Shadowfax

Profil użytkownika: Shadowfax

Broch Tuarach Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 18 tygodni temu
302
Przeczytanych
książek
457
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
35
Polubień
opinii
Broch Tuarach Kobieta
Dodane| Nie dodano
studentka skandynawistyki zakochana w powieściach historycznych

Opinie


Na półkach: , ,

recenzja znajduje się także na moim blogu- deszczslow.blogspot.com

"Śmierć to taki Święty Mikołaj w świecie dorosłych, tyle że na odwrót."

Aza Ray topi się w powietrzu. Dosłownie. Choruje na tajemniczą chorobę płuc i pewne jest, że niedługo umrze. Przed śmiercią jednak pragnie przeżyć jeszcze swoje szesnaste urodziny. Na kilka dni przed nimi widzi jednak statek, płynący po niebie i wołający ją po imieniu. Nikt nie wierzy dziewczynie i wszyscy wmawiają jej, że to tylko halucynacja. Ale Aza wie swoje. Pewnego dnia staje się nieuniknione- nastolatka umiera i trafia do nieba. Nie tego chrześcijańskiego, pełnego aniołów i innych patetycznych tworów, a do tajemniczej krainy zwanej Magonią. Okazuje się, że wśród chmur miejsce mają pirackie abordaże, a burze i zmiany pogody powodowane są przez szkwałowalenie, które mają za zadanie ukrywać statki przed wzrokiem Utopników. A to dopiero początek.

Ta książka jest największym rozczarowaniem tego miesiąca i jest mi z tego powodu naprawdę przykro. Sam opis i początek były dla mnie ogromną zachętą. No i do tego przecudowna okładka, która ślicznie odbija światło. Ale im dalej zagłębiałam się w przygody Azy, tym bardziej miałam ochotę odłożyć tę książkę na półkę. Wydaje mi się, że autorka nie do końca przemyślała swój pomysł na powieść i nie wykorzystała całego potencjału.

Świat przedstawiony w "Magonii" jest jednak jednym z najciekawszych, o których kiedykolwiek czytałam. Sam pomysł podniebnych żeglarzy-ptaków i całej podniebnej fauny to coś niesamowitego! Przede wszystkim w końcu miałam okazję odetchnąć od książek, w których społeczeństwo podzielono na specyficzne kasty, z których ta najbiedniejsza postanawia wzniecić bunt. Headley wychodzi do czytelnika z czymś nowym i świeżym, co jest ogromnym plusem (niestety jednym z niewielu).

Bohaterowie są tak sztywni i papierowi, że to aż nierealne. Azę jeszcze można przeboleć, bo to bystra i kumata dziewczyna, ale jej przyjaciel, Jason, irytował mnie przez większą część powieści. Bohaterka w rozdziałach z perspektywy chłopaka nie do końca tłumaczy wszystkie jego zachowania, więc czasem nie miałam pojęcia, dokąd dąży ta postać. Największym fantastycznym elementem nie jest tu człowiek zmieniający się ptaka, a piętnastolatek włamujący się do tajnej bazy amerykańskiego rządu. Serio?

Minusem jest też sam pomysł na fabułę. W książce dzieje się bardzo dużo rzeczy naraz i nie jest łatwo zrozumieć, który moment to ten najbardziej przełomowy dla bohaterów. To tak, jakby czytać powieść, która ma w środku pięć scen kończących. To nie tyle nudne, co irytujące.

Podsumowując- książkę warto przeczytać tylko i wyłącznie dla niezwykłego świata przedstawionego. Nie spodziewałabym się tu fajerwerków, jednak to dość lekka podróż. Miałam szansę zostać kapitanem swojego własnego statku, chociaż nie będę tego wspominać z zachwytem.

recenzja znajduje się także na moim blogu- deszczslow.blogspot.com

"Śmierć to taki Święty Mikołaj w świecie dorosłych, tyle że na odwrót."

Aza Ray topi się w powietrzu. Dosłownie. Choruje na tajemniczą chorobę płuc i pewne jest, że niedługo umrze. Przed śmiercią jednak pragnie przeżyć jeszcze swoje szesnaste urodziny. Na kilka dni przed nimi widzi jednak statek, płynący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy może być coś lepszego niż połączenie XIX-wiecznego Londynu, podziemnego, fantastycznego świata i steampunkowych maszyn? No właśnie. Nie może. Dlatego zaprzedałam duszę dla tej książki i czekając na premierę najnowszej książki Cassandy Clare ("Pani Noc") znowu sięgnęłam po "Mechanicznego Anioła". Co więcej, przeżywałam go bardziej niż za pierwszym razem.

"Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę."

Podróż z Ameryki do Anglii jest dla Tessy nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, kiedy na brzegu czeka na nią nie kochany brat, a nie budzące zaufania Mroczne Siostry. Przekonują dziewczynę, że Nate czeka na nią w ich posiadłości, co oczywiście okazuje się kłamstwem. Zmuszają Theresę do wykonywania dziwnych czynności, które odkrywają w niej nową zdolność- umiejętność przeobrażania się w dowolną osobę, której przedmiot posiada. Żeby tego było mało, arogancki, ale niezwykle przystojny William wciąga ją w zupełnie nieznany Świat Cieni, pełen niebezpieczeństw i intryg. Świat, w którym ożywają wszystkie legendy. Chłopiec jest jednym z Nocnych Łowców- pół-ludzi, pół-aniołów; legendarnych obrońców świata, stworzonych do walki z demonami. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do gry wkraczają już nie fantastyczne istoty, a mechaniczne roboty, maszyny stworzone przez tajemniczego Mistrza, któremu zależy na umiejętności Tessy.

Najpiękniejszą rzeczą w całej powieści jest atmosfera. Uwielbiam wiktoriański Londyn; całą otoczkę tajemnicy, dreszcz przerażenia i całą etykietę, której przestrzegać musieli ówcześni ludzie. Intryguje mnie w tym okresie niemal wszystko, a autorka w niesamowity sposób połączyła rzeczy kojarzące się ludziom z tamtym czasem- szybki rozwój techniki, obyczaje, wierzenia i przede wszystkim złą pogodę. Ciemne niebo, mgła i deszcz, tak często opisywane przez autorkę, dopełniają dzieła, tworząc tło dla wydarzeń. XIX wiek pasuje jak ulał do opowieści o wampirach, likantropach i czarownikach.

Bohaterowie różnią się od siebie charakterami, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Od dojrzałej i władczej Charlotte, przez dziewczęcą i zarozumiałą Jessamine i szalonego Henry'ego, aż po wrażliwego Jema. Mnie najbardziej do gustu przypadła jednak postać Willa. Chłopak zachowuje się jak kompletny ignorant, bez zastanowienia raniąc ludzi słowami jak sztyletem. Jego postać ma jednak przebłyski innego Willa. Więcej nie powiem- warto dowiedzieć się tego samemu przez lekturę.

"- Sugerujesz, że resztki mojej reputacji pozostały nietknięte? - zapytał Will z udawanym przerażeniem. - Najwyraźniej coś źle zrobiłem. Albo nie zrobiłem czegoś złego, tak też może być."

Podczas, gdy ludzie zazwyczaj ekscytują się niezwykle zaplątanym wątkiem miłosnym, ja największą uwagę zwróciłam na relację pomiędzy Jamesem i Willem. Chłopcy dopełniają się nawzajem. Jeden z nich jest wulkanem emocji, bezpośrednim i głośnym. Drugi to natomiast kompletne przeciwieństwo- delikatność i krzepiące słowa. To, jak oboje o siebie dbają i jak są sobie bliscy, to coś niesamowitego. Prawdziwa przyjaźń, w której brak miejsca na fałsz czy zawiść. Są dla siebie jednocześnie mentorami i uczniami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Książka jest idealna zarówno dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z twórczością Cassandry Clare, bo pozwala na wszystko spojrzeć od podszewki, poznając ten świat na dwa wieki przed główną serią, jak i dla ludzi mających za sobą "Dary Anioła", jako opowieść o bohaterach, o których mogliśmy słyszeć między wersami. Powieść dziwnie pasuje do niezbyt zachęcającej aury panującej za oknem, czyli deszczu czy topiącego się śniegu. Na pewno nie jest to łatwa historia, pełna szczęścia i rozwoju wypadków przyjaznego bohaterom. Mimo to fabuła i zakończenie są dziwnie satysfakcjonujące. Zdecydowanie polecam!

(recenzja znajduje się też na moim blogu- deszczslow.blogspot.com)

Czy może być coś lepszego niż połączenie XIX-wiecznego Londynu, podziemnego, fantastycznego świata i steampunkowych maszyn? No właśnie. Nie może. Dlatego zaprzedałam duszę dla tej książki i czekając na premierę najnowszej książki Cassandy Clare ("Pani Noc") znowu sięgnęłam po "Mechanicznego Anioła". Co więcej, przeżywałam go bardziej niż za pierwszym razem.

"Kimkolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy słyszę ten tytuł, to budzą się we mnie wszystkie emocje naraz- od skrajnej radości po bezbrzeżny smutek. Bo właśnie to przyszykował czytelnikom Doerr. Całą karuzelę najróżniejszych przeżyć. Już widząc to, że książkę nagrodzono Pulitzerem, a sam autor pisał ją przez 10 lat, można się wiele spodziewać. Na początek powiem jedno- nie jest to kolejna książka osadzona w czasach II wojny światowej. To coś o wiele lepszego.

Marie-Laure nie widzi od szóstego roku życia. Świat poznaje dotykiem, a dnie spędza w paryskim muzeum, gdzie codziennie zabiera ją ojciec, ślusarz tego przybytku. Na każde urodziny dostaje mały domek-zagadkę, wewnątrz którego ukryta jest niespodzianka. Później wstawia go do modelu miasta, umożliwiającego dziewczynie naukę topografii. Werner to mały mieszkaniec niemieckiego sierocińca. Nie może pogodzić się z myślą, że gdy tylko skończy piętnaście lat, będzie musiał zacząć pracę w kopalni węgla. Wolałby naprawiać radia i słuchać audycji tajemniczego Francuza, opowiadających o prawach fizyki. Kiedy wybucha wojna, dzieci zdają sobie sprawę z tego, że nic już nie będzie takie samo. Punktem wyjścia książki stają się nie tylko konflikt militarny, ale także fale radiowe, kamień nazywany Morzem Ognia i malownicze francuskie miasteczko Saint-Malo.

"Otwórzcie oczy i poparzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze."

Styl, w którym napisane jest "Światło, którego nie widać", odbiega od patetyczności typowej dla innych dzieł dotyczących drugiej wojny światowej. Trudno w nim o heroiczne czyny ratujące ojczyznę czy bohaterów ginących w walce o swoje ideały. Dostajemy za to zwyczajnych ludzi. Poznajemy ich troski i razem z nimi zmieniamy codzienne małe przyzwyczajenia, które stają się niemożliwe ze względu na wojnę. Bohaterowie spotykają na swoich drogach różne typy osobowości: od Hitlerjugend po starsze panie organizujące francuski ruch sabotażowy, więc w tej kwestii nie można się nudzić.

Rozdziały to na zmianę rok 1944 i lata poprzedzające, więc zanim poznamy początek historii, to znamy jej zakończenie, co uważam za świetny pomysł. Dodatkowo podzielone są one na podrozdziały, każdy o odpowiednim tytule nadającym treści niezwykły charakter. Autor zastosował narrację trzecioosobową i pisał z perspektywy różnych bohaterów, co również oddaje zabarwienie całej powieści. Zdania są proste i brak w nich podniosłości, więc to lektura, nad którą nie trzeba łamać głowy (chociaż ze względu na poruszany temat trudno stwierdzić, że lekka).

Doerr decydując się na napisanie książki osadzonej w realiach drugiej wojny światowej wszedł na grząski teren. Wielu imało się już tego, ale niestety z miernym skutkiem. Tu natomiast mamy powieść idealną- nie ckliwą czy zmanierowaną, a prawdziwą; na głównym planie nie jest miłość czy strach, a życie. Absolutnie zakochałam się w tej opowieści. Jej pozytywna opinia krążąca po internecie czy innych źródłach jest w stu procentach zasłużona.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: deszczslow.blogspot.com

Kiedy słyszę ten tytuł, to budzą się we mnie wszystkie emocje naraz- od skrajnej radości po bezbrzeżny smutek. Bo właśnie to przyszykował czytelnikom Doerr. Całą karuzelę najróżniejszych przeżyć. Już widząc to, że książkę nagrodzono Pulitzerem, a sam autor pisał ją przez 10 lat, można się wiele spodziewać. Na początek powiem jedno- nie jest to kolejna książka osadzona w...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Shadowfax

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [5]

Chuck Palahniuk
Ocena książek:
6,6 / 10
63 książki
2 cykle
Pisze książki z:
866 fanów
Oscar Wilde
Ocena książek:
7,6 / 10
109 książek
2 cykle
Pisze książki z:
961 fanów
William Shakespeare
Ocena książek:
7,8 / 10
158 książek
9 cykli
1951 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
302
książki
Średnio w roku
przeczytane
25
książek
Opinie były
pomocne
35
razy
W sumie
wystawione
264
oceny ze średnią 7,6

Spędzone
na czytaniu
1 701
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
26
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]