rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Powrót po latach do książek J.O.Curwood i J.Londona.
Ładne wydanie "Szara Wilczyca" i "Biały Kieł" wydawn. Zysk i S-ka.
Twarde i miłe dla oka okładki, ilustracje, wstążki-zakładki, niejednolity format obu.
Ciągle uważam że wszelkie książki w okładkami z przed kilkudziesięciu lat biją na głowę te obecne.
Ostatnie spotkanie z wilkiem lata temu od Curwood było z Błyskawicą, teraz kolej na Kazana.
Daleka zimna północ, pory roku nie wybaczające nieprzygotowanym i nieprzystosowanym.
Ludzie szukający zysku, przygody, wiedzy, przetrwania, mordu.
Kazan w 3/4 husky i w 1/4 wilk.
Szuka kontaktu z ludźmi, kobietami (są zawsze takie dobre), poznaje wilczycę która w następstwie zdarzenia zdana jest tylko na niego.
Fabuła nieskomplikowana i może przewidywalna tak jak prosty niezakłamany rozum zwierzęcia ale przez to wyjątkowa.

Powrót po latach do książek J.O.Curwood i J.Londona.
Ładne wydanie "Szara Wilczyca" i "Biały Kieł" wydawn. Zysk i S-ka.
Twarde i miłe dla oka okładki, ilustracje, wstążki-zakładki, niejednolity format obu.
Ciągle uważam że wszelkie książki w okładkami z przed kilkudziesięciu lat biją na głowę te obecne.
Ostatnie spotkanie z wilkiem lata temu od Curwood było z Błyskawicą,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki SOS dla szczęścia Griffo, Jean Van Hamme
Ocena 8,7
SOS dla szczęścia Griffo, Jean Van Ha...

Na półkach: ,

Komiks niepoprawnie politycznie.
Wolność osobista kontra nadmiar dobrej woli państwa.
Pracując masz robić swoje i nie pytać po co jeśli tego nie wiesz.
Brak miejsca na indywidualizm. Wolność jako forma herezji.
Wszechobecna kontrola na każdej płaszczyźnie.
Czy oglądasz obowiązkową prognozę pogody, czy masz czystą bieliznę :)
Ubezpieczenia obowiązkowe zabierające większość uposażenia.
Upaństwowione wczasy, a miesiąc wyjazdu uzależniony od stanu własnych/rodziny akt personalnych.
Wszystko pod kontrolą - prawie jak Orwell 1984 w obrazkach.
Ludzie to akceptują bo tak jest wygodnie i przecież nie może być inaczej :)
Co się dzieje gdy rządzący reżim osiąga granice absurdu.
Co z jednostką która postanawia się wyłamać z systemu i sama sobie wybrać los?
I najważniejsze w albumie (i pewnie poza nim) kim jest i po co wybiera się nowego Prometeusza.
Świetnie opowiedziane i zilustrowane nowele z przed 30-stu lat które dalej są aktualne.
Van Hamme jak zwykle klasa sama w sobie, najlepszy scenarzysta obrazkowy.
A Griffo wypada więcej niż dobrze, rozkręca się z każdą stroną.
Sporo dodatków. Warto ten album mieć w swojej kolekcji.

Komiks niepoprawnie politycznie.
Wolność osobista kontra nadmiar dobrej woli państwa.
Pracując masz robić swoje i nie pytać po co jeśli tego nie wiesz.
Brak miejsca na indywidualizm. Wolność jako forma herezji.
Wszechobecna kontrola na każdej płaszczyźnie.
Czy oglądasz obowiązkową prognozę pogody, czy masz czystą bieliznę :)
Ubezpieczenia obowiązkowe zabierające większość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z zewnątrz bardzo ładne wydanie wydawnictwa Zysk i S-ka, ale w środku już nie do końca tak samo.
W tomie I/II, zamiast strony 369 miałem stronę 359. Kartkami było to 367/368, 359/370... Książkę reklamowałem i musiałem z automatu zrobić przerwę.
Po wymianie wszystko ok. Teraz jak kupuję książki to wszystkie sprawdzam stronami aby nie było zaskoczenia w przyszłości.
Po jasną cholerę wrzucono tekst po francusku w oryginale. Wygląda to tak że czasami w jednym akapicie na przemian kilkukrotnie jest po polsku i francusku.
TRAGEDIA! U dołu strony tłumaczenie małymi literkami. Więc to takie skakanie i dopasowywanie a nie czytanie.
A rozwalił mnie choćby list na 3-4 strony po francusku i jego tłumaczenie pomniejszonym tekstem u dołu. Po diabła taka edycja jak tego nikt nie czyta!
Wystarczyło zrobić przypis że rozmowy po francusku pisane kursywą i pisać po polsku.
Pierwsze 100 stron miałem biedę przez to przejść gdzie był tego potop.
Niektóre ważne zwroty nie przetłumaczone w ostatnich tomach!!
A jakby były pisane po Polsku np. kursywą to byłoby wszystko ok.
Odnośnie samej książki to czyta się to ciężkawo przez bogaty język pełen nieznanych słów i zawierających samą esencję. A więc każde zdanie jest istotne. Należy się mocno skupić.
Czytanie miałem równolegle z szukaniem wyjaśnień słów na necie. Nie znalazłem wyjaśnienia tylko jednego słowa.
Mimo to czytało mi się to dobrze.
Jedyna rzecz która mi nie odpowiadała to filozofowanie Tołstoja, niby ważne i kluczowe przemyślenia ale jednak w sposób bardzo jednostronny, płaski, nudny i zapętlony.
Clou stanowi ostatni (drugi) rozdział epilogu (ponad 50 stron).
Srogo się zawiodłem mając nadzieję na końcu książki dowiedzieć się czegoś tam jeszcze o bohaterach.
Nic z tego. Całe 50 stron totalnie zaprzepaszczone jak dla mnie na sztuczne filozofie. I choć rozumiem rozumowanie Tołstoja to się absolutnie nie zgadzam z taką postawą czarno białą w świecie rzeczywistym i rozdrabnianiem na kwanty zachowań ludzkich. Nic to nie zmieni jak i mało kogo to raczej przekona.
Naprawdę mógł tego typu dywagacje zrobić poza tym tytułem samopas.
Przemyślenia w końcowym rozdziale to jeden wielki bełkot. Źle dobrane nie pasujące do siebie zwroty, wyrażenia, nazewnictwo, kompozycja.
W kółko mielenie tego samego.
Rzeczowo cała ta dysputa powinna się zamknąć w 5-7 stronach a nie na pięćdziesięciu!
Za ciężkie przy tłumaczeniu czy też Tołstoj to skądś skopiował i trochę przerobił?
A dziwi mnie to dlatego ponieważ przez całą książkę wszystkie zdania były perfekcyjnie zgrane.
Wracając do normalnych fragmentów książki.
Kilka rozdziałów stanowiło dla mnie prawdziwy rarytas czytelniczy.
Pierwszy bal nastoletniej Nataszy Rostow - chciało się niemalże wkraść na stronice książki i porwać ją samemu do tańca!
Nieupilnowany beztroski radosny Pietia z jego rodzynkami! Kto czytał wie o co mi chodzi :(
Ciepło rodzinne Rostowów, chłód Bołokońskich, zimno Kuraginów.
I wiele innych cudownych fragmentów które zbudowały Wojnę i Pokój.
Wiele zdarzeń jednak pozostało pustych być może przez długi czas pisania powieści autor o nich zapomniał.
Autor pewnie sam też do końce nie wiedział które postacie będą dalej kluczowe.
Nie chce mi się tutaj wchodzić w szczegóły ale trochę mi brakowało zgrubszych choćby wyjaśnień.
Tołstoj wielokrotnie odnosił się do napaści Napoleona na Rosję.
Niewiele takie myśli są jednak warte skoro są jednostronne i zapomina się/nie wspomina o ciemiężeniu innych narodów przez tą samą Rosję.
Zakładam że ciężko miałby przemycić rzetelne postawy w kraju o dużej niechęci do Polaków.
III i IV tom może niektórych zawieść po pierwszych dwóch tomach. To już słynny rok 1812 gdzie poległo obustronnie według niektórych szacunków nawet do miliona osób.
Samych żołnierzy 500-600 tysięcy (znaczna część zginęła w niewoli). Cywilów kilkaset tysięcy. Do niewoli czy na zsyłki kilkaset tysięcy.
Bitwa pod Borodino najkrwawsza bitwa jednodniowa w historii aż do I Wojny Światowej i bitwy pod Sommą.
Przemarsz na opustoszałą Moskwę, grabież i podpalenie, powrót w zmieniających się warunkach pogodowych to w zasadzie przeważający jeden motyw ostatnich tomów powieści.
Poświęcając powieść na rzecz tych wydarzeń mam jednak duży niedosyt na wiele zdarzeń ujętych przez Tołstoja w sposób jednostronny.
Byłem ciekawy co autor napisze na temat Bitwy nad Berezyną. Cóż, niewiele. Ale co mógł napisać skoro zabici po stronie uciekających to byli głównie cywile i maruderzy w liczbie kilkunastu tysięcy nie wspominając o wziętych do niewoli. A po stronie Rosji sami żołnierze.
Warto zapoznać się ze wspomnieniami osób uczestniczących w całej operacji Napoleona na Moskwę i jego odwrocie przerodzonym w ucieczkę.
Na początek polecam na necie dostępny tekst "Adam Zamoyski 1812. Wojna z Rosją - 1" i cd w części 2.
Opis tamtych wydarzeń robi kolosalne wrażenie, potęgujące się wraz z zbliżaniem ku końcowi. Warto przeczytać jako równowagę dla opisów Tołstoja.
Podsumowując, wydanie Zysk i Ska jest ponad przeciętne, zawalone jednak słowami po francusku, całkowitym brakiem wyjaśnień jakichkolwiek rzadkich słów.
Okładki i obwoluta wyglądają estetycznie.
Język Tołstoja i jego świat przepleciony rzeczywistymi zdarzeniami prezentuje się bardzo dobrze dzięki wspaniale zarysowanym postaciom, zdarzeniom i ich wzajemnych niezwykłych losach.
Z 1600 stron powieści wyciął bym zbędnych dla mnie jakieś 100-150 stron nic nie wnoszących wspomnianych dywagacji.
Moja nota 9/10.

Na koniec jeden z tutejszych kobiecych komentarzy odnośnie Nataszy Rostow "...ale ja odczuwałam jedynie pogardę" :)
I tak myślę: "O tak, pogardę, zwłaszcza gdy poświęciła cały rodzinny majątek na rzecz ratowania (wywozu) rannych żołnierzy/rodaków".

Z zewnątrz bardzo ładne wydanie wydawnictwa Zysk i S-ka, ale w środku już nie do końca tak samo.
W tomie I/II, zamiast strony 369 miałem stronę 359. Kartkami było to 367/368, 359/370... Książkę reklamowałem i musiałem z automatu zrobić przerwę.
Po wymianie wszystko ok. Teraz jak kupuję książki to wszystkie sprawdzam stronami aby nie było zaskoczenia w przyszłości.
Po jasną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sprawa tyczy wydania z 2018-11-12 wydawnictwa PIW.
Część tekstu w wielu miejscach w sporej ilości jest pogrubiona nie wiedzieć czemu.
Bez związku i składu raz pogrubiona a raz normalna.
Napisałem zapytanie do wydawnictwa o co z tym pogrubieniem chodzi.
Nie otrzymałem do dziś żadnej odpowiedzi być może aby mnie zbyć przed odpowiedzią na spory błąd edytorski wydania.
Przeszkadza mi taka różnoraka grubość tekstu, wygląda to jakbym przeglądał gazetę.
Zastanawiam się czy książka nie jest wybrakowana.
Ciekawi mnie czy pozostałe egzemplarze u innych osób są takie same.
Ocena tyczy wydania, mam problem żeby takie coś czytać.


Przeczytane.
Książa świetna, końcowa nota podniesiona zwłaszcza dzięki znakomitemu nostalgicznemu epilogowi.
W książce pojawia się jedna nieścisłość dość istotna.
"Bezdomny" dowiaduje się że zmarł sąsiad z pokoju 118 w klinice Strawińskiego, a w epilogu pisze że ów chory zaginął na ZAWSZE!
Ponieważ książka nie została ukończona przez Bułhakowa (ciągle ją poprawiał i uzupełniał za życia) więc być może ten błąd pozostał niezauważony przed ostateczną korektą autora do której nie doszło.
Na końcu książki w nocie edytorskiej info o pogrubieniu tekstu!!
Więc jednak.
Zaznaczono w ten sposób ocenzurowany tekst z pierwszego wydania rosyjskiego obowiązującego przez wiele lat na którym bazowało również wydanie polskie.
I tu mam małe ale.
Takie info powinno być na początku książki przy stronie tytułowej lub w przypisie przed pierwszym tomem.
Tego typu zabiegi powinny uprzedzać czytelnika przed rozpoczęciem przygody z książką a nie po.
Po drugie jakie ma to dla mnie-czytelnika znaczenie co okroiły władze w Rosji?
Mnie interesuje co chciał autor przekazać a nie co ktoś tam własną jedynie słuszną inwencją wyciął.
Ponoć jest to pierwsze pełne wydanie.
W książce innego wydawnictwa w tym samym tłumaczeniu brak tekstu który tu jest pogróbiony.
Może to być około 10 procent ocenzurowania z całości. Więc sporo.
Pytanie, kto tłumaczył ten fragment dla pełnej wiedzy.
Być może Lewandowska i Dąbrowski jak pisze na stronie tytułowej.
Bułhakow 9/10, książka 7/10, wydawca 4/10.

Jak ktoś chce sprawdzić czy faktycznie odkryje coś nowego to nic łatwiejszego.
Może choćby w Empiku osobiście sprawdzić np. strony 241-255 - wszystkie pogrubione.

Sprawa tyczy wydania z 2018-11-12 wydawnictwa PIW.
Część tekstu w wielu miejscach w sporej ilości jest pogrubiona nie wiedzieć czemu.
Bez związku i składu raz pogrubiona a raz normalna.
Napisałem zapytanie do wydawnictwa o co z tym pogrubieniem chodzi.
Nie otrzymałem do dziś żadnej odpowiedzi być może aby mnie zbyć przed odpowiedzią na spory błąd edytorski...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nabyłem wydanie Bellony z tego roku i co widzę, książki już brak. Mały nakład czy też takie zapotrzebowanie? Wydanie w dobrym tłumaczeniu Łukaszewicza. Zakupiłbym chętnie jakieś nowe ładne wydanie z tłumaczeniem Rogozińskiego (ponoć najlepsze) i z ilustracjami Uniechowskiego (najlepiej dwutomowe). Ale jak widać na rynku bieda że aż piszczy. O szeregu innych książek nie wspomnę.
Odnośnie powieści liczba stron (2 x 730 stron) mnie nie przestraszyła ale wręcz zachęciła. Dawkowałem sobie czytanie po 80-130 stron dziennie.
Powieść oceniam wysoko 9/10 pkt.
Nie pełna ocena wynikła z kilku aspektów.
Pierwszy - znużył mnie wątek Włoski - prawdopodobnie dlatego że przedstawione tam postacie albo nie były kluczowe (wyjątek Albert) albo przepadły wraz z wyjazdem do Paryża. Nic tam się nie wydarzyło istotnego a to co mnie interesowało w tamtym momencie najbardziej - Hayde - potraktowano po macoszemu.
Drugi - najważniejszym dla mnie wątkiem była relacja Edmunda z Mercedes. I tutaj się częściowo zawiodłem.
Czekając kilkaset stron spodziewałem się większej ilości ich wspólnej bytności i to niekoniecznie tylko oko w oko. A tak naprawdę w Paryżu zostały opisane ich chyba tylko trzy spotkania (pierwsze- gdzie Mercedes rozpoznała Dantesa po głosie, drugie- party w domu de Morcerfów, trzecie- noc przed pojedynkiem) i jakieś wzmianki od Alberta.
Przyznaję, wszystkie znakomicie poprowadzone przez autora. Ale dla mnie to było za mało!!
I ostatnie czwarte spotkanie w Marsylii.
I tu nie mam zastrzeżeń co do potraktowania, wyznaczenia końcowej roli dla Mercedes ale jak wspomniałem zbyt małej ilości ich relacji czy przemyśleń autora dla tego wątku.
DUŻY MINUS.
Trzeci - dwa rozdziały przed czterema ostatnimi powieści to po prostu coś pięknego - powrót do przeszłości jakże cudownie opisany. I tu nagle bach!
Aż trzy kolejne rozdziały o bankierze!! Oczywiście trzeba było wyjaśnić tą kwestię ale na litość, na końcu książki najważniejszą osobą stała się postać drugoplanowa.
Jeśli chodzi o pozostałe elementy powieści wszystkie na plus.
Postać Dantesa i jego rozwój w każdej warstwie przedstawione znakomicie.
Rys psychologiczny postaci, zachowań trochę ubogi (pobyt w więzieniu był opisany tak jak należy) ale rozumiem że to nie ten typ książki i tu nie mogę mieć zastrzeżeń poza paroma kluczowymi przypadkami.
Przepłynięcie koło wioski katalońskiej z wykrzyknięciem imienia ukochanej przez Dantesa (przewrotnie czy też przekornie?) - piękne, ale dla mnie mało przekonywujące. Nawet bym sam stwierdził że padło ono bez wiary.
Mercedes popełniła błąd, sama na świecie nie miała nikogo więc zrobiła jak zrobiła.
I tu mam lukę, nie pamiętam czy dostała informację że jej ukochany nie żyje czy też po prostu nie była pewna czy on kiedykolwiek opuści więzienie.
Choć szybko "pękła" jej chęć czekania, to jej pierwotna i jedyna miłość pozostała niewzruszona, może ukryta ale zawsze obecna.
Myślę że u Dantesa było podobnie przez ten szereg lat. Ta miłość choć się mocno zmieniła to jednak trwała.
A Hayne? Postanowił spróbować i był zapewne szczęśliwy z tą oddaną mu całkowicie osobą ale wydaje mi się że pierwotne echa przeszłości głosu jego serca nie pozwoliły na pełne zapomnienie.
Stąd brak mojej wiary w to wykrzyknięcie imienia. Autor pozostawił tą niejasność czytelnikom.
Są kontynuacje Hrabiego Monte Christo. Raczej po nie nie sięgnę. Takie dzieło jeśli już to powinno mieć godną kontynuację bazującą w każdym elemencie podobnie do oryginału. Nie chciałbym się zaczytywać jakimiś tanimi sensacjami bliskimi współczesnych telenowel aby tylko na siłę zaskoczyć i coś koniecznie wyjaśnić. Jeżeli następca tak zrobił to znaczy że nie zrozumiał formy i przesłania tej powieści.
Co bym chciał dodatkowo przeczytać?
Historię życia Mercedes od momentu zostania sierotą, poprzez czasy z Dantesem, i po kres jej życia.
Ale najlepiej by tu się sprawdził Honoriusz Balzac.
Tego mi najbardziej brakuje w tej znakomitej historii.
No i czekam (mam nadzieje że mniej lat niż sam pobyt Dantesa w zamku If) na piękne wydanie z tłumaczeniem Rogozińskiego. Będzie to dodatkowy czynnik aby powrócić do tej poruszającej i pięknej historii Edmunda Dantesa.

Nabyłem wydanie Bellony z tego roku i co widzę, książki już brak. Mały nakład czy też takie zapotrzebowanie? Wydanie w dobrym tłumaczeniu Łukaszewicza. Zakupiłbym chętnie jakieś nowe ładne wydanie z tłumaczeniem Rogozińskiego (ponoć najlepsze) i z ilustracjami Uniechowskiego (najlepiej dwutomowe). Ale jak widać na rynku bieda że aż piszczy. O szeregu innych książek nie...

więcej Pokaż mimo to