-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać272
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać7
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2019-11-21
2019-11-21
2019-11-21
2019-11-21
2019-11-21
2019-11-21
2019-11-21
2018-12-21
2018-08-20
2018-09-13
Pełna recenzja na: https://blogbooksandbeauty.wordpress.com/2018/09/14/aleja-wlokniarek-poruszajaca-podroz-po-przemyslowej-lodzi/
„Aleja Włókniarek" to niezwykły przekrój przez historię włókienniczej Łodzi. Sięgamy wstecz do końca XIX wieku, autorka nakreśla rozwój przemysłu na ziemiach polskich oraz w innych częściach globu i powody, dla których przemysł bawełniany zyskał taką popularność. Potem już jednak skupia się wyłącznie na moim rodzinnym mieście, które notowało wówczas ogromny przyrost ludności, zwłaszcza z terenów wiejskich. Praca w fabryce była często dla tych ludzi jedyna szansą na poprawę życia i zapewnienie wyżywienia rodzinie. Podróżujemy więc w czasie przez kolejne lata i epoki – dwudziestolecie międzywojenne, II Wojna Światowa, okres zaraz po wojnie, gdy wszystko przeszło w ręce komunistów, podporządkowując się gospodarce centralnie planowanej, aż do czasów współczesnych i upadku Łodzi włókienniczej. Historia jest bardzo płynna, wchodzimy w kolejne dekady, nawet tego nie odczuwając. Być może wynika to też z tego, że w pracy i życiu pracownic wielkich zakładów nic się przez dziesięciolecia nie zmieniało. Tym, co zawsze im towarzyszyło był ogromny wysiłek, wieczne zmęczenie, kiepskie warunki pracy i brak perspektyw na zmianę na lepsze. I tak przez lata… To bardzo smutny obraz Łodzi, opisywane kobiety często są jedynymi żywicielkami rodziny, pracują na trzy zmiany, muszą jeszcze opiekować się domem, dziećmi, wykonywać inne obowiązki, ale dają radę.
Tym, co szczególnie porusza są historie poszczególnych włókniarek. Siłą rzeczy nie ma możliwości poznać ich wszystkich, bo przez ponad 100 lat pracowało ich tam dziesiątki tysięcy, ale autorce udaje się dotrzeć do wielu niezwykłych opowieści. Część z nich znajduje w archiwach, do których już nikt nie zagląda. Czyta je, daje im drugie życie, przypomina o dzielnych kobietach, które ciężko pracowały przez lata. Z tej perspektywy trzeba powiedzieć, że Madejska wykonała ogrom pracy od strony źródłowej, przekopała się naprawdę przez tony materiałów, wyłuskując dla czytelników te najważniejsze informacje i opowieści. Ale udaje jej się także dotrzeć do kilku kobiet, które pamiętają pracę w łódzkich zakładach. Pyta je o warunki pracy, o zmiany po upadku komunizmu, po prostu o to, jak dawały sobie radę, tak zwyczajnie, po ludzku. Czytam te historie i nie mogę uwierzyć. Wiem, że dzisiaj też są kobiety na całym świecie, które ciężko pracują, wysilają się dla dobra najbliższych, ale jednak świadomość, że takie rzeczy działy się w moim mieście i to jeszcze stosunkowo niedawno, jest bardzo trzeźwiący.
Wątków poruszonych w reportażu jest sporo, ale wszystkie sprowadzają się do poruszających opowieści kobiet, które radziły sobie w niesprzyjających okolicznościach i niczym superbohaterki robiły o wiele więcej, niż mogły i niż powinny (chodzenie do pracy mimo choroby, czy ciąży). Czytałam z niedowierzaniem, smutkiem i ogromnym podziwem. A najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich, jeżeli nie wszystkie, były po prostu ofiarami wyzysku. Po zakończeniu pracy, czy upadku zakładu zostawały z niczym, odebrano im nawet tzw. „szkodliwe”, mimo że warunki pracy i ilości wdychanych pyłów porównywane były z tymi w kopalniach.
Bardzo bym chciała, żeby takie reportaże, jak ten miały o wiele większy wydźwięk i popularność wśród czytelników, wśród Polaków, żeby uświadomić im obok kogo mieszkają, żyją, jakie historie rozgrywały się za murami zakładów i w czterech ścianach mieszkań. I pokazać, że kobiety mają siłę – psychiczną i fizyczną – często o niewyobrażalnym rozmiarze. „Aleja Włókniarek” wpisuje się w dzisiejsze zmiany społeczne, otwiera oczy, porusza. Stawiam ją na półce obok „Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz oraz reportaży Justyny Kopińskiej i Wojciecha Tochmana. Ważny tytuł, który powinien przeczytać każdy, nawet jeżeli nie interesuje się Łodzią, bo wbrew pozorom opowiedziane historie są uniwersalne i mogą dotyczyć każdego miasta, kraju i zawodu.
Pełna recenzja na: https://blogbooksandbeauty.wordpress.com/2018/09/14/aleja-wlokniarek-poruszajaca-podroz-po-przemyslowej-lodzi/
„Aleja Włókniarek" to niezwykły przekrój przez historię włókienniczej Łodzi. Sięgamy wstecz do końca XIX wieku, autorka nakreśla rozwój przemysłu na ziemiach polskich oraz w innych częściach globu i powody, dla których przemysł bawełniany zyskał...
2018-08-25
"Do zobaczenia w zaświatach" to kawał dobrej literatury, dawno żadna ksiązka tak mnie nie zachwyciła, w zasadzie na każdej płaszczyźnie - literackiej, językowej, emocjonalnej...
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy I Wojna Światowa zmierza ku końcowi. Wszyscy, a zwłaszcza zmęczeni francuscy żołnierze na froncie, wyczekują z niecierpliwością informacji o zawieszeniu broni. W takich okolicznościach poznajemy Édouarda oraz Alberta, których drogi, ze względu na niezwykłe wydarzenie, już na zawsze będą nierozerwalnie połączone. Szybko przenosimy się do czasów po wojnie, do okresu który dla wielu był jeszcze bardziej traumatyczny niż same działania bojowe. Młodzi ludzie wracają do „normalnego” życia, ale echa walk wciąż błąkają się po ich wątłych umysłach i emocjach. Dodatkowo wszędzie panuje bieda, żeby przeżyć trzeba kombinować albo imać się najgorszych zajęć. Wszystkim jest trudno, również naszym bohaterom, zwłaszcza że jeden z nich jest poważnie okaleczony i oszpecony. Powieść jest wielowątkowa, bardzo plastyczna, ale można w niej wyodrębnić trzy główne narracje. Jedna z nich opisuje głęboką przyjaźń dwóch mężczyzn, którzy nawet gdy się kłócą i nie zgadzają ze sobą, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. W tych trudnych czasach wpadają na pomysł, w jaki sposób zarobić na życie, nie do końca w sposób legalny. Obaj skrywają pewną tajemnicę i ich plan obejmuje zupełne „zniknięcie” z walizką pełną pieniędzy. Drugi wątek – najbardziej oburzający i jak wspomina autor w posłowiu, oparty na faktach – dotyczy tych, którzy na wojnie postanowili zarobić. W tym konkretnym przypadku chodzi o oszustwa związane z chowaniem francuskich poległych. I trzeci wątek, najbardziej emocjonalny, opowiada o relacjach rodzinnych, zwłaszcza na linii ojciec-syn i tego, jak można sobie radzić ze stratą najbliższych.
Wszystkie te trzy główne wątki oplatane są przez liczne inne, razem tworząc wciągającą, ciekawą, nieco mroczną, ale też zabawną całość. Powieść czyta się z zapartym tchem, po prostu ją pochłonęłam. Wcale się nie dziwię, że książka była wielkim wydarzeniem we Francji i zdobyła liczne nagrody, a na jej podstawie powstał film. Lemaitre dotknął czułej struny Francuzów, I Wojna jest wciąż dla nich ogromną traumą, wydarzeniem, po którym długo nie mogli się pozbierać (niektórzy historycy w tym właśnie upatrują późniejszej szybkiej kapitulacji w czasie II Wojny Światowej). Książka jest napisana pięknym językiem, to naprawdę małe arcydzieło, jestem zachwycona i bardzo Wam ją polecam!
"Do zobaczenia w zaświatach" to kawał dobrej literatury, dawno żadna ksiązka tak mnie nie zachwyciła, w zasadzie na każdej płaszczyźnie - literackiej, językowej, emocjonalnej...
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy I Wojna Światowa zmierza ku końcowi. Wszyscy, a zwłaszcza zmęczeni francuscy żołnierze na froncie, wyczekują z niecierpliwością informacji o zawieszeniu broni....
2018-02-17
"Na skraju załamania" to było moje pierwsze spotkanie z panią B.A. Paris, nie miałam okazji czytać jej poprzedniego bestsellera "Za zamkniętymi drzwiami". I po lekturze mogę powiedzieć, że czuję pewien niedosyt. Ogólnie punkt wyjściowy jest dosyć ciekawy - Cass wracając w burzową noc skrótem przez las, nie pomaga kobiecie siedzącej w samochodzie, który mija. Następnego dnia dowiaduje się, że kobieta została zamordowana. Od tego momentu Cass dręczą wyrzuty sumienia, a jej sytuację pogarsza fakt, że ma problemy z pamięcią, zapomina mnóstwo rzeczy, a z czasem wydaje jej się, że popada w obłęd. Ponad połowę książki stanowią opisy kolejnych dziwnych wydarzeń z życia bohaterki, przemieszane ze spotkaniami z przyjaciółmi oraz kontaktami z wyrozumiały mężem, którego cierpliwość też jest jednak już na wyczerpaniu. To jednak sprawia, że kolejne sceny są dosyć powtarzalne i szybko wpadamy w ten rytm i przestajemy odczuwać jakiekolwiek zaskoczenie. Jednak po dużej ilości obejrzanych i przeczytanych kryminałów, szybko można rozgryźć intrygę i domyślić się, co stoi za zanikami pamięci Cass. Samo rozwiązanie akcji następuje bardzo szybko, aż zaskakująco szybko jak na kobietę, która jeszcze przed chwilą była całkowicie rozbita psychicznie.
Mimo wszystko książkę czyta się szybko, a akcja wciąga. Powiedziałabym że to bardziej dramat psychologiczny niż kryminał, bo sama kwestia tego, kto zamordował kobietę z samochodu spada tu na dalszy plan. "Na skraju załamania" to dobre czytadło. Nie jest to książka przełomowa i nie ma takich ambicji, ale jeżeli szukacie czegoś na kilka wieczorów to można sięgnąć
"Na skraju załamania" to było moje pierwsze spotkanie z panią B.A. Paris, nie miałam okazji czytać jej poprzedniego bestsellera "Za zamkniętymi drzwiami". I po lekturze mogę powiedzieć, że czuję pewien niedosyt. Ogólnie punkt wyjściowy jest dosyć ciekawy - Cass wracając w burzową noc skrótem przez las, nie pomaga kobiecie siedzącej w samochodzie, który mija. Następnego dnia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-10
Rewelacyjny tytuł!! "Burza" Steva Sem-Sandberga to kawał świetnej literatury dla bardziej wymagającego czytelnika. Główny bohater, Andreas, wraca na wyspę u wybrzeży Norwegii, na której wraz z siostrą był wychowywany przez zmarłego niedawno Johannesa. Odwiedzenie dawnego domu i okolicy stanie się okazją do zmierzenia się z własnymi "demonami" oraz próbą znalezienia odpowiedzi na wiele trudnych pytań z przeszłości. Dlaczego rodzice zniknęli z dnia na dzień, bez słowa? Jaką mroczną tajemnicę skrywał Majątek Pana Kaufmanna? Dlaczego jego siostra, Minny, zachowywała się dziwnie? O czym nie mówią starsi mieszkańcy wyspy?
Atmosfera jest gęsta, dodatkowo podkreślana surowym, skandynawskim klimatem i przyrodą.
Początkowo czytało mi się ten tytuł nieco trudno - między innymi z powodu jednolitego tekstu, bez wyodrębnienia akapitów i dialogów. Można jednak szybko się do tego przyzwyczaić, zwłaszcza że akcja nas bardzo zajmuje. Autor stawia dużo pytań, snuje swoją opowieść niespiesznie, nie od razu wiemy o co chodzi. Ale gdy kolejne elementy układanki wskakują na swoje miejsce po prostu nie sposób się od książki oderwać. Jesteśmy ciekawi rozwiązania i przede wszystkim chcemy wraz z bohaterem znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania.
Przeszłość wyspy ściśle wiąże się z historycznymi wydarzeniami w Europie, również tymi kontrowersyjnymi. Nie chcę za dużo zdradzić, bo naprawdę warto samemu odkrywać historię opowiedzianą w "Burzy", ale powiem tylko że pojawiają się wątki poruszone przez autora już w książce "Wybrańcy".
Ostatnio w moje ręce wpadło kilka tytułów, w których ważna role odgrywa przeszłość bohaterów i próba rozliczenia się z nią (np. "Człowiek tygrys", "Legenda o samobójstwie"), i "Burza" wypada w tym towarzystwie bardzo dobrze.
To trudna powieść, ale wciąga lepiej niż niejeden thriller. Bardzo, bardzo polecam - 8/10.
Rewelacyjny tytuł!! "Burza" Steva Sem-Sandberga to kawał świetnej literatury dla bardziej wymagającego czytelnika. Główny bohater, Andreas, wraca na wyspę u wybrzeży Norwegii, na której wraz z siostrą był wychowywany przez zmarłego niedawno Johannesa. Odwiedzenie dawnego domu i okolicy stanie się okazją do zmierzenia się z własnymi "demonami" oraz próbą znalezienia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-07
To bardzo nietypowa powieść z intrygującym punktem wyjściowym. Młody chłopak dopuszcza się brutalnego morderstwa. Co nim powodowało? Dlaczego twierdzi, że zbrodni dokonał tygrys, którego nosi w środku?
Na początku czytało mi się powieść dosyć trudno, opisy były bardzo dosadne i szczegółowe. Potem jednak autor zmienił nieco ton, poznajemy historię chłopaka i jego rodziny. Jest to w większości historia smutna, naznaczona cierpieniem, bólem oraz brakiem miłości. Ta swego rodzaju saga rodzinna bardzo mnie poruszyła, na zaledwie 200 stronach pojawia się mnóstwo niejednoznacznych emocji, od współczucia do obrzydzenia. Szczególnie duże wrażenie zrobił na mnie wątek matki chłopaka- to postać tragiczna, która pragnie bliskości, miłości i szczęścia, a nie może tego znaleźć dla siebie ani zapewnić swym najbliższym.
Autor we wciągający sposób kreśli obraz wiejskiej społeczności, mnóstwo tu niuansów, niedopowiedzeń i przeplatających się wątków. Całą historię łączy klamra - książka zaczyna się morderstwem, a na ostatniej stronie dowiadujemy sie, co spowodowało zbrodnię. Między tymi dwiema scenami autor małymi krokami przedstawia brakujące elementy układanki, tłumaczy zachowania bohaterów, cofa się w czasie, w retrospekcjach opowiada historię rodziny, tworzy przejmującą całość.
To naprawdę świetna książka, która jednak nie należy do najłatwiejszych i z pewnością nie trafi do każdego czytelnika. Mimo wszystko warto się z nią zmierzyć.
To bardzo nietypowa powieść z intrygującym punktem wyjściowym. Młody chłopak dopuszcza się brutalnego morderstwa. Co nim powodowało? Dlaczego twierdzi, że zbrodni dokonał tygrys, którego nosi w środku?
Na początku czytało mi się powieść dosyć trudno, opisy były bardzo dosadne i szczegółowe. Potem jednak autor zmienił nieco ton, poznajemy historię chłopaka i jego rodziny....
Pełna recenzja tutaj: https://blogbooksandbeauty.wordpress.com/2018/08/23/wabi-sabi-sztuka-odnajdywania-doskonalej-niedoskonalosci/
„Żyj wabi-sabi” Julie Pointer Adams to książka, która bardzo zachęca do tego, aby uczyć się cieszyć drobnymi rzeczami wokół nas. Autorka przybliża nam podejście do życia ściśle związane z japońską kulturą, ale przenosi je również na inne płaszczyzny. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ kultura i życiowa filozofia Dalekiego Wschodu nigdy nie była mi jakoś szczególnie bliska, ale w tym przypadku poznajemy wabi-sabi w kontekście życia w Kalifornii, Danii, Francji i we Włoszech. Mamy więc przekrój różnych kultur i zachowań specyficznych dla danego narodu i sami możemy zdecydować, który styl nam najbardziej odpowiada i który chcemy zastosować we własnym domu. Wabi-sabi zachęca do szukania piękna w prostych rzeczach, nawet tych, które na pierwszy rzut oka wydają się w jakimś stopniu niedoskonałe – wyszczerbiony kubek, pognieciony lniany obrus, zardzewiały płot, czy suszone kwiaty. To również trend w designie bardzo blisko natury, który czerpie garściami z kolorów ziemi i naturalnych materiałów.
Książka oprócz przybliżenia podejścia do życia mieszkańców wybranych regionów oraz omówienia koncepcji wabi-sabi w tym kontekście, zwraca bardzo dużą uwagę na przyjmowanie gości. To tak naprawdę jest kluczowym elementem poradnika. Autorka opisuje, jak wygląda goszczenie się w różnych zakątkach świata i czego możemy się z tego nauczyć i przygarnąć do swojego domu. Oczywiście gościnność w stylu japońskim jest pełna tradycji (siedzenie na podłodze, rytuał picia herbaty) i będzie znacznie różniła się od ekspresyjnego i rodzinnego podejścia do tej kwestii Włochów. Ale to jest w tym wszystkim najpiękniejsze – każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i może dostosować wabi-sabi do swoich możliwości i charakteru. Znajdziemy też tutaj pomysły na przybranie stołu, a także proste przepisy. I oczywiście mnóstwo rad, co zrobić, żeby zarówno goście, jak i domownicy czuli się po spotkaniu wspaniale wypoczęci, zbliżeni do siebie nawzajem, zrelaksowani i radośni. Nie ma tutaj rad dotyczących idealnego zastawienia stołu porcelaną i wieloma różnorodnymi potrawami. Wręcz przeciwnie – nacisk położony jest na prostotę, bezpretensjonalność, swobodę, luz i domową, ciepłą atmosferę. Bardzo mi to wszystko przypadło do gustu i mam kilka rad, które z przyjemnością będę starała się systematycznie wprowadzać w życie.
Książka jest napisana bardzo przystępnie, nie ma tu silenia się na poradnikową powagę i wymuszanie na czytelnikach stosowania wszystkich rozwiązań. Lektura sprawiła mi prawdziwą przyjemność, z chęcią poznawałam nowe pomysły i przenosiłam się w różne strony świata, żeby dowiedzieć się, jak zastosować wabi-sabi. Przeczytałam ją w dwa dni – nie tylko dlatego, że nie ma w niej zbyt dużo tekstu (chociaż całość ma ok. 270 stron), ale też dlatego, że naprawdę mnie ona wciągnęła. A do tego wszystkiego znajdziemy w środku mnóstwo klimatycznych, pięknych zdjęć. Bardzo ładnie wydana książka (chociaż na miejscu wydawcy pokusiłabym się o twardą okładkę) na pewno sprawdzi się jako prezent dla najbliższych.
Pełna recenzja tutaj: https://blogbooksandbeauty.wordpress.com/2018/08/23/wabi-sabi-sztuka-odnajdywania-doskonalej-niedoskonalosci/
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Żyj wabi-sabi” Julie Pointer Adams to książka, która bardzo zachęca do tego, aby uczyć się cieszyć drobnymi rzeczami wokół nas. Autorka przybliża nam podejście do życia ściśle związane z japońską kulturą, ale przenosi je również na inne...