Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zaradna panna Susanna Finch bez reszty poświęciła się stworzeniu bezpiecznej przystani dla pań i panien, którym trudno odnaleźć się w towarzystwie i twardo stoi na straży tej matriarchalnej struktury. Okulały w wyniku bitewnej rany lord Bramwell myśli wyłącznie o jak najszybszym powrocie na pole chwały. Tymczasem otrzymuje rozkaz uformowania lokalnej milicji, co wydaje się wysiłkiem prawie herkulejskim, gdyż tubylczy mężczyźni są nieliczni i na dodatek mocno zniewieściali. Męska inwazja mąci sielankowy sztafażyk wiejskiego sanatorium dla wątłych panien i wzgardzonych mężatek wywołując nieopanowaną epidemię zabawnych wydarzeń i nieuniknioną wojnę płci.

Wojna toczy się na dwóch frontach. Obszarem działań podjazdowych staje się wioskowa gospoda, którą panowie podjudzani przez kuzyna Bramwella - lorda Colina - postanawiają odbić szturmem. Na drugiej linii frontu lord Bramwell wytrwale oblega pannę Finch, do której zapałał chucią od pierwszego wejrzenia. Zabawne męsko-damskie potyczki podkręcają tempo powieści, a liczne (i charakterystyczne) postaci drugoplanowe nadają jej mnóstwo niewymuszonego uroku. Na szczęście w tym fabularnym ścisku nie brakuje miejsca dla pary głównych bohaterów. W manewrach miłosnych, lord Bramwell - wielki, ryczący niedźwiedź, który w gruncie rzeczy jest miękkim, pluszowym misiem - nie daje przenikliwej i empatycznej pannie Susannie najmniejszych szans, choć ona też ma kilka taktycznych asów w rękawie (i dekolcie). Bohaterowie muszą pokonać obiektywne i subiektywne przeszkody leżące na drodze ich szczęścia, ale siła ich relacji i drobny kopniak od życzliwych przyjaciół pomagają im dorosnąć do kompromisu – i o tym właściwie jest ta powieść. Jeśli zdjąć z niej pokrywkę wodewilowej farsy zostanie para samotnych, doświadczonych przez los ludzi powoli uczących się życia we dwoje.

W przypisie wypada jeszcze umieścić ostrzeżenie, że Lord Bram(mmmmmmm)well jest co prawda postacią fikcyjną, ale można się w nim całkiem realnie zadurzyć, zauważyć, że luźne skojarzenia do "Cranford" Elizabeth Gaskell są jak najbardziej uprawnione i wyrazić nadzieję, że podczas powstawania tej książki nie ucierpiała żadna owca ... ;

Zaradna panna Susanna Finch bez reszty poświęciła się stworzeniu bezpiecznej przystani dla pań i panien, którym trudno odnaleźć się w towarzystwie i twardo stoi na straży tej matriarchalnej struktury. Okulały w wyniku bitewnej rany lord Bramwell myśli wyłącznie o jak najszybszym powrocie na pole chwały. Tymczasem otrzymuje rozkaz uformowania lokalnej milicji, co wydaje się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Love Irresistibly” to urocza, pełna ciętych ripost i inteligentnej szermierki słownej historia miłosna dwojga ludzi sukcesu, którym życie prywatne trochę przecieka przez place. Pełen zgryźliwego humoru dialog między głównymi bohaterami, przypominający filmy z Catherine Hepburn i Spencerem Tracy, nadaje tempo fabule, która - w odróżnieniu od poprzednich pozycji w serii - nie ma rozbudowanego wątku kryminalnego. Z braku opałów, w które można bohaterów wpakować uwaga skupia się na ich relacji, która rozpoczynając się od klasycznego „kto się czubi” dość gładko przechodzi w „ten się lubi” (i to nawet bardzo). Nie może się oczywiście obejść bez perypetii i komplikacji, tak więc główna bohaterka zmaga się z dylematem praca czy szczęście, a główny bohater mierzy się z nieobecnym w jego życiu ojcem. Drugi plan ubarwiają kumple bohatera w osobie dwóch sympatycznych, wiecznie dogryzających sobie agentów FBI i najlepszy przyjaciel bohaterki, wyjątkowo nie gej. W rolach epizodycznych pojawiają się również bohaterowie poprzednich tomów. Julie James po raz kolejny udowadnia, że zdrowa dawka ciepłego humoru umiejętnie doprawionego wzruszeniem jest gwarancją mile spędzonego popołudnia.

„Love Irresistibly” to urocza, pełna ciętych ripost i inteligentnej szermierki słownej historia miłosna dwojga ludzi sukcesu, którym życie prywatne trochę przecieka przez place. Pełen zgryźliwego humoru dialog między głównymi bohaterami, przypominający filmy z Catherine Hepburn i Spencerem Tracy, nadaje tempo fabule, która - w odróżnieniu od poprzednich pozycji w serii -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Panna Philippa, bystra okularnica, za dwa tygodnie bierze ślub z pewnym lordem który, choć poczciwy i lubi psy, intelektualnie nie dorasta jej do pięt. Innych pretendentów do ręki nie było, gdyż panna Philippa ma ugruntowaną w towarzystwie opinię dziwaczki. Reprezentująca obóz „szkiełka i oka” panna jest przerażona wizją zupełnie jej nieznanych obowiązków małżeńskich, postanawia więc dokształcić się w temacie, szukając pomocy u enigmatycznego Crossa - współwłaściciela owianego złą sławą domu gry.

Jeszcze się chyba nie zdarzyło, żeby autorka romansu historycznego „zakładała” swojej heroinie okulary tylko dlatego, że ta ma wadę wzroku. Okulary są funkcją semiotyczną wykształcenia tudzież ekscentryczności bohaterki. Są również powszechnie uznaną w świecie romansu regencyjnego przeszkodą w złapaniu atrakcyjnego kandydata na męża. Innymi słowy, okulary to bilet w jedną stronę do staropanieństwa. Okulary są także symbolem, po którym bezbłędnie rozpoznaje się bohaterki rezolutne, przebojowe, ciekawskie, lubiące pakować się w kłopoty, panny mądralińskie i wszelakie naukowe dyletantki epoki, brylujące w dziedzinach zarezerwowanych dla mężczyzn lekceważąc społeczne podziały i wyprzedzając swoje czasy. Okularnice-awanturnice: geolożki, archeolożki i botaniczki – bez okularów nie mają po co pokazywać się w towarzystwie. Zawsze też znajdzie się ktoś (głownie „życzliwa” kobieta z najbliższego otoczenia), kto z powodu okularów będzie je regularnie wpędzał w kompleksy. Nie inaczej jest w przypadku panny Philippy, która choć nieprzeciętnie inteligentna pewnością siebie nie grzeszy.

Powieść ma swoje plusy dodatnie i ujemne. Duży plus dodatni za rezolutną i wygadaną bohaterkę, która osobowością i zaradnością przyćmiła głównego bohatera (jak na samca alfa straszny był z niego mazgaj). Dobrze, że dziewczyna wzięła sprawy w swoje ręce bo, jeśliby pozwolić działać bohaterowi, mielibyśmy bezprecedensowy, najpewniej pierwszy, romans bez happy endu. Ogromny plus dodatni za zmysłowe sceny kuszenia panny Pippy (tu mazgajowaty bohater znacząco się zrehabilitował) – chemią między głównymi bohaterami można by z powodzeniem zasilić małe zakłady azotowe. Bohaterowie, skażeni przeszłymi doświadczeniami, trochę się miotali i plątali, przez co droga do szczęśliwego zakończenia była kręta i wyboista a samo zakończenie należy niestety zapisać po stronie plusów ujemnych jako strasznie przesłodzone.

http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Panna Philippa, bystra okularnica, za dwa tygodnie bierze ślub z pewnym lordem który, choć poczciwy i lubi psy, intelektualnie nie dorasta jej do pięt. Innych pretendentów do ręki nie było, gdyż panna Philippa ma ugruntowaną w towarzystwie opinię dziwaczki. Reprezentująca obóz „szkiełka i oka” panna jest przerażona wizją zupełnie jej nieznanych obowiązków małżeńskich,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bohater, na samczość którego brakło liter w greckim alfabecie i bohaterka, przy której Bridget Jones jest krynicą mądrości w powieści będącej kolejnym w tym sezonie odpryskiem od „Fifty Shades of Grey”.

Literatura spod znaku seksfikszyn rozwija się prężnie i wciąż jest bardzo á la mode. Masowa produkcja i coraz popularniejsza samopublikacja powieści pod wezwaniem „katuj, tratuj, ja przebaczę wszystko ci jak bratu” sprawiają, że ich jakość jest bardzo zróżnicowana oscylując między poziomem „9i½ tygodnia” a paździerzowym enerdowskim pornolem. Powieść Banks lokuje się, niestety, na enerdowskim krańcu tego spektrum.

Płaska i odtwórcza fabuła jest (trochę niewyraźną) kserówką „Fifty Shades…”. Bohaterowie, wycięci ze sztywnego kartonu, wygłaszają drętwe kwestie i uprawiają mnóstwo mechanicznego seksu, raczej bez głębszego zaangażowania. Bohaterka - pierwsza naiwna wycieraczka bez krzty charakteru pozwala sobą niemiłosiernie pomiatać głównemu bohaterowi - autokratycznemu troglodycie. Postaci drugoplanowe to zaledwie statyści, którzy w oczekiwaniu na główne role w następnych tomach tu jedynie pozują w tle, konflikty wyjaśniając przy użyciu pięści. Akcja rozgrywa się w biurze i okolicach, ale od zbliżonej przecież tematycznie „Sekretarki” z Maggie Gyllenhaal i Jamesem Spaderem dzielą ją jakościowe lata świetlne.

Autorka najwyraźniej męczyła się przy pracy nad tą powieścią. Może pisała ją pod dyktando zapatrzonego w statystyki sprzedaży wydawcy, może według samouczka pisania sztampowych pornobooków. To bez znaczenia. Mierny efekt końcowy kojarzy się z drukowanymi taśmowo powieściami dla proli z orwellowskiego „Roku 1984”, w których fabuła w gruncie rzeczy była taka sama – zmieniały się tylko imiona bohaterów. Trochę to dziwne, bo Banks nie jest debiutantką ani „autorką jednej powieści”. Tym bardziej szkoda, że stała się niewolnicą mody wydając z siebie produkt tak wtórny i plastikowy. Może zamiast eksperymentować i zasadzać na pisarską wszechstronność powinna osiąść w tematyce, która będzie jej sprawiać przyjemność zamiast wpędzać w męczarnie?

Podsumowując, „Rush” to powieść tylko dla najwierniejszych fanów Greya, zakładając że nie przeszkadzają im pokraczne iteracje tej samej historii, ale może w tym przypadku lepiej byłoby po prostu odświeżyć sobie „Fifty Shades …”, które - choć moim zdaniem niewarte papieru, na którym zostało wydrukowane - jest o niebo lepsze od omawianej tu prowizorki.

PS: Czytałam w orginale, więc nie mam uwag do jakości polskiego wydania.

--------
http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Bohater, na samczość którego brakło liter w greckim alfabecie i bohaterka, przy której Bridget Jones jest krynicą mądrości w powieści będącej kolejnym w tym sezonie odpryskiem od „Fifty Shades of Grey”.

Literatura spod znaku seksfikszyn rozwija się prężnie i wciąż jest bardzo á la mode. Masowa produkcja i coraz popularniejsza samopublikacja powieści pod wezwaniem „katuj,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczyna się obiecująco. Jack Kincaid, łajdak i hultaj, uciekając przez mężem kochanki ulega wypadkowi. Kiedy odzyskuje przytomność okazuje się, że został porwany i ożeniony nie tylko wbrew własnej woli, ale również bez swojego świadomego udziału z Fioną McLean, kobietą, która kiedyś wystawiła go do wiatru (dosłownie). Porywając Jacka Fiona chce zasypać głęboki jak Rów Mariański konflikt między klanami Kincaidów i McLeanów. Jej genialnie prosty plan szybko wymyka się spod kontroli gdy okazuje się, ze porwać i poślubić krzepkiego szkockiego lorda to drobiazg - tylko co z nim potem zrobić?

Aż przykro patrzeć jak bohaterowie miotają się między chęcią zachowania wolności a błogostanem życia rodzinnego i robiąc sobie nawzajem na złość, dziecinnie próbują się przelicytować. Fiona chce na siłę zmienić małżonka z utracjusza w domatora co, nie trudno się domyślić, nieszczególnie wspomnianemu małżonkowi pasuje. Jack nie chce ustąpić nawet na milimetr, ale kiedy Fiona oświadcza że w takim razie ona też zasmakuje słodkiego miłego życia w londyńskich szulerniach drzemiący w Jacku jaskiniowiec zaczyna toczyć pianę z pyska. W tym małżeńskim przeciąganiu liny pomagają im wydajnie bracia McLean oraz para dyżurnych czarnych charakterów: wzgardzona kochanka Jacka i absztyfikant Fiony - uraczony niegdyś czarną polewką Do tego, groźba klanowego konfliktu, która początkowo była osią fabuły w pewnej chwili zupełnie znika przygnieciona atrakcjami związanymi z „docieraniem się małżonków” by potem powrócić z hukiem w naprędce skleconym zakończeniu.

„Miłość szkockiego lorda” nie jest powieścią bezdyskusyjnie złą, tyle że nieubłaganie stacza się ku wytartemu schematowi, co jest tym boleśniejsze, że zapowiadała się całkiem przyjemnie i miejscami jest nawet zabawna. Niestety, ożywczej inwencji starczyło autorce tylko na pierwszą ćwiartkę. Reszta to już tylko męczący przegląd sztampowych przeźroczy.

-----------------------
http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Zaczyna się obiecująco. Jack Kincaid, łajdak i hultaj, uciekając przez mężem kochanki ulega wypadkowi. Kiedy odzyskuje przytomność okazuje się, że został porwany i ożeniony nie tylko wbrew własnej woli, ale również bez swojego świadomego udziału z Fioną McLean, kobietą, która kiedyś wystawiła go do wiatru (dosłownie). Porywając Jacka Fiona chce zasypać głęboki jak Rów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Will ma czterdziestkę na karku i czuje w kościach, że już niedługo pociągnie jako zabójca dla ultratajnej agencji rządowej – jeśli nie ustrzelą go w robocie, to niechybnie umrze z nudów na emeryturze. Gdy jedno z jego zleceń poważnie się komplikuje Will musi uciekać. Po drodze zgarnia Julie, bystrą nastolatkę, której grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Bohaterowie muszą stawić czoła sytuacji jak ze słodkiego snu Antoniego Maciarewicza, w którym za sznurki pociąga omnipotentny układ-widmo, agencje rządowe są infiltrowane przez wroga, a ci najmniej podejrzani na pewno mają najwięcej na sumieniu. Układ jest wszędzie i zawsze o krok przed bohaterami, widzi wszystko i słyszy wszystkich. Jeżeli bohaterowie chcą przeżyć (a chcą) muszą rozwiązać zagadkę przypominająca mocno zapętlony węzeł pozornie niezwiązanych ze sobą wydarzeń. Stopień skomplikowania fabuły sprawia, że autor serwuje aż dwa punkty kulminacyjne, z których pierwszy jest zaledwie przygrywką do finałowych, bardzo personalnych, porachunków.

„The Innocent” zaczyna się od przysłowiowego wybuchu, a potem jest już tylko goręcej. Hitchcock to skądinąd nie jedyne skojarzenie filmowe jakie przychodzi na myśl w odniesieniu do tej powieści. Opis na okładce podsuwa „Leona zawodowca”, a w dynamicznej rojącej się od zakonspirowanych szpiegów fabule można odnaleźć ślady „Salt”, „Homeland” czy - wymienionego zresztą w treści „z imienia i nazwiska” - „Mandżurskiego kandydata”.

Wybuchową fabułę dodatkowo uwypukla forma. Krótkie, szorstkie zdania-komunikaty składają się na równie krótkie rozdziały. Nie ma miejsca na opisy przyrody, rozmowy o uczuciach i wąchanie kwiatków na łące. Liczy się akcja, tempo i czas. Taki zabieg sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie, ale w pogoni za rozwiązaniem zagadki niebezpiecznie łatwo przeoczyć spłycenia i nielogiczności. To nawet nie jest zarzut, bo „The Innocent” to przecież nie traktat filozoficzny a solidna literatura akcji - wystarczy tylko „łyknąć” konwencję. Ja się nią niestety trochę zakrztusiłam…

................
http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Will ma czterdziestkę na karku i czuje w kościach, że już niedługo pociągnie jako zabójca dla ultratajnej agencji rządowej – jeśli nie ustrzelą go w robocie, to niechybnie umrze z nudów na emeryturze. Gdy jedno z jego zleceń poważnie się komplikuje Will musi uciekać. Po drodze zgarnia Julie, bystrą nastolatkę, której grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Bohaterowie muszą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Theodosia i Alexander poznają się na ślubie. Swoim ślubie. Wrobieni przez ojca dziewczyny w małżeństwo z rozsądku muszą ze sobą wytrzymać pół roku. Alex nie jest zachwycony. Nie tylko nie zamierzał się żenić ale, na domiar złego, wszystko wskazuje na to, że jego świeżo poślubiona połowica jest rozpieszczona, leniwa i niezbyt bystra. Daisy nie zamierza z nowym mężem – gburem i ponurakiem - spędzić nawet pół godziny, wiec proponuje mu, żeby doczekali rozwodu dyskretnie, wygodnie i jak najdalej od siebie. Oczywiście Alex, który składa się przede wszystkim z napuchniętej dumy, odmawia i zabiera ją do …. cyrku, w którym pracuje jako woltyżer i menadżer.

Życie w cyrku rażąco odbiega od romantycznych wyobrażeń. Mąż traktuje Daisy okropnie, właścicielka cyrku otwarcie ją nienawidzi, a kiedy Daisy zostaje fałszywie posądzona o kradzież wszyscy się od niej odwracają. W ramach resocjalizacji dziewczyna dostaje ciężką karę, która paradoksalnie odwraca kartę pozwalając Aleksowi poznać prawdziwy charakter małżonki. Wyniosły Alex powoli się reformuje i mimo tragicznego dzieciństwa, które raz na zawsze wyleczyło go z umiejętności kochania, zaczyna ulegać nieodpartemu urokowi Daisy. Jednak kiedy szczęście małżeńskie wydaje się być na ostatniej prostej Alex i zaślepiająca go duma muszą wszystko zniszczyć.

Na drugim planie rozwija się romans między samczym akrobatą i narcystyczną, przygasłą gwiazdą areny, szaleją hormony wrażliwej nastolatki i przewija kolorowa menażeria cyrkowców i cyrkówek. Dwa elementy tej, skądinąd świetnie skrojonej powieści, mogą budzić pewne wątpliwości. Po pierwsze, siła więzi Daisy z cyrkowymi zwierzętami nasuwa natrętne skojarzenia z doktorem Dolittle. Jednak, mimo przerysowania, ten wątek dostarcza mnóstwo wzruszeń i jego brak poważnie zachwiałby równowagą powieści. Drugi element - obłąkańcza motywacja ojca Daisy - w żaden sposób się nie broni, a nawet - można odnieść wrażenie - że swoją niedorzecznością, po prostu szkodzi.

Kiedy byłam mała na pocieszenie podczas przeziębienia czytałam Marka Twaina. Dziś na pocieszenie i przeziębienie stosuję duże dawki Susan Elizabeth Phillips. „Arena” to homeopatyczna mieszanka melodramatu, komedii, romansu i magii, która może wywołać objawy uboczne w postaci ultradobrego nastroju, histerycznego śmiechu, łez wzruszenia i fałszywego podśpiewywania walczyka „Man on the Flying Trapeze”. Przyjmować po konsultacji z recenzjami, w pełnych dawkach, ale nie za często - bo obrzydnie.

------------------------
http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Theodosia i Alexander poznają się na ślubie. Swoim ślubie. Wrobieni przez ojca dziewczyny w małżeństwo z rozsądku muszą ze sobą wytrzymać pół roku. Alex nie jest zachwycony. Nie tylko nie zamierzał się żenić ale, na domiar złego, wszystko wskazuje na to, że jego świeżo poślubiona połowica jest rozpieszczona, leniwa i niezbyt bystra. Daisy nie zamierza z nowym mężem – gburem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemny schemacik. Jenny Jones to prawdziwa twardzielka. Klnie jak Calamity Jane, i strzela jak Annie Oakley. Poznajemy ją dzień przed egzekucją, na która została skazana za zabicie molestującego ją mężczyzny. Oczywiście zabójstwo było w obronie koniecznej ale sąd nie przychylił się do tej interpretacji, stąd trochę nieporadny pluton egzekucyjny ćwiczący "na sucho" pod oknem jej celi. Od kulki ratuje ją umierająca na suchoty meksykańska arystokratka, która w zamian za zamianę miejsc wymusza na Jenny pewną obietnicę. U Jenny słowo droższe pieniędzy, więc zrobi wszystko żeby tej obietnicy dochować. A łatwo nie będzie.
Powieść spełniła wszystkie warunki długoweekendowego eskapizmu. Był pan i pani, były wybuchy i pościgi, kłopotów po kokardę, dobrze napisane sceny erotyczne i przyjemny happy end. Wątek romansowy został trochę przyćmiony przez nadmiar akcji, ale to nic - bo całą książkę i tak ukradła niezwykle realistycznie napisana sześciolatka. Gdybym miała znów piętnaście lat i to byłby mój pierwszy romans pewnie dostałabym gorączki z wrażenia obgryzając paznokcie w oczekiwaniu na (wcale nie takie pewne) szczęśliwe zakończenie. Jako zblazowana kobieta po trzydziestce mogę tylko żałować, że romansowego dziewictwa nie straciłam z Jenny Jones ;) To by było coś…


-----------------------
http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

Przyjemny schemacik. Jenny Jones to prawdziwa twardzielka. Klnie jak Calamity Jane, i strzela jak Annie Oakley. Poznajemy ją dzień przed egzekucją, na która została skazana za zabicie molestującego ją mężczyzny. Oczywiście zabójstwo było w obronie koniecznej ale sąd nie przychylił się do tej interpretacji, stąd trochę nieporadny pluton egzekucyjny ćwiczący "na sucho" pod...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Młoda projektantka wnętrz wprowadza się do nowego mieszkania. Już od pierwszej nocy nowy sąsiad próbuje wybić dziurę w ścianie bzykając co raz to nowe, bardzo głośne partnerki. Projektantka jest tolerancyjna i postępowa toteż przymyka oko na sąsiada i jego rotacyjnie poumawiane koleżanki, choć jej własny orgazm pół roku wcześniej spakował się i wyprowadził nie zostawiając adresu zwrotnego. Pewnego dnia miarka się jednak przebiera i bohaterka postanawia rozgonić ten sąsiedzki harem. I wtedy zaczyna się zabawa. Sąsiad postanawia udowodnić bohaterce, że pozory mylą a on wcale nie jest takim płytkim jebaką na jakiego wygląda. Do akcji wkraczają zazdrosny kot, roztrzepane przyjaciółki, swatająca szefową i były chłopak - egocentryczny buc – dając w rezultacie koktajl łączący cokolwiek histeryczny klimat dzienników Bridget Jones z bezpruderyjną pieprznością Seksu w Wielkim Mieście, czyli kolejną powieść z gatunku „aaaaaale to już było”.

Prowadząca monolog wewnętrzny (zabieg ostatnio coraz bardziej popularny) bohaterka musi udźwignąć całą fabułę, ogarnąć swoje własne (niezbyt skomplikowane) uczucia, mylnie zinterpretować uczucia głównego bohatera i opędzić jeszcze postaci drugoplanowe. Trochę tego dużo jak na jedne wątłe barki, więc autorka wprowadza kilka mniej lub bardziej udanych eksperymentów formalnych np. rozdziały w formie esemesów wymienianych między kilkoma bohaterami, lub rozdział ukazujący to samo zdarzenie symultanicznie z perspektywy jego różnych uczestników. Po tym ostatnim pozostaje tylko dziękować Bogu, że został nam oszczędzony dłuższy wgląd w proces myślowy głównego bohatera, przy którym rozhisteryzowana pensjonarka to szemrzące źródełko nirwany.

Konstrukcją nośną powieści jest humor, niekiedy tak gesty, że aż utrudnia odbiór. Kto z nas nie marzy o tym, by cięte riposty przychodziły naturalnie, a nie długo po fakcie? Jednak bohaterowie składający się wyłącznie z błyskotliwych przekomarzań mają tyle substancji co wata cukrowa na wiejskim odpuście. Ich humorystyczny dialog ma na dodatek drugie dno naładowanych seksualnie podtekstów i podpinkę flirciarskich zaczepek, a wszystko to podlane gęstym sosem popkulturowych - niekiedy mocno hermetycznych - nawiązań. Wszystko to sprawia, że autentycznie zabawne dialogi szybko stają się męczące, a niektóre sceny aż błagają o interwencję surowego edytora z wielkimi cenzorskimi nożycami. Ktokolwiek wymyślił, że od przybytku głowa nie boli zupełnie nie przewidział przypadku powieści Alice Clayton…



---------------
klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com

Młoda projektantka wnętrz wprowadza się do nowego mieszkania. Już od pierwszej nocy nowy sąsiad próbuje wybić dziurę w ścianie bzykając co raz to nowe, bardzo głośne partnerki. Projektantka jest tolerancyjna i postępowa toteż przymyka oko na sąsiada i jego rotacyjnie poumawiane koleżanki, choć jej własny orgazm pół roku wcześniej spakował się i wyprowadził nie zostawiając...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Młoda pani prokurator jest „nausznym” świadkiem zabójstwa. Zrządzeniem losu sprawę prowadzi agent FBI, który kilka lat wcześniej - w złości - zelżył ją w publicznej telewizji. Bohaterowie muszą zmierzyć się nie tylko z zagadką kryminalną (pozornie nieskomplikowaną, jeśli nie liczyć finałowego zaskakującego zwrotu akcji) ale również ze swoimi poplątanymi, pełnymi niedomówień, relacjami. Wartka akcja i dużo humoru = świetna rozrywka.

Młoda pani prokurator jest „nausznym” świadkiem zabójstwa. Zrządzeniem losu sprawę prowadzi agent FBI, który kilka lat wcześniej - w złości - zelżył ją w publicznej telewizji. Bohaterowie muszą zmierzyć się nie tylko z zagadką kryminalną (pozornie nieskomplikowaną, jeśli nie liczyć finałowego zaskakującego zwrotu akcji) ale również ze swoimi poplątanymi, pełnymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Catherine przeżyła gehennę. Mężczyzna, który wydawał się księciem z bajki, okaleczył ją nie tylko fizycznie i psychicznie ale też społecznie – odbierając zaufanie i wsparcie jej najbliższych. Skutki tej wielopłaszczyznowej zdrady zaufania Cathy odczuwa do dziś. Jest wycofana, zamknięta w kręgu obsesyjnie - kompulsywnych rytuałów, które dają jej złudne poczucie bezpieczeństwa. Taką ja poznajemy, gdy po raz szósty naciska na klamkę żeby upewnić się czy zamknęła drzwi. Nie zawsze tak było. Dynamicznie przeplatająca się z bieżącą narracją retrospekcja ukazuje ją jako beztroską, towarzyską, trochę lekkomyślną imprezowiczkę, która impulsywnie angażuje się w związek z mężczyzną, na pierwszy rzut oka, idealnym. Początkowo niegroźne wydarzenia eskalują do tragicznego dla Cathy finału, skutki którego możemy obserwować w narracji teraźniejszej.

Niczym w perspektywie zbieżnej traumatyczna przeszłość i paranoiczna teraźniejszość stykają się w punkcie zwrotnym - gdy Lee, jej oprawca, wychodzi z więzienia. Wewnętrzny konflikt i pomieszanie Cathy udziela się czytelnikowi, który chce wierzyć, że odczuwane przez nią niebezpieczeństwo jest realne, ale jednocześnie nie może odpędzić natrętnego podejrzenia, że wszystko rozgrywa się wyłącznie w jej głowie. Co gorsza, sama Cathy też nie zawsze potrafi dostrzec różnicę.

Zakotwiczenie w rzeczywistości daje jej nowy sąsiad Stuart, który jest antytezą Lee – autentyczny, wyrozumiały, godny zaufania. Jako psycholog kliniczny rozumie stan Cathy, cierpliwie zdobywaja jej przyjaźń starając się ją wyciągnąć z wewnętrznej izolacji. Niespiesznie kiełkującemu między nimi uczuciu zagraża jednak realne/wyimaginowane widmo przeszłości. Czy Cathy wytrwa na drodze do wyzdrowienia, czy pogrąży się w paranoi?

Haynes daje nam fascynujący, bardzo plastyczny, wgląd w ciemne kąty chorego umysłu. Stopniowo odsłania przyczyny lęków i obsesji głównej bohaterki i - co niezmiernie istotne - nie stosuje popularnego we współczesnych romansidłach uproszczenia „miłość ci wszystko wyleczy”, które sprawia, że wraz z pierwszymi objawami zakochania wszystkie choroby ustępują jak ręką odjął. Wątek romansowy jest tu zresztą peryferyjny. „W najciemniejszym kącie” to przede wszystkim świetny thriller od którego naprawdę trudno się oderwać.



-------------------------
klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com

Catherine przeżyła gehennę. Mężczyzna, który wydawał się księciem z bajki, okaleczył ją nie tylko fizycznie i psychicznie ale też społecznie – odbierając zaufanie i wsparcie jej najbliższych. Skutki tej wielopłaszczyznowej zdrady zaufania Cathy odczuwa do dziś. Jest wycofana, zamknięta w kręgu obsesyjnie - kompulsywnych rytuałów, które dają jej złudne poczucie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka – matrioszka. Mamy tu pościgi i ucieczki, żądzę zemsty, sekciarskie pranie mózgu, niechlubne dziedzictwo Ku-Klux-Klanu, zakazaną miłość żywcem wyciętą z „Romea i Julii”, traumy, tajemnice i … amnezję. Wątek sensacyjny, jest prowadzony bardzo konsekwentnie, mimo kilku jaskrawych (choć nie dyskwalifikujących) niejasności i niezwykle trudnego do przełknięcia rozwiązania ostatniej z licznych tajemnic głównej bohaterki. Pierwszoplanowy wątek romansowy ma syntetyczny smak zupki w proszku, którą wystarczy zalać wrzątkiem i voila. Wrzątku i pary jest u głównych bohaterów co prawda dużo, ale ich romans blednie w porównaniu z drugoplanowym wątkiem romansowym, który ma autentycznie tragiczny wydźwięk. Jak zwykle u Sandry Brown nie zawodzą postaci z tła: para drobnych cwaniaczków, którzy - trzymani żelazną ręką przez zaradną mamusię – próbują pomścić młodszego brata, czy barwna (z wyglądu i osobowości) przyjaciółka głównej bohaterki. „Świadek” nie jest może arcydziełem gatunku, ale czyta się gładko i można przy nim przyjemnie stracić trochę czasu.


-----------------------
klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com

Książka – matrioszka. Mamy tu pościgi i ucieczki, żądzę zemsty, sekciarskie pranie mózgu, niechlubne dziedzictwo Ku-Klux-Klanu, zakazaną miłość żywcem wyciętą z „Romea i Julii”, traumy, tajemnice i … amnezję. Wątek sensacyjny, jest prowadzony bardzo konsekwentnie, mimo kilku jaskrawych (choć nie dyskwalifikujących) niejasności i niezwykle trudnego do przełknięcia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Hiacynta, najmłodsza latorośl Bridgertonów, zaczyna właśnie - ku rozpaczy swojej przedsiębiorczej matki – trzeci (!) londyński sezon. Ścian co prawda nie podpiera, ale jej bezpośredniość sprawia, że powodzenie ma głównie wśród zdesperowanych łowców posagów lub stłamszonych nieudaczników. Pogodzona z wizją nudnawego życia w pojedynkę Hiacynta nawet się przypuszcza ilu emocjonujących komplikacji mogą jej dostarczyć stary pamiętnik i jego intrygujący właściciel…

Klasyczna Julia Quinn. Wszystko elegancko poskładane. Pełna bystrych dialogów fabuła toczy się wartko, między parą głównych bohaterów iskrzy a drugoplanowe postaci charakterystyczne (brawa dla Lady Danbury!) gwarantują mnóstwo niewymuszonego humoru. Znakiem szczególnym powieści Quinn jest konsekwentna spójność czasu i miejsca – bohaterowie różnych serii mieszkają w dziewiętnastowiecznym Londynie więc siłą rzeczy uszy im więdną na tych samych amatorskich wieczorkach muzycznych i czytają takie same niedorzeczne gotyckie romanse. Taka wewnętrzna intertekstualność sprawia, że w każdej powieści tej autorki czytelnik natychmiast czuje się komfortowo. Nie inaczej jest tym razem. "Magia pocałunku" jest wprost szyta na miarę zimnego marcowego popołudnia.


------------------------------------------------------------------
klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com

Hiacynta, najmłodsza latorośl Bridgertonów, zaczyna właśnie - ku rozpaczy swojej przedsiębiorczej matki – trzeci (!) londyński sezon. Ścian co prawda nie podpiera, ale jej bezpośredniość sprawia, że powodzenie ma głównie wśród zdesperowanych łowców posagów lub stłamszonych nieudaczników. Pogodzona z wizją nudnawego życia w pojedynkę Hiacynta nawet się przypuszcza ilu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W katastrofie lotniczej giną prawie wszyscy pasażerowie. Avery, dziennikarka telewizyjna, która po kompromitującej wpadce próbuje odbudować wizerunek antenowy, budzi się w szpitalu obandażowana jak mumia i pozbawiona możliwości komunikacji rodziną. Zaraz, zaraz, jaką rodziną? Przecież Avery nie ma rodziny … więc kim są ludzie czuwający przy jej łóżku i dlaczego wszyscy zwracają się do niej imieniem innej kobiety?


Główny wątek fabularny jest jak patchwork „Mody na Sukces”, „Powrotu do Edenu” i dowolnej wenezuelskiej telenoweli. Przypadkowa zamiana miejsc prowadzi do pomyłki identyfikacyjnej, operacji plastycznej i ryzykownej kradzieży tożsamości. Do pełni szczęścia brakuje jedynie amnezji, złej siostry bliźniaczki i basenu z krokodylem. Początkowa motywacja głównej bohaterki jest mocno wątpliwa moralnie i rażąco odstaje do szymela typowej romansowej heroiny, za to pasuje jak ulał do profilu ambitnej dziennikarki w pogoni za soczystym tematem. Główny bohater, jako polityk o sztywnym kręgosłupie moralnym i wysoko rozwiniętym sumieniu, również nie do końca przystaje do rzeczywistości (nawet tej romansowej). Wielokrotnie sparzony bezdusznym zachowaniem swojej wrednej małżonki nie bardzo może uwierzyć w cudowną powypadkową przemianę jej charakteru. Taka sytuacja siłą rzeczy nie wpływa najlepiej na rozkwit wątku romansowego, który miejscami przypomina wydruk przedzawałowego EKG. W tle przewijają się interesujące wątki poboczne odsłaniające przegniłe fundamenty z pozoru idealnej rodziny, historie z zaplecza kampanii wyborczej, śledztwo dziennikarskie i głęboko zakonspirowany plan zamachu. Wątki przeplatają się i zacieśniają prowadząc do zaskakującego, naładowanego napięciem rozwiązania wielopiętrowej zagadki.

http://klasyka-literatury-smieciowej.blogspot.com/

W katastrofie lotniczej giną prawie wszyscy pasażerowie. Avery, dziennikarka telewizyjna, która po kompromitującej wpadce próbuje odbudować wizerunek antenowy, budzi się w szpitalu obandażowana jak mumia i pozbawiona możliwości komunikacji rodziną. Zaraz, zaraz, jaką rodziną? Przecież Avery nie ma rodziny … więc kim są ludzie czuwający przy jej łóżku i dlaczego wszyscy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to