-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
Link do opinii o całej serii:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/labirynt-czesc-pierwsza/opinia/81396593
Link do opinii o całej serii:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/labirynt-czesc-pierwsza/opinia/81396593
Jakiś czas temu natrafiłem na link gdzie można ściągnąć książkę "Labirynt" i to zupełnie za darmo.
http://media.wind-forge.co.uk/index.php?fbclid=IwAR0XimJZg46Hk0R-UunCTwV4YILS5DE1wmwinJYxWlgAwdIFx8PaKAVQgaI#labirynt_1_pos
Bardzo mnie to zaciekawiło i pomyślałem sobie ,że spróbuję w końcu co mi szkodzi, nic nie tracę jeśli jest zupełnie za free. Przy ściąganiu dowiedziałem się ,że książka jest hołdem dla Stanisława Lema w stulecie jego urodzin. To zaciekawiło mnie jeszcze bardziej, gdyż bardzo lubię jego książki, od nich zresztą zaczynałem swoją przygodę ze Sci-Fi
Już pierwszy akapit rozpoczął się fascynująco:
"W obliczeniach nie było błędu. Po prostu mieli pecha.
„Minotaur”, pojazd badawczy drugiej klasy, leciał w rutynowej misji dalekiego zwiadu, beznapędowo, prawie z połową prędkości światła….."
Toć to przecież połączenie "Edenu" z "Niezwyciężonym" więc od razu wiedziałem ,że będzie mi się podobać.
Książka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, postanowiłem więc podzielić się moją opinią, która dotyczy wszystkich trzech tomów. Długo zastanawiam się tylko ile mogę zdradzić potencjalnemu czytelnikowi i pomyślałem sobie, że tylko niezbędne minimum.
Statek "Minotaur" wymieniony we wstępie spotyka poważna katastrofa, tak jak napisane jest w pierwszym zdaniu książki, mieli po prostu pecha i to gigantycznego. Ziemię w ciągu pięciu miliardów lat jej istnienia taka katastrofa dotknęła może dwa, trzy razy a może w ogóle jej nie było, co do tego naukowcy wciąż nie są zgodni, jakkolwiek pomimo przy zerowego prawdopodobieństwa jest ona jednak możliwa, tak więc nie ma się co czepiać. Tym bardziej ,że pod koniec książki okazuje się ,że zdarzenie to mogło wcale nie być zupełnym przypadkiem.
Pojazd w wyniku katastrofy zostaje poważnie uszkodzony. Tylko dzięki błyskawicznym działaniom pokładowego komputera 'racemicznego' Gabriela, zwanego potocznie Archaniołem – toż to ukłon w stronę "Fiaska", wypadek nie zniszczył go zupełnie. Załoga jednak też nie wychodzi bez szwanku.
No a załoga, to Koordynatorka, Fizyk, Chemiczka, Inżynier, Cybernetyk oraz Doktor, Znów więc mamy więc nic innego jak "Eden".
Niestety uszkodzenia są na tyle duże ,że nie mogą kontynuować swojej misji. Postanawiają więc zrobić coś zastępczego. Daleko, daleko ale mniej więcej na kursie, znajdują więc samotną planetę typu Super-Jowisz otaczaną przez księżyce więc postanawiają ją zbadać. Czym bardziej jednak się do niej zbliżają tym bardziej się przekonują ,że zachowanie obserwowanego układu przeczy zupełnie mechanice nieba i coś takiego nie ma po prostu prawa istnieć. Nazywają go więc Labiryntem.
Wróćmy jednak do momentu zaraz po katastrofie, kiedy zaczynają się naprawy statku. Reperują go, reperują i reperują, tak przez dwie trzecie, pierwszego tomu, czyli ponad dwieście stron. Ja naprawdę nie mam zamiaru zostać inżynierem Floty a tym bardziej Zwiadu, żebym musiał wiedzieć jak składa się pierwsza od strony nadiru i druga od bakburty podpora, wspornika głównego radaru fazowego "Minotaura" Co jednak muszę autorowi oddać to ,że ma naprawdę zdolności i lekkie pióro więc pomimo rozwlekłych opisów technicznych ,które mnie nawigatora niewiele obchodzą, te dłużyzny i tak nie są zbyt męczące. Widać są tacy ludzie ,którzy potrafią w ten sposób pisać nawet o kompletnych bzdetach.
Jedną tego typu książkę już kiedyś czytałem, to był "Dzień dobry, północy" Lily Brooks-Dalton, książka praktycznie bez żadnej akcji a czytało się świetnie. Tu jednak trochę akcji jest gdyż naprawy statku przynoszą różne nieoczekiwane wydarzenia i to często dramatyczne.
Prawdziwa akcja zaczyna się jednak właśnie kiedy załoga prawie kończy naprawy. Na statku zaczyna się dziać coś dziwnego. Najpierw zauważają to automaty jednak nie zgłaszają tego nikomu, gdyż nie umieją tych zdarzeń zaklasyfikować. Czyta się to niemalże jak jakiś horror czy fantasy, jednak zapewniam ,że nadal mamy do czynienia z Hard Sci-Fi. Kiedy dochodzi do kulminacji owych wydarzeń, załogant ,który pierwszy się o tym dowiaduje jest w takim szoku ,że kończy się to niezbyt dobrze dla jego psychiki. W międzyczasie "Minotaur" dolatuje prawie do Labiryntu, który okazuje się zupełnie czym innym niż się wydawał.
Teraz już wszyscy są w ciężkim szoku gdyż dowiadują się ,że to co uważali za swoją niepodważalną Fizykę okazuje się, wiedzą na poziomie pleśni. Tak, byty zamieszkujące okolice Labiryntu, choć te "okolice" to jedynie wielki skrót myślowy, określają miejsce ludzi względem nich. Co ciekawe nie jest to wcale z ich strony nic pejoratywnego, po prostu obrazowe porównanie.
Na jednym z księżyców Labiryntu gdzie Ludzie po raz pierwszy ląduję dochodzi do wydarzeń, żywcem wyjętych z Solaris i Niezwyciężonego, jednak są one dla fabuły niezbyt istotne, Zresztą zapożyczenia nie są tylko z Lema choć tych jest najwięcej, także z Dukaja czy nawet Star Trek. Moim też skromnym zdaniem jeden z Bytów, właściwie najważniejszy dla fabuły jest żywcem wyjęty z Odyssey One. Nawet jego nazwa jest podobna. Jakkolwiek autor twierdzi ,że to zupełny przypadek.
Te wszystkie ,zapożyczenia nie przeszkadzały mi jednak w odbiorze książki, są po prostu ciekawostką. Gdyby nie rozwlekłość opisów dałbym całej serii 10/10 jednak najpierw mamy te nieszczęsne naprawy statku potem zaś próby wyjaśnienia Fizyki Labiryntu. Dlatego będzie kolejno tylko 7, 8 ,9 / 10
Inna sprawa ,że ta fizyka jest taka ,że nasza Mechanika Kwantowa nawet napisana po chińsku, od tyłu i w lustrzanym odbiciu jest po prostu zabawą. Tym czym może zajmować się tylko pleśń. I tak zresztą według mnie, jest nie ona do końca wytłumaczona, może zresztą celowo?
Jak zapewne wszyscy co czytali Lema zauważyli ,że jednak są pewne różnice w porównaniu z Mistrzem. Po pierwsze skład załogi i występujące w niej kobiety u Lema to było nie do pomyślenia. Cóż, czasy się zmieniają.
Po drugie kontakt z innymi cywilizacjami. W swojej całej twórczości Lem udowadniał ,że ze względu na dzielące nas różnice jest to niemożliwe. Tutaj pomimo ,że owe różnice są trudne do wyobrażenia do kontaktu jednak dochodzi.
Czego zaś mogą chcieć tak zaawansowane byty dla których różnica między nimi a ludźmi jest taka sama jak między nami a pleśnią? Ano potrzebują nas, dokładnie do tego samego do czego my potrzebujemy pleśni. Czyli jako "lekarstwa"
Reasumując, książka świetna, dawno nic tak dobrego nie czytałem. Aż nie chce się wierzyć ,że napisał to debiutant. Hard Sci-Fi z prawdziwego zdarzenia więc wszystkim co lubią takie klimaty gorąco polecam.
Na koniec jeszcze dodam ,że po przeczytaniu całości zapłaciłem autorowi za wszystkie trzy tomy. To chyba dobitnie świadczy o tym że jest naprawdę dobra, bowiem gdyby była kiepska czy nawet przeciętna to nigdy bym tego nie zrobił.
Jakiś czas temu natrafiłem na link gdzie można ściągnąć książkę "Labirynt" i to zupełnie za darmo.
http://media.wind-forge.co.uk/index.php?fbclid=IwAR0XimJZg46Hk0R-UunCTwV4YILS5DE1wmwinJYxWlgAwdIFx8PaKAVQgaI#labirynt_1_pos
Bardzo mnie to zaciekawiło i pomyślałem sobie ,że spróbuję w końcu co mi szkodzi, nic nie tracę jeśli jest zupełnie za free. Przy...
Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę nieakceptowalną. To po prostu kpina z czytelnika powodowana kompletną ignorancją autora.
Zacznijmy od błędów logicznych:
Statek "Gandhi" leci ku gwieździe Gliese 229 w gwiazdozbiorze Zająca ,odległej o 18,8 roku świetlnego ,która jest doskonale widoczna z Ziemi, co prawda nie gołym okiem jednak przez zwykłą lornetkę 7x50 można ją dostrzec gdyż między nami a nią jest tylko próżnia. W jaki sposób więc gdzieś około połowy drogi, statek napotyka układ planetarny i to z gwiazdą centralną będącą podolbrzymem o masie trzech Słońc? Takie coś byłoby najjaśniejszym obiektem na naszym niebie. Tym bardziej ,że układ zawierał jeszcze Czarną dziurę, która wbrew temu co się powszechnie uważa może być potężnym źródłem światła. Oczywiście nie ona sama ale dysk akrecyjny wokół niej. Tak więc co? „Gandhi” leciał naokoło? To jednak nie zgadzało by się z czasem podróży i prędkością statku podawaną przez autora. Jakiś szybko przemieszczjący się układ planetarny spowity przez pył kosmiczny? Mało prawdopodobne, jednak staram się wymyślać różne rzeczy ,żeby ratować nie stworzone pomysły autora. Może więc zapylony układ jednak należałoby jednak wtedy o czymś takim choć zdanie napisać?
Statek wg autora leciał skrajem układu planetarnego zaś "hiperkometa" ,która mu zagroziła była pechowo zasłonięta przez dwa gazowe giganty znajdujące się w tym układzie. W jaki sposób więc owa "hiperkometa" "wyskoczyła" jak pisze autor 80 tys km przed dziobem statku. Znaczy ,że statek przelatywał obok którejś z gigantycznych planet układu a nie leciał jego skrajem. Bowiem ta odległość to ¼ dystansu do naszego Księżyca, dla statku podążającego z prędkością 0,5c to wręcz otarcie się. Zdaje się ,że autor nie jest świadom tego co sam napisał przed chwilą.
Nie mówiąc już o tym ,w nawigacji panuje obecnie i zawsze panowała jedna zasada:
Trzymać się z daleka od wszelkich niebezpieczeństw zarówno tych istniejących oraz tych zaledwie potencjalnych. Nigdy nie wyznacza się kursu w pobliżu wysp, mielizn, raf, akwenów zalodzonych czy takich gdzie spodziewana jest zła pogoda. Tak samo w przyszłości zapewne będzie się unikało wszelkich układów planetarnych ,które są z reguły zaśmiecone a zderzenie przy prędkości 0,5c z bryłką skały o średnicy centymetra wyzwoli energię 7 kt, połowę mocy bomby zrzuconej na Hiroszimę.
Przejdźmy teraz do Fizyki.
Pan autor w pewnym miejscu pięknie napisał o grawitacji w pobliżu Czarnej dziury ,że "Niewidzialna, potężna i trzymająca w całości Wszechświat moc osiąga tu swoje apogeum. " Za chwilę jednak sam sobie przeczy pisząc "mimo hamowania nie było szans na to ,aby wyrwać się z zasięgu oddziaływania grawitacyjnego czarnej dziury ,które rozpościerało się na pół jednostki astronomicznej" To jak to w końcu jest, cały Wszechświat czy pół AU ? A powyżej tej odległości co, grawitacja znika? Sam nie wiem, znów brak logiki czy podstawowej wiedzy z Fizyki?
Dalej jest tylko gorzej. Autor najpierw napisał ,że czarna dziura ,którą napotkał statek posiada masę dwa razy większą od słonecznej a potem zaś ,że jej promień horyzontu zdarzeń to 900 tys km. Bzdura jakiej łatwo można było uniknąć sprawdzając po prostu w Wiki o czym zresztą pisał już pan Veinylover. No ale jak się czytelników ma głęboko gdzieś to takie są tego skutki.
Czarna dziura o dwukrotnej masie Słońca będzie miała promień horyzontu około 6 km, natomiast ,żeby mieć promień 900 tys km musiałaby mieć masę 303 tysiące razy większą od Słońca. Znacząca różnica jak sądzę?
Autor wielokrotnie pisał też o niebezpiecznym dla załogi przyspieszeniu podczas spadania na Czarną dziurę a to jest kolejna bzdura. Samo przyspieszenie nie jest w żaden sposób niebezpieczne bowiem jest to spadek swobodny, przynajmniej dopóki nie pracują silniki no ale ich ciąg zawsze można zmniejszyć do takiej wartości jaką wytrzyma załoga. Tego przyspieszenia nawet nie da się zmierzyć i nigdy nie będzie można tego zrobić, tym bardziej nie można zrobić tego zdalnie, nie mając ,żadnych punktów odniesienia, autor robi to jednak nagminnie. Zabójcze jest nie samo przyspieszenie a jego różnice a więc i siła przyciągania działająca na różne części statku czy ciała kosmonauty.
Tego co bohaterowie przeżywają pod horyzontem nawet nie będę komentował gdyż jak to pięknie i trafnie napisała MamusiaMuminka w swojej recenzji:
"Nauka także idzie w kąt na rzecz po prostu dziecinnych fantazji (dotyczących właściwości czarnych dziur), na tyle oderwanych od naukowej rzeczywistości, że zamiast science-fiction mamy raczej baju-baju-fiction, co sprawia, że cała powieść staje się niepoważna."
Poniżej jeszcze inne "kwiatki" tym razem matematyczne:
Oderwanie się od Ziemi wymaga drugiej nie trzeciej prędkości kosmicznej. Trzecia to przezwyciężenie grawitacji Słońca z orbity Ziemi.
1/3 sekundy od Ziemi do Słońca to może leciał "Sokół Millenium" w nadprzestrzeni. „Gandhi” z połową prędkości światła pokonał by tą odległość w ok. 17 minut, czyli ok. 3000 razy wolniej.
Tak więc proszę oceńcie sami czy książka jest warta 7.86 zł za ebooka? Moim zdaniem nie, gdyż jak już napisałem na początku to po prostu lekceważenie czytelnika i wciskanie mu ciemnoty.
Na wstępie zaznaczę ,że książkę całkiem dobrze się czyta. Szczególnie na początku akcja jest całkiem dynamiczna i szybko się rozwija, pod koniec niestety jest trochę gorzej
Niestety to jest jej jedyna zaleta, gdyż cała masa błędów zarówno dotyczących zagadnień fizyki i to elementarnej, matematycznych a co gorsza logicznych czyni dla mnie tę książkę...
Link do opinii o całej serii:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/labirynt-czesc-pierwsza/opinia/81396593
Link do opinii o całej serii:
Pokaż mimo tohttps://lubimyczytac.pl/ksiazka/labirynt-czesc-pierwsza/opinia/81396593