rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Książkę "Na tropie niewyjaśnionego (...)" Willa Pearsona dostałam jako egzemplarz recenzencki. Czytelnik otrzymuje porcję 20 oddzielnych historii, na które do tej pory nie znaleziono satysfakcjonującego wyjaśnienia (lub dla samych zainteresowanych tematem zdawało się ono zbyt prozaiczne, by uznać je za godne wiary) – w konsekwencji można je czytać w dowolnej kolejności, niczego przy tym nie tracąc. Przyznaję szczerze, że nawet nie wiedziałam, że można znaleźć ich aż tyle – Autor skupia się nie tylko na tematach znanych powszechnej świadomości, jak np. sposób zbudowania Wielkiej Piramidy w Gizie (polecam!), kwestia zaginięć w obszarze tzw. Trójkąta Bermudzkiego, nieco „oklepanym” (jak dla mnie) rzekomym potworze z Loch Ness (będącym źródłem raczej zaciekawienia, a przede wszystkim zysku, niż strachu), Wielkiej Stopie (nareszcie wiem, o co chodzi…), ale także na mniej znanych historiach, jak na przykład tajemnicze zniknięcie pasażerów Mary Celeste, opowieść o zielonych dzieciach z Woolpit, Gobekli Tepe czy kod z Shugborough.
Autor po części odziera opowieści z narośniętych, absurdalnych wyjaśnień, skupiając się – w miarę możliwości – na faktach, a po części przedstawia proponowane wytłumaczenia, niekiedy trochę kpiąc z ich bezsensowności.
Trudno ocenić tę książkę całościowo. Z jednej strony niektóre historie zaciekawiły mnie na tyle mocno, że nie potrafiłam się oderwać od książki i nawet myśl o fakcie, iż rano muszę wstać do pracy nie wydawała mi się z miejsca wystarczająco przekonującym argumentem do jej natychmiastowego odłożenia. Z drugiej strony równie często zmuszałam się do jej czytania – kiedy Autorowi udaje się na dobre zaciekawić czytelnika, nagle kończy opowieść i wszelkie zainteresowanie trzeba budować od nowa.
Osobiście uważam, że byłoby lepiej wziąć pod lupę tylko kilka historii i te wątki rozbudować, podsycając ciekawość czytelnika różnymi teoriami, chociaż od początku wiadomo, że nie uzyskamy odpowiedzi. Jak zaznaczył sam Autor, nie o nią jednak tu chodzi.
Myślę, że mnogość poruszanych tematów sprawia, iż w istocie każdy znajdzie w tej książce historię, która go zaciekawi i zachęci do przeczytania innego rozdziału. Mnie zachęciła do powrotu do fascynacji starożytnością i doprowadziła do odkrycia, że fizyka też potrafi być ciekawa.

Książkę "Na tropie niewyjaśnionego (...)" Willa Pearsona dostałam jako egzemplarz recenzencki. Czytelnik otrzymuje porcję 20 oddzielnych historii, na które do tej pory nie znaleziono satysfakcjonującego wyjaśnienia (lub dla samych zainteresowanych tematem zdawało się ono zbyt prozaiczne, by uznać je za godne wiary) – w konsekwencji można je czytać w dowolnej kolejności,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka - napisana przez autentycznego lekarza sądowego - wciąga niesamowicie. Autor jest bardzo sugestywny w swoich opisach, nie pomija żadnych szczegółów - nawet, jeśli dotyczą one tłuszczu wylewającego się z ciała po śmierci. Opisuje, jak wygląda jego udział w postępowaniu, dlatego też czytelnik może poczuć pewien niedosyt (w każdym razie ja po czułam) - historie urywają się często w najciekawszym momencie, ale niestety tak wygląda praca lekarza sądowego. Autor przestawia tylko swój udział, a nie całą historię dochodzenia. Po drugie, to nie jest też książka o profilu naukowym, z której moglibyśmy się zwyczajnie czegoś nauczyć (po to należy sięgnąć do odpowiedniego podręcznika). Doktor Sapanet z nieukrywanym zadowoleniem wciela się w rolę człowieka, który tworzy opowieści dla rozrywki innych ludzi. Ja bawiłam się świetnie w każdym razie - nawet czytając o zzieleniałym trupie (jakkolwiek to brzmi). Bardzo polecam!

Ta książka - napisana przez autentycznego lekarza sądowego - wciąga niesamowicie. Autor jest bardzo sugestywny w swoich opisach, nie pomija żadnych szczegółów - nawet, jeśli dotyczą one tłuszczu wylewającego się z ciała po śmierci. Opisuje, jak wygląda jego udział w postępowaniu, dlatego też czytelnik może poczuć pewien niedosyt (w każdym razie ja po czułam) - historie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autora tej książki można z całą powagą określić jako "pogromcę mitów".
Przede wszystkim pokazuje on, że - wbrew pozorom - największym sceptykiem w kwestii zjawisk nadprzyrodzonych w Kościele jest... sam Kościół. Przybliża tok biurokratycznych procedur, jakie za zamkniętymi drzwiami mają miejsce w Watykanie, a tym samym ukazuje, jak przesiąknięte są one do szpiku kości metodami naukowymi, obalając jednocześnie pewien mit, który pokutuje w mediach. Skupia się tylko na faktach, odzierając z nierzadko błędnej (a wytworzonej przed media) aury nadnaturalności wokół poszczególnych zjawisk i rzekomych objawień (jak chociażby Medjugorie). Sporo miejsca poświęcone jest także tematowi szatana i sposobie jego postrzegania w dzisiejszym świecie, co można podsumować zdaniem: "Największym zwycięstwem szatana obecnie jest to, że nikt w niego nie wierzy". Przerażające i niestety prawdziwe.
To jest zdecydowanie literatura faktu, którą powinien przeczytać - moim zdaniem - każdy chrześcijanin, aby nie tylko wyrobić sobie pewien osąd na temat tego, co jest cudem (i znowu: nierzadko tylko według mediów), ale przede wszystkim ujrzeć, że cuda naprawdę istnieją.

Autora tej książki można z całą powagą określić jako "pogromcę mitów".
Przede wszystkim pokazuje on, że - wbrew pozorom - największym sceptykiem w kwestii zjawisk nadprzyrodzonych w Kościele jest... sam Kościół. Przybliża tok biurokratycznych procedur, jakie za zamkniętymi drzwiami mają miejsce w Watykanie, a tym samym ukazuje, jak przesiąknięte są one do szpiku kości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest bardzo ważna książka w swej prostocie. Zdawałoby się, że: ot, typowa rozmowa-wywiad. Haczyk tkwi w tym, że głównym rozmówcą jest sam papież Franciszek, który zgadzając się na tą książkę, po raz kolejny odziera samego siebie z niepotrzebnego splendoru wynikającego ze sprawowanej funkcji i łamie granicę między nim samym a "zwykłymi" ludźmi, pokazując, że jest taki sam jak oni.

Gdybym miała opisać tą książkę w jednym zdaniu, powiedziałabym, że to ujęcie śmiertelnie ważnych kwestii w niezwykle prostej formie, a przez to bardzo przystępnej dla KAŻDEGO odbiorcy. Może ją przeczytać zarówno nastolatek, jak i człowiek bardziej wiekowy, a na pewno treść będzie dla niego jasna. Nie ma tutaj żadnego patosu, chociaż Franciszek mówi przecież o sprawach wręcz życia i śmierci dla każdego chrześcijanina.

Czytając tą książkę, zrozumiałam kilka spraw, nad innymi zaś dłużej rozmyślałam, próbując wyciągnąć z nich rady dla siebie - jednym słowem: sądzę, że była dla mnie więcej niż pożyteczna i mam nadzieję, że po zastosowaniu w praktyce da jakieś owoce.

Papież Franciszek otwiera nowy rozdział w historii Kościoła: chce Kościoła otwartego - Kościoła, który wychodzi naprzeciw grzesznikowi, który nie ma odwagi sam podejść albo uważa, że nie jest tego godny. Kościoła, który wybacza i nie potępia nawróconego grzesznika, ale przygarnia, wspiera, pomaga.

Na pewno chciałabym kiedyś wrócić do tej książki.

To jest bardzo ważna książka w swej prostocie. Zdawałoby się, że: ot, typowa rozmowa-wywiad. Haczyk tkwi w tym, że głównym rozmówcą jest sam papież Franciszek, który zgadzając się na tą książkę, po raz kolejny odziera samego siebie z niepotrzebnego splendoru wynikającego ze sprawowanej funkcji i łamie granicę między nim samym a "zwykłymi" ludźmi, pokazując, że jest taki sam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sądzę, że dla tej książki powinnam stworzyć osobną półkę pt. "Niewarte dokończenia". Przeczytałam ponad połowę i stwierdzam, że dalsze czytanie byłoby zwykłym marnotrawieniem cennego czasu. Spodziewałam się po tej książce czegoś lepszego - przyznaję: nie zwróciłam wcześniej uwagi na wydawnictwo. Może gdybym to zrobiła, w ogóle nie zaczęłabym tej lektury.

Najważniejszą wadą tej książki jest tło historyczne - zupełnie niewiarygodne, i to pod każdym możliwym względem. Ktoś, kto był konsulem USA i spędził tyle czasu w Polsce, powinien czuć wstyd pisząc takie kłamstwa. Powinien zadać sobie chociaż tyle trudu, aby sprawdzić tych kilka dat oraz faktów dot. udziału Polaków w IIWŚ, które pojawiają się w fabule, a także realiów, jakie panowały na ziemiach polskich, a o których autorka nie ma zielonego pojęcia. Ta powieść to policzek w stronę Polaków. Najczystsza kpina. Mam wrażenie, że autorka jest w jakiś sposób uprzedzona do nas. Niesprawiedliwość i kłamstwo w opisach prawdziwych wydarzeń, a także ich ocenie, aż razi po oczach.
Autorka tworzy zupełnie błędny i - powtarzam - niesprawiedliwy obraz Polski i Polaków podczas IIWŚ.
Podpisuję się obiema rękami i nogami pod wszystkimi negatywnymi opiniami (szczególnie użytkownika "Gosia"). Nieścisłości historyczne (delikatnie ujmując to, co autorka zrobiła z prawdą historyczną) psują cały efekt, który - nawet nie licząc zafałszowanego tła historycznego - jest naprawdę kiepski.

Autorka ma lekkie pióro, ale na tym kończy się rozmowa na temat zalet tej książki.
Wątek Żydówki i hitlerowca, który psychologicznie mógłby być całkiem ciekawym doświadczeniem, jest jednak odmalowany sztucznie, kiepsko, po prostu niewiarygodnie. Główna bohaterka przeżywa ciągłe dylematy - z jednej strony (ponoć) ogromnie kocha męża, a sekundę później z szaleńczą pasją całuje innego mężczyznę. Jej portret psychologiczny w połączeniu z jej zachowaniem, jest po prostu niewiarygodny. To sprawia, że książka traci jakąkolwiek wartość. Czy autorka nie widzi absurdalności w odmalowanym przez siebie postępowaniu głównej bohaterki i jej dylematach? Mnie - i jak widzę po ocenach innych czytelników nie tylko mnie - aż razi po oczach sztucznością i niewiarygodnością.

Reasumując, powieści zdecydowanie nie polecam. Radzę omijać szerokim łukiem tego typu zafałszowane, stronnicze twory, które zakłamują rzeczywistość oraz prawdę. Dla mnie - jako Polki - ta powieść jest nie do przyjęcia.

Sądzę, że dla tej książki powinnam stworzyć osobną półkę pt. "Niewarte dokończenia". Przeczytałam ponad połowę i stwierdzam, że dalsze czytanie byłoby zwykłym marnotrawieniem cennego czasu. Spodziewałam się po tej książce czegoś lepszego - przyznaję: nie zwróciłam wcześniej uwagi na wydawnictwo. Może gdybym to zrobiła, w ogóle nie zaczęłabym tej lektury.

Najważniejszą wadą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Napój miłosny" to klasyczny przykład na to, iż żadnej książki nie należy oceniać przed zakończeniem jej czytania, aczkolwiek to nie zmienia faktu, że robiłam to tylko po to, aby dobrnąć do wspomnianego finału, niezjadana jednak od środka jego ciekawością. Sam proces czytania nie przyniósł mi żadnej przyjemności. Zakończenie sporo wynagradza (nie wspominając o tym, iż ogromnie zaskakuje!), jednakże jedynie w części. Autor swoje filozoficzne refleksje zwyczajnie ujął w nadzwyczajnie nudną formułę. Doceniam nietypową konwencję powieści epistolograficznej, lecz to wciąż zwyczajnie nudna książka. Określenie "bardzo dobra" otrzymuje za język, walory "filozoficzno-intelektualne", konwencję i zakończenie. Jeśli ktoś planuje ją przeczytać - uprzedzam, iż nie jest to książka, którą się czyta dla nadzwyczajnych zwrotów akcji (nie licząc zakończenia), ale raczej dla samych jej walorów.

"Napój miłosny" to klasyczny przykład na to, iż żadnej książki nie należy oceniać przed zakończeniem jej czytania, aczkolwiek to nie zmienia faktu, że robiłam to tylko po to, aby dobrnąć do wspomnianego finału, niezjadana jednak od środka jego ciekawością. Sam proces czytania nie przyniósł mi żadnej przyjemności. Zakończenie sporo wynagradza (nie wspominając o tym, iż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam nadzieję, że kiedyś znajdę czas, aby ją dokończyć (przeczytałam ponad połowę) i coś tutaj napisać. Książka zdecydowanie na to zasługuje.

Mam nadzieję, że kiedyś znajdę czas, aby ją dokończyć (przeczytałam ponad połowę) i coś tutaj napisać. Książka zdecydowanie na to zasługuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam już dawno temu, więc moja "recenzja" ograniczy się do kilku słów. Zdecydowałam się na tą książkę, ponieważ nic innego akurat nie miałam pod ręką. :)
W skrócie: lekka, przyjemna, bardzo życiowa. Nie jest z gatunku tych "do bólu przewidywalnych", ale i nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji. Dała mi wiele chwil przyjemności, zwróciła uwagę na kilka prostych, ale ważnych spraw - i chyba o to przecież chodziło.
Nie żałuję poświęconego czasu. To najważniejsze. :)

Przeczytałam już dawno temu, więc moja "recenzja" ograniczy się do kilku słów. Zdecydowałam się na tą książkę, ponieważ nic innego akurat nie miałam pod ręką. :)
W skrócie: lekka, przyjemna, bardzo życiowa. Nie jest z gatunku tych "do bólu przewidywalnych", ale i nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji. Dała mi wiele chwil przyjemności, zwróciła uwagę na kilka prostych, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Często się zastanawiam, co skłoniło Autorkę do próby zanalizowania i sportretowania akurat Katarzyny Wielkiej. Kwestia ta jest szczególnie ciekawa, zważając na fakt, że Ewa Stachniak jest Polką - wśród Polaków (co całkowicie oczywiste i uzasadnione) Katarzyna II jest postacią jednoznacznie negatywną: odpowiada za bezprawne rozbiory Polski i wymazanie jej z map Europy na 123 lata.
Niewątpliwe więc narysowanie jej postaci w powieści było wyjątkowym wyzwaniem, któremu - już na wstępie pragnę to przyznać - Ewa Stachniak sprostała, w moim mniemaniu.
Ewa Stachniak nie staje po żadnej ze stron. Nie koloryzuje. Próbuje krok po kroku przedstawić postać Katarzyny - jej charakter i przeżycia, które na niego wpłynęły, sytuację, w której się znalazła oraz uzasadnienia Katarzyny wobec podjętych przez nią decyzji. Nie usprawiedliwa. Pozwala zrozumieć - w imię zasady, iż każdy medal ma dwie strony. Jedną z nich jest caryca - bezwzględna, silna, odważna, niekiedy okrutna imperatorowa, która rządzi Rosją twardą ręką i nie boi się odważnych decyzji w imię jej szeroko pojętego dobra, nawet jeśli na szali musi postawić własne. Z drugiej strony widzimy jednak Zofię - księżniczkę spragnioną matczynej miłości, ciepłego domu, skazaną na samą siebie we wszystkich sprawach. Katarzyna - bezwzględna caryca czy samotna kobieta - walczyła o przetrwanie na carskim dworze, co sprawiło, że jej życie na pewno było trudne. Można oskarżać, można usprawiedliwać. Oceniając jednak trzeba pamiętać, że każdy medal ma dwie strony.

Często się zastanawiam, co skłoniło Autorkę do próby zanalizowania i sportretowania akurat Katarzyny Wielkiej. Kwestia ta jest szczególnie ciekawa, zważając na fakt, że Ewa Stachniak jest Polką - wśród Polaków (co całkowicie oczywiste i uzasadnione) Katarzyna II jest postacią jednoznacznie negatywną: odpowiada za bezprawne rozbiory Polski i wymazanie jej z map Europy na 123...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po obejrzeniu filmu była bardzo ciekawa książki. Do teraz nie jestem pewna, co z tych dwóch rzeczy podobało mi się bardziej.
Powieść z jednej strony jest posypana szczyptą magii, a z drugiej - uprzedzeń. Bynajmniej nie mam tutaj na myśli jedynie tych, które ze swojego punktu widzenia przedstawia Autorka. To działa w obie strony. Przyznam szczerze, że ta stronniczość raziła mnie mocno po oczach. Autorka, mając do pewnego stopnia rację w swoich zarzutach odnośnie Kościoła i duchowieństwa, jednocześnie wyolbrzymia każdą wadę aż do karykaturalnego, całkowicie niesprawiedliwego rozmiaru, wybielając i usprawiedliwiając główną bohaterkę. Krzywdzący subiektywizm, który mocno obniżył mój zachwyt wobec książki.
Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, ile czaru zawiera książka. Uwielbiam taki styl pisania, który ukazuje czerpanie radości z najprostszych rzeczy, cieszenie się każdą chwilą życia, dostrzeganie tych ulotnych momentów piękna w świecie, które niewielu ludzi umie zauważyć.
Jednym słowem - polecam. Warto przeczytać, aby poczuć ten czar. Ale dla własnego dobra - z myślą, iż to czyjaś subiektywna opinia.

Po obejrzeniu filmu była bardzo ciekawa książki. Do teraz nie jestem pewna, co z tych dwóch rzeczy podobało mi się bardziej.
Powieść z jednej strony jest posypana szczyptą magii, a z drugiej - uprzedzeń. Bynajmniej nie mam tutaj na myśli jedynie tych, które ze swojego punktu widzenia przedstawia Autorka. To działa w obie strony. Przyznam szczerze, że ta stronniczość raziła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki nie skończyłam czytać z powodu braku czasu. Przeczytałam jednak sporą część i o tej się wypowiem - jeśli ktoś z Was zagląda czasami na portal ciekawostkihistoryczne.pl, to mniej więcej wie, czego się spodziewać. Podobny, lekki styl pisania, czyli niepoważnie o poważnych sprawach, z dużą dozą humoru i starań w celu zainteresowania czytelnika - zazwyczaj skutecznie. Polecam.

Książki nie skończyłam czytać z powodu braku czasu. Przeczytałam jednak sporą część i o tej się wypowiem - jeśli ktoś z Was zagląda czasami na portal ciekawostkihistoryczne.pl, to mniej więcej wie, czego się spodziewać. Podobny, lekki styl pisania, czyli niepoważnie o poważnych sprawach, z dużą dozą humoru i starań w celu zainteresowania czytelnika - zazwyczaj skutecznie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Hrabina" to historia obdarta ze legend, które narosły wokół niej przez wieki. Autorka konsekwentnie kreuje własną wersję, pozbawioną jakichkolwiek elementów ludowych wierzeń (poza oczywiście tymi wyznawanymi przez prostą ludność), mistycznych rytuałów i wróżbiarstwa. Trzyma się mocno surowej rzeczywistości i koncentruje na psychice morderczyni - a tą "Elżbieta B." bez wątpienia była.
Autorka płynnie łączy wartką akcję i poszczególne wydarzenia z ich wpływem na psychikę bohaterki, począwszy od najmłodszych lat aż do kresu życia. Nie jest to jednak książka, gdzie wątek psychologiczny jest na pierwszy rzut oka najbardziej widoczny - on gra pierwsze skrzypce, ale czytelnik skupiony na fabule bez większych trudności mógłby go przeoczyć i nie zauważyć talentu Rebecci Johns. Owacje należą się tutaj za obiektywizm i (udaną) próbę spojrzenia na postać Elżbiety z nieco innej perspektywy. Autorka jej nie rozgrzesza, bynajmniej! - po prostu po raz pierwszy udziela głosu samej Elżbiecie. Przyznaję szczerze, że wersja R. Johns wydaje się być wielce prawdopodobną i bardzo do mnie przemawia.
Autorka nie wysnuwa żadnych oskarżeń. Bohaterka robi to za nią. Żadnego grzechu sobie nie zarzuca, nie poczuwa się do winy, ponieważ uważa, iż ma pełne prawo karać swoich służących, chociażby ze względu na swoją pozycję. Sadyzm, okrucieństwo, skrzywiony kręgosłup moralny oraz przede wszystkim brak granicy dobra i zła, które w charakterze Elżbiety zlały się w jednorodną masę, a której nie sposób było później już rozdzielić. Źródło tej "duchowej gangreny" sięga zaś lat dziecinnych i - wbrew pozorom nieszkodliwych - wydarzeń, o których nie mamy często pojęcia, iż są nosicielami zarazy.
"Hrabina" to dogłębne studium psychiki morderczyni, zasługujące na uwagę nie tylko ze względu na walory literackie, ale także ze względu na akcję poprowadzoną w sposób pasjonujący, nie pozwalający oderwać nosa od powieści.

"Hrabina" to historia obdarta ze legend, które narosły wokół niej przez wieki. Autorka konsekwentnie kreuje własną wersję, pozbawioną jakichkolwiek elementów ludowych wierzeń (poza oczywiście tymi wyznawanymi przez prostą ludność), mistycznych rytuałów i wróżbiarstwa. Trzyma się mocno surowej rzeczywistości i koncentruje na psychice morderczyni - a tą "Elżbieta B." bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętam, jak po raz pierwszy – i na razie niestety ostatni – byłam we Lwowie. Pamiętam Lwów od jego najlepszej, najpiękniejszej strony, która mnie urzekła i sprawiła, że ze zdziwieniem musiałam przyznać, iż to miasto ma w sobie coś magicznego. Skrzętnie chowam w zakamarkach głowy wielobarwne wspomnienia z tamtej wizyty – kolory uliczek, zapach cynamonu unoszący się na jednej z nich oraz przede wszystkich duch Lwowa, którego działanie wyraźnie czuć dookoła. Po książkę „Dom z witrażem” Żanny Słoniowskiej sięgnęłam więc zachęcona miejscem rozgrywania się historii oraz kierowana intuicyjnym przeczuciem, iż Autorka nie mogła nie przelać na papier choćby odrobiny magii otoczenia, o którym pisze.

Pisze zaś nie tylko o Lwowie. Kanwą powieści jest życie czterech kobiet, reprezentujących cztery pokolenia: Prababki, Babki, Matki i Córki, gdzie ta ostatnia pełni rolę Narratorki. Kamienica z ogromnym, zabytkowym witrażem, będąca ich miejscem zamieszkania, staje się ogniskiem dla rodzinnych dramatów, wzajemnych wyrzutów, walki o niespełnione dotychczas marzenia oraz konfliktów międzypokoleniowych, rozgrywanych na tle realiów życia ZSRR i budzącej się do niepodległości Ukrainy. Powieść jest prowadzona wielowątkowo, bez skrupulatnej chronologii – czytelnik często jest przenoszony do przeszłości oraz przyszłości, co niekiedy może mocno zbić z tropu, lecz jednocześnie pozwala lepiej wniknąć w postępowanie bohaterów i motywy, jakimi się kierują.

„Dom z witrażem” zdecydowanie należy do literatury, którą nie każdy potrafi zrozumieć – przynajmniej w aspekcie Sztuki, pisanej przez duże „S”, a która bez dwóch zdań kieruje życiem i wyborami bohaterów. Jest genetycznie wpisana w duszę Córki, która postrzega świat jej oczami; jest przyczyną konfliktu Matki-Marianny – śpiewaczki operowej – oraz Babki Aby, niespełnionej malarki. Piramidę rodzinnych waśni wieńczy Prababka, niespełniona właścicielka oszałamiającego mezzosopranu, mszcząca się na własnej córce i wnuczce za życiowe niepowodzenia związane z karierą, która nie doszła do skutku; oraz za wielką miłość, która okazała się być jeszcze większym kłamstwem. Nie sposób nie współczuć Abie, zmuszonej do zerwania zaręczyn z ukochanym „Szopenem” oraz zrezygnowania ze studiów na ASP. Cierpienie dotyka także córkę Marianny, główną bohaterkę, której matka miała dość odwagi i rozsądku, aby sprzeciwić się Prababce i pójść drogą śpiewaczki operowej, zostawiając tym samym córkę na pastwę samotności i wiecznej tęsknoty ku matczynej miłości i ciepłu oraz poświęcając się walce narodowowyzwoleńczej, która przyniosła jej – całkiem przypadkiem zresztą – śmierć. Śmierć Marianny powoduje u Córki głęboki dylemat na temat wartości oddawania życia za wolną Ukrainę, która zabrała jej matkę oraz przynależności narodowej, która w jej domu przejawia się bardzo niejednolicie.

„Dom z witrażem” to moim zdaniem jedna z tych powieści, które można albo pokochać albo zrównać z błotem. Ja jestem zdecydowanie bliższa temu pierwszemu uczuciu. Autorka posiada tą umiejętność operowania językiem, który mnie zawsze zachwyca. Kilkoma wyrazami potrafi odmalować piękno lub brzydotę otaczającego środowiska. Zwraca uwagę czytelnika na te ulotne chwile i obrazy, których my sami w zabieganiu nigdy nie spostrzeglibyśmy. Próbuje wzbić się ponad upadający ZSRR i problem przynależności Lwowa, aby zmusić nas do popatrzenia nań bardziej obiektywnie, jednocześnie pokazując od subiektywnej strony oddziaływanie realiów życia w komunistycznym państwie na przeciętną jednostkę, niepozbawioną wad. Jeśli jesteś gotowy i gotowa zmierzyć się z historią pisaną jej okiem (a bez niezbędnych podstaw może to być trudne) – to jest to książka dla Ciebie. Uważam, że powieść „Dom z witrażem” Żanny Słoniowskiej jest zdecydowanie wartościową pozycją w wachlarzu literatury, godną poświęcenia czasu i uwagi dla pełnego zrozumienia.

Pamiętam, jak po raz pierwszy – i na razie niestety ostatni – byłam we Lwowie. Pamiętam Lwów od jego najlepszej, najpiękniejszej strony, która mnie urzekła i sprawiła, że ze zdziwieniem musiałam przyznać, iż to miasto ma w sobie coś magicznego. Skrzętnie chowam w zakamarkach głowy wielobarwne wspomnienia z tamtej wizyty – kolory uliczek, zapach cynamonu unoszący się na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trupia Farma. Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie Bill Bass, Jon Jefferson
Ocena 7,8
Trupia Farma. ... Bill Bass, Jon Jeff...

Na półkach: ,

Już po zobaczeniu okładki i tytułu książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać i, że na pewno zaliczę ją do grona swoich ulubionych. Wiedziałam też, czego się po niej spodziewam - i ani trochę nie zdziwił mnie fakt, że moje przewidywania spełniły się w stu procentach.

To bardzo budujące uświadomić sobie, że są ludzie, których podzielają moją (dla niektórych odrażającą i straszną) fascynację śmiercią i tym, co robi z ludzkim ciałem, kiedy już je obejmie w swoje władanie. Temat śmierci, a konkretniej zwłok i ich rozkładu, jest wciąż dla znacznej większości ludzi tematem tabu - niezależnie od zamieszkiwanej części globu.

Do powieści podeszłam złakniona wiedzy. Autor okazał się być nie tylko profesjonalistą, ba!, sławnym i poważanym (pionierskim) naukowcem w swojej dziedzinie, który nie boi się mówić o czerwiach żerujących w ludzkich zwłokach, ale także żywiołowym, pełnym energii człowiekiem ze skłonnością do gadulstwa. Chociaż często zdarzało mu się na chwilę zbaczać z głównego tematu (może na szczęście?), w żadnym momencie nie poczułam nudy. O swojej pracy i życiu opowiada z niebywałą pasją i ciekawością, którą zaraża czytelnika. Książka jest moim zdaniem pewną formą autobiografii, o czym mówię z szacunkiem, bo Autor sobie na nią w pełni zasłużył. Jego wkład w rozwój antropologii sądowej jest nie do przecenienia.

Autorowi udało się połączyć funkcję edukacyjną z rozrywkową, co - patrząc na temat książki - wydaje się być niebywałe. Oczywiście istnieje również opcja taka, iż jestem fanką czarnego humoru (w czym sporo prawdy), dlatego tak ogromną przyjemność sprawiło mi czytanie. Skupmy się lepiej na talentach pisarskich Billa Bassa, którego gawędziarstwo zasługuje zdecydowanie na uwagę. Biorąc to pod uwagę, zazdroszczę studentom, którzy mają możliwość słuchania jego wykładów.

Ta książka jest idealna dla wszystkich "odszczepieńców", zafascynowanych procesami, które zachodzą w naszych ciałach, kiedy nasze dusze już je opuszczą. Nie ma w niej żadnych tematów tabu. To książka, w której Autor nie boi się odpowiadać na najbardziej "obrzydliwe" i przerażające innych pytania - nawet na te, co do których zadania Ty sam miałbyś opory. "Ucząc bawi, bawiąc uczy". Moja pasja i niezaspokojona ciekawość wreszcie znalazły profesjonalną pożywkę. Polecam całym (wciąż bijącym!) sercem!

Już po zobaczeniu okładki i tytułu książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać i, że na pewno zaliczę ją do grona swoich ulubionych. Wiedziałam też, czego się po niej spodziewam - i ani trochę nie zdziwił mnie fakt, że moje przewidywania spełniły się w stu procentach.

To bardzo budujące uświadomić sobie, że są ludzie, których podzielają moją (dla niektórych odrażającą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieści Marka Krajewskiego czytam po pierwsze: poza kolejnością; po drugie: jeśli doszukiwać się jakiejś kolejności, to zaczęłam od końca. Dlatego też z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ta powieść - rozpoczynająca cykl o Eberhardzie Mocku - jest mistrzowska, czyt. lepsza od następnych. To jedna hipoteza. Jest też druga, a mianowicie po prostu podoba mi się motyw spisków, zemsty sprzed wieków, tajemniczych sekt, historycznych wydarzeń mających wpływ na czasy współczesne. Subiektywnie wybrałabym pierwszą opcję, obiektywnie zaś drugą, dlatego śmiem twierdzić, że racje są rozmieszczone po połowie.
W każdym razie - akcja tej powieści prowadzona jest w sposób godny mistrza kryminału, na miano którego Marek Krajewski moim zdaniem już chyba zasłużył. Eberhard Mock zasłużył zaś z całą pewnością na określenie - muszę tutaj wymyślić jakieś mało wulgarne słowo, co przychodzi mi z niejaką trudnością - jeszcze większego drania niż Edward Popielski, który jest jego - minimalnie zmienionym - lustrzanym odbiciem. Śmiem twierdzić, iż po prostu brak mu włosów. No i żony.
Marek Krajewski w tej książce skupia się przede wszystkim na akcji, Wrocław-tło pozostawiając w tyle z bardzo wyraźnym pominięciem, co odrobinę mnie rozczarowało. Poza oczywistymi kreśleniami ówczesnej rzeczywistości, brak dokładnego tła historycznego - co dla mnie, osoby kochającej historię, jest minusem.
Nie zamierzam pisać całej recenzji - wybacz, czytelniku, wynik lenistwa chwili obecnej - dlatego postaram się krótko i treściwie podsumować: jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytałam.

Powieści Marka Krajewskiego czytam po pierwsze: poza kolejnością; po drugie: jeśli doszukiwać się jakiejś kolejności, to zaczęłam od końca. Dlatego też z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ta powieść - rozpoczynająca cykl o Eberhardzie Mocku - jest mistrzowska, czyt. lepsza od następnych. To jedna hipoteza. Jest też druga, a mianowicie po prostu podoba mi się motyw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam szczerze, że jako człowiekowi, który kocha jeść, będzie mi odrobinę trudno ocenić tą książkę. :) Opisy posiłków, smaków, zapachów, poszczególnych składników oraz powolnego ich smakowania i kosztowania sprawiały, że najchętniej spędzałabym czas w miejscu, gdzie lodówka będzie znajdować się w najłatwiejszym dla mnie zasięgu. Nie trzeba tego dodawać, chociaż to zrobię: Nino to geniusz kulinarny, którego książkę kucharską kupiłabym bez względu na cenę.
Jednym z największych atutów powieści są niewiarygodne dobrze odzwierciedlone realia historyczne. Ten aspekt cenię najbardziej w każdej tego typu książce. Drugim jest malowniczość opisów, a te bez dwóch zdań zasługują na takie miano. Malowniczość, a przede wszystkim plastyczność - ba! nawet opisy zapachów - sprawiają, iż w mojej głowie od razu tworzy się obraz, a nos oraz język starają się poczuć i zasmakować jego właściwości. Książka uczy, że nigdy - nawet mimo własnej naiwności i nieznajomości realiów świata - nie wolno rezygnować ze swoich marzeń. Uczy patrzenia na świat przez pryzmat ulotnych chwil piękna i szczęścia, których na co dzień nie dostrzegamy. Uczy cieszenia się tą chwilą i zatrzymywania jej w szufladkach pamięci na jak najdłużej. "Apetyt" to jedna z książek, których czytanie wspominam najprzyjemniej (i najsmaczniej). Zdecydowanie polecam!

Przyznam szczerze, że jako człowiekowi, który kocha jeść, będzie mi odrobinę trudno ocenić tą książkę. :) Opisy posiłków, smaków, zapachów, poszczególnych składników oraz powolnego ich smakowania i kosztowania sprawiały, że najchętniej spędzałabym czas w miejscu, gdzie lodówka będzie znajdować się w najłatwiejszym dla mnie zasięgu. Nie trzeba tego dodawać, chociaż to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zacznijmy od tego, że jest to bardzo dobrze napisana książka: i nie chodzi mi tutaj o język, lecz głównie o szczegółowe, wiarygodne, niesamowicie wnikliwe odtworzenie realiów tamtej epoki: obyczajów, niepisanych zasad, hierarchii społecznej i przemian, które wstrząsnęły w posadach tą drabiną; oraz oczywiście krajobrazów, architektury i mody wówczas panującej.
Drobiazgowo rozplanowana akcja pochłania czytelnika całkowicie, wciągając w życie Rutherford Park i jego mieszkańców; ich dramaty, wzloty i upadki - tak niewiele różniące się od tych rozgrywających się tutaj parę wieków temu. "Tajemnice Rutherford Park" to niesamowicie wnikliwy obraz życia arystokracji. W tle jednak, a zarazem na pierwszym planie, Autorka przemyciła pewną stałą wartość i pragnienie każdego człowieka: miłość. Ta powieść to w gruncie rzeczy - moim zdaniem - historia walki bohaterów o miłość w świecie aranżowanych małżeństw oraz konwenansów nie do przebycia. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze ich losy, dlatego nie mogę się doczekać polskiego wydania kontynuacji powieści. Obowiązkowy punkt na liście amatorów powieści historycznych!

Zacznijmy od tego, że jest to bardzo dobrze napisana książka: i nie chodzi mi tutaj o język, lecz głównie o szczegółowe, wiarygodne, niesamowicie wnikliwe odtworzenie realiów tamtej epoki: obyczajów, niepisanych zasad, hierarchii społecznej i przemian, które wstrząsnęły w posadach tą drabiną; oraz oczywiście krajobrazów, architektury i mody wówczas panującej.
Drobiazgowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uważam, że wypisywanie po raz trzeci tych samych zachwytów nad twórczością Marka Krajewskiego jest już nudne, dlatego spróbuję znaleźć coś, do czego mogłabym się przyczepić.
Nie ukrywam, że Marek Krajewski niedawno trafił na listę moich ulubionych pisarzy. Od dawna przepadam za książkami sensacyjnymi, gdzie akcja toczy się niebywale szybko i trzeba niezwykle uważać, aby wiedzieć, co się akurat dzieje. Tymczasem książek tego Autora do gatunku sensacyjnych raczej bym nie zaliczyła. Mimo to, akcja wciąga czytelnika całego, niemal przenosząc w świat kilka dekad wcześniej. To niebywałe, jak realistycznie Autor odtwarza tamtejszą rzeczywistość. Zachwycam się tym już podczas trzeciej książki z rzędu.
Masz Ci los, miałam napisać coś o wadach!
A więc wady. O, jest jedna. Za dużo rozpusty. Miałam wrażenie, że to słowo oraz wszystkie z gatunku z nim powiązanych powtarza się na co drugiej stronie! Jakby tego było mało, Popielski znalazł sobie jeszcze kompana o podobnie nieokiełznanej stronie seksualnej. Do tego trzeba dodać jeszcze główny kryminalny wątek książki, który przecież opiera się (znowu) na gwałconych i mordowanych bestialsko dziewicach. Autor przesadził. Miałam ochotę zwymiotować tą całą mieszanką sprzecznie pojmowanego erotyzmu.

Co oczywiście nie zmienia faktu, iż kryminały Marka Krajewskiego zaliczam do najlepszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam.

Uważam, że wypisywanie po raz trzeci tych samych zachwytów nad twórczością Marka Krajewskiego jest już nudne, dlatego spróbuję znaleźć coś, do czego mogłabym się przyczepić.
Nie ukrywam, że Marek Krajewski niedawno trafił na listę moich ulubionych pisarzy. Od dawna przepadam za książkami sensacyjnymi, gdzie akcja toczy się niebywale szybko i trzeba niezwykle uważać, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę inaczej wyobrażałam sobie treść tej książki. Być może zmylił mnie opis i w sumie nic w tym dziwnego - przedstawia zgoła zupełnie inną powieść.
Po pierwsze: gdzie tu jest wszem i wobec osławiona MIŁOŚĆ DWOJGA LUDZI? Jeśli już pragniemy się jej na siłę doszukać, to znajdziemy, ale nieodwzajemnioną miłość Joahima do Zuzanny, która wydaje się być naciągana - jak można zakochać się w kim na podstawie zdjęcia, nie wiedząc o drugiej osobie zupełnie nic? Nie mówiąc już o rzekomym pokrewieństwie dusz! Zuzanna jest w chory sposób po uszy zadurzona w Piotrze i świata poza nim nie widzi. Joahima traktuje po przyjacielsku, chyba nawet nie podejrzewając, że można traktować go inaczej. Krótko mówiąc - opis książki nijak ma się do jej treści. To jedno wielkie nieporozumienie.
Po drugie: ja rozumiem, że to jest pamiętnik, siłą rzeczy sprawia, że nie znamy pełnej akcji, lecz jedynie zapisane myśli bohaterów, ale pewne wątki spadają na nas jak grom z jasnego nieba, po czym pozostają niewyjaśnione, jakby Autorka o nich zapomniała, zostawiając je w kwestii domysłów czytelników. Przykład? Ciąża Zuzanny. Ni z gruszki, ni z pietruszki, w dodatku z doktorem, do którego cieplejszych tego rodzaju trzeba byłoby ze świecą szukać od pierwszej strony książki. Świecę radzę jednak odłożyć zdecydowanie, bo żadnych sygnałów o rodzącej się między nimi głębszej relacji nie znajdziemy. Żadnej histerii o poniesieniu przez emocje również nie znajdziemy. Pozostają więc tylko dwa wyjścia: albo bohaterka trzymała emocje głęboko w sobie, nie chcąc za żadne skarby świata, aby ujrzały światło dzienne (co brzmi trochę niewiarygodnie wobec "ochów i achów", które wylewała nad osobą Piotra) albo zwyczajnie-niezwyczajnie - przepraszam za określenie - poszła do łóżka z pierwszym lepszym.
Po trzecie, lecz również odnośnie drugiego: czas wojny. Wydawać by się mogło, że to powinien być główny czas, kiedy dzieje się akcja utworu, a tymczasem... zostaje w pamiętniku przemilczany. Akcja nagle się urywa. Z jednej strony jest to całkiem logiczne, iż Zuzanna podczas wojny nie miała czasu/nastroju/chęci do przelewania swych myśli na papier, ale z drugiej powieść jest przez to biedniejsza. Znowu: kompletne nieporozumienie opisu z treścią powieści. Po wojnie w pamiętniku Zuzy pojawia się jedynie jasna (w domysłach) wiadomość o śmierci Babci (i jej rodzaju) oraz informacja o liście Joahima, który zawiadamia, że przeżył i wkrótce ją odwiedzi.
Dlaczego więc daję 9/10 gwiazdek? Za magię. Po prostu. Mimo niejasności, niedokończonych wątków i niewyeksploatowania akcji do końca, powieść czaruje czytelnika. Dosłownie. Opisy przyrody, szczególnie kwiatów, sprawiają, że można niemal poczuć ich zapach. Można przenieść się na skrzydłach wyobraźni do Różan i galopując na Gangesie, podziwiać opisywane przez Zuzannę krajobrazy. Forma pamiętnikarska, mimo niedopowiedzeń, sprawia, że wydaje nam się, jakbyśmy osobiście uczestniczyli w akcji. To samo tyczy się wydarzeń opisywanych oczami Joahima. Autorka bardzo wiarygodnie maluje obraz Afryki, zwyczajów jej mieszkańców i tamtejsze życie. Częste zmiany miejsca akcji i szczegółowe, barwne opisy kolejnych celów podróży Zuzy, jak Rzym, Egipt czy Florencja, po prostu nie pozwalają oderwać się od książki. Mówiąc nowocześnie: książka posiada "efekt 3D". Dosłownie! Czytając ją, przenosimy się do świata Zuzanny i Joahima, przeżywając z nimi ich przygody i podróże. Trudno uwierzyć, że to nie jest relacja z pierwszej ręki, lecz efekt pracy twórczej Autorki.
Przy tej magii jestem w stanie niemal zapomnieć o każdym minusie wymienionym wyżej. Czułam się, jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie wyobraźni. Gorąco zachęcam do przeczytania! Ta powieść nie jest do analizowania zdarzeń, lecz krótko mówiąc, do odczuwania. Wszystkimi zmysłami.

Trochę inaczej wyobrażałam sobie treść tej książki. Być może zmylił mnie opis i w sumie nic w tym dziwnego - przedstawia zgoła zupełnie inną powieść.
Po pierwsze: gdzie tu jest wszem i wobec osławiona MIŁOŚĆ DWOJGA LUDZI? Jeśli już pragniemy się jej na siłę doszukać, to znajdziemy, ale nieodwzajemnioną miłość Joahima do Zuzanny, która wydaje się być naciągana - jak można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poruszająca książka. Sięgnęłam po nią, nie oczekując, że wywoła u mnie szczególne emocje. Tymczasem okazało się, że ta powieść jest jak list - list przeznaczony właśnie dla mnie. Myślę, że wielu z nas może powiedzieć to samo.
Jestem jedną z tych osób, które chciałoby dostać "jeszcze jeden dzień"; w moim przypadku z Tatą. Powieść pozwala spojrzeć na kwestię śmierci bliskich osób z innej perspektywy. Wierzę, że są oni niewidzialnie przy nas obecni i wspierają nas. Ta historia pokazuje nasze życie ich oczami - naszych mam, ojców, dziadków. Pokazuje, że nie należy osądzać pewnych spraw na podstawie wyłącznie własnego zdania. Pokazuje też, że bez względu na nasze odczucia, dla kogoś zawsze jesteśmy ważni, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Sądzę, że każdy powinien przeczytać tą książkę. Brakuje mi słów, aby w pełni ująć wagę problemu, jaki porusza. Może jest mi trudno ze względu na osobiste przesłanie. W każdym razie - powieść jest punktem obowiązkowym moim skromnym zdaniem.

Poruszająca książka. Sięgnęłam po nią, nie oczekując, że wywoła u mnie szczególne emocje. Tymczasem okazało się, że ta powieść jest jak list - list przeznaczony właśnie dla mnie. Myślę, że wielu z nas może powiedzieć to samo.
Jestem jedną z tych osób, które chciałoby dostać "jeszcze jeden dzień"; w moim przypadku z Tatą. Powieść pozwala spojrzeć na kwestię śmierci bliskich...

więcej Pokaż mimo to