-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-01-26
Zastanawiasz się czy po przeczytaniu tej książki udało mi się wydostać z Czarnej D.? Otóż NIE. Dlatego, że po jej przekartkowaniu uświadomiłam sobie, że wcale w niej nie zamieszkałam. Bywałam tam w swoim życiu. Myślę, że kilkakrotnie. Jednakże w tej chwili chyba mieszkam naprawdę daleko i zdecydowanie nie zamierzam wpaść w odwiedki w najbliższym czasie.
Czarna D. (Niestety nie mogę napisać dosłownie D***, bo wulgaryzmów w sieci należy unikać, a i kochany facebook nie przepuści mi potem promowania. Serio, nie żartuję. Aniutka* sprawdziła i facebook nie kocha reklam i linków z wyrazem D***. Zostanę przy Czarna D.). A więc, Czarna D. to miejscowość, w której bywa każdy z nas na danym etapie życia. Kiedyś zadomowiłam się tam przez jakiś czas, ale znalazłam z niej wyjście ewakuacyjne w postaci kochanego G. i teraz staramy się wspólnie jej nie odwiedzać. Nie zmienia to faktu, że każdy z nas był lub będzie w tej mieścinie. Co wtedy? Jak się z niej wydostać? Jak znaleźć swoje wyjście ewakuacyjne? Otóż pisarka Magdalena Witkiewicz i trenerka Marzena Grochowska mają dla was kilka wskazówek by odnaleźć odpowiednią ścieżkę. Wszystko to zawarły właśnie w GPS Szczęścia.
Z natury jestem raczej optymistką. Taką, która potrafi realnie spojrzeć na świat, ale równocześnie widzi tęczę na horyzoncie. Lubię się śmiać, lubię czuć w sobie ogromne pokłady energii i lubię kiedy w koło mnie jest pozytywna aura. Czasem jednak zostaje ona zakłócona. Dlatego też, z przyjemnością sięgam po poradniki i książki motywacyjne. Niejednokrotnie przywracają mnie światu i pomagają osiągnąć równowagę. Tak było również w przypadku GPS Szczęścia. Wchłonęłam wręcz pozytywne wibracje, jakie niosą karty tego poradnika. Jest to książka, w której przeplatają się humorystyczne opowieści mieszkańców Czarnej D., z poradami coacha. I tu, muszę przyznać, trafionymi w punkt.
Doświadczenia bohaterów są (chyba mogę tak powiedzieć) bardzo popularne, bo z podobnymi zderzamy się w swoim życiu. Czytając te zabawne historyjki śmiejemy się i uświadamiamy sobie, że odnajdujemy w nich siebie, swoich sąsiadów, rodzinkę czy znajomych. O zgrozo! Wygląda na to, że co najmniej pół światka odwiedziło już Czarną D. A po co? Właśnie całkiem niepotrzebnie, to nie jest zbyt malownicze miejsce. I tu sprawdzają się porady Marzenki, która wyjaśnia nam, że wcale nie musimy tam trafiać, że wszystko zależy od nas, naszego nastawienia i pomysłu na siebie. To w jaki sposób toczy się nasze życie jest uzależnione od naszych decyzji. Nikt nam bowiem nie nakazuje iść daną ścieżką, kiedy na nią trafiamy, możemy przecież zboczyć, skręcić czy zawrócić. Grunt, aby kierując się swoim GPS’em Szczęścia, postępować zgodnie ze wskazówkami własnego rozumu i serca. Fajne jest to, że porady Marzenki są napisane naprawdę lekkim, przyjemnym i zrozumiałym językiem. Nie znajdziecie tu psychologicznego bełkotu, z którego albo nic nie wynika, albo nie rozumiemy jak z niego korzystać.
GPS Szczęścia to taka tabletka, na ciężkie dni. Bierzesz, zażywasz i przywracasz sobie pozytywne myślenie. Tylko nie musisz przy tym nabawić się choroby żołądka. Nie ma w niej żadnej chemii. Możesz ją brać bez przeszkód, tak często jak tylko potrzebujesz. Możesz zmieścić ją w torebce i z pewnością nie zaplącze się w bałaganie, który w niej panuje. Zabierz ją ze sobą do pracy, na spacer, na urlop czy do poduszki. Wszystko jedno. Miej ją ze sobą. Koloruj obrazki Joanny Zagner-Kołat, żeby nadać jej twój styl. Zapisuj swoje uczucia w miejscach na notatki. Potraktuj ją jako przyjaciółkę, a na pewno odwdzięczy się dobrą radą.
GPS Szczęścia – doda ci skrzydeł!
Inne specyfiki, możesz wreszcie odstawić.
Zastanawiasz się czy po przeczytaniu tej książki udało mi się wydostać z Czarnej D.? Otóż NIE. Dlatego, że po jej przekartkowaniu uświadomiłam sobie, że wcale w niej nie zamieszkałam. Bywałam tam w swoim życiu. Myślę, że kilkakrotnie. Jednakże w tej chwili chyba mieszkam naprawdę daleko i zdecydowanie nie zamierzam wpaść w odwiedki w najbliższym czasie.
Czarna D. (Niestety...
Czekałem, czekałem i wreszcie jest! Nowa seria Zbrodnia Nie/doskonała Wydawnictwa Od Deski Do Deski – Tomasza Sekielskiego i pierwszy jej tytuł “Dom węży” Mateusza Lemberga. I jak na początek nowej serii przystało – książka, która powala! Zapiera dech w piersi! Noooooo… Takie początki to ja lubię. Nie zwlekam więc i naskrobię “kilka słów” na jej temat…
Kilka pierwszych stron mnie absolutnie zaskoczyło. Znani byli już wszyscy bohaterowie, ich cele i zamiary. Eeeee… już wszystkiego się domyślam – przeszło mi przez głowę. O tym jak bardzo się pomyliłem wkrótce Wam opowiem. Zacznę jednak od przedstawienia Wam głównych postaci. Alicja Wald – zdesperowana żona byłego policjanta, szefa”terroru”, zniewolona przez niego samego, upodlona i sprowadzona wręcz do funkcji przedmiotu. Nie, że maltretowana fizycznie. Co to, to nie. Gorzej. Dewastowana psychicznie i emocjonalnie. Kontrolowana i prowadzona krótko, jak pies na smyczy. Tomasz Gądecki alias Uroboros (nazwany również Wężem) – zwyrodnialec i psychopata polujący na młode kobiety, których potrzebuje do swoich makabrycznych filmików, które publikuje, bądź streamuje live w “ciemnej stronie” internetu zwanej darknetem. Czerpiąc z tego lukratywnego zajęcia niemałe korzyści finansowe. Jego “znakiem firmowym” są węże z rodziny zdradnicowatych, a dokładniej kobry. Jego ulubienicą jest Bogini.
Jest jeszcze kilku istotnych bohaterów jak Robert Wald (mąż Alicji), Sajgon (kolega Roberta z “terroru”), Pigmej (R.I.P.), Patryk (znajomy Alicji ze szkoły podstawowej), czy Andrzej z Radomia oraz wielu innych o których należałoby wspomnieć. Jednak skupimy się na podstawowej dwójce. Alicji i Tomaszu.
Alicja postanawia w spektakularny sposób uciec od despotycznego męża wymyślając szkolenie w Berlinie, na które wybiera się pociągiem. Faktycznie jednak wysiada na Dworcu Zachodnim i udaje się do kumpla z “podstawówki” – Patryka, który pomaga Jej w tym procederze załatwiając “lewe” dokumenty nadające nową tożsamość. Gdy Alicja wychodzi od znajomego porywa ją Tomasz. I tu zaczyna się konkretna akcja! Podczas kolejnej sesji Uroborosa w dakrknecie z Alicją w roli głównej, udaje się jej uciec z rąk oprawcy. On jak dzikie zwierzę zaczyna na Nią polować, tropić i prześladować. Przy okazji pozostawiając za sobą kilka trupów. Alicja ma jeszcze jeden kłopot. Poszukiwania wszczyna jej mąż i oddział policji. Nie chcę jednak zdradzać dokładnego przebiegu zdarzeń i pozwolić Wam osobiście doświadczyć całej historii. Nadmienię tylko, że książka obfita jest w niesłychane zwroty akcji. I tu wracam do zawartej wcześniej myśli, o tym jak bardzo byłem w błędzie zaczynając przygodę z tą książką, sądząc, że już wiem jak się zakończy.
Co do samego wydania książki, to przyznam szczerze, że w swoim czytelniczym życiu nie spotkałem się z tak oryginalną publikacją. Oprawa książki ma strukturę skóry węża (!!!), co w połączeniu z treścią nadaje jej jeszcze większego efektu WOW. Nie omieszkam również wspomnieć, że my ZaBiałymPłotkiem dostąpiliśmy zaszczytu bycia patronem medialnym tego zacnego dzieła. Za co jesteśmy ogromnie wdzięczni Ani i Tomkowi Sekielskim i ich Wydawnictwu Od Deski Do Deski.
Krótko mówiąc. Kupując tę książkę nabędziecie niesamowity thriller, który “wchłoniecie” w tempie ekspresowym, ponieważ ogromnie ciężko jest się oderwać od lektury “Domu węży” i mam nadzieję, że pochłonie ona Was tak samo jak mnie.
Czekałem, czekałem i wreszcie jest! Nowa seria Zbrodnia Nie/doskonała Wydawnictwa Od Deski Do Deski – Tomasza Sekielskiego i pierwszy jej tytuł “Dom węży” Mateusza Lemberga. I jak na początek nowej serii przystało – książka, która powala! Zapiera dech w piersi! Noooooo… Takie początki to ja lubię. Nie zwlekam więc i naskrobię “kilka słów” na jej temat…
Kilka pierwszych...
Mateusz jest już prawie dorosły i prawie tak wysoki jak jego siostra Lilka. Właśnie skończył drugą klasę i wybiera się na wakacje. Nie byle jakie wakacje, bo w Amalce. Amalka to kraina wakacyjnych przygód, w której nie ma gier i telewizora. Brzmi nudno? Mylicie się, tam nie ma czasu na nudę, tam Mateusz wraz z siostrą, Antosiem albo Stasiem, Stasiem albo Antosiem, Jurkiem i pozostałą częścią zakręconej rodzinki odkrywa świat oraz poznaje robaki i motyle.
Czekajcie, czekajcie… chyba zaczęłam jakoś tak od środka. Wracam na początek. “Mateusz i zapomniany skarb” autorstwa Magdaleny Witkiewicz, to oczywiście trzecia część przygód Lilki, Mateusza i ich przyjaciół. Do tej pory mieliśmy okazję poznać bliżej przemyślenia i zakręcone pomysły Lilki, a tu narratorem zamieszania jest Mateusz (bo już z Matewki to wyrósł zdecydowanie). Taka zmiana! Czytając o szalonych i komicznych pomysłach Lilki poznaliśmy uroczo skomplikowany dziecięcy świat. Nie zabrakło w nim humoru, przygód i tajemnic. Jak to więc będzie w tej książce?
Jak już wspomniałam, Mateusz z familją jedzie na wakacje, na Kaszuby, do Amalki oczywiście. Tylko Wiktoria (siostra, ta najstarsza) nie jedzie, bo wymyśliła sobie obóz językowy. Na miejscu okazuje się, że nastąpiła metamorfoza. W domku pojawiła się woda, łazienka i jeszcze te szambo, co jakoś tak za szybko się napełnia. Stara rzecz to tylko ciotka Franka. Mama Mateusza, która jak się okazuje, ma relatywnie dużą pupę, próbuje korzystać z urlopu. Dotykanie jej grozi śmiercią lub kalectwem. Ciotunia mówi czule do ryżu, a dorośli zakopali kiedyś skarb w zamierzchłych czasach. Tu zaczyna się cała historia, ale ostrzegam jednak, to nie jest opowieść tylko dla dzieci. SKARB, SKARB, SKARB i gdzieś jest mapa! Dzieciaki wspólnie postanawiają go odnaleźć, czy okaże się wielkim bogactwem?
“Mateusz i zapomniany skarb” to książka przedstawiająca dziecięcy świat. Nietuzinkowe pomysły Mateusza oraz sposoby na ich realizację sprawiły, że wróciłam do swoich wspomnień. I to jest dobra rzecz. Zdecydowanie nie ma nic lepszego, niż dziecięcy punkt widzenia i nieokiełznana szczerość. Maluchy mają przed sobą całe życie i mogą marzyć o czym chcą, warto od czasu do czasu przypomnieć sobie te beztroskie chwile. Dlatego też, ta książka nie ma górnego limitu wiekowego. Jeśli jesteś już rodzicem, to z pewnością docenisz zawarte na kartach prawdy życiowe* i pozytywne wartości. Zauważysz sytuacyjny komizm i przedstawienie postaci, ale przede wszystkim podsuniesz tę lekturkę pod nos swojego dziecka, albo sam/a mu to przeczytasz. Historia wakacyjnej przygody Mateusza nie jest bajkowa, jest zwyczajna, jak nasza codzienność, ale bardzo wciągająca. Spróbuj.
*Prawdy życiowe – przemyślenia Mateusza zapisane w “Zeszycie prawd życiowych Mateusza”
A teraz UWAGA! Książka czytana przez dorosłego może powodować chęć powrotu do dzieciństwa. Ojcowie mogą zacząć zakopywać skarby, zbierać z dziećmi robaki i budować namioty z koca. Matki natomiast mogą obrać niespodziewanie drogę urlopowiczki , superbohaterki lub spróbować dostać się do skarbów ukrytych w szafie pełnej kaloszy. W przypadku dzieci, istnieje zagrożenie, że postanowią zostać Szambiarzem lub Pogromcą Szerszeni. Dodatkowo radzę również zabezpieczyć wszelkie obrazy przodków pradawnych.
Mateusz jest już prawie dorosły i prawie tak wysoki jak jego siostra Lilka. Właśnie skończył drugą klasę i wybiera się na wakacje. Nie byle jakie wakacje, bo w Amalce. Amalka to kraina wakacyjnych przygód, w której nie ma gier i telewizora. Brzmi nudno? Mylicie się, tam nie ma czasu na nudę, tam Mateusz wraz z siostrą, Antosiem albo Stasiem, Stasiem albo Antosiem, Jurkiem i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas trwało zanim zdecydowałam się przeczytać pierwsze zdanie tej książki. Chodziłam obok niej, dotykałam, wąchałam papier, kilkanaście razy przeczytałam opis. Po co? Chyba po to żeby sprawdzić czy przypadkiem się nie zmienił. Treść na tak zwanych pleckach budziła we mnie trwogę. Obgryzając paznokcie zastanawiałam się, jak ja, matka maleńkiego chłopca, mogę to przeczytać i potem dalej żyć normalnie, bez nowego lęku w mojej głowie. Próbowałam nawet zrzucić przeczytanie tej powieści na mojego ukochanego męża (fajnie w końcu to mówić i pisać btw), ale on kolejny raz popchnął mnie do zmierzenia się z moim lękami i kulturalnie odmówił. Nie mogłam już dłużej czekać i przekładać książki ze stołu na biurko, z biurka na szafeczkę, z szafeczki na półkę.. Otworzyłam ją i przeczytałam. Od pierwszej do ostatniej strony pożarłam więc każde zdanie budzące niepewność i jednocześnie nienasycenie.
21 marca 1998 r. dzień i noc miały tą samą długość. Równonoc pochłonęła wówczas Szymona. W latach 1998 i 1999 w zachodniopomorskim, również w marcu, przepadli bez wieści także Krzysiek, Jędrzej i Darek. Marcowi chłopcy, tak ich nazwano i to właśnie historię ich zaginięcia poznałam w powieści Annry Fryczkowskiej. Te tragedie mają swoje źródło w rzeczywistości, co sprawia, że na ciele pojawia się gęsia skórka, bo przecież taki dramat, może potencjalnie dotyczyć każdego rodzica. W tej fabularyzowanej powieści opisane są przeżycia właśnie ich, rodziców z rozdartymi sercami. Poznałam dogłębnie emocje jakie nimi targały oraz sytuacje z jakimi się zmagali. Tęsknota, ból, rozpacz, niewiadoma co do losu dzieci – borykały się z tym rodziny zaginionych. O tym wszystkim opowiadają trzy matki oraz ojciec jednego z nastolatków. Choć chłopcy byli do siebie bardzo podobni, nawet w podobnym wieku i spotkał ich prawdopodobnie podobny los, to rozpacz po ich utracie przybierała różne twarze, desperację, nadzieję, rozczarowanie, odrętwienie czy pogodzenie się z losem.
Z rozdziałów Równonocy wylewają się nie tylko ból i cierpienie, ale również fale domysłów, tajemnic i niejasności. Rodzice nastolatków stają przed najtrudniejszym zadaniem, jak poradzić sobie z codziennością i nową rzeczywistością. Niestety otoczenie wcale im tego nie ułatwia. Doganiają ich setki pytań, które muszą sobie zadać próbując zrekonstruować przebieg wydarzeń i poszukując odpowiedzi. W ich głowach nie przestają brzmieć pytania takie jak: czy mogłam/em coś zrobić? czy mogłam/em temu zapobiec? czy zrobiłam/em coś nie tak? czy to ja zawiniłam/em? Mimo tego, w niektórych sercach tli się jeszcze nadzieja na odnalezienie ukochanych synów.
Jedno wydarzenie może zmienić bieg życia wielu osób, całej rodziny. Czytając Równonoc czułam ogromne współczucie i zarazem współodczuwałam wszystkie nieszczęścia, które spotkały tych rodziców. Jednocześnie odniosłam wrażenie, że autorka podjęła tak trudny temat, ze względu na osobiste przeżycia i niedawną utratę nastoletniego syna. Być może Równonoc to jej remedium na pogodzenie się z tragedią, która wydarzyła się w jej rodzinie. Pisząc tę powieść Anna Fryczkowska nie miała do dyspozycji wielu faktów, jedynie pustkę i domysły. To co opisała mrozi krew w żyłach. Autorka sugeruje również rozwiązanie tej niewyjaśnionej dotąd sprawy, które mogłoby mieć miejsce. Czy jej potencjalne zakończenie może być prawdziwe?
Jakiś czas trwało zanim zdecydowałam się przeczytać pierwsze zdanie tej książki. Chodziłam obok niej, dotykałam, wąchałam papier, kilkanaście razy przeczytałam opis. Po co? Chyba po to żeby sprawdzić czy przypadkiem się nie zmienił. Treść na tak zwanych pleckach budziła we mnie trwogę. Obgryzając paznokcie zastanawiałam się, jak ja, matka maleńkiego chłopca, mogę to...
więcej mniej Pokaż mimo to
tarzejące się w zatrważającym tempie społeczeństwo w Europie stanowi ryzyko dla rozwoju gospodarczego. Wzrost nakładów na opiekę zdrowotną i socjalną powodują ryzyko niestabilności świadczeń emerytalnych. Przerażający jest zatem fakt, iż możemy stać się balastem dla przeciążonych już systemów zabezpieczenia społecznego. Marek Migalski w swojej powieści Wielki Finał podaje na tacy gotowe rozwiązanie tego problemu. Legalizacja eutanazji, bo o takim rozwiązaniu mowa, jest szokująca i jednocześnie wstrząsająco wybawcza. Jednakże czy ta droga jest faktycznie słusznym wyjściem z sytuacji? Czytając tę powieść starałam się sama sobie odpowiedzieć na to pytanie. Moimi emocjami wciąż targała niepewność, czy być może na kartach zapisany jest plan, o którym w politycznych kuluarach rozmawia się już od jakiegoś czasu? Czy może to zupełna fikcja i wizja człowieka, który jest wyjątkowo sceptycznie nastawiony do wszystkiego co znamy?
Marek, główny bohater powieści obyczajowej Wielki Finał, ma niespełna 50 lat i decyduje się zakończyć swoje życie w eutanazyjnym ośrodku, w egzotycznej Gambii. Życie tego byłego europosła i komentatora politycznego, jak się okazuje, nie było usłane różami. Cierpienia, które wyniósł z rodzinnego domu, rzutowały na lata jego egzystencji w społeczeństwie. Nie potrafiąc obdarzyć ludzi zaufaniem, doszukiwał się w nich najgorszych cech i zachowań. Trudno zaobserwować w jego życiu szczęście i spokój. Wybiera więc poniekąd łatwiejszą drogę i poświęcając swój zgromadzony majątek, przyjeżdża do eutanazyjnej arkadii. Pobyt w tym miejscu nie należy do najtańszych i stać go jedynie na 30 dni tego przedśmiertnego luksusu. W ramach swojego pakietu może korzystać z wszelakich atrakcji, nielimitowanego alkoholu, wykwintnych restauracji, a nawet usług ekskluzywnych prostytutek. Mijające dni spędza na plażowaniu, bieganiu czy upijaniu się. Korzysta również z dostępnych dziwek, a w między czasie dowiaduje się szczegółów na temat formy działania ośrodka. Odkrywa, iż bilet do eutanazyjnego raju jest tylko w jedną stronę.
Pobyt głównego bohatera w “Great Final” przeplata się z losami innych gości. Różni ludzie, z różnych krajów, w różnym wieku i o całkowicie różnych historiach, jednakże jeden i ten sam wielki finał, który wybrali. Legalizacja eutanazji zaprowadziła ich wszystkich do tego samego ośrodka, bez względu na to ile lat przeżyli i co doświadczyło ich tak bardzo, że zapragnęli poddać się dobrowolnej śmierci. Autor dotkliwie pokazuje, że chęć zakończenia swojego żywota dotyczy zarówno bogatych i biednych, młodych jak i starych, zdrowych czy chorych, a powody takiej decyzji potrafią być błahe lub naprawdę przerażająco zasadne.
Czytając powieść Marka Migalskiego, nie można oprzeć się próbie porównania życia głównego bohatera do życia autora. Czy zawiera ona notę biograficzną? Postać Marka jest intrygująca. To facet, którego możecie z miejsca pokochać lub od początku znienawidzić. W sposób bezpośredni, a czasem bezczelny wyraża własne poglądy i przekonania, które potrafią być naprawdę kontrowersyjne. Dlatego też, tę książkę polecam czytelnikom z otwartym umysłem i dystansem do ideologii innych. Znajdziecie w niej intrygę, romans, zakłamanie, filozofię i politykę, a za wszystkim tym kryje się oczywiście pieniądz. Zaciekawieni?
Podjęcie decyzji o pobycie w “Great Final” jest zatrważające i kuszące jednocześnie. Wyklucza niepewne oczekiwanie na dzień nadejścia kostuchy, ale jednocześnie jest swoistym samobójstwem. Czy właśnie takie decyzje przyjdzie nam podejmować w najbliższej przyszłości? Czy mając możliwość skorzystania z dobrowolnej eutanazji zaczniemy rozważać taką opcję przy każdym niepowodzeniu? Wizja takiego rozwiązania i takiej właśnie przyszłości jest dla mnie wręcz upiorna. Zdecydowanie chciałabym aby pozostała jednak literacką fikcją.
tarzejące się w zatrważającym tempie społeczeństwo w Europie stanowi ryzyko dla rozwoju gospodarczego. Wzrost nakładów na opiekę zdrowotną i socjalną powodują ryzyko niestabilności świadczeń emerytalnych. Przerażający jest zatem fakt, iż możemy stać się balastem dla przeciążonych już systemów zabezpieczenia społecznego. Marek Migalski w swojej powieści Wielki Finał podaje...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03
Przebywanie w magicznym świecie ma to do siebie, że nigdy nie mam dość. Szczególnie jeśli ta kraina jest niesamowita, a bohaterowie stają się moimi przyjaciółmi. Czasem tak bardzo utożsamiam się z jakąś postacią, że przeżywam jej przygody jak własne. Nie ma więc słów opisujących uczucie, kiedy wiem, że niedługo będę musiała się rozstać z ulubieńcami i wrócić do rzeczywistości. Wszystko to sprawia, że sięgając po ostatni tom serii czuję jednocześnie ekscytację i smutek. Wiem, że z chwilą przeczytania ostatniej strony, długo jeszcze będę przeżywała każdą scenę, a emocje zawładną moimi myślami. Nic więc dziwnego, że tak właśnie się stało po przeczytaniu Innego nieba. Z ciężkim sercem zakończyłam swoją podróż w krainie stworzonej przez Katarzynę Grabowską. Nie poznam już dalszych losów bohaterów cyklu Magia ukryta w kamieniu, moich książkowych przyjaciół. Jednakże na długo pozostanie ze mną nić przywiązania, jaka między nami powstała.
Kolejny już raz byłam świadkiem pojedynku dobra i zła w świecie Burii. Wraz z główną bohaterką Julią, przeżywałam chwile radości, smutku, bezradności, rozpaczy, nadziei oraz triumfu. Ponownie obserwowałam jej poświęcenie i razem z nią doświadczałam wszystkich emocji. Razem próbowałyśmy rozwikłać najtrudniejsze zagadki i tajemnice. Obie dorosłyśmy na łamach tej powieści, choć ja czasy nastoletnie mam już dawno za sobą. Mimo to, przygody Julii nauczyły mnie opanowania, stawiania się w sytuacji innych i poświęcenia. Człowiek bowiem uczy się i doskonali przez całe życie i nie ma w tym absolutnie nic złego. Towarzyszyłam bohaterce gdy odkryła swoją prawdziwą miłość, choć świat Burii stawiał przed nią różne przeszkody oraz różnych mężczyzn. W trzecim tomie zaczyna ona dostrzegać, że to co brała za pewnik, wcale takie oczywiste nie jest. Julia musi zmierzyć się z ogromną stratą by uratować tę cudowną krainę. W Burii bowiem, znów może zaświecić słońce, jeśli tylko ta wyjątkowa dziewczyna odkryje jak zapalić światło.
Muszę przyznać, że serce mi pękało, gdy ginęły moje ulubione postacie. Obdarzyłam je szczególnym sentymentem i trudno było mi pogodzić się z ich losem. Jednakże przy końcu powieści pogodziłam się z ich przeznaczeniem, bo to co się wydarzyło, zatarło skutecznie mój smutek. W tej części wszystkie poprzednie wydarzenia nabierają sensu, tworzą spójną całość. To wyjątkowa i fantastyczna przygoda, którą mogłam przeżyć na łamach całego cyklu. Inne niebo, jak i poprzednie tomy, jest pełne emocji, nasycone uczuciami i nauką dla czytelnika. Z pewnością wrócę do tego cyklu niejeden raz.
Wiem, że powtórzę się kolejny już raz, ale Katarzyna Grabowska ma wyjątkowy i niepowtarzalny styl pisania. Jest tak niewielu autorów, którzy potrafią rozkochiwać od pierwszych stron. Tak niewielu z nich potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat i nie wypuścić go ani przez chwilę. Ona to potrafi! Właśnie dlatego nie polecam wam tej książki, ale z czystym sumieniem polecam wam całą trylogię. Nie zaczynajcie od ostatniej, zacznijcie od pierwszej. Poznajcie historię niezwykle bohaterskiej Julii i pozwólcie jej stać się kobietą na waszych oczach.
Przebywanie w magicznym świecie ma to do siebie, że nigdy nie mam dość. Szczególnie jeśli ta kraina jest niesamowita, a bohaterowie stają się moimi przyjaciółmi. Czasem tak bardzo utożsamiam się z jakąś postacią, że przeżywam jej przygody jak własne. Nie ma więc słów opisujących uczucie, kiedy wiem, że niedługo będę musiała się rozstać z ulubieńcami i wrócić do...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich. Dokładnie tak samo, jak Weronika poznaje nowych przyjaciół. Wszystko to dzieje się przy spektakularnym widoku na wrzosowiska, gdzie z pozoru różni od siebie ludzie, znajdują wspólny mianownik."
Te słowa (moje słowa) zamieszczono w najnowszej książce Agnieszki Litorowicz - Siegert i moim zdaniem idealnie opisują one klimat tej powieści. Prawdziwą przyjemnością było przeczytanie jej przed wszystkimi, a jeszcze większą możliwość polecenia na jej kartach. Czym tak bardzo się wyróżniła i czym urzekła?
"Karuzela" to historia Weroniki i jej ojca, który w niedługim czasie wraca z zagranicy by osiąść na stałe w swoim dawnym domu. Bohaterce powierzone zostało wyjątkowe zadanie. Ma ona wyremontować posiadłość i za wszelką cenę chce przywrócić jej dawną świetność. Wisienką na torcie ma być owiana tajemnicą karuzela, która stała się dla jej ojca najcenniejszym wspomnieniem dziecięcych lat. Odnalezienie jej graniczy z cudem, ale Weronika ma ogromną nadzieję, że to się uda. By móc swobodnie nadzorować prace remontowe, bohaterka wynajmuje dom w pobliżu. Dom, który ma być również miejscem wyciszenia. Jednakże kiedy pojawia się pod wskazanym adresem, okazuje się że ten sam dom, w tym samym czasie, został wynajęty również innej kobiecie. Mimo wielu obaw, kobiety zamieszkają razem i w ten sposób Weronika zaczyna poznawać nowych ludzi, nowych przyjaciół. Wśród nich znajdzie się również urzekający miejscowy lekarz, który postanawia pomóc bohaterce w poszukiwaniach karuzeli. Nie jest to jednak proste zadanie. Czy uda im się spełnić wyjątkowe marzenie?
Ta książka jest zjawiskowa. Urzekła mnie już od pierwszych stron, najpierw klimatem cudownego wrzosowiska, potem historiami międzyludzkimi a na koniec zakończeniem, które sprawiło, że w oku zakręciła się łza. Razem z bohaterką doświadczałam każdego dnia, stresu, radości czy smutku. Kibicowałam poszukiwaniom i żyłam nadzieją na odnalezienie pięknej karuzeli. Niebanalna akcja i wspaniale prowadzone dialogi zawładnęły mną całkowicie. Dlatego też całym sercem polecam tę najnowszą powieść Pani Agnieszki.
"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich....
więcej Pokaż mimo to