-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-09-15
2016-09-15
2016-07-31
Zawsze lubiłam książki Trudi Canavan. Przeczytanie "Anioła Burz" zajęło mi jeden dzień, ale bynajmniej nie dlatego, że książka jest tak dobra lub tak ciekawa. Jak wszystkie książki tej autorki szybko się ją czyta, ale zawiodłam się.
636 stron na których w kółko dzieje się to samo.
Dwóch głównych bohaterów - Rielle i Tyen.
Rielle jest, jak by to powiedzieć, odniosłam wrażenie że jest po prostu głupia. Każdego nowo poznanego, inteligentnego mężczyznę porównuje z wyglądu do swojego byłego, jakby miała 13 lat. Ten nie ma jego uśmiechu, tamten nie ma jego oczu, a o! dla tego jest nadzieja bo ma krzywiznę jego ust. Serio pani Canavan? To jest najważniejsze? Jej ślepa wiara w Anioły denerwowała mnie i przekonanie, że dobro to tylko dobro, jak ktoś jest dobry to wgl nie czyni zła i nie ma złych cech. Tak się chyba nie da? Chyba...
Opowieści z punktu widzenia Rielle są ciekawe tylko dlatego, że możemy poznać bliżej Raena.
Raen jest jedyną ciekawą postacią w całej powieści, wyglądem i zachowaniem przypomina Akkarina, więc można się w nim szybko zakochać. Nie chcę spoilerować, ale autorka w ostatnim momencie zmienia co do niego plany. Pomijając jednak jej nagłą zmianę zdania. Przez całą książkę tworzy obraz niesamowicie inteligentnego, sprytnego mężczyzny, który przeżył już ponad tysiąc cykli, więc to chyba oczywiste że zaryzykuje swoim życiem, powierzy je komuś kto może go zabić. Każda przebiegła jednostka by tak zrobiła. Jest też niesamowicie potężnym magiem, więc tak, ostatnie wydarzenia z książki są bardzo, hmm prawdopodobne, też bym tak zrobiła na jego miejscu.
Dosyć ciekawy jest Tyen, ale myślę, że jest zbyt płytki, to taka postać, którą polubiłam, ale nie poznałam go. Przez całą książkę robi to samo, powtarza ten sam schemat zachowań, więc nikogo nie zdziwi zakończenie.
Anioł Burz, a samego anioła poznajemy trochę, właśnie na tyle by go polubić, ale nie na tyle ile byśmy chcieli. Za miast poznawania bliżej postaci, ich myśli czy charakterów, mamy w powieści super ciekawe opisy planów buntowników, którzy też w kółko robią to samo - przenoszą się z miejsca na miejsce i rozważają komu zaufać. A co mnie to obchodzi gdzie oni się przeniosą jak ja i tak nie znam światów o których rozmawiają? Więc autorka tworzy piękny opis na 10 stron w stylu "nieczynny wulkan, roślinność, roślinność, ciepło, linki dziwny transport, dziwny transport, dziwny transport". Nie no teraz to już rozumiem czemu się tam przenieśli.
Cała książka wydaje mi się dosyć bez sensu. Jakby pani Canavan nie miała pomysłu, ale miała potrzebę zarobić. Gdzie się podziała ta akcja z Trylogii Czarnego Maga? Gdzie te postaci jak Ceryni, Dannyl, już nie wspominając o Akkarinie.
Nie wiem czy sięgnę po kolejną książkę tej autorki, jeśli jakaś powstanie, ale na pewno powstanie, bo Trudi ma lekkie piórko. Straciłam wiarę w jej zdolności i przykro mi z tego powodu.
Nie polecam tej książki nikomu.
Zawsze lubiłam książki Trudi Canavan. Przeczytanie "Anioła Burz" zajęło mi jeden dzień, ale bynajmniej nie dlatego, że książka jest tak dobra lub tak ciekawa. Jak wszystkie książki tej autorki szybko się ją czyta, ale zawiodłam się.
636 stron na których w kółko dzieje się to samo.
Dwóch głównych bohaterów - Rielle i Tyen.
Rielle jest, jak by to powiedzieć, odniosłam...
2016-07-20
To jedna z tych książek, które nie porywają w trakcie czytania, ale zapadają w pamięć i w ciągu dnia łapię się wciąż na tym, że myślami jestem w świecie Domenica Jordana.
Na początku nie byłam zachwycona "Diabłem na wieży". Pierwsze opowiadanie, było ciekawie skonstruowane, ale nie wprowadzało w świat przedstawiony. Nie odłożyłam jej tylko dlatego że przyjemnie się czytało. Dalej już poszło z górki. Autorka zaczęła opisywać miasta, zwyczaje, ludzi i nagle już nie mogłam się oderwać.
Główny bohater nie jest tak atrakcyjny jak niektórzy znani nam już cyniczni i aspołeczni, ale kupił mnie swoją bezwzględnością.
Cieszę się że sięgnęłam po książkę nieznanej mi dotąd autorki, jej pomysłowość i lekkie piórko to idealne połączenie na udany dzień!
To jedna z tych książek, które nie porywają w trakcie czytania, ale zapadają w pamięć i w ciągu dnia łapię się wciąż na tym, że myślami jestem w świecie Domenica Jordana.
Na początku nie byłam zachwycona "Diabłem na wieży". Pierwsze opowiadanie, było ciekawie skonstruowane, ale nie wprowadzało w świat przedstawiony. Nie odłożyłam jej tylko dlatego że przyjemnie się...
Powieść o dziewczynce, której świat chciał służyć, której cześć oddawały nawet zwierzęta. Która nie była do końca człowiekiem, więc nie ma nic dziwnego w tym, że jej zapach największej Czarownicy w dziejach tego świata "podniecał" nawet zwierzęta (które były rozumne jak ludzie, mówiły, żyły w społeczeństwach, dopóki ludzie nie zaczęli ich zabijać).
Nie będę mówiła o pozytywach, ta książka albo się komuś podoba albo nie, ale jeżeli zrozumie się świat, to po prostu docenia się wartości które ona przekazuje, oczywistości, które warto stwierdzać.
Świat przedstawiony w którym rządzą kobiety - Królowe, mające niezwykłe połączenie ze światem natury, to od nich zależy jak wygląda kraina którą rządzą. Brzmi pięknie, ale rozejrzyjmy się dookoła, a znajdziemy odbicie naszego świata w książce Anne Bishop. Królowe są zdeprawowane, przez władzę którą posiadają, zapominają kim są i co oznacza ich stanowisko. Wykorzystują seksualnie mężczyzn, mordują, podlegają wpływom. To przykre i okrutne, okrutny ten świat przedstawiony. Ale pojawia się w nim promyczek nadziei Jaenelle, dziecko które jest rozwinięte nad wiek, wrażliwa, zabawna, ciekawa świata który ją otacza. Trochę mniej przyjemnie jest dalej gdy dowiadujemy się jak Jaenelle żyje na co dzień, trudno to opisać, ale ciosy które dostaje ona trafiały mnie i cierpiałam razem z nią czytając tą książkę.
Na szczęście są ludzie którzy chcą jej pomóc, ochronić, by nie została złamana.
Daemon, gdy zobaczył ją pierwszy raz, podniecił się zapachem Czarownicy którą ona miała się stać, tak dokładnie to jest napisane, nie podniecił się dzieckiem i jego ciałem, tylko Czarownicą. U Krwawych, ten poziom duchowy, jest bardzo ważny, to chyba też trzeba poczuć żeby zrozumieć tą książkę. Ja od razu pokochałam jego postać, utożsamiałam się z nim jakiś dziwny sposób.
Podoba mi się sposób w jaki jest skonstruowany świat Krwawych, postaci są ciekawe i polubiłam większość od pierwszego spotkania. Dialogi są zabawne i błyskotliwe. Książka nie jest napisana wybitnym językiem, ale... chyba nie musi? A może wszystkie muszą być, a ja się nie znam. Przyjemnie się ją czyta i zbyt szybko się kończy.
Polecam ją ludziom otwartym, nie ma tu utartych schematów i prostych, powtarzających się postaci. Czyli podsumowując, to zdecydowanie nie jest książka dla każdego, chyba żadna nią nie jest.
Powieść o dziewczynce, której świat chciał służyć, której cześć oddawały nawet zwierzęta. Która nie była do końca człowiekiem, więc nie ma nic dziwnego w tym, że jej zapach największej Czarownicy w dziejach tego świata "podniecał" nawet zwierzęta (które były rozumne jak ludzie, mówiły, żyły w społeczeństwach, dopóki ludzie nie zaczęli ich zabijać).
Nie będę mówiła o...
Skończyłam czytać "Miasteczko Nontstead" i jak po każdej książce Marcina Mortki doszłam do wniosku że uwielbiam jego styl, jest tak luźny, wolny i szczery, prosty ale piękny, widać ze ma warsztat ale nie musi się nim chwalić. Historie, które tworzy, mimo że nie są specjalnie skomplikowane, to wciągają i zawsze mają w sobie coś niespodziewanego. Dzięki temu przy jego książkach można się odprężyć i dobrze bawić. Zawsze ma ciekawy sposób na zakończenie powieści początkiem nowej historii.
Bohaterowie mają charakterystyczne dla Marcina Mortki poczucie humoru, polubiłam ich już od pierwszych stron.
Skończyłam czytać "Miasteczko Nontstead" i jak po każdej książce Marcina Mortki doszłam do wniosku że uwielbiam jego styl, jest tak luźny, wolny i szczery, prosty ale piękny, widać ze ma warsztat ale nie musi się nim chwalić. Historie, które tworzy, mimo że nie są specjalnie skomplikowane, to wciągają i zawsze mają w sobie coś niespodziewanego. Dzięki temu przy jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążki tej autorki mają w sobie coś takiego że czytam je z zapałem a potem czuje taki niesmak. Nie pasuje mi jak autorka niszczy piękne relacje które budowała przez 3 pierwsze tomy, jak niszczy bohaterów, ale cóż każdy ma jakieś kompleksy trzeba się z tym pogodzić i czytać, bo książka jest tak smakowita że nie da się oderwać!
Książki tej autorki mają w sobie coś takiego że czytam je z zapałem a potem czuje taki niesmak. Nie pasuje mi jak autorka niszczy piękne relacje które budowała przez 3 pierwsze tomy, jak niszczy bohaterów, ale cóż każdy ma jakieś kompleksy trzeba się z tym pogodzić i czytać, bo książka jest tak smakowita że nie da się oderwać!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toUwielbiam takie książki, chyba jeszcze lepsza niż pierwsza część. Dosyć okrutna, z czarnym humorem, z moim nowym ulubionym bohaterem - Sztejerem!
Uwielbiam takie książki, chyba jeszcze lepsza niż pierwsza część. Dosyć okrutna, z czarnym humorem, z moim nowym ulubionym bohaterem - Sztejerem!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
4 książki w dwa dni, nie jest to żaden wynik przy czytaniu przygód Wolhy, jednak na początku tą prędkość mylnie odebrałam jako wynikającą z płytkości powieści. Kolejne poczynania wiedźmy były dla mnie tak interesujące, że po skończeniu drugiej części nie mogłam nie sięgnąć od razu po trzecią, czy też pierwszą część drugiego tomu?
Jednak mam pewne zastrzeżenia, nie tyle co do jakości, co czytając odnosiłam często wrażenie, że ta książka mogłaby być lepsza.
Cieszę się że autorka dała zakończenie jakie dała, ale czy tylko ja odniosłam wrażenie że to było takie na siłę? Zapewne wiele czytelniczek miało nadzieję że TAK się to skończy, ale mimo, że przez cały czas znamy myśli i uczucia Wolhy, to w kluczowych momentach zupełnie ich nie okazywała. To było dziwne.
Brakowało w tej książce głównie emocji, akcja była dobra, chociaż czasami gubiły mnie przydługie opisy.
Pomijając jednak te drobne minusy, seria jest idealnym towarzyszem na miły weekend, po którym pozostanie ogromny książkowy kac!
4 książki w dwa dni, nie jest to żaden wynik przy czytaniu przygód Wolhy, jednak na początku tą prędkość mylnie odebrałam jako wynikającą z płytkości powieści. Kolejne poczynania wiedźmy były dla mnie tak interesujące, że po skończeniu drugiej części nie mogłam nie sięgnąć od razu po trzecią, czy też pierwszą część drugiego tomu?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJednak mam pewne zastrzeżenia, nie tyle co...