rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna fabuła z bardzo dobrym tłumaczeniem.
Narracja poprowadzona w sposób spójny i logiczny, bardzo odpowiadał mi podział: jeden dzień fabularny - jeden rozdział w książce.
Na minus - brak zbędnych/pobocznych wątków, przez co fabuła jest przewidywalna. Jeśli dany element został do niej wprowadzony - zostanie on wykorzystany i to w taki sposób, jak czytelnik może się spodziewać.

Świetna fabuła z bardzo dobrym tłumaczeniem.
Narracja poprowadzona w sposób spójny i logiczny, bardzo odpowiadał mi podział: jeden dzień fabularny - jeden rozdział w książce.
Na minus - brak zbędnych/pobocznych wątków, przez co fabuła jest przewidywalna. Jeśli dany element został do niej wprowadzony - zostanie on wykorzystany i to w taki sposób, jak czytelnik może się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

10/10 za śliwkę i Pana Lodowego Ogrodu.

10/10 za śliwkę i Pana Lodowego Ogrodu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Błąd na błędzie - błędem poganiany!

Na początku chcę zaznaczyć, że uczyłam się głównie z książki - przedstawiona przez Autorkę propozycja nauki z płyty mi osobiście nie odpowiadała i nie biorę jej pod uwagę, wystawiając moją ocenę.

Jestem wielką fanką Pani Beaty i wysoko cenię sobie jej książki podróżnicze. Niestety, podręcznik do nauki języka zdecydowanie nie sprostał stawianym przeze mnie wymaganiom. Ma on służyć do nauki MÓWIENIA i z tego powodu jest napisany w formie odmiennej od tej, do której przyzwyczailiśmy się przez lata nauki różnych przedmiotów. Moim zdaniem książka jest bardziej zbliżona do tradycyjnych 'rozmówek' niż podręcznika. Jednocześnie korzystanie z niej na każdy z tych dwóch sposobów jest mocno utrudnione.

Po pierwsze, rozpoczynające naukę rozdziały są dość ubogie w słownictwo. Możliwe jest również lepsze ich posegregowanie pod kątem tematycznym. Wykorzystanie książki jako 'rozmówek' jest możliwe, ale na pewno znajdziemy w tym celu lepszą książkę i to bez zbytnio wyczerpującego szukania. Trzeba jednak przyznać, że nie w tym celu 'Blondynka na językach' została napisana.

Książka ma być podręcznikiem, z którego w łatwiejszy i szybszy sposób nauczymy się mówienia w obcym języku. Niestety, jako wydawnictwo, które ma być źródłem naszej wiedzy - ma ono jedną olbrzymią wadę. Mianowicie - książka aż ROI SIĘ OD BŁĘDÓW. Jako, że uczyłam się głównie czytając zapis japoński i porównując go z transkrypcją łacińską miałam możliwość wyłapania wielu niedociągnięć w tym najbardziej narażonym na błędy zapisie. W książce na pewno znajdziemy:

- literówki w transkrypcji łacińskiej,
- 'zjadanie' znaków interpunkcyjnych,
- niezgodność zapisu japońskiego z transkrypcją - pominięcie niektórych znaków, błędne zapisanie ich czytania lub nawet podstawienie całkowicie innego zdania w transkrypcji (s. 283, p. 47),
- brak konsekwencji w zapisie hiragana/katakana.

Są to najpoważniejsze zarzuty wobec podręcznika. Zdecydowanie utrudnią one naukę, jeśli dana osoba chce się uczyć języka od zera. Książka wygląda, jakby korekta pod kątem języka japońskiego w ogóle ją ominęła! (Poziom mojej znajomości japońskiego to mniej więcej N5 - z pewnością wszystkich błędów nie wyłapałam).

Ponadto bardzo rzucał mi się w oczy brak transkrypcji w hiraganie nad znakami kanji. Oczywiście nie jest on obowiązkowy - jednak często spotykany w książkach przeznaczonych dla młodszych Japończyków lub właśnie osób uczących się. Jego obecność pozwoliłaby na ominięcie 'skakania' wzrokiem między transkrypcjami.

Pozwolę sobie jeszcze sprostować jedno kłamstewko, które wpija się w mózg po opisywanej lekturze:
"W Japonii obowiązuje ruch lewostronny. Wydane w Polsce międzynarodowe prawo jazdy nie jest honorowane przez władze japońskie. Procedura ubiegania się o japońskie prawo jazdy uniemożliwia wypożyczenie i prowadzenie pojazdu podczas krótkiego turystycznego pobytu w tym kraju. Przy dłuższym pobycie, jeżeli osoba zainteresowana ma kartę pobytu, aby uzyskać japońskie prawo jazdy, trzeba polskie prawo jazdy przetłumaczyć na jęz. japoński (u tłumacza, albo w ambasadzie) i udać się do japońskiego urzędu komunikacyjnego. Trzeba tam przejść badanie wzroku i poddać się uproszczonemu testowi sprawdzającemu umiejętność jazdy. Wówczas zostanie wydane japońskie prawo jazdy."
[Źródło: www.tokio.msz.gov.pl]

Krótko podsumowując - z całym szacunkiem dla Pani Beaty - nie polecam.

Błąd na błędzie - błędem poganiany!

Na początku chcę zaznaczyć, że uczyłam się głównie z książki - przedstawiona przez Autorkę propozycja nauki z płyty mi osobiście nie odpowiadała i nie biorę jej pod uwagę, wystawiając moją ocenę.

Jestem wielką fanką Pani Beaty i wysoko cenię sobie jej książki podróżnicze. Niestety, podręcznik do nauki języka zdecydowanie nie sprostał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie, nie, nie!

Jest to pierwsza z kiedykolwiek przeczytanych przeze mnie książek, która zawiodła mnie w tak ogromnym stopniu i zasłużyła na tak niską ocenę. Własnie zastanawiam się nad utworzeniem specjalnej półki, wyróżniającą tę jedną pozycję. Innych tej 'klasy' bubli nie posiadam.

Nie zaprzeczam, po ukochanej przeze mnie serii 'potterowej' miałam wysokie oczekiwania co do nowego dzieła Pani Rowling. Z drugiej jednak strony byłam świadoma, że tematyka książki znacząco odbiega od standardu, do którego przyzwyczaiła nas autorka. Niemniej, byłam pozytywnie nastawiona i przekonana, że ze względu na przystępny styl książkę przeczytam łatwo i z przyjemnością.

W ostatecznym rozrachunku przebrnięcie przez 'The Casual Vacancy' zajęło mi 3,5 (!) roku. Pierwsza połowa książki jest po prostu fatalna. Moim pierwszym skojarzeniem jest tutaj czytanie scenariusza z 'Klanu' bądź 'Złotopolskich'. Chociaż bądźmy sprawiedliwi - tam częściej pojawiają się ciekawe zwroty akcji i bohaterowie dają się w pewnym stopniu lubić.

Opisywana książka jest po prostu niesamowicie nudna przez pierwszych kilka rozdziałów. Potrafię zrozumieć intencję wprowadzenia czytelnika w 'skomplikowane', małomiasteczkowe życie bohaterów, lecz już po pierwszych kilkudziesięciu stronach czuje się on przytłoczony ilością postaci (pod koniec książki wciąż ma się wątpliwości, kto jest kim) i jednocześnie ma świadomość, że akcja praktycznie stoi w miejscu, a opisanie wydarzeń jednego dnia zajmuje pełen, solidny podrozdział. Książka absolutnie nie zachęca do przeczytania kolejnej strony, nie zaraża ciekawością co do dalszych losów bohaterów. Napiszę więcej, w całej książce nie ma jednej osoby, którą można po prostu lubić. To akurat nie musi być wadą - czasami takie nawarstwienie marazmu, wad i patologii jest warte opisania, lecz w przypadku tej książki jest tylko kolejnym odrzucającym problemem.

Mniej więcej w połowie książka przechodzi magiczną metamorfozę. Może nie od razu z gąsienicy w motyla, lecz powiedzmy - z jajeczka właśnie w tę gąsienicę. Pojawia się coś, co można nazwać AKCJĄ. Po głębszym namyśle stwierdzam, że po prostu autorka (przynajmniej częściowo) powraca w tym momencie do tego, co potrafi niewątpliwie najlepiej - porzuca trudne do strawienia zagłębianie się w kontakty między dorosłymi i poświęca więcej uwagi nastoletnim postaciom. W tym momencie gdzieś z tyłu w głowie czytelnika nieśmiało odzywa się głosik, szepczący podobieństwa do osławionego HP. Dopiero, gdy czytelnik uświadomi sobie, że to wcale nie wątek 'polityczny' jest tu ważny, a tym bardziej ciekawy - stwierdza, że książkę jednak da się czytać. Gdzieś około 300. strony.

'The Casual Vacancy' w moim odczuciu jest 'udawaną' książką dla dorosłych. Momentami brutalną, czasami niesmaczną. Takie wątki dobrze się sprzedają i są taaakie dorosłe. Prawda natomiast przebija z pomiędzy stron jak piękny widok zza brudnych okularów - Pani Rowling znów napisała książkę O młodzieży, tylko okroiła ją z wątków fantastycznych. Moim zdaniem, gdyby jeszcze ta książka była adresowana DO młodzieży - powiedzmy nieco starszej, 'popotterowej', gdyby została napisana innym językiem, gdyby to młodzi bohaterowie byli od początku filarem, podtrzymującym fabułę - utwór byłby naprawdę wartościowy. Zarówno pod względem literackim, jak i powiedzmy - edukacyjnym.

Niestety - zostało nam zaserwowane 'dorosłe' opowiadanie, oparte na wątku wspaniałości i śmierci Barrego. Czytelnik może tylko mieć pretensje do własnego sumienia, że przedwczesna tragedia 'głównego' bohatera nie budzi nim ŻADNYCH emocji.

Ostatecznie książkę oceniam na mocne '2'. Jedną gwiazdkę dorzucam za ostatnie 200 stron - nagle uświadomiłam sobie, że książkę da się czytać. Niestety, jej pierwsza połowa tak mocno ciągnie całość w dół, że nie jestem w stanie mentalnie pogodzić się w jakąkolwiek wyższą oceną. Nawet fizycznie jest to dla mnie niemożliwe - moje palce drętwieją przy próbie kliknięcia jakiejkolwiek wyższej noty.

Żale wylane, już mi lepiej, powracam do czytania DOBRYCH książek. Dziękuję za Twój poświęcony czas i - mam nadzieję - za zrozumienie :)

(Na półce czeka 'Wołanie Kukułki', obok kurzy się 'Jedwabnik'. We will see.)

Nie, nie, nie!

Jest to pierwsza z kiedykolwiek przeczytanych przeze mnie książek, która zawiodła mnie w tak ogromnym stopniu i zasłużyła na tak niską ocenę. Własnie zastanawiam się nad utworzeniem specjalnej półki, wyróżniającą tę jedną pozycję. Innych tej 'klasy' bubli nie posiadam.

Nie zaprzeczam, po ukochanej przeze mnie serii 'potterowej' miałam wysokie oczekiwania co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zgodnie z opisem na okładce jest bardzo wartościowym reportażem.

Zostaje nam przedstawiona sytuacja kilku osób, reprezentujących różne warstwy społeczne. Poznajemy ich sytuację z 1945 roku, w odniesieniu do wcześniejszego życia, jak również mamy okazję przeczytać - nazwijmy to - epilog.

Najważniejsze są tutaj oczywiście same wydarzenia po zrzuceniu bomby atomowej - a te zostają przedstawione bardzo obrazowo i na długo pozostają w pamięci.

Gdybym miała posługiwać się terminologią filmową, książkę opisałabym jako 'gore'. Nie jest to absolutnie zarzutem z mojej strony. 'Hiroszima' jest wielką, czerwoną flagą z napisem 'Uwaga!', powiewającą nad miejscem niewyobrażalnej ludzkiej tragedii. Uświadamia nam, że niestety w przepychankach na stopniu politycznym najbardziej mogą ucierpieć ci najmniejsi.

Reportaż oceniam zasłużenie jako 'rewelacyjny'.

Książka zgodnie z opisem na okładce jest bardzo wartościowym reportażem.

Zostaje nam przedstawiona sytuacja kilku osób, reprezentujących różne warstwy społeczne. Poznajemy ich sytuację z 1945 roku, w odniesieniu do wcześniejszego życia, jak również mamy okazję przeczytać - nazwijmy to - epilog.

Najważniejsze są tutaj oczywiście same wydarzenia po zrzuceniu bomby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę opisałabym jako dość osobisty pamiętnik, niestety powielającym schematy 'upojenia' Japonią.

Tekst nie zwala z nóg pod względem językowym, stylistycznym ani nie wyróżnia się oryginalnym podejściem do tematu. Pomimo tego książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Można dokopać się kilku smaczków dotyczących życia codziennego w Kraju Wschodzącego Słońca, jednak osoby dla których nie jest to pierwsza pozycja 'japońska' mogą poczuć się rozczarowane.

Styl pisania Pani Otowa przypomina mi w znacznym stopniu Beatę Pawlikowską - mnogość metafor, personifikacji, poszukiwanie głębi i sensu w rzeczach, których zazwyczaj nie zauważamy.

'W Japonii, czyli w domu' czytałam około tygodnia, dojeżdżając do pracy tramwajem. W tym celu książka sprawdziła się znakomicie, dużo pomógł tu przemyślany podział na mikrorozdzialiki.

Polecam fanom kultury japońskiej jako przyjemny 'zapychacz' wolnego czasu:)

Książkę opisałabym jako dość osobisty pamiętnik, niestety powielającym schematy 'upojenia' Japonią.

Tekst nie zwala z nóg pod względem językowym, stylistycznym ani nie wyróżnia się oryginalnym podejściem do tematu. Pomimo tego książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Można dokopać się kilku smaczków dotyczących życia codziennego w Kraju Wschodzącego Słońca, jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przyzwoita książka do chemii kwantowej dla zaczynających od podstaw. Niestety wymagane są przy niej na prawdę solidne podstawy z algebry i analizy matematycznej.
Pomijając ten fakt, ja jako 'czysty' mikrobiolog czytałam książkę bez zbytniego wysiłku. Polecam!

Bardzo przyzwoita książka do chemii kwantowej dla zaczynających od podstaw. Niestety wymagane są przy niej na prawdę solidne podstawy z algebry i analizy matematycznej.
Pomijając ten fakt, ja jako 'czysty' mikrobiolog czytałam książkę bez zbytniego wysiłku. Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

'Japonia w sześciu smakach' jest książką typowo komercyjną. W pięknym wydaniu, z dobrymi zdjęciami, napisana w sposób prosty i przystępny. Szybko się czyta, nawet do poduszki, bez myślenia. Nie porusza żadnych odkrywczych tematów, idealnie wpisuje się w kanon 'pamiętników japońskich'.

Jeśli któryś z moich znajomych wybierałby się do Japonii - poleciłabym tę książkę jako wprowadzenie do tematu. Wydawnictwo idealnie wpasowuje się w panujący kult kultury japońskiej i większość należących do niego osób przeczyta 'Japonię...' z przyjemnością. Ja książkę przeczytałam w 2 podejściach, poświęconego czasu nie uważam za stracony.

'Japonia w sześciu smakach' jest książką typowo komercyjną. W pięknym wydaniu, z dobrymi zdjęciami, napisana w sposób prosty i przystępny. Szybko się czyta, nawet do poduszki, bez myślenia. Nie porusza żadnych odkrywczych tematów, idealnie wpisuje się w kanon 'pamiętników japońskich'.

Jeśli któryś z moich znajomych wybierałby się do Japonii - poleciłabym tę książkę jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

'Made in Japan' - but is it about Japan?

Książka bardzo przyzwoita, przyjazna wobec czytelnika. Pomimo rozbicia na mikroskopijne podrozdzialiki tworzy spójną całość.

Nie jest typowym wydaniem bazującym na zachwycie Krajem Wschodzącego Słońca. Czytając kilkanaście pierwszych stron zaczynamy mieć wrażenie, iż autor zamierza przeprowadzić rozprawę na temat katastrofy w Fukushimie. I między Bogiem a prawdą - jest to motyw spajający całą książkę. Punkt widzenia autora wyróżnia to wydawnictwo w morzu innych, dostępnych w języku polskim. Po pierwsze - książka jest zaskakująco obiektywna, opisałabym ją nawet jako lekko krytyczną. Nie przedstawia obrazu Japonii widocznego u innych autorów (Wow, Japonia!), stara się raczej obnażyć jej główne wady i nawarstwiane przez lata niedoskonałości. Po zapoznaniu się z 'Made in Japan' czytelnik ma wrażenie, że Jego opinia o Japonii spadają o kilka stopni w stosunku do pierwotnych wyobrażeń.

Książka, jak na wydawnictwo poświęcone Japonii, w dużej mierze porusza tematykę innych krajów, głównie w celach porównawczych bądź przedstawienia kontekstu. Przewracając kolejne strony natrafiamy na Koreę, Chiny, USA, wątki polityczno-terytorialne... Momentami można zapomnieć, że to właśnie Japonia jest tu krajem tytułowym. Moim osobistym zdaniem książka odzwierciedla charakter autora jako dziennikarza, momentami przyjmując formę do bólu szczegółowego reportażu. Czy może to być zaletą? W pewnym stopniu - tak, zastaje nam przedstawiony bowiem szerszy punkt widzenia. Z drugiej strony jednak nie podejrzewam, by każdy z fanów Kraju Kwitnącej Wiśni przeczytał książkę z uwielbieniem. I zainteresowaniem.

"Made in Japan' jest książką dla osób potrafiących odnaleźć się w tematyce japońskiej, zainteresowanych polityką, postępem (albo i jego brakiem?). Bez och-ów, ach-ów, poruszania tematów 'copy-paste' z pamiętników 'byłem i widziałem'.

Książkę traktuję jako wartościowy dodatek w mojej 'japońskiej' biblioteczce.

'Made in Japan' - but is it about Japan?

Książka bardzo przyzwoita, przyjazna wobec czytelnika. Pomimo rozbicia na mikroskopijne podrozdzialiki tworzy spójną całość.

Nie jest typowym wydaniem bazującym na zachwycie Krajem Wschodzącego Słońca. Czytając kilkanaście pierwszych stron zaczynamy mieć wrażenie, iż autor zamierza przeprowadzić rozprawę na temat katastrofy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeden z lepszych zbiorów opowiadań autora. Nie tak pesymistyczny jak 'Czerwona gorączka', pełen świetnie wplecionych wątków humorystycznych i pozytywnych zakończeń. Kilka zaskakujących wątków, moim ulubionym pozostanie koncepcja tytułowego 'Miodu umarłych'. [Spoiler] Tylko dlaczego tam nie było Wędrowycza?! Aż się chłop prosił o wplecenie Jego wątku...

Książka typowo Pilipiukowa, polecam z pełnym przekonaniem, nie tylko fanom!

Jeden z lepszych zbiorów opowiadań autora. Nie tak pesymistyczny jak 'Czerwona gorączka', pełen świetnie wplecionych wątków humorystycznych i pozytywnych zakończeń. Kilka zaskakujących wątków, moim ulubionym pozostanie koncepcja tytułowego 'Miodu umarłych'. [Spoiler] Tylko dlaczego tam nie było Wędrowycza?! Aż się chłop prosił o wplecenie Jego wątku...

Książka typowo...

więcej Pokaż mimo to