Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W ostatnim czasie trochę zarzuciłem czytanie książek z gatunku fantasy, gdyż wielokrotnie trafiałem na bardzo słabe pozycje. O panu Abercrombie słyszałem jednak pochlebne opinie stąd moja decyzja, żeby sięgnąć po jego prozę. Padło na „Ostrze”, pierwszy z tomów z serii Pierwsze Prawo.
Książka ma to co bardzo lubię i cenie – dużą ilość wyrazistych bohaterów oraz szeroko zakrojone tło. Spotykamy to między innymi barbarzyńce Logena, zwanego Krwawym Dziewięc, Bayaza Piewrszego z Magów, kapitana Luthara szermierza i arystokratę i inkwizytora( nota bene niemajacego nic wspólnego z religią) Glokte. To tylko niektóre postacie, jest ich naprawdę sporo i myślę, że każdy czytelnik znajdzie w tym kotle coś dla siebie. Mnie osobiście najbardziej podobali się byli towarzysze Logena, barbarzyńcy z dalekiej północy. Co do tła, to ono również sporo wybiega poza główny wątek. Mamy tu opisane perypetie polityczne rozgrywające się w stolicy Unii, państwa najważniejszego na kontynencie, na północy rozpoczyna się konflikt zbrojny pomiędzy właśnie wyżej wspomnianą Unią a Bethodem – samozwańczym królem Pólnocy. Na domiar złego na południu szykuje się do ataku Imperium Gurkhulu – kolejny z potężnych rywali Unii. Jak widać tych wątków jest naprawdę wiele.
Główna historia jak na razie jest dość tajemnicza. Otóż Pierwszy z Magów zbiera specjalną drużynę , która wyruszyć ma niemal na kraniec świata, w poszukiwania specyficznej broni, która zniszczyć ma nadchodzące zło. Dość klasycznie, aczkolwiek mnie się to podoba, to jest ten typ klasyki, który się nie nudzi.
Najsilniejszą stroną w tej powieści pana Abercrombie, są wyraziste postacie. Sama historia bowiem nie należy do czegoś oryginalnego. Jest to dość prosta literatura, bez specjalnie skomplikowanego uniwersum, nie ma tu skomplikowanych udziwnień i odbiór jest wyraźny, nie trzeba specjalnie skupiać się na treści żeby wszystko było przejrzyste. Stąd lektura jest przyjemna i szczerze polecam.

W ostatnim czasie trochę zarzuciłem czytanie książek z gatunku fantasy, gdyż wielokrotnie trafiałem na bardzo słabe pozycje. O panu Abercrombie słyszałem jednak pochlebne opinie stąd moja decyzja, żeby sięgnąć po jego prozę. Padło na „Ostrze”, pierwszy z tomów z serii Pierwsze Prawo.
Książka ma to co bardzo lubię i cenie – dużą ilość wyrazistych bohaterów oraz szeroko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść czyta się dobrze. Dużo się w niej dzieje, bohaterowie co i rusz mają jakąś przygodę. Jednak obraz całości nie do końca daje radę. Nie przypadł mi do gustu żaden z licznych bohaterów tej książki, a to rzadko sie zdarza. Sama fabuła konstruowana jest dość naiwnie, a zakończenie jest co najmniej lekko dziwaczne. Książka do zapomnienia, bo jednak lekko nijaka.

Powieść czyta się dobrze. Dużo się w niej dzieje, bohaterowie co i rusz mają jakąś przygodę. Jednak obraz całości nie do końca daje radę. Nie przypadł mi do gustu żaden z licznych bohaterów tej książki, a to rzadko sie zdarza. Sama fabuła konstruowana jest dość naiwnie, a zakończenie jest co najmniej lekko dziwaczne. Książka do zapomnienia, bo jednak lekko nijaka.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna powieść Ćwirleja. Trzyma poziom poprzednich, choć wydaję mnie się, że z dotychczasowych jest najbardziej poważna. Mniej absurdów i zabawnych postaci, ale czyta się to wciąż szybko i przyjemnie. Dalej moim ulubieńcem jest pan chorąży Olkiewicz, który tu przedstawiony jest jako całkiem łebski gość. Polecam wszystkim

Kolejna powieść Ćwirleja. Trzyma poziom poprzednich, choć wydaję mnie się, że z dotychczasowych jest najbardziej poważna. Mniej absurdów i zabawnych postaci, ale czyta się to wciąż szybko i przyjemnie. Dalej moim ulubieńcem jest pan chorąży Olkiewicz, który tu przedstawiony jest jako całkiem łebski gość. Polecam wszystkim

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak dobrze mieć w dłoniach książkę wydaną przez starą i dobrą Supernowe. Od razu pojawia się u człowieka sentyment do pierwszego wydania cyklu wiedźmińskiego, mistrza Andrzeja. Ten szary ,ekologiczny papier i jak najbardziej fantasowo-baśniowa okładka. Łezka się kręci w oku. Jednak, gdy już nacieszymy się tym zjawiskiem od strony wizualnej następuje kolejny etap – poznawanie treści. I tu już boleśnie odkrywamy, iż nie tylko szata nie zdobi człowieka, ale i książki choć wizualnie tak podobne, mogą być również tak zasadniczo różne.
U pana Baniewicza bohaterem nie jest wędrowny pogromca potworów, ale czarodziej włóczykij. Nie siedzi on w jednym miejscu, tylko przemieszcza się po świecie i za pieniądze najmuje się do przeróżnych zadań. Debren z Dumayki jest właśnie przedstawicielem takiej profesji. „Pogrzeb czarownicy” to druga część jego przygód. Przyznam, że „Smoczy pazur”, pierwszy tom historii Debrena, przeczytałem dobre kilka lat temu i pozostał mi po nim jedynie strzęp informacji, ale pamiętam wrażenie, które było pozytywne. Rzecz jasna to nie ta klasa co Sapkowski, ale jednak książka przyzwoita. Sięgając więc po tom drugi liczyłem na dobrą rozrywkę, nieskomplikowaną i wciągającą. Jednak zamiast tego była dłużyzna, kuriozalne rozwiązania i zachowania bohaterów i zdecydowanie nazbyt wydumana fabuła. Choć muszę być szczery, opis ten przede wszystkim dotyczy tytułowej powieści „Pogrzeb czarownicy”. W skład całej książki wchodzą bowiem dwie minipowieści – Pogrzeb czarownicy i W połowie drogi. Pierwsza jest naprawdę słaba. Kiepscy bohaterowie, fabuła i zdarzenia dziwaczne oraz przede wszystkim, strasznie drażniące próby przekazania w treści sytuacji i historii z naszego, realnego świata. Czytamy tu o furostradach po których podążają pijani woźnice, jest Rzesza Werhleńska, która swego czasu za przywódcę miała zbrodniarza Dolflera oraz obóz zagłady w Oszwicy dla krasnoludów i Pazrelitów. No i jednym z bohaterów jest nadpoludnik Boebbels. Może przesadzam, ale nie bardzo widzę sensu tworzenia takiej rzeczywistości. Jeżeli autor w swej fantastycznej twórczości, chcę pokazać czytelnikowi, iż wykreowany przez niego świat jest podobny do otaczającego nas, robi to w sposób subtelny i raczej przedstawia wspólne mechanizmy, ludzkie zachowania i tego typu sprawy. Taka narracja o Pazrelitach, SiSmanach etc jest bardzo drażniąca, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż te wszystkie momenty w których bohaterowie rozmawiają o tego typu problemach, nie mają absolutnie żadnego udziału w głównej fabule. Bez nich książka nic nie traci ze swojej treści a przyjemność czytania zdecydowanie wzrosła by gdybych owych elementów nie byłoby.
Jednak tą książkę ratuje druga powieść - W połowie drogi. Tutaj historia jest prosta acz ciekawa. Obok Debrena pojawia się jego miłośc Lenda, mają wspólne przygody, są fajne dialogi, wszystko rozwija się płynnie i logicznie. Przyjemność lektury wzrasta, i aż ciężko uwierzyć, że jedna osoba jest odpowiedzialna za dwie tak różne historie. Zdecydowanie bardziej podoba mi się proza Baniewicza, kiedy skupia się na przygodach Debrena a nie na opisie zjawisk zachodzących w jego świecie.
Podsumowując. Pogrzeb czarownicy to książka bardzo nierówna. Osobiście zalecam przeczytanie jedynie drugiej jej części, czyli powieści W połowie drogi. Sama proza Baniewicza ma naprawdę spory potencjał, tylko, że autor nie do końca go wykorzystuje. Nic zatem dziwnego, że owo tak mile kojarzące się wydanie, jest jedynym które ukazało się o przygodach Debrena. Natomiast historia Geralta z Rivii, nie dawno doczekała się kolejnego, już nawet nie pamiętam którego wznowienia.

Jak dobrze mieć w dłoniach książkę wydaną przez starą i dobrą Supernowe. Od razu pojawia się u człowieka sentyment do pierwszego wydania cyklu wiedźmińskiego, mistrza Andrzeja. Ten szary ,ekologiczny papier i jak najbardziej fantasowo-baśniowa okładka. Łezka się kręci w oku. Jednak, gdy już nacieszymy się tym zjawiskiem od strony wizualnej następuje kolejny etap –...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Heroic fantasy to gatunek, który mnie osobiście raczej nigdy się nie znudzi. Oczywiste jest, że książka tego typu powinna coś sobą prezentować. Generalnie wiadomo czego można się spodziewać: krwawych bojów, klasycznej drużyny chwatów oraz wielkiego i niebezpiecznego zadania. „Martwe jezioro” jest właśnie takim typem powieści.
Pierwszy raz sięgnąłem po dzieło pana Mortki, choć kilkakrotnie trzymałem w dłoniach jego wcześniejsze książki. Pamiętam, że wydawcą jego twórczości była „Runa”, stąd zdziwiłem się gdy zobaczyłem jego nazwisko w „Fabryce Słów”, chyba najprężniej rozwijającym się wydawnictwie książek fantasy w naszym kraju. Bardzo chciałem poznać jego styl i zdecydowałem się zacząć od „Martwego jeziora”. Nie żałuję. Jest to naprawdę dobra powieść, choć nie równa.
Fabuła. Tu jest naprawdę ok, tylko uważam, że autor poruszał za dużo wątków i trochę się w tym gubił. Jednak w kolejnej części może się poprawi. Osobiście bardzo mi się spodobał wątek z klątwami narzuconymi na istniejące w owym świecie narody. Tylko też nie mogę się oprzeć wrażeniu, że można było to wykorzystać lepiej. Cała historia rozwija się płynnie, jednakże równie przewidywalnie. Nie można powiedzieć, żeby sytuację zaskakiwały czytelnika, co jednak nie wpływa bardzo na jakość przekazu. Zwłaszcza zakończenie oceniam wysoko. Co do języka autora, bo to, zwłaszcza w przypadku polskich twórców , uważam za bardzo istotne, jest on naprawdę przystępny. Wydaję mnie się jednak, iż autor nie zachował równowagi, owego złotego środka pomiędzy typowo klasycznym stylem a takim na wskroś współczesnym. Nie ma tu drażniącego patosu, ale momentami jest trochę zbyt luźno. Przekleństwa mi nie przeszkadzają oczywiście, ale odniosłem wrażenie, iż są one nadużywane w zupełnie nie potrzebnych sytuacjach. Co do humoru, tak sobie, niezłe są jedynie uszczypliwości rzucane przez kruka.
Bohaterowie. Tu jest klasyka gatunku, oczywiście z drobnymi różnicami. Całej powstałej drużyny nie będę opisywać, zaznaczę jednak, iż każda postać stworzona jest przemyślanie, jednakże brakuje mi trochę głębszego wglądu w poszczególne historię. Ale powieść jest dość krótka i może w kontynuacji więcej się o bohaterach dowiemy. Mam taką nadzieję.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Właściwie nie ma wątków, które by nużyły czytelnika, co najwyżej mogą go zaskoczyć pewne nie do końca zrozumiałe rozwiązanie niektórych kwestii (np. SPOILER opuszczenie przez bohaterów Tumu). Podsumowując. „Martwe jezioro” to dobrze napisana książka z gatunku heroic fantasy. I raczej polecam ją głównie fanom gatunku. Mnie do gustu przypadła i z pewnością przeczytam drugi tom tej historii, mając nawet po cichu nadzieję że będzie coś więcej, bo materiał jest zacny. I to na co najmniej kilka tomów.

Heroic fantasy to gatunek, który mnie osobiście raczej nigdy się nie znudzi. Oczywiste jest, że książka tego typu powinna coś sobą prezentować. Generalnie wiadomo czego można się spodziewać: krwawych bojów, klasycznej drużyny chwatów oraz wielkiego i niebezpiecznego zadania. „Martwe jezioro” jest właśnie takim typem powieści.
Pierwszy raz sięgnąłem po dzieło pana Mortki,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Joanna Szymczyk, „Ewa i złoty kot”
Zawsze z pewną obawą sięgam po literaturę pisaną przez panie. Zwłaszcza jeśli tyczy się to powieści kryminalnych, których ostatnio czytam sporo. Książka pani Szymczyk okazała się właśnie takim „kobiecym kryminałem”.
Fabuła rozwija się szybko, pomijając pewne zupełnie nie potrzebne anegdoty bohaterów, które nie są ani zbyt interesujące ani zabawne. Oczywiście w nich najbardziej witać „babskość” opisów, przesyconych mnóstwem aluzji, okrzykami oburzenia i generalnie gadulstwem. Nie inaczej jest z bohaterami, którzy cechują się bardzo prozaicznymi przymiotami. Ciężko któregokolwiek polubić. Choć z dużym zaskoczeniem przyznam, iż postać kota Błażeja okazała się naprawdę interesująca. Wrócę jeszcze do fabuły. Otóż jest ona ciekawa, tylko, że w dość naiwny sposób wiele wątków zazębia się ze sobą, co drażni. Jednak jest to jedna z lepszych stron owej powieści. Co do humoru, to mnie osobiście nie powala. Choć dużo jest ironii i sarkazmu w wypowiedziach postaci to jednak, jest on trochę prostacki i dziecinny. Ale kilka razy, to przyznaję, uśmiechnąłem się przy niektórych sytuacjach. Generalnie jest to lekka książka, którą czyta się szybko. Jak dla mnie jednak trochę nazbyt naiwna jeśli chodzi o całość.

Joanna Szymczyk, „Ewa i złoty kot”
Zawsze z pewną obawą sięgam po literaturę pisaną przez panie. Zwłaszcza jeśli tyczy się to powieści kryminalnych, których ostatnio czytam sporo. Książka pani Szymczyk okazała się właśnie takim „kobiecym kryminałem”.
Fabuła rozwija się szybko, pomijając pewne zupełnie nie potrzebne anegdoty bohaterów, które nie są ani zbyt interesujące...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy mój szekspirowski dramat przeczytany oprócz tych szkolno obowiązkowych. Pragnę poznać lepiej twórczość tego autora, postanowiłem zacząć od czegoś lekkiego i przyjemnego. Na warsztat poszedł więc "Sen nocy letniej". Naprawdę podobało mnie się owe dzieło.
Nie jestem znawcą dramatu. Ten rodzaj literatury zawsze najmniej do mnie przemawiał. Jednak w "Śnie..." było coś urzekającego. Czytało się to lekko i bardzo przyjemnie. Nawet kilka razy zaśmiałem się szczerze( w końcu to komedia). Mam małe pole do porównań, gdyż nie wiele dramatycznych dzieł do tej pory przeczytałem, ale serdecznie polecam tą książkę. Czytałem przekład pana Koźmiana i bardzo przypadł mi on do gustu.

Pierwszy mój szekspirowski dramat przeczytany oprócz tych szkolno obowiązkowych. Pragnę poznać lepiej twórczość tego autora, postanowiłem zacząć od czegoś lekkiego i przyjemnego. Na warsztat poszedł więc "Sen nocy letniej". Naprawdę podobało mnie się owe dzieło.
Nie jestem znawcą dramatu. Ten rodzaj literatury zawsze najmniej do mnie przemawiał. Jednak w "Śnie..." było coś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skandynawskie kryminały to fenomen ostatnich lat. Sam na razie dobrze poznałem twórczość pana Nesbo, który absolutnie mnie zachwycił. Kierując się tym doświadczeniem, sięgnąłem po "Księżniczkę z lodu" szwedzkiej pisarki Camilli Lackberg. Nie zawiodłem się.
Autorka dużą wagę przykłada do szczegółów, tworzy ciekawą historię a także nieźle kreuje całą otoczkę. Generalnie czyta się to szybko i przyjemnie. Są jednak pewne mankamenty których nie sposób nie zauważyć. Przede wszystkim bohaterowie. Są bardzo słabo wykreowani, bardzo jednoznaczni. Dodatkowo wątki niemal jak z literatury kobiecej: rozterki, wzdychania, romanse. Nie tego oczekuje w kryminale. Podsumowując: książka jest dobra, ale mogła by być znacznie lepsza. Potencjał w autorce jest i pewnie jeszcze coś przeczytam z jej twórczości.

Skandynawskie kryminały to fenomen ostatnich lat. Sam na razie dobrze poznałem twórczość pana Nesbo, który absolutnie mnie zachwycił. Kierując się tym doświadczeniem, sięgnąłem po "Księżniczkę z lodu" szwedzkiej pisarki Camilli Lackberg. Nie zawiodłem się.
Autorka dużą wagę przykłada do szczegółów, tworzy ciekawą historię a także nieźle kreuje całą otoczkę. Generalnie czyta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pana Krajewskiego zacząłem czytać już jakiś czas temu. Jednak dopiero teraz sięgnąłem po cykl z Breslau. Do tej pory z wielką przyjemnością chłonąłem dzieje pana Popielskiego w pięknym Lwowie.
"Śmierć w Breslau" spełniła moje oczekiwania. Było brutalnie, mrocznie i zagadkowo. Pan Mock to zdecydowanie nietuzinkowa postać. Intryga całkiem ciekawa, choć niektóre wątki chyba zbyt naciągane. Generalnie jednak bardzo polecam tą książkę, zwłaszcza dla kogoś kto nie przepada za cukierkowymi postaciami, jednoznacznie dobrymi bądź złymi. U Krajewskiego nie istnieje taka biegunowość co do mnie bardzo przemawia.

Pana Krajewskiego zacząłem czytać już jakiś czas temu. Jednak dopiero teraz sięgnąłem po cykl z Breslau. Do tej pory z wielką przyjemnością chłonąłem dzieje pana Popielskiego w pięknym Lwowie.
"Śmierć w Breslau" spełniła moje oczekiwania. Było brutalnie, mrocznie i zagadkowo. Pan Mock to zdecydowanie nietuzinkowa postać. Intryga całkiem ciekawa, choć niektóre wątki chyba...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to