rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lekka, słodka książka. Choć historia Summer dużo lepsza niż Carlo... język momentami zbyt egzaltowany, lecz nie jest to zbytnio drażniące. Krótko, zwięźle i przytulnie.

Lekka, słodka książka. Choć historia Summer dużo lepsza niż Carlo... język momentami zbyt egzaltowany, lecz nie jest to zbytnio drażniące. Krótko, zwięźle i przytulnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ojej... Cóż rzec... Daję dwa tylko dlatego, że moja polonistka powtarzała, że nie stawia się jedynki za napisaną pracę. Okładka rewelacyjna - skłoniła mnie do lektury, jednak po kilku stronach wiedziałam, że to błąd. Ta książka jest błędem. Nic w niej nie ma. Styl banalny, momentami tak drętwy, że musiałam się zmuszać do brnięcia dalej, bohaterowie nierzeczywiści. Nie wiem skąd ta wielka miłość? Tak jakby większość zdarzeń rozgrywała się gdzieś poza, a Bloom zapomniała je opisać i wtajemniczyć czytelnika. Szef stażystki niecierpi, ale sprząta kupę jej psa i płaci czynsz za mieszkanie. Brat, niechluj, nierób jest chamski dla szefa, ale za chwilę widzi w nim idealnego chłopaka siostry. No naprawdę nie ogarniam tego dzieła...

Ojej... Cóż rzec... Daję dwa tylko dlatego, że moja polonistka powtarzała, że nie stawia się jedynki za napisaną pracę. Okładka rewelacyjna - skłoniła mnie do lektury, jednak po kilku stronach wiedziałam, że to błąd. Ta książka jest błędem. Nic w niej nie ma. Styl banalny, momentami tak drętwy, że musiałam się zmuszać do brnięcia dalej, bohaterowie nierzeczywiści. Nie wiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra książka. Spodziewałam się wprawdzie nie tak oczywistej historii za zamkniętymi drzwiami, jednak i tak jest to ciekawa lektura. Każde słowo jest tu przesiąknięte strachem i nie da się od tego strachu uciec. Nawet zwykła, towarzyska kolacja czy impreza urodzinowa odbywają się za grubym szkłem. Bo na pierwszym planie zawsze jest strach. To ciągłe napięcie jest męczące, jednak, dzięki niemu, Paris osiąga zamierzony efekt - czytelnik stawia się w sytuacji Grace, współodczuwa, zamyka się za drzwiami razem z nią. Można dyskutować czy główna bohaterka zachowuje się adekwatnie do sytuacji, jednych irytuje biernością, drudzy rozumieją jej położenie. Mnie osobiście przeszkadza zbyt egzaltowany styl wypowiedzi, zbyt idealistyczne podejście do świata. Mimo to Grace, choć wkurzająca, jest wiarygodna, co jest ogromnym plusem tej książki. A i tak najbardziej charakterną i moją ulubioną jest Millie.

Dobra książka. Spodziewałam się wprawdzie nie tak oczywistej historii za zamkniętymi drzwiami, jednak i tak jest to ciekawa lektura. Każde słowo jest tu przesiąknięte strachem i nie da się od tego strachu uciec. Nawet zwykła, towarzyska kolacja czy impreza urodzinowa odbywają się za grubym szkłem. Bo na pierwszym planie zawsze jest strach. To ciągłe napięcie jest męczące,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie no nie... Początek jest nawet obiecujący. Urokliwy klimat, zapach gór wręcz się czuje i ta jazda pociągiem w nieznane... Ale niestety im dalej w las, tym większa wycinka. Przybyłek wykreowała w swoim umyśle bohaterów i zapomniała tchnąć w nich życie. I Olga i Janek mówią językiem autorki, zbyt poetyckim, zbyt egzaltowanym. Sami nigdy nie dochodzą do głosu, a może są aż tak nudni i zblazowani, że nie mają nic do powiedzenia. Janek cały czas zachowuje się, jakby umierać miał, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. I żyć. I cała ta wydumana historia Marysi i Janka, owiana wielką tajemnicą.... Już sam fakt, że tych dwoje nie zawalczyło o swoje, tak wielkie, jak ciągle przekonuje autorka, uczucie, z powodu zdarzeń z przeszłości, jest mało wiarygodny. Ludzie dla miłości robią nie takie głupie rzeczy, rozwodzą się, uciekają, ranią najbliższych. Wszystko, aby być razem. A Janek i Marysia świadomie zrezygnowali z takiej miłości, która nie zdarza się często. I po co??? Ich ojcowie dalej byli nieszczęśliwi, a matkom życia nie zwróciło to wyrzeczenie. Marysia do końca życia będzie tęsknić za Jankiem. Bezsens. Jedyną w miarę ciekawą postacią jest Robert. To on czuje, przeżywa, ponosi konsekwencje własnych decyzji, jest niezręczny, ale prawdziwy w tej niezręczności. I jeszcze narracja: drętwa, momentami niespójna. No naprawdę taka ta powieść wymęczona, wymemłana. A koniec to już w ogóle zlepek przypadkowych, powierzchownych sytuacji.

Nie no nie... Początek jest nawet obiecujący. Urokliwy klimat, zapach gór wręcz się czuje i ta jazda pociągiem w nieznane... Ale niestety im dalej w las, tym większa wycinka. Przybyłek wykreowała w swoim umyśle bohaterów i zapomniała tchnąć w nich życie. I Olga i Janek mówią językiem autorki, zbyt poetyckim, zbyt egzaltowanym. Sami nigdy nie dochodzą do głosu, a może są aż...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Hold You Close Melanie Harlow, Corinne Michaels
Ocena 7,2
Hold You Close Melanie Harlow, Cor...

Na półkach:

Zwykłe, tandetne romansidło. No rozczarowałam się strasznie.

Zwykłe, tandetne romansidło. No rozczarowałam się strasznie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudna książka, taka magiczna, klimatyczna... Połknęłam ją jednym haustem. Choć czasami balansowała na granicach banału (te rozterki typu "kocha nie kocha", "unieszczęśliwiam go to muszę odejść", te naćpane imprezy itp.). Może zbyt dużo egzaltacji i uniesień, zwłaszcza w drugiej części powieści. No i te sceny erotyczne trochę zakrawają o tani harlequin. Ale jest w tej książce taka magia, takie przyciąganie, że wiele wybaczyć można. Czyta się naprawdę jednym tchem, z wypiekami na twarzy.

Cudna książka, taka magiczna, klimatyczna... Połknęłam ją jednym haustem. Choć czasami balansowała na granicach banału (te rozterki typu "kocha nie kocha", "unieszczęśliwiam go to muszę odejść", te naćpane imprezy itp.). Może zbyt dużo egzaltacji i uniesień, zwłaszcza w drugiej części powieści. No i te sceny erotyczne trochę zakrawają o tani harlequin. Ale jest w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety mój umysł nie ogarnął tej powieści. Zagubiłam się w mnogości wątków i postaci. Zanim ogarnęłam Cybanta, pojawiał się Maciek - i tak wkoło, wkoło, wkoło... A wszystko słabo zlepione główną bohaterką, której jest w "Lampionach" jak na lekarstwo. Przy pisaniu powieści ponoć przyświecała Bondzie myśl Arystotelesa, że miasto składa się z różnych ludzi. Moim skromnym zdaniem w "Lampionach" ci ludzie są tacy sami: pijusy, menele, oszuści. Doprawdy przygnębiające. Choć jeden bohater mógłby nie mieć pokręconego życia, być szczęśliwy. Bo tacy ludzie też istnieją.

Niestety mój umysł nie ogarnął tej powieści. Zagubiłam się w mnogości wątków i postaci. Zanim ogarnęłam Cybanta, pojawiał się Maciek - i tak wkoło, wkoło, wkoło... A wszystko słabo zlepione główną bohaterką, której jest w "Lampionach" jak na lekarstwo. Przy pisaniu powieści ponoć przyświecała Bondzie myśl Arystotelesa, że miasto składa się z różnych ludzi. Moim skromnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno się tak nie uśmiałam. Dobrze napisana małżeńska tragikomedia. Świetna lektura na jesienny wieczór. Kryminał to wprawdzie żaden, lecz oczekiwałam dobrze napisanej fabuły, aniżeli zagmatwanej intrygi, dlatego też rozczarowana nie jestem.

Dawno się tak nie uśmiałam. Dobrze napisana małżeńska tragikomedia. Świetna lektura na jesienny wieczór. Kryminał to wprawdzie żaden, lecz oczekiwałam dobrze napisanej fabuły, aniżeli zagmatwanej intrygi, dlatego też rozczarowana nie jestem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Główna bohaterka Fay jest tak irytująco głupia, że aż włos się na głowie jeży. Aż się sobie dziwię, że skończyłam czytać tę powieść, bo miałam chęć rzucić nią o podłogę sto tysięcy razy. Fay nie jest altruistką, jest masochistką, która pozwala, aby matka nią pomiatała, a siostra Edie traktowała ją jak dojną krowę. Bo przecież "trzeba brać życie takim jakie ono jest". Dramat. Fay jest tak naiwnie ślepa, że nie dostrzega romansu Anthonego z Deborah. A wątek Danny'ego? Poboczny, nijaki. Skąd ta wielka miłość skoro mężczyzny jest tak mało w tej książce? Mało jest też słodkości, zapachów ciast, dżemów... Jedynie okładka jest apetyczna.

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Główna bohaterka Fay jest tak irytująco głupia, że aż włos się na głowie jeży. Aż się sobie dziwię, że skończyłam czytać tę powieść, bo miałam chęć rzucić nią o podłogę sto tysięcy razy. Fay nie jest altruistką, jest masochistką, która pozwala, aby matka nią pomiatała, a siostra Edie traktowała ją jak dojną krowę. Bo przecież "trzeba brać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Walczyłam z tą książką i szczęśliwie dobrnęłam do końca. Drażniły mnie ciągłe retrospekcje, dziwaczny, nonszalancki styl i te ciągłe powtórzenia... Te same sytuacje były opisywane wielokrotnie przez te same osoby, tym samym słownictwem. Mamy pięciu narratorów, a styl monotonny, mdły. Jedynie Paweł trochę się wyróżnia. Miałam wrażenie, że czytam wkoło, o tym samym, ciągle te Mazury, Deep... Autorka potraktowała swoich czytelników, jak ociężałych umysłowo, którym trzeba wyjaśnić oczywiste oczywistości. A najgorsze jest to, że jest to książka o przeszłości. Teraźniejszości mamy tu śladowe ilości. A szkoda, bo była najciekawsza.

Walczyłam z tą książką i szczęśliwie dobrnęłam do końca. Drażniły mnie ciągłe retrospekcje, dziwaczny, nonszalancki styl i te ciągłe powtórzenia... Te same sytuacje były opisywane wielokrotnie przez te same osoby, tym samym słownictwem. Mamy pięciu narratorów, a styl monotonny, mdły. Jedynie Paweł trochę się wyróżnia. Miałam wrażenie, że czytam wkoło, o tym samym, ciągle te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ojej, mdłe, niezręcznie napisane, dialogi (zwłaszcza pod koniec) śmiesznie górnolotne... ("przyjmuję ten dar miłości z miłością" i takie tam bla bla bla. Nie, no nie.

Ojej, mdłe, niezręcznie napisane, dialogi (zwłaszcza pod koniec) śmiesznie górnolotne... ("przyjmuję ten dar miłości z miłością" i takie tam bla bla bla. Nie, no nie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z Chyłką i Zordonem. Co więcej, pierwsze spotkanie z autorem. Prawda jest taka, że wypożyczyłam ten kryminał na chybił trafił, bez wcześniejszego rekonesansu. I nie wiedziałam czego się spodziewać. Pierwsze stronice powieści mile mnie zaskoczyły. W konsekwencji, jakieś połowę książki połknęłam z niemałą przyjemnością. Jednak niespodziewanie oberwałam rykoszetem. Niemalże czułam wokół siebie smród tequilli sunrise, marlboro i wymiocin. Ocknęłam się z transu zniechęcona i zrobiłam sobie przerwę na inną lekturę. "Rewizję" kończyłam z lekkimi oporami, już nie tak zachwycona jak na początku. Miałam wrażenie, że główny wątek utonął w oceanach alkoholu, zamazał się w upojonym umyśle Chyłki. Szkoda. Ogromny plus natomiast należy się wydawnictwu Czwarta Strona. Tę okazałą gabarytowo książkę czyta się doprawdy komfortowo, dzięki świetnej edycji tekstu.

To moje pierwsze spotkanie z Chyłką i Zordonem. Co więcej, pierwsze spotkanie z autorem. Prawda jest taka, że wypożyczyłam ten kryminał na chybił trafił, bez wcześniejszego rekonesansu. I nie wiedziałam czego się spodziewać. Pierwsze stronice powieści mile mnie zaskoczyły. W konsekwencji, jakieś połowę książki połknęłam z niemałą przyjemnością. Jednak niespodziewanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał bardzo dobrej prozy. Spodziewałam się, powieści z przymrużeniem oka, w stylu "Lotu nad kukułczym gniazdem". Jakże się omyliłam! W tej książce wszystko jest na serio: każde słowo, każdy bohater, każdy problem, no i przede wszystkim tytuł. Bo jest to rzeczywiście opowieść o pacjentach z oddziału chorych na raka, o ich rodzinach, lekarzach. Można się aż zagubić w gąszczu postaci i niedokończonych wątków. Nie ma w tej powieści słów bez znaczenia, rzucanych na wiatr. Fantastyczne jest to, że Sołżenicyn przedstawia racje każdego bohatera, z jego punktu widzenia, nie ocenia, nie wyróżnia, pozostawia czytelnikowi pole do własnej interpretacji. Kostogłotow jest równy Rusanowowi czy Diomce.

Kawał bardzo dobrej prozy. Spodziewałam się, powieści z przymrużeniem oka, w stylu "Lotu nad kukułczym gniazdem". Jakże się omyliłam! W tej książce wszystko jest na serio: każde słowo, każdy bohater, każdy problem, no i przede wszystkim tytuł. Bo jest to rzeczywiście opowieść o pacjentach z oddziału chorych na raka, o ich rodzinach, lekarzach. Można się aż zagubić w gąszczu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kocham, kocham, kocham...:)

Kocham, kocham, kocham...:)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze sto pięćdziesiąt stron było męczarnią. Brnęłam, brnęłam, co chwila osiadając na mieliźnie. Wymęczona narracja, nawiązywała do pierwszych romansów Roberts, za którymi nie przepadam. Później było znacznie lepiej. Styl autorki nabrał lekkości, humoru. Bardziej przypominał powieści, które lubię ("W samo południe", "Poszukiwania"). Typowy kryminał to wprawdzie nie jest, bo sprawca zbrodni jest oczywisty. Ale lektura (po początkowych trudnościach) naprawdę przyjemna.

Pierwsze sto pięćdziesiąt stron było męczarnią. Brnęłam, brnęłam, co chwila osiadając na mieliźnie. Wymęczona narracja, nawiązywała do pierwszych romansów Roberts, za którymi nie przepadam. Później było znacznie lepiej. Styl autorki nabrał lekkości, humoru. Bardziej przypominał powieści, które lubię ("W samo południe", "Poszukiwania"). Typowy kryminał to wprawdzie nie jest,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę przegadana ta trzecia część "Trylogii czasu". Dwie pierwsze były bardziej dopracowane. Jako czytelniczka miałam poczucie, że sceny, dialogi są takie jakie powinny być. W "Zieleni szmaragdu" już tego poczucia nie mam. Tak jakby Kerstin Gier, chcąc trzymać w napięciu, uciekała od postawienia kropki nad "i". Brakuje tu głębi rozmów, chemii, magii między Gwen i Gideonem, tego, od czego kipiało w dwóch pierwszych częściach. Zamiast tego mamy bzdurne dialogi w stylu: gdybym nie był taki przystojny, nie zwróciłabyś na mnie uwagi (Gideon). Po co to, pytam? Jaki ta rozmowa ma związek z problemami tej dwójki?. I ten cały epilog!!! Jakby dla czytelnika najważniejsze były losy Lucy i Paula! To dla Gwendolyn i Gideona czyta się "Trylogię czasu". I to ich historia interesuje mnie najbardziej. Zarzucicie mi, że oczekuję oczywistości, a przecież niedopowiedzenia decydują o wartości książki. Ale to nie jest ambitna powieść, tylko romantyczna historia, która rządzi się innymi prawami. Chcę tu czuć chemię, przeżywać, uśmiechać się bezsensownie podczas lektury. Zabrakło mi takich momentów.

Trochę przegadana ta trzecia część "Trylogii czasu". Dwie pierwsze były bardziej dopracowane. Jako czytelniczka miałam poczucie, że sceny, dialogi są takie jakie powinny być. W "Zieleni szmaragdu" już tego poczucia nie mam. Tak jakby Kerstin Gier, chcąc trzymać w napięciu, uciekała od postawienia kropki nad "i". Brakuje tu głębi rozmów, chemii, magii między Gwen i Gideonem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Czerwień rubinu" naprawdę mnie wciągnęła. Sama jestem zaskoczona jak bardzo. Mimo momentami irytująco "dziewczyńskiej", pierwszoosobowej narracji Gwendolyn, tych wszystkich kluch w gardle, ochów i achów. Choć pewnie dziesięć lat temu byłabym tymi wszystkimi nastoletnimi dramatami zachwycona. Magia tej powieści jest tak silna, że nie da się nią delektować. Ją się pochłania w całości, razem z "Błękitem szafiru" i "Zielenią szmaragdu".

"Czerwień rubinu" naprawdę mnie wciągnęła. Sama jestem zaskoczona jak bardzo. Mimo momentami irytująco "dziewczyńskiej", pierwszoosobowej narracji Gwendolyn, tych wszystkich kluch w gardle, ochów i achów. Choć pewnie dziesięć lat temu byłabym tymi wszystkimi nastoletnimi dramatami zachwycona. Magia tej powieści jest tak silna, że nie da się nią delektować. Ją się pochłania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam tę książkę ruski rok. Już na początku zirytowała mnie nieznośnie poetycka narracja. Zupełnie nie pasowała do Matyldy, uparcie kreowanej na zdecydowaną, konkretną, nowoczesną... I ten cały naciągany dialog z babką!?! Kiedy już się przyzwyczaiłam do Michała, Pawła, całego Zawrocia, nawet wciągnęłam - bach!, historia ze Świrem, cudaczna, nie wiem czemu pachnąca komuną, niepasująca. Do tego dialogi, zupełnie odrealnione. Przełomowe było pojawienie się Anny. Dzięki niej dotrwałam do końca. I z zaskoczeniem stwierdziłam, że chętnie przeczytam "Górę śpiących węży". Dziwne...

Czytałam tę książkę ruski rok. Już na początku zirytowała mnie nieznośnie poetycka narracja. Zupełnie nie pasowała do Matyldy, uparcie kreowanej na zdecydowaną, konkretną, nowoczesną... I ten cały naciągany dialog z babką!?! Kiedy już się przyzwyczaiłam do Michała, Pawła, całego Zawrocia, nawet wciągnęłam - bach!, historia ze Świrem, cudaczna, nie wiem czemu pachnąca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Thriller polityczny - tak to doskonały komentarz. Pierwsze(!?!) 500 stron jest trochę nudne, praktycznie zero akcji. Długie zawiłości. Za to resztę, czyta się jednym tchem. Jedna z niewielu książek, po zakończeniu której, nie ma się dziwnego niedosytu. Praktycznie wszystko zostało powiedziane, a raczej napisane. Żal mi tylko, że druk książki Daga Svensona, przemknął bez echa. A od tego wszystko się zaczęło.

Thriller polityczny - tak to doskonały komentarz. Pierwsze(!?!) 500 stron jest trochę nudne, praktycznie zero akcji. Długie zawiłości. Za to resztę, czyta się jednym tchem. Jedna z niewielu książek, po zakończeniu której, nie ma się dziwnego niedosytu. Praktycznie wszystko zostało powiedziane, a raczej napisane. Żal mi tylko, że druk książki Daga Svensona, przemknął bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No cóż... Nie dołączę do peanów na cześć "Syrenki". Powieść dość dobrze się czyta, ale w kulminacyjnych momentach jest szalenie irytująca. Lackberg przemilcza w narracji tak wiele, że czytelnik traci grunt pod nogami. (Przykładowo Christian opowiada historię niebieskiej sukienki żonie, potem żona opowiada ją Erice, ale czytelnika zapoznać z tą "szokującą" historią autorka już nie zamierza. Dalej ojciec Alice udziela Patrikowi telefonicznej odpowiedzi na dwa pytania, odpowiedzi, której czytelnik nie poznaje, Erika rozmawia z lekarzem, ale o czym nie wiadomo... i tak w koło. Patrik i Erika czymś się zachwycają, czymś się ciągle zajmują, ale czym? - oto jest pytanie.) Czytelnik zostaje wyrzucony z centrum wydarzeń na ich margines. Musi czekać cierpliwie aż autorka łaskawie podzieli się z nim wszystkimi faktami. Bo przecież czytelnik, broń Boże!, nie może za szybko poznać prawdy. Ja rozumiem, że przemilczenie świetnie buduje napięcie, ale tutaj mamy go w nadmiarze, tak jakby Lackberg nie miała innego pomysłu na interesujące zbudowanie akcji. Co najgorsze, czytelnik pozostaje w tyle za głównymi bohaterami, tracąc z nimi więź. A szkoda, bo Erika i Patrik to naprawdę nietuzinkowe osobowości. Wszystkie te zabiegi zatajenia istotnych wydarzeń, w moim przypadku jakoś nie odniosły zamierzonego rezultatu, bo i tak domyśliłam się rozdwojenia jaźni u Christiana. Hmmm... Jestem rozczarowana.

No cóż... Nie dołączę do peanów na cześć "Syrenki". Powieść dość dobrze się czyta, ale w kulminacyjnych momentach jest szalenie irytująca. Lackberg przemilcza w narracji tak wiele, że czytelnik traci grunt pod nogami. (Przykładowo Christian opowiada historię niebieskiej sukienki żonie, potem żona opowiada ją Erice, ale czytelnika zapoznać z tą "szokującą" historią...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to