 0* Średnia wychodzi nie całe 6* i tyleż jest ona według mnie warta.
Po prostu zmarnowany potencjał.
Pomimo wszystko polecam, gdyż nie wiadomo czy ten „dowcip" nie został jednak zrealizowany?

Pomysł na którym Wolfgang Jeschke oparł swoją książkę uważam za jeden z najlepszych w całej historii literatury Science Fiction, być może najlepszy w ogóle?
Pomysł niesamowity i dowcipny ale w gruncie rzeczy jak najbardziej logiczny i wręcz oczywisty dla całego Zachodu w momencie kiedy dowiaduje się on że podróże w czasie są jak najbardziej możliwe. Pozostaje tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Końcówka tej książki była drukowana w jednym z pierwszych numerów Fantastyki. Bardzo mi się podobała jednak jakoś zarówno tytuł i autor wyleciały mi z głowy. Nie było wtedy Sieci i ciężko było cokolwiek znaleźć. Jakie było moje zdziwienie kiedy chyba 12 lat później dostałem tą książkę na gwiazdkę. Miałem co robić w święta :-)

Jednak wojna, wojną ale dla mnie to przede wszystkim książka o miłości! Nawet moją żonę udało się na to złapać i namówić do przeczytania. Bowiem różne rzeczy zdarzają się w sci-fi ale nigdy coś takiego ,co zrobila Margay partnerka głównego bohatera żeby
móc spotkać swojego ukochanego, który mial dopiero wrócić za kilkaset lat z ostatniej bitwy "Wiecznej Wojny"
To dla mnie po prostu przebój.!
Generalnie książka świetna, wg. mnie jedna z najlepszych pozycji SF jakie kiedykolwiek napisano.

Końcówka tej książki była drukowana w jednym z pierwszych numerów Fantastyki. Bardzo mi się podobała jednak jakoś zarówno tytuł i autor wyleciały mi z głowy. Nie było wtedy Sieci i ciężko było cokolwiek znaleźć. Jakie było moje zdziwienie kiedy chyba 12 lat później dostałem tą książkę na gwiazdkę. Miałem co robić w święta :-)

Jednak wojna, wojną ale dla mnie to przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka absolutnie nie należy do żadnego cyklu Wieczna wojna! Co zresztą jest zaznaczone w oficjalnym opisie. Z cyklem ma tylko wspólne słowo "wieczna" i kompletnie nic więcej. No może tylko to ,że akcja zaczyna się w tych samych czasach.
Notabene książka dość średnia, bardzo nierówna.

Książka absolutnie nie należy do żadnego cyklu Wieczna wojna! Co zresztą jest zaznaczone w oficjalnym opisie. Z cyklem ma tylko wspólne słowo "wieczna" i kompletnie nic więcej. No może tylko to ,że akcja zaczyna się w tych samych czasach.
Notabene książka dość średnia, bardzo nierówna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli popatrzeć na stosunek jakości do ceny to w tym przypadku jest on > 2. Przynajmniej wg. mojej oceny.
Więcej chyba w ogóle ciężko osiągnąć?
Jak by nie było książka bardzo ciekawa.

Jeśli popatrzeć na stosunek jakości do ceny to w tym przypadku jest on > 2. Przynajmniej wg. mojej oceny.
Więcej chyba w ogóle ciężko osiągnąć?
Jak by nie było książka bardzo ciekawa.

Pokaż mimo to

Okładka książki Budowniczowie nieskończoności Kevin J. Anderson, Doug Beason
Ocena 6,1
Budowniczowie ... Kevin J. Anderson, ...

Na półkach:

Jak dla mnie doskonała książka. Może nie napisana ze specjalnym polotem, jednak Anderson chyba taki ma styl, jego ksiazki z cyklu o Diunie też nie są porywające.
Na pewno jednak warta przeczytania. Przede wszystkim świetny jest pomysł. W całej bowiem literaturze Sci-fi jest bardzo niewiele książek gdzie główną rolę odgrywa nanotechnologia. Ja osobiście czytałem tylko jedną, mianowicie "Rój" Crichtona. Dziwi mnie to trochę ,że taki dobry temat został mizernie wykorzystany, kiedy przecież możliwości nanotechnologii są po prostu nieskończone. Od uczynienia człowieka nieśmiertelnym, przez wykorzystanie przemysłowe ,także w ochronie środowiska aż po śmiertelne zagrożenie dla ludzkości czy nawet Ziemi jako całości. O tym wszystkim traktuje tą książka a czyta się ją znacznie lepiej niż "Rój"
Ostatnie 20% książki trzymało mnie w wielkim napięciu i z trudem powstrzymywalem się żeby nie zobaczyć na koniec jaki będzie finał. Cała reszta też jest całkiem niezła. Akcja rozgrywa się na Księżycu, Antarktydzie
Jedynie co mnie trochę zawiodło to zakończenie aż się prosi o następną część albo nawet o dwie książki, jedną kontynuującą główną oś akcii drugą rozwijającą pewien wątek, który został jakby zamieciony pod dywan.
Jak by nie było bardzo polecam.

Jak dla mnie doskonała książka. Może nie napisana ze specjalnym polotem, jednak Anderson chyba taki ma styl, jego ksiazki z cyklu o Diunie też nie są porywające.
Na pewno jednak warta przeczytania. Przede wszystkim świetny jest pomysł. W całej bowiem literaturze Sci-fi jest bardzo niewiele książek gdzie główną rolę odgrywa nanotechnologia. Ja osobiście czytałem tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lepsze niż się spodziewałem, gdyż poprzednim cyklem byłem nieco zawiedziony.
Cały czas za mało jest wg. mnie Viriona za dużo zaś innych postaci szczególnie Taidy. Pani prokurator jest wspomniana w książce 300 razy zaś sam Virion około 460 razy. Jak dla mnie niewielka różnica. Tu jednak jest ona pelnoprawnym bohaterem więc tak bardzo to nie razi.
Książkę dobrze się czyta i w pewnym momencie wciągnęła mnie na tyle ,że nie byłem w stanie jej odłożyć.
Ogólnie można powiedzieć ,iż jej poziom jest podobny do trzeciego czyli najgorszego tomu Achaji.
Zakończenie jednak bardzo dobre, każące z niecierpliwością czekać na następny tom.
Tak więc wszystkim polecam.

Lepsze niż się spodziewałem, gdyż poprzednim cyklem byłem nieco zawiedziony.
Cały czas za mało jest wg. mnie Viriona za dużo zaś innych postaci szczególnie Taidy. Pani prokurator jest wspomniana w książce 300 razy zaś sam Virion około 460 razy. Jak dla mnie niewielka różnica. Tu jednak jest ona pelnoprawnym bohaterem więc tak bardzo to nie razi.
Książkę dobrze się czyta i...

więcej Pokaż mimo to