Uwielbiam horrory. Oglądałem ich setki, jak nie tysiące. Przeczytałem sporo. Nawet grałem, a ostatnio bawię się w escape roomy, które mają taką tematykę (choć nie tylko). Więc gdy zauważyłem/obejrzałem na Youtubie recenzję pewnej pani, którą uwielbia moja partnerka (skutecznie mnie zaraziła sympatią do tego kanału), tak poczułem nieodpartą chęć na kontakt z tą pozycją. I tak książka trafiła na początek kolejki moich zaległości z tego roku (jest jeszcze dłuuuga).
Gusta jednak są gustami, a te bywają skrajnie różne. Slasher spod pióra Bednarka czyta się piorunująco szybko, więc jest to niewątpliwie plus. Jest też krótki. Widać też, że autor musiał się dobrze bawić, czyniąc ten hołd ku klasykom gatunku. Niestety reszta broni się bardzo słabo. A najgorszym aspektem tego tytułu są... oczekiwania.
Z okładki krzyczą na nas takie tytuły jak Krzyk czy Koszmar Minionego Lata, więc siłą rzeczy oczekiwałem pewnych podwyższonych standardów, jak kreatywne metody pozbawiania życia płaskich postaci przez zapadających w pamięć morderców. Coś co zostanie ze mną na długo, jak mordy Jasona czy Michaela. Że będzie krwiście i makabrycznie, ale z drugiej strony nieco naiwnie/tandetnie. I choć pewne motywy się tu pojawiają, tak "Dom Straussów" miota się pomiędzy różnymi punktami. Nie jest też tak krwawy, jak można by oczekiwać.
I choć przemoc jest tutaj dosadna, tak tyczy się to głównie sfery seksualnej. Gwałty są tu mocno nakreślone, ale z drugiej strony jak ktoś ginie, tak sceny te są szybciutko kończone. Dziwny zabieg, zwłaszcza że morderca, choć z pewnością degenerat, tak w zasadzie ma bardzo zrozumiałe motywacje. Został skrzywdzony, co go ukierunkowało na tak zachowującą się jednostkę.
Wyobraźcie sobie paczkę przyjaciół, który przybywają do Mikołajek na wakacje, aby odpocząć od studiów. Za chwilę wkroczą na kolejny etap życia. Posiadłość otoczona jest gęstym lasem, a do jeziorka trzeba się prawie przedzierać.
Mamy tu Krysię, która poznaje nieśmiałego Filipa, lokalnego chłopaka, który mieszka niedaleko, w dużej posiadłości. Kiedy para jej znajomych znika bez śladu, reszta postanawia ruszyć po pomoc. Jest to o tyle utrudnione, że wczasowicze postanowili sobie urządzić odwyk od komórek i dostęp do nich jest utrudniony. A tam w dziczy ktoś patrzy. Ktoś kto ma własne, złowrogie zamiary. Najgorsze jest to, że Filip zdaje się wiedzieć znacznie więcej niż mówi...
Bohaterowie są płascy i tylko czeka się na ich egzekucję. Tak bardzo klasycznie podejmują złe decyzję, co tylko napędza moją niechęć jako czytelnika. I ta nieszczęsna końcówka... Choć muszę przyznać, że Bednarek prowadzi swoją powieść w kierunku, którego się nie spodziewałem. Bo jest tak BARDZO nie w gatunku.
"Dom Straussów" to pozycja dla wąskiego grona czytelników, którzy z pewnością docenią historię i pewne małe smaczki tu ulokowane. Dla innym będzie to wtórna i za mało brutalna zabawa konwencją, choć miejscami przemocy tu nie brak. Odważny skok do wody, aczkolwiek tutaj autor nieco się przeliczył z głębokością...
Uwielbiam horrory. Oglądałem ich setki, jak nie tysiące. Przeczytałem sporo. Nawet grałem, a ostatnio bawię się w escape roomy, które mają taką tematykę (choć nie tylko). Więc gdy zauważyłem/obejrzałem na Youtubie recenzję pewnej pani, którą uwielbia moja partnerka (skutecznie mnie zaraziła sympatią do tego kanału), tak poczułem nieodpartą chęć na kontakt z tą pozycją. I...
Uwielbiam horrory. Oglądałem ich setki, jak nie tysiące. Przeczytałem sporo. Nawet grałem, a ostatnio bawię się w escape roomy, które mają taką tematykę (choć nie tylko). Więc gdy zauważyłem/obejrzałem na Youtubie recenzję pewnej pani, którą uwielbia moja partnerka (skutecznie mnie zaraziła sympatią do tego kanału), tak poczułem nieodpartą chęć na kontakt z tą pozycją. I tak książka trafiła na początek kolejki moich zaległości z tego roku (jest jeszcze dłuuuga).
Gusta jednak są gustami, a te bywają skrajnie różne. Slasher spod pióra Bednarka czyta się piorunująco szybko, więc jest to niewątpliwie plus. Jest też krótki. Widać też, że autor musiał się dobrze bawić, czyniąc ten hołd ku klasykom gatunku. Niestety reszta broni się bardzo słabo. A najgorszym aspektem tego tytułu są... oczekiwania.
Z okładki krzyczą na nas takie tytuły jak Krzyk czy Koszmar Minionego Lata, więc siłą rzeczy oczekiwałem pewnych podwyższonych standardów, jak kreatywne metody pozbawiania życia płaskich postaci przez zapadających w pamięć morderców. Coś co zostanie ze mną na długo, jak mordy Jasona czy Michaela. Że będzie krwiście i makabrycznie, ale z drugiej strony nieco naiwnie/tandetnie. I choć pewne motywy się tu pojawiają, tak "Dom Straussów" miota się pomiędzy różnymi punktami. Nie jest też tak krwawy, jak można by oczekiwać.
I choć przemoc jest tutaj dosadna, tak tyczy się to głównie sfery seksualnej. Gwałty są tu mocno nakreślone, ale z drugiej strony jak ktoś ginie, tak sceny te są szybciutko kończone. Dziwny zabieg, zwłaszcza że morderca, choć z pewnością degenerat, tak w zasadzie ma bardzo zrozumiałe motywacje. Został skrzywdzony, co go ukierunkowało na tak zachowującą się jednostkę.
Wyobraźcie sobie paczkę przyjaciół, który przybywają do Mikołajek na wakacje, aby odpocząć od studiów. Za chwilę wkroczą na kolejny etap życia. Posiadłość otoczona jest gęstym lasem, a do jeziorka trzeba się prawie przedzierać.
Mamy tu Krysię, która poznaje nieśmiałego Filipa, lokalnego chłopaka, który mieszka niedaleko, w dużej posiadłości. Kiedy para jej znajomych znika bez śladu, reszta postanawia ruszyć po pomoc. Jest to o tyle utrudnione, że wczasowicze postanowili sobie urządzić odwyk od komórek i dostęp do nich jest utrudniony. A tam w dziczy ktoś patrzy. Ktoś kto ma własne, złowrogie zamiary. Najgorsze jest to, że Filip zdaje się wiedzieć znacznie więcej niż mówi...
Bohaterowie są płascy i tylko czeka się na ich egzekucję. Tak bardzo klasycznie podejmują złe decyzję, co tylko napędza moją niechęć jako czytelnika. I ta nieszczęsna końcówka... Choć muszę przyznać, że Bednarek prowadzi swoją powieść w kierunku, którego się nie spodziewałem. Bo jest tak BARDZO nie w gatunku.
"Dom Straussów" to pozycja dla wąskiego grona czytelników, którzy z pewnością docenią historię i pewne małe smaczki tu ulokowane. Dla innym będzie to wtórna i za mało brutalna zabawa konwencją, choć miejscami przemocy tu nie brak. Odważny skok do wody, aczkolwiek tutaj autor nieco się przeliczył z głębokością...
Uwielbiam horrory. Oglądałem ich setki, jak nie tysiące. Przeczytałem sporo. Nawet grałem, a ostatnio bawię się w escape roomy, które mają taką tematykę (choć nie tylko). Więc gdy zauważyłem/obejrzałem na Youtubie recenzję pewnej pani, którą uwielbia moja partnerka (skutecznie mnie zaraziła sympatią do tego kanału), tak poczułem nieodpartą chęć na kontakt z tą pozycją. I...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to