What if the real nightmare was the book we read along the way?
Książka rzeczywiście koszmarna, ale czego innego się spodziewać po książce, która została napisana i od razu wysłana do druku. Ilość banalnych błędów, takie jak literówki czy używanie błędnych imion, była taka nieprawdopodobna, że odmawiam uwierzenia, że ktokolwiek ją przeczytał przed wydaniem - co dopiero pomyślał o tym, żeby ją jakoś edytować, redagować, obdarzyć jakimkolwiek fachowym okiem. I wyszedł z tego niezły koszmarek.
Na drobnych błędach się wcale nie kończy. Dalej idą powtórki. Jedna za drugą. Jedna za drugą. Nie tylko słów, ale też informacji, na wypadek jakby czytelnik zapomniał, co zostało powiedziane rozdział temu, stronę temu, akapit temu, zdanie temu. Czasami, może już subtelniej, w dialogach występowały iście paradokumentalne wnioski na temat wypowiedzi bohaterów.
Może było płacone od słowa? Nie zdziwiłabym się, kiedy do tego dochodzi jeszcze pół książki o zupełnie niczym. Między wałkowany mi co chwilę informacjami było pełno sytuacji, w której całe akapity zostawały przeznaczone na towarzyszenie bohaterom w jakichś codziennych czynnościach, które zabierały czytelnika na chwilę że świata "niezwykle wartkiej akcji" do świata pytania: i co z tego?. Powyrzucałabym całe akapity. Całe rozdziały nawet. Strony tekstu o zupełnie niczym istotnym, ani o bohaterach, ani o akcji, ani o świecie przedstawionym. To wszystko było najwidoczniej mniej ważne, niż bardzo trzymające w napięciu opisy robienia zakupów.
Moim zdaniem pół książki do wywalenia. Czasami sobie myślałam, czy by nie pobawić się w redaktora i nie sprawdzić, ile dokładnie bym tam zmieniła, ale do tego musiałabym przeczytać tę książkę drugi raz, a moje grzechy nie wystarczają na wysłanie mnie do takiego piekła.
Gdzieś między tym wszystkim jest jakaś fabuła. Bezsenność nie gra w niej specjalnej roli, bardziej koszmar senny. Przez pół historii dzielnie udajemy, że wątpimy w to, że jest jakoś powiązany z rzeczywistością, nawet jeśli domyśleć się tego można po pierwszym jego opisie, przy którym natomiast dzielnie udajemy, że jesteśmy w szoku, że może być coś takiego jak nawracający koszmar - i to wcale nie o zombie!
Równolegle do akcji z naszą główną bohaterką widzimy też wszystkie poczynania czarnych charakterów i każdego innego jakkolwiek powiązanego z czymkolwiek bohatera, więc od początku wiemy praktycznie wszystko, przez co bardzo śmiesznie wychodzą desperackie próby zbudowania choć najmniejszego suspensu czy oddalenia wyjawienia ważnych informacji. Koniec końców wychodzi racze frustrująco. Mamy sztuczne wydłużanie przekazania informacji, którą czytelnik już ma, od postaci do postaci; mamy wydłużanie przekazania informacji, którą mają postaci a której czytelnik się domyślił rozdziały temu, od narratora do czytelnika. Do wyboru, do koloru.
Wiemy wszystko i udajemy, że nie wiemy nic.
O błędach rzeczowych nie będę wspominać.
Może o fabule bym wspomniała, ale w sumie po co. Śledzi my jakichś podobno-ludzi, patrzymy jak krążą we mgle i próbują rozwiązać zagadkę, którą rozwiązalibyśmy nawet, gdybyśmy nie mieli rozwiązania już praktycznie podanego przez któryś z poprzednich rozdziałów, na koniec w scenie kulminacyjnej biorą udział tylko jakieś postacie trzecioplanowe (główna bohaterka? nie znam) a rozwiązanie Wielkiej Zagadki (czyli wszystkie te konkretne informacje, których nam brakowało, a których i tak nie zdobyliśmy przez całą książkę, chociaż to właśnie o nie chodziło w obu wątkach głównych) zostało podane w formie dialogu pytanie - odpowiedź w epilogu. Potworna strata czasu.
Doczytałam do końca tylko dlatego, że czytałam ją z chłopakiem. Do tego nadaje się świetnie. Rozdziały są tak dziecinnie krótkie, że idealnie można czytać na zmianę, język tak banalny, że nieprzyzwyczajony do czytania chłopak nie miał najmniejszego problemu z przebrnięciem (a nawet miał satysfakcję, że za uważał błędy i głupie punkty razem ze mną) a powtórzeń informacji idealnie tyle, że nawet kiedy zasypiał w trakcie, po jakimś czasie i tak dostawał ważne informacje.
Nie polecam nikomu. Ładna okładka zmarnowana na słabą powieść, do której się nawet nie odnosi.
What if the real nightmare was the book we read along the way?
Książka rzeczywiście koszmarna, ale czego innego się spodziewać po książce, która została napisana i od razu wysłana do druku. Ilość banalnych błędów, takie jak literówki czy używanie błędnych imion, była taka nieprawdopodobna...
Rozwiń
Zwiń