Gnome

Profil użytkownika: Gnome

Wielkopolska Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
31
Przeczytanych
książek
137
Książek
w biblioteczce
31
Opinii
151
Polubień
opinii
Wielkopolska Mężczyzna
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(0) Pani Albin nie powala swoim stylem. Właściwie nie różni się on od typowego gdakania autorki piszącej paranormalne romanse (oczywiście nie jest to konkretna reguła, zdarzają się wyjątki, spokojnie, Gnom nie zwariował do reszty). Mamy narrację pierwszoosobową, bohaterka tradycyjnie jest "zbuntowana i fokle", a język jakoś się nie wyróżnia spod tej masy powieści noszących znamię young adult. Być może mózg mi szwankuje, ale nie przypominam sobie, by jakaś część wywodów pisarki mnie zszokowała czy wprawiła w szczególną konsternację...(kurcze, muszę przystopować z sarkazmem)

(-) Główna bohaterka to jedna z głównych wad tej powieści. Autorka tworzy ją, korzystając ze wzorca antyutopijnych postaci, ale tutaj jakoś nie kupuję tej niezależności, pyskatej buźki i sprzeciwiania się całemu światu. Mam wrażenie, że Adelice gra jedynie buntowniczkę, podczas gdy tak naprawdę nią nie jest. Ach, gdybym miał przy sobie tę książkę, zacytowałbym tu najodpowiedniejszy fragment, bo takowy udało mi się znaleźć. W każdym razie wychodzi z niego na jaw, że mimo tego poczucia niesprawiedliwości i chęci zmiany, Adelice tak naprawdę podoba się sytuacja, w której się znalazła.

(-) Równie słabe są w moim mniemaniu postacie drugoplanowe. Liczyłem na czarne charaktery, bo te zawsze ubarwiają tego typu powieści, ale pod tym względem Przędza również mnie zawiodła. Ta zła kądzielniczka (kurcze, nie pamiętam jej imienia...) wydaje się być niespełna rozumu, ponadto była-najlepsza-dopiero-co-poznana przyjaciółka także jest jakaś niedorobiona. Sądziłem, że zapała jak największą nienawiścią do głównej bohaterki za to, co zrobiła, ale niestety ta stroi tylko fochy.
No i ten przeklęty trójkąt miłosny... Adelice ma naprawdę drewnianych adoratorów. Szczególnie ten grzeczny róg trójkątu, czyli Erik. Autorce wyszła trochę atrapa bohatera, ale cóż - co kto lubi. Za to ten drugi (Jost) na pewno jest lepszy od pierwszego, jednak to nadal nie TO (czyt. Gnom nadal szuka Tego Jedynego, hihi)
Mamy jeszcze postać Cormaca, despotycznego przywódcy, ale jakoś specjalnie mnie nie zachwycił - ot, zwykły przerysowany złoczyńca, dla którego liczy się kasa, władza itd. (W ogóle często łapię się na tym, że zastanawiam się, po co niektórzy psychole z książek chcą rządzić światem - przecież to ogromna odpowiedzialność!).

(+2) Po niewątpliwie negatywnym wstępie przyszedł czas na światełko. Otóż z przyjemnością informuję, że świat przedstawiony (pomijając oczywiście bohaterów) został bardzo dobrze skonstruowany. Z całą pewnością nie chciałbym znaleźć się w dystopicznym świecie, w którym przyszło żyć postaciom Przędzy, czyli Arrasie. Z pozoru nie wyróżnia się niczym szczególnym, jednak pod tą namiastką normalności kryje się jego prawdziwy obraz. Wyobraźcie sobie, że prowadzicie zwykłe, przeciętne wręcz życie, które może się skończyć tylko za pociągnięciem palcem. To, czy istniejemy, zależy jedynie od grubości nitki. No nic, mam nadzieję, że połechtałem tymi słowami wasze zainteresowanie (boru drogi, co to za potworkowaty zwrot powstał?).

(0) Wiele aspektów w powieści nie zostało wyjaśnionych. Bardzo ciekawi mnie chociażby fakt, skąd w ogóle biorą się takie kądzielniczki i co decyduje o tym, że są albo nie są nimi. Czy to kwestia genów? Czy może opaczność losu? Nie wiemy również dlaczego rodzice Adelice nie chcą, by przeszła ona testów i została kądzielniczką - no bo w końcu praca w Gildii jest równoznaczna z luksusem i wygodnym życiem. Liczę na to, że na wszelkie niedociągnięcia i znaki zapytania znajdą się odpowiedzi w kolejnych częściach trylogii.

(+) Na koniec chciałbym oddać autorce pokłon za niebywale intrygujące zakończenie. Z całej powieści to właśnie ono podobało mi się najbardziej. I nie piszę tak dlatego, że to oznaczało, iż książka dobiegła końca, po prostu to był jeden z takich końców, po których chce się jak najszybciej sięgnąć po kolejną część.

6/10

To by było na tyle, jeśli chodzi o Przędzę. Pomimo głupiego tytułu i nadętej bohaterki dobrze (no w miarę dobrze) wspominam lekturę i być może odważę się sięgnąć kiedyś po kolejne części trylogii. Na razie muszę zmierzyć się ze swoją rolą w tragedii "Niedługo Matura, a ty jesteś beznadziejnie głupi" (tytuł roboczy), więc nie złośćcie się, jeśli nie będę długo dawał znaku życia.

Gnom.
(recenzja opublikowana również na blogu: czytanki-gnoma.blogspot.com

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(0) Pani Albin nie powala swoim stylem. Właściwie nie różni się on od typowego gdakania autorki piszącej paranormalne romanse (oczywiście nie jest to konkretna reguła, zdarzają się wyjątki, spokojnie, Gnom nie zwariował do reszty). Mamy narrację pierwszoosobową, bohaterka tradycyjnie jest "zbuntowana i fokle", a język jakoś się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(-2) Kilka słów odnośnie stylu pani Glass.
- Kompletnie mnie nie urzekł - język jest dosyć prosty, momentami jednak aż za prosty, jakby Glass pisała dla jakiegoś wsiura ze wsi, w dodatku takiego ze słomianym kapeluszem i źdźbłem zboża w gębie.
- Często miałem wrażenie, że pani Glass nie pisze książki, a jakieś sprawozdanie z opieki nad dzieckiem. Nierzadko przewijały się obok siebie gołe czasowniki, jakby autorka opisywała wszystko od niechcenia.
- Dialogi są dla mnie nie do przełknięcia. Ich sztuczność wręcz bije po oczach - jest to niezwykle drażniące.

(0) Autorka informuje nas, że mamy do czynienia z wydarzeniami w przeszłości, najprawdopodobniej lata 70. lub 80. (o ile wszystko dobrze oszacowałem), jednak jakoś niespecjalnie odczułem zmianę czasu. Co prawda pani Glass często wspomina o tym, "czego to nie było za jej czasów", niemniej brakowało tu klimatu, czegoś, co sprawiłoby, że czytelnik aż czuje się tak, jakby to wszystko było możliwe.

(+) Duży plus za pokazanie czytelnikowi życia rodzica zastępczego tak od kuchni. I tutaj wyidealizowany wizerunek rodem ze znanej polskiej "Rodziny zastępczej" raczej nie pokrywa się z rzeczywistością. Tutaj dzieci mają prawdziwe problemy, niekiedy wręcz przytłaczające, które nakłaniają nawet do samobójstwa. Dawn musi zmierzyć się ze swoimi demonami, a z biegiem przewracanych kartek dowiadujemy się, jak trudne jest to zadanie.

(0) Bohaterowie tej powieści to jedna wielka niewiadoma. Jeśli chodzi o główną postać, czyli samą autorkę, to cóż, czarno ją widzę. A raczej w ogóle, bo mimo że mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową (a więc powinniśmy mieć jako taki obraz tego narratora), to tutaj jest on tak jakby wyprany z cech charakteru. Ot, TYPOWA kobieta, która PRZYPADKIEM jest akurat matką zastępczą.
Dawn natomiast ma osobowość (kurczę, brzmi to dosyć brutalnie wobec samej autorki) - widzimy, jak ciężkie jest jej życie, zauważamy nietypowość relacji z rodzicami, a także trudności z nawiązywaniem znajomości. Po przeczytaniu książki jawi mi się ona nadal jako zagadka, co bardzo mnie cieszy - lubię, kiedy nie jestem w stanie przejrzeć bohatera od stóp do głów.
Dosyć dziwną postacią w powieści jest matka biologiczna Dawn - przez 2/3 Okaleczonej autorka przedstawia ją jako taką "znieczulicę", która przedkłada romans z jakimś faciem nad dobro córki, pod koniec jednak ta Zła Obojętna Matka doznaje oświecenia i staje się Dobrą Przejmującą się Matką.

(+) Na koniec chciałbym zebrać kilka mniejszych plusów tej książki w jeden większy. Przede wszystkim pragnę zauważyć, że Okaleczoną po prostu się pożera, a nie czyta - a to za sprawą (powiększonej czcionki) tego wspomnianego prostego języka, z którego jest bądź co bądź jakiś pożytek. Ponadto wydarzenia zawarte w Okaleczonej nie są nudne, a samą powieść czyta się z zainteresowaniem.

5/10

Fakt, że książka należy do cyklu "pisane przez życie", nie sprawił automatycznie, iż będzie mi się ona podobać. Możecie mnie nazwać potworem bez serca, ale ta historia spod pióra Cathy Glass według mnie kompletnie straciła swój czar. Przeszłość Dawn faktycznie mnie smuci, a samej dziewczynie współczuję z całego serca, natomiast jeśli chodzi o Okaleczoną, to raczej nie sięgnę po nią po raz drugi.
Gnom.

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(-2) Kilka słów odnośnie stylu pani Glass.
- Kompletnie mnie nie urzekł - język jest dosyć prosty, momentami jednak aż za prosty, jakby Glass pisała dla jakiegoś wsiura ze wsi, w dodatku takiego ze słomianym kapeluszem i źdźbłem zboża w gębie.
- Często miałem wrażenie, że pani Glass nie pisze książki, a jakieś sprawozdanie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(+) Język Orwella nie zwala z nóg nagromadzeniem specjalistycznych pojęć czy patetycznych słów, a sama powieść pod względem stylistycznym nie wyróżnia się spośród całej gamy innych. Można by sądzić, że jest to wada, jednak ja odbieram tę cechę jako pozytyw - dzięki temu wszystko odbieramy dobitnie i nie przerywamy lektury, by sięgać po słownik. Autorowi zdarzyło się kilka neologizmów, które zostają jednak zgrabnie wytłumaczone. Ponadto do powieści dołączono aneks.

(+2) Pod względem fabularnym również nie mam nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie, Rok 1984 wprost poraża świetną fabułą. Na początku książka intryguje - czujemy się lekko połechtani nietypową sytuacją przedstawioną w powieści, później wgłębiamy się bardziej w świat przedstawiony, aż w końcu z bijącym sercem śledzimy wydarzenia do ostatniej strony. Orwell tak dobrze zarysował tę antyutopijną przyszłość (książkę napisano w roku 1948), że czytelnik po prostu przenosi się do Oceanii, państwa, w którym rozgrywa się akcja powieści, kraju zdominowanego przez Partię, gdzie jednostka nie ma nic do gadania, a ludzie poddawani się praniu mózgu.

"Świat strachu, zdrady i cierpienia, świat depczących i deptanych, świat, który w miarę rozwoju staje się nie mniej, lecz bardziej okrutny."

Przyszłość, jaką proponuje nam Orwell, jest przerażająca. Człowiekowi zabiera się wszystkie wartości, na których kiedykolwiek mu zależało - miłość, rodzinę, przyjaźń, a nawet wolną wolę. Obywatel Oceanii karmiony jest bzdurnymi naukami Partii, pozbawiony wspomnień, bo przeszłość z dnia na dzień zostaje przekreślana i pisana na nowo.

"Wojna to pokój.
Wolność to niewola.
Ignorancja to siła."

(+) Głównym bohaterem powieści jest Winston Smith, z pozoru zwykły, szary urzędnik (autor nawet za pomocą nazwiska podkreśla jego przeciętność), jednak patrzący na świat nie przez kłamliwy pryzmat Partii, a własnymi oczami. Smith dostrzega paradoks i szaleństwo, w którym dane jest żyć ludziom. Stara się stawiać opór zgubnemu działaniu ustroju, jednak czym jest jednostka wobec większości?
Kolejną postacią, wartą uwagi jest Julia. Gra ona rolę przykładnej obywatelki Oceanii, przywódczyni Ligi Antyseksualnej, z drugiej strony buntuje się i nawiązuje romans z Winstonem, co wśród przedstawicieli Partii było zakazane (czy wspomniałem, że Winston również należy do Partii?).
Mam mieszane co do O'Briana, który - podobnie jak Julia - również ma dwie twarze. O nim jednak nie powinienem za dużo wspominać, żeby nie zepsuć Wam wrażeń.

(0) Znalazło się jedno ziarenko goryczy, und zwar (przepraszam za makaronizmy, ale uwielbiam ten zwrot :D) książka Goldsteina. Nie będę się tu wgłębiał w szczegóły, powiem jedynie, że jest to fragment, który wyjaśnia wiele aspektów dotyczących porządku świata i jego przyczyn. Co prawda to bardzo pomocny dodatek, jednak utrzymany został w encyklopedycznym stylu. Przez chwilę miałem wrażenie, że czytam nudny podręcznik do historii.

(+) Jak wspomniałem wcześniej, powieść poraża. Nawet powracając myślą do lektury, moje serce bije szybciej. Rok 1984 to jedna z najbardziej wstrząsających książek, jakie dane było mi przeczytać (tuż obok takich powieści jak chociażby Władca Much). Wywołuje spustoszenie w umyśle czytelnika, zupełnie odwraca jego światopogląd i skłania do myślenia. Myślę, że spokojnie poświęciłem kilka godzin na refleksje.

10/10

Nie martwcie się, że zmarnujecie czas na Roku 1984, bo ta powieść w pełni zasługuje na miejsce na liście 100 książek XX wieku. Żałuję, że nie jest to już lektura szkolna (przynajmniej w moim liceum nie mamy jej w programie), bo zasługuje na to, by nad nią posiedzieć i podyskutować. Polecam całym sercem!
Gnom.

Okej. Książka na starcie otrzymuje 5 punktów.

(+) Język Orwella nie zwala z nóg nagromadzeniem specjalistycznych pojęć czy patetycznych słów, a sama powieść pod względem stylistycznym nie wyróżnia się spośród całej gamy innych. Można by sądzić, że jest to wada, jednak ja odbieram tę cechę jako pozytyw - dzięki temu wszystko odbieramy dobitnie i nie przerywamy lektury, by...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Gnome

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [10]

Irvine Welsh
Ocena książek:
6,7 / 10
23 książki
1 cykl
131 fanów
Anna Onichimowska
Ocena książek:
6,9 / 10
85 książek
5 cykli
126 fanów
Bolesław Prus
Ocena książek:
6,5 / 10
163 książki
9 cykli
Pisze książki z:
723 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
31
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
151
razy
W sumie
wystawione
31
ocen ze średnią 6,3

Spędzone
na czytaniu
170
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]