-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
„Tak pisałby Dickens, gdyby nie cenzura.” Krzyczy sprytnie okładka. Ja uzupełnię - Dickens to by mógł, inna rzecz czy by chciał.
„Płatek” to niby staroświecki, epicki rozmach jak z XIX wieku. Jest tu swoista konstrukcja narracji, która mnie irytuje, bo wolę gdy opowiadacz historii robi robotę w cieniu, nie wchodzi w rolę przewodnika po zakładzie. „Możesz podążyć za tą postacią, ale wolałbym, abyś poznał kogoś innego” - we mnie wzbudza przekorę i chęć polemiki. A przecież najważniejsza jest story...
W „Płatku” bawiły ponadto seksistowskie metafory jak z forum gimbazy: „śnieg wytrysnął”, „potoki spermy”, „wstrząs niczym spazm orgazmu”, „niczym spóźniony orgazm”, a linijkę dalej piętrowa i liryczna apoteoza dnia codziennego. Plus urocza prostytutka Sugar, która ma „chrapliwy głos, bo jeden z klientów rozorał jej gardło nożem”. No dobra, niech będzie. Wpisuje się w krajobraz.
Generalnie forma wygrywa tu z treścią, rozprasza korowód przypadkowych postaci, który zwiększa chaos i ciężko tu z kimkolwiek sympatyzować. Ja się zmęczyłam.
„Tak pisałby Dickens, gdyby nie cenzura.” Krzyczy sprytnie okładka. Ja uzupełnię - Dickens to by mógł, inna rzecz czy by chciał.
„Płatek” to niby staroświecki, epicki rozmach jak z XIX wieku. Jest tu swoista konstrukcja narracji, która mnie irytuje, bo wolę gdy opowiadacz historii robi robotę w cieniu, nie wchodzi w rolę przewodnika po zakładzie. „Możesz podążyć za tą...
Czy jak się chodzi „z wąsem” i szuka min, to można się potem odnaleźć w świecie, gdzie problemem jest korek na wylotówce?
Ile razy można odpowiadać na pytanie „no to jak TAM jest, tak jak pokazują w tv?”
Jak się zasypia na 300 kilogramach trotylu?
Łatwo jest napisać list, który kolega z misji przekaże najbliższym, gdy oberwiemy kulkę?
"Horyzont" jest próbą odpowiedzi na te pytania.
Jest także o tym, co wojna robi z człowiekiem. Z jego głową, duszą i chęcią do życia.
Warto.
Czy jak się chodzi „z wąsem” i szuka min, to można się potem odnaleźć w świecie, gdzie problemem jest korek na wylotówce?
Ile razy można odpowiadać na pytanie „no to jak TAM jest, tak jak pokazują w tv?”
Jak się zasypia na 300 kilogramach trotylu?
Łatwo jest napisać list, który kolega z misji przekaże najbliższym, gdy oberwiemy kulkę?
"Horyzont" jest próbą odpowiedzi na te...
2019-02
Ile dasz, aby żyć?
Waluta dowolna - złotówki, dolary lub złoto, zaszyte naprędce po kieszeniach watowanego płaszcza. Możesz też płacić własnym ciałem.
Dasz radę jeść tygodniami zupę gotowaną na skórzanym pasku i obierkach?
Jak długo potrafisz być szczurem, wypełzającym o zmierzchu i uciekającym przed błyskiem latarki?
„Królestwo” podnosi kilka arcytrudnych kwestii. Opowiada o próbie przetrwania w trybach wojennej machiny, miażdżącej wszystko i wszystkich. Jest też o antysemityźmie.
Nie wszystkim się ta książka spodoba. Choćby dlatego, że bezlitośnie przypomina dezercję polskiego rządu, jeszcze we wrześniu 1939, ogłoszoną ustami premiera. A także ucieczkę polskich panów oficerów, ratujących się exodusem do Rumunii i Francji oraz niezmąconą wiarę w solidarną pomoc Zachodu i hurraoptymizm przedwojennych gazet, że „Hitler nie ma żadnych szans, bo brytyjskie samoloty obrócą niemiecki szmelc w perzynę”.
„Królestwo” obnaża powszechne praktyki denuncjacji (Panie, każdy chce żyć) i polskie dzieci, alarmujące gwizdkami ucieczkę żydka z getta.
Może błędem tej książki, było nawiązanie tytułem i okładką do „Króla”. A to nie jest historia o swawolnych urkach, rzezimieszkach z Kercelaka i przedwojennym półświatku Woli. „Królestwo” to mocna opowieść o godności. O tym, gdzie leży granica człowieczeństwa. A leży hen, daleko.
I jak to Twardoch - nie ma niepotrzebnych słów, a on piórem tnie, jak skalpelem.
Dla mnie mistrzoststwo.
Ile dasz, aby żyć?
Waluta dowolna - złotówki, dolary lub złoto, zaszyte naprędce po kieszeniach watowanego płaszcza. Możesz też płacić własnym ciałem.
Dasz radę jeść tygodniami zupę gotowaną na skórzanym pasku i obierkach?
Jak długo potrafisz być szczurem, wypełzającym o zmierzchu i uciekającym przed błyskiem latarki?
„Królestwo” podnosi kilka arcytrudnych kwestii....
„Białe płatki” to historie niewidzialnych i człekopodobnych bestii.
Niewidzialni to ci, których krzyków i płaczu zza ściany się nie słyszy. Ich spuchnięta od razów twarz albo choćby brak jedzenia czy butów na nogach nikogo nie wzruszą, bo każdy ma dość własnych zmartwień. Życie nie rozpieszcza.
Obok niewidzialnych grasują bestie. To tacy, których życie przerosło. Gorzała wespół z bezradnością wypaliły wszystko, co człowiecze, zostawiając pogorzelisko, ciężką rękę, ślepą furię albo niemowlę w reklamówce. Nie tak przecież miało być.
Pracownicy socjalni mówią, że w domach bieda może piszczeć, ale na kawę, fajki, butelkę i plazmę na zagrzybionej ścianie być musi. Kiepskich się poogląda, a przecież nawet złodziej ma swój honor i godność.
„Białe płatki” to historie niewidzialnych i człekopodobnych bestii.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiewidzialni to ci, których krzyków i płaczu zza ściany się nie słyszy. Ich spuchnięta od razów twarz albo choćby brak jedzenia czy butów na nogach nikogo nie wzruszą, bo każdy ma dość własnych zmartwień. Życie nie rozpieszcza.
Obok niewidzialnych grasują bestie. To tacy, których życie przerosło. Gorzała...