Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Podręcznik bardzo przyjazny studentowi, zagadnienia wyjaśnione w sposób zwięzły i klarowny (co do zasady, zdarzyło się kilka wyjątków, gdzie trzeba było szukać nieco obszerniejszego zdefiniowania danego pojęcia czy problemu prawnego). W ciągu roku i przed egzaminem sięgało się do niego z przyjemnością, jak najbardziej polecam, jeden z moich ulubionych podręczników, który dostarczał mi dobrze wyłożonych informacji, a nie znużenia i udręki.

Podręcznik bardzo przyjazny studentowi, zagadnienia wyjaśnione w sposób zwięzły i klarowny (co do zasady, zdarzyło się kilka wyjątków, gdzie trzeba było szukać nieco obszerniejszego zdefiniowania danego pojęcia czy problemu prawnego). W ciągu roku i przed egzaminem sięgało się do niego z przyjemnością, jak najbardziej polecam, jeden z moich ulubionych podręczników, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koncepcja segregacji społeczeństwa ze względu na jakiś czynnik (w tym wypadku kolor krwi - srebrny i czerwony), przedstawienie spaczonej wizji utopijnego świata, gdzie tylko na pozór panuje niezachwiany ład i porządek, a rządy monarchy są sprawiedliwe i moralnie słuszne. Ze wszystkim tym zdążyliśmy się już spotkać w innych powieściach. Była era wampirów, era podrzędnych erotyków, a teraz w dalszym ciągu płyniemy na fali dystopii, które rosną w popularność pośród czytelników. Sama upodobałam sobie tenże gatunek i teraz przynajmniej nie muszę się szczególnie wysilać, by znaleźć pozycję ów maści wśród półek w księgarni. Pewnych schematów autorce nie udało się uniknąć, jednak poradziła sobie dobrze, nawet bardzo. Może spodziewałam się czegoś odrobinę innego, jakiegoś większego "boom!", jednak nie mogę powiedzieć też, że całkiem się zawiodłam. Winę za mały niedosyt ponosi pewnie szumna promocja książki, było o niej głośno, zachwyty nad nią nie miały końca, więc wszystko zadziałało, jak należy. Czytelnik miał połknąć haczyk i połknął go, razem z przynętą. Cieszę się, że skusiłam się na Czerwoną Królową, i że mam ją na prawdziwej półce. Pierwsze strony potraktowałam z rezerwą, trochę niepewnie badałam grunt, a zaraz potem wciągnęłam się tak, że książkę pochłonęłam w jedną noc i część następnego poranka.
Może będzie małe zaskoczenie, ale moją ulubioną postacią jest Maven. Oczywiście, byłam skołowana biegiem wydarzeń pod koniec, ale nie zmienia to faktu, że młodszy z braci Calore stał się moim ulubieńcem. Myślę, że on nie jest jedynie czarny (a może wypadałoby powiedzieć srebrny?), czy biały, a przynajmniej mam nadzieję, że autorka rozwinie tę postać odpowiednio i nie spłaszczy jej. Za to miałabym ogromny żal. Cal jako złoty chłopiec i ulubieniec ojca kompletnie mnie nie przekonał, nie przepadam za nim, nie kibicuję mu, nie chcę go. To bardzo dziecinne, prawdopodobnie, ale pałam do niego płonną awersją od pierwszego fragmentu, w którym się pojawił.
Okładka książki piękna, przykuwa uwagę, jest w zasadzie dość minimalistyczna, ale efektowna w swej prostocie. Chyba w tym tkwi jej urokliwość. Zresztą, jest biała, wyróżnia się i prezentuje elegancko.
Czytanie Czerwonej Królowej było dla mnie, mimo pewnych niuansów, przyjemnością i z niecierpliwością wyczekiwać będę Szklanego Miecza (czy jakkolwiek ów tytuł zostanie przetłumaczony). Ze swojej strony bardzo polecam, nie sądzę, by ktokolwiek uznał czas spędzony przy tej książce za stracony.

Koncepcja segregacji społeczeństwa ze względu na jakiś czynnik (w tym wypadku kolor krwi - srebrny i czerwony), przedstawienie spaczonej wizji utopijnego świata, gdzie tylko na pozór panuje niezachwiany ład i porządek, a rządy monarchy są sprawiedliwe i moralnie słuszne. Ze wszystkim tym zdążyliśmy się już spotkać w innych powieściach. Była era wampirów, era podrzędnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie mistrzostwo, już dawno żadna seria tego typu nie zyskała tak mojej sympatii. Bohaterowie świetnie rozrysowani, akcja mknie, choć nie za szybko, czytelnik ma więc szansę na oswojenie się z tym, co się wyprawia. Nic jednak nie jest przewidywalne. Do tego dużo humoru, świetnych dialogów i charakterystyczny klimat całości. Elfy Seksualni Zabójcy to strzał w dziesiątkę, uśmiałam się trochę.

Jedno jest pewne, pani Moning ma nową fankę, jestem zachwycona produktami jej fantazji, o.

Dla mnie mistrzostwo, już dawno żadna seria tego typu nie zyskała tak mojej sympatii. Bohaterowie świetnie rozrysowani, akcja mknie, choć nie za szybko, czytelnik ma więc szansę na oswojenie się z tym, co się wyprawia. Nic jednak nie jest przewidywalne. Do tego dużo humoru, świetnych dialogów i charakterystyczny klimat całości. Elfy Seksualni Zabójcy to strzał w dziesiątkę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rimbaud to dla mnie szczególny poeta, jeden z tych najbliższych mojemu sercu. W jego poezji zaczytuję się z lubością, czytam wielokrotnie i od nowa, wciąż z tym samym zachwytem i rumieńcami. Jego sposób bycia, wybór drogi życiowej i produkty jego błyskotliwego i niespętanej normami ani etyką umysłu nie każdemu mogą przypaść do gustu. Że wulgarnie, że infantylnie, że chaotycznie. Gdzie rym, gdzie rytm? Och, dajcie spokój. To poeta wyzwolony i wyklęty, poeta buntownik i legenda. Kiedy powstawały jego największe dzieła, miał zaledwie siedemnaście lat. Stał się inspiracją. Nie ubarwiał rzeczywistości, która momentami była zwyczajnie brudna i odpychająca. Do pojedynczych wersów wplatał pochwałę wolności, samostanowienia, pogardę na konwenansów. Wzbudzał wiele kontrowersji, ale był prawdziwy, wyrazisty, inteligentny i bystry. Nie owijał w bawełnę, nie krył się z tym, jaki jest, był wierny swoim ideałom, jakiekolwiek by one nie były.

Rimbaud to dla mnie szczególny poeta, jeden z tych najbliższych mojemu sercu. W jego poezji zaczytuję się z lubością, czytam wielokrotnie i od nowa, wciąż z tym samym zachwytem i rumieńcami. Jego sposób bycia, wybór drogi życiowej i produkty jego błyskotliwego i niespętanej normami ani etyką umysłu nie każdemu mogą przypaść do gustu. Że wulgarnie, że infantylnie, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po pierwsze: złość, zawód i niezrozumienie, bo jak można zrezygnować z wydawania tak niezwykłej, nietuzinkowej książki? Wydawnictwo Prószyński i S-ka mnie rozczarowało, podobnie inne, które nie zdecydowały się trylogii przejąć. Przykre, że teraz najlepiej sprzedają się byle jakie szmiry, jakością nawet gorsze od dowolnego fanfiction pisanego przez nastolatki. Nie powiem, jaki tytuł nasuwa mi się na myśl, bo chyba każdy ma już dość tej nagonki na grafomanię, seks i fantazje brytyjskiej mamuśki oprawionych w okładkę.

Ally Condie książką "Dobrani" zdobyła moje serce. Osadziła swoją historię w kolejnym idealnym świecie, szklanym kloszu, gdzie wszystko jest precyzyjnie wykalkulowane, przewidziane, nie ma miejsca na łamanie reguł i buntowanie się. Obywatele są skatalogowani, dostają idealnie dobraną do ich umiejętności pracę, idealnych wybranków do stworzenia idealnej rodziny. Dostają racje żywności o stałych porach ze starannie wyselekcjonowanych produktów, które odpowiadają indywidualnemu zapotrzebowaniu na poszczególne składniki odżywcze. Jednak nawet na najbardziej perfekcyjnym krysztale może pojawić się rysa, jakaś mała niezgodność, która na dobre popsuje całą harmonię.

Nie postrzegam tej historii, jako kolejnej dystopii, jakich obecnie na rynku wydawniczym od groma. Uważam, że broni się wśród nich doskonale, a wszystko to zasługa autorki. Jej styl pisania mnie zachwycił. Jest zgrabny, subtelny, wręcz odrobinę poetycki. Nie ma żadnej przesady, niepotrzebnego przyśpieszania, czy wciskania czegokolwiek na siłę. Czytając, czułam się jakbym płynęła, dryfowała na zbitkach idealnie dobranych słów. Także słowa, piękne i zabronione, połączyły dwójkę bohaterów silną nicią uczucia. Dawno nie spotkałam się z miłością opisaną tak delikatnie, niewinnie, ale jednocześnie szalenie elektryzująco, tak niewymuszenie i idealnie.

Po pierwsze: złość, zawód i niezrozumienie, bo jak można zrezygnować z wydawania tak niezwykłej, nietuzinkowej książki? Wydawnictwo Prószyński i S-ka mnie rozczarowało, podobnie inne, które nie zdecydowały się trylogii przejąć. Przykre, że teraz najlepiej sprzedają się byle jakie szmiry, jakością nawet gorsze od dowolnego fanfiction pisanego przez nastolatki. Nie powiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wizje w mroku mają w sobie coś takiego, że uwielbiam do nich wracać, a zrobiłam to już łącznie 3 razy, i chcę zrobić ponownie, gdy tylko znajdę czas. Jednak teraz zrezygnuję ze spaceru do biblioteki i zamiast tego wybiorę księgarnię. Najwyższa pora, by mój prywatny zbiór się (wreszcie!)o tę pozycję powiększył. Autorką jest Lisa Jane Smith, ta sama pani, która napisała cykl Pamiętniki Wampirów i tutaj moje wielkie zdziwienie, bo jak wspomnianej serii nie mogłam w żaden sposób zdzierżyć (poddałam się po 3/4 pierwszego tomu), tak dla kontrastu Wizje w mroku bezapelacyjnie pokochałam. Pierwsze spotkanie z twórczością Smith zakończyło się wielkim rozczarowaniem i zgrzytem z fanami Pamiętników..., ale, na szczęście, drugie podejście okazało się balsamem na moje wcześniejsze katusze i prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Przyznaję, że w dużym stopniu przyczyniła się do tego postać Gabriela, chłopca charyzmatycznego, tajemniczego i nieugłaskanego. Badass chodzący własnymi ścieżkami, zdemoralizowany dzieciak, który w całej grupie wypada na tego złego i absolutnie niegodnego zaufania. Ha, chyba wszyscy już wiemy, jak zwykle kończy się sądzenie czegokolwiek po pozorach. Jest jednak przy tym tak wyrazisty, tak żywy, że z marszu uznałam go za najjaśniejszą gwiazdę w powieści, choć bardziej pasowałaby mu ta ciemna.

Wizje w mroku mają w sobie coś takiego, że uwielbiam do nich wracać, a zrobiłam to już łącznie 3 razy, i chcę zrobić ponownie, gdy tylko znajdę czas. Jednak teraz zrezygnuję ze spaceru do biblioteki i zamiast tego wybiorę księgarnię. Najwyższa pora, by mój prywatny zbiór się (wreszcie!)o tę pozycję powiększył. Autorką jest Lisa Jane Smith, ta sama pani, która napisała cykl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do przeczytania "Pięknego drania" zachęcił mnie wysyp pozytywnych komentarzy dotyczących ciętego języka bohaterów, pikantnych, całkiem przyjemnie napisanych scen wiadomego zabarwienia oraz solidnej dawki humoru. Z grubsza wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Szablonowe romansidło pisane przez kobiety i dla kobiet, relacja szef-asystentka, nienawiść i szaleńcze pożądanie, bla bla bla. Oczywiście, zabierając się za lekturę wiedziałam, że trzymam w ręku raczej lekki erotyk, który ma mi na chwilę umilić czas i pozwolić zrelaksować się między godzinami przedmaturalnych powtórek. Książkę faktycznie pochłonęłam szybko, bo w jeden poranek, i co? No i nic, bo przecież to z założenia nie lektura, która miała mnie skłonić do jakichkolwiek egzystencjalnych refleksji, czy chwili zadumy. Same autorki w Podziękowaniach przyznały, że to przerobione na powieść fanfiction i, czytając, da się to odczuć. Dwie panie, jak się domyślam, przyjaciółki spisały swoje fantazje o zabójczo przystojnym, inteligentnym szefie-dupku, który jest nie tylko rekinem biznesu, gorącym kochankiem (ciągle rozrywa na naszej bohaterce bieliznę La Perla, trochę żal tych koronek i satyny...), ale także wrażliwym facetem, który uwielbia rozpieszczać swoją małą bratanicę, przekomarzać się z bratem i z rozbrajającym, chłopięcym uśmiechem i uroczo potarganymi włosami potrafi wyznać miłość. Przecież każda kobieta marzy o przystojnym, jak jasna cholera łobuzie, który tak naprawdę ma złote serce. No, rzecz gustu, ale w większości chyba byśmy się zgodziły. Mnie samą zauroczyły jego ciągle rozczochrane, nieułożone kosmyki, przyznaję.

Mówiąc szczerze, spodziewałam się, mimo wszystko, czegoś więcej. Już nie czepiam się oklepanego motywu i seksu, co jakieś trzy kartki oraz przewidywalności od początku do końca. Zabrakło mi trochę tego ciętego humoru, jakiejś przewrotności, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Bennett napisany tak "po babsku", świadczą o tym jego przemyślenia i zachowanie, kiedy czytamy jego perspektywę. A Chloe... powiedzmy, że przedstawiona w miarę, bo ma charakterek.

Ogólnie wszystko raczej naiwne, bardzo podkoloryzowane i do granic możliwości wyidealizowane. Gdyby wyciąć sceny zbliżeń to nie zostałoby nic, bo praktycznie tylko z tego składa się książka. Trochę drażniło mnie ciągłe mówienie Chloe: "co za drań, piękny drań", gdy plotkowała o swoim szefie z przyjaciółkami, ale za to rozśmieszyła przezorność autorek, gdy zostały wspomniane pigułki antykoncepcyjne. Obawy czytelniczek zostały rozproszone, bo sam pan Bennett Ryan raczej nie przejmował się tak trywialnymi głupstwami, jak antykoncepcja.

Nie powiem, żeby "Piękny drań" jakoś szczególnie powalił mnie na kolana swoją oryginalnością, wyjątkowo pięknym językiem czy stylem, ale książka spełniła zadanie. Spędziłam z nią czas miło, lekko, bezrefleksyjnie i głównie tego od niej oczekiwałam. Polecam na jakiś jeden wolny wieczór, czy poranek.

Do przeczytania "Pięknego drania" zachęcił mnie wysyp pozytywnych komentarzy dotyczących ciętego języka bohaterów, pikantnych, całkiem przyjemnie napisanych scen wiadomego zabarwienia oraz solidnej dawki humoru. Z grubsza wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Szablonowe romansidło pisane przez kobiety i dla kobiet, relacja szef-asystentka, nienawiść i szaleńcze pożądanie,...

więcej Pokaż mimo to