-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-11-06
Postawmy sprawę jasno. Nie lubię piłki nożnej. Po prostu. Bez żadnego konkretnego powodu. Kiedy nadchodzi pora obejrzenia bardzo ważnego meczu (wszystkie takie są…) zawsze uciekam na drugi koniec domu bądź zaszywam się najdalszym jego kącie. Najczęściej towarzyszy mi w tym książka.
Dlaczego więc, mimo że głównymi bohaterami są piłkarze a połowa fabuły rozgrywa się na boisku, ja totalnie zwariowałam na punkcie tej książki? Wpadłam po uszy.
Długi romans współczesny zawsze mnie przerażał. No bo ile można pisać o zakochanej parze. Poznają się. Idą do łóżka. Zakochują się. Przynajmniej tak to wygląda u większości przedstawicieli gatunku. Kulti jest inny. Owszem jest to romans, ale powiedziałabym, że został zepchnięty na drugi plan. Książka opowiada o przekleństwie sławy, zmaganiach sportowców i przyjaźni przeradzającej się w coś więcej.
Główna bohaterka jest świetna, jej pewność siebie, miłość do rodziny i cięty język. Jej wybranek jest jej absolutnym przeciwieństwem, małomówny, wredny, myślący o sobie. Jednak oboje mają wspólną miłość. Piłkę nożną.
Książka jest lekka, łatwa i bardzo przyjemna. Nie posiada (dzięki, Bogu!) zapychaczy w postaci dziesięciostronicowych scen łóżkowych. Nie, tego tu nie znajdziecie. Najwyżej skrawki gładkich umięśnionych ciał.
Kulti jest po prostu świetny. Język przezabawny a bohaterowie potrafią zawrócić w głowie. Bardzo dobrze się ją czyta gorzej kończy, wtedy się żałuje że tak szybko się ją czytało.
Polecam, choć wiem, że dla niektórych będzie nudna. Cóż, każdy ma inny gust!
Postawmy sprawę jasno. Nie lubię piłki nożnej. Po prostu. Bez żadnego konkretnego powodu. Kiedy nadchodzi pora obejrzenia bardzo ważnego meczu (wszystkie takie są…) zawsze uciekam na drugi koniec domu bądź zaszywam się najdalszym jego kącie. Najczęściej towarzyszy mi w tym książka.
Dlaczego więc, mimo że głównymi bohaterami są piłkarze a połowa fabuły...
Spodziewałam się kolejnej świetnej książki. Bohaterów w których bez wątpienia się zakocham. Dialogów, zawalających z nóg. Bez wątpienia dostałam to wszystko a kolejny tom serii w niczym nie ustępował poprzedniemu.
Jednak za zasłoną śmiechu, zabawnych sytuacji i potyczek słownych bohaterów kryło się coś jeszcze, coś czego nie spodziewałabym się zastać w zwykłym kobiecym romansie.
Mam tutaj na myśli historię rodziców głównego bohatera. Ciężką i pełną przeszkód historię dwójki ludzi, którzy pochodzili z dwóch różnych światów. On miał wszystko, pieniądze, przyjaciół, karierę. Ona mogła mu zaoferować jedynie swoją miłość. To opowieść o trudnej miłości, wyrzeczeniach i ludziach, którzy po czterdziestu latach są w stanie zakochać się w sobie na nowo.
Dziwnie się czułam kiedy jeden rozdział kończyłam niepochamowanym śmiechem natomiast następny sprawiał, że po moich policzkach ciekły łzy. Chyba po prostu muszę się przyzwyczaić, że książki pani Susan Elizabeth Philips nie należą do łatwych, prostych i przyjemnych. Bohaterowie mają ciężką drogę do przejścia jednak (tego jestem pewna) na mecie zawsze czeka ich szczęście.
Cudowną część całej książki stanowią postacie kobiece. Babcia, matka i żona. Wszystkie trzy wiedzą jak radzić sobie z facetami. Uwierzcie, drogie czytelniczki, można się od nich wiele nauczyć.
Co tu dużo mówić. Polecam. Zarówno tym, którzy lubią się dobrze bawić przy lekturze jaki i tym, którzy lubią piękne historie.
Spodziewałam się kolejnej świetnej książki. Bohaterów w których bez wątpienia się zakocham. Dialogów, zawalających z nóg. Bez wątpienia dostałam to wszystko a kolejny tom serii w niczym nie ustępował poprzedniemu.
Jednak za zasłoną śmiechu, zabawnych sytuacji i potyczek słownych bohaterów kryło się coś jeszcze, coś czego nie spodziewałabym się zastać w zwykłym kobiecym...
Do książek pani Susan Elizabeth Phillips byłam już wielokrotnie zachęcana. Słyszałam o świetnych dialogach, cudnych bohaterkach i mężczyznach, którzy potrafią skraść serce niejednej kobiety. Także wiedziona wszystkimi pochlebnymi słowami, wybrałam odpowiedni weekend, zaszyłam się w głębinach sypialni i zaczęłam czytać.
Wpadłam po uszy. Totalnie, niezaprzeczalnie a zdałam sobie z tego sprawę gdzieś po połowie książki, która minęła mi niewyobrażalnie szybko.
Być może to sprawka głównej bohaterki, której nie byłam wstanie nie pokochać po pierwszej scenie książki. Może groźnego i władczego Dana, mężczyzny z krwi i kości. A może jednak była to sprawka małego pudelka.
Książkę czyta się świetnie, już od pierwszej sceny można zakochać się w stylu pisania autorki a szczególnie w dialogach, które po prostu zwalają z nóg.
Duże wrażenie zrobiła na mnie główna bohaterki- Phoebe. Osobiście mam alergie na głupie żeńskie postacie romansów współczesnych jednak ta jest niezwykła sama w sobie.
Przez lekturę po prostu się płynie, poznając coraz to nowe postacie, śledząc perypetie głównych bohaterów i zakochując się (przynajmniej panie) w umięśnionych zawodnikach futbolu amerykańskiego.
Przyjemna, kobieca i nie na siłę zabawna lektura . Jedyny mankament- szybko się kończy. Uwierzcie, trudno będzie oderwać od niej wzrok!
Nawet nie mam czasu wam jej polecić. Naprawdę… Drugi tom już na mnie czeka!
Do książek pani Susan Elizabeth Phillips byłam już wielokrotnie zachęcana. Słyszałam o świetnych dialogach, cudnych bohaterkach i mężczyznach, którzy potrafią skraść serce niejednej kobiety. Także wiedziona wszystkimi pochlebnymi słowami, wybrałam odpowiedni weekend, zaszyłam się w głębinach sypialni i zaczęłam czytać.
Wpadłam po uszy. Totalnie, niezaprzeczalnie a zdałam...
Broniłam się przed ta serią jak mogłam. Czytałam wszystko inne. Omijałam wzrokiem na półce. Kopałam, krzyczałam i gryzłam! Skoro o gryzieniu mowa…
Bractwo czarnego sztyletu postrzegałam jako serię niezobowiązującą. Kiedy mój wzrok wreszcie padł na „Mrocznego Kochanka” powiedziałam sobie, przeczytasz pierwszy tom, odhaczysz jako zaczęte, ale nie wyszło i siup problem z głowy. Oh jakże się myliłam…!
Pierwszy tom bractwa już po pierwszych stronach wciągnął mnie bez reszty! Sama nie wiem czy to sprawka wampirów, mądrej bohaterki czy seksownej bandy niebezpiecznych, groźnych, nieokrzesanych, rozpustnych mężczyzn. Naprawdę sama nie wiem…
Pierwszy tom skupia się na historii dziennikarki Beth, która jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że zwykłe życie nigdy nie było jej pisane. Z resztą o tej nowinie ma ją poinformować nie kto inny, jak sam szef szefów wampirzej ferajny- Ghrom. Cóż ich pierwsze spotkanie będzie… hmm magiczne i z pewnością nie ostatnie. Po drodze poznajemy jeszcze więcej przystojnych mężczyzn, zabójczych mężczyzn, i tych żądnych krwi.
Książka wbrew pozorom naprawdę nie jest głupia. Okej romanse paranormalne nigdy nie staną się lekturami najwyższych lotów, ale ta część była naprawdę świetna. Nie zabrakło akcentów humorystycznych, poważnych i łapiących za serce- a te w szczególności łapią cię w swoje sidła i nie pozwalają szybko o sobie zapomnieć. Jestem mile zaskoczona.
Polecam wszystkim, którzy lubią wampiry, ciekawe światy no i przystojnych mężczyzn tak jakbym nie wspomniała o nich wcześniej… Pisze tą recenzję z tygodniowym opóźnieniem… Miałam napisać od razu po zakończeniu pierwszej części, a tu zanim się obejrzałam trzymam w ręku piaty tom. Strzeżcie się!
Broniłam się przed ta serią jak mogłam. Czytałam wszystko inne. Omijałam wzrokiem na półce. Kopałam, krzyczałam i gryzłam! Skoro o gryzieniu mowa…
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBractwo czarnego sztyletu postrzegałam jako serię niezobowiązującą. Kiedy mój wzrok wreszcie padł na „Mrocznego Kochanka” powiedziałam sobie, przeczytasz pierwszy tom, odhaczysz jako zaczęte, ale nie wyszło i siup problem z...