Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

W polowie zorientowałem się, że "czytam głosem" OSTRego, ale skoro od 18tu lat ten głos towarzyszy Ci niemalże w każdej życiowej sytuacji - inaczej się nie da.
A teraz dobra Adam, szczerze bez ogródek, kiedy "Directors Cut" wypuścisz? Spodziewałem się więcej Sambala na tym Kapsalonie.

W polowie zorientowałem się, że "czytam głosem" OSTRego, ale skoro od 18tu lat ten głos towarzyszy Ci niemalże w każdej życiowej sytuacji - inaczej się nie da.
A teraz dobra Adam, szczerze bez ogródek, kiedy "Directors Cut" wypuścisz? Spodziewałem się więcej Sambala na tym Kapsalonie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jak "Siedem", bardziej jak pięć plus, ale niech już będzie sześć.

Największy zarzut?! Wzorzec Zbrodni czyta się jak komiks bez obrazków. Szybko ale jednak brakuje tego czegoś (warsztatu?). Za to są makabryczne opisy z policyjnego radia, które i tak nie czynią NYC bardziej niebezpiecznym miastem od Sandomierza.

Nie jak "Siedem", bardziej jak pięć plus, ale niech już będzie sześć.

Największy zarzut?! Wzorzec Zbrodni czyta się jak komiks bez obrazków. Szybko ale jednak brakuje tego czegoś (warsztatu?). Za to są makabryczne opisy z policyjnego radia, które i tak nie czynią NYC bardziej niebezpiecznym miastem od Sandomierza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli autor chciał postawić koledze pomnik który przetrwa lata to... się nie udało! Tak wybitny zawodnik zasługuje na dużo lepszą biografię.
Nie wiem czy było to intencjonalnie czy z przypadku, ale zabawa w Tarantino (skoki kilkuletnie!) to jeżeli się je robi nie umiejętnie, najgorszy z zabiegów! Jak można podzielić karierę na rozdziały klub, kadrę i puchary klubowe? Chronologicznie się nie dało?! A z przeskokami nie udało!!!

Pikanterią większą grzeszą „Przygody Mikołajka”, a teksty typu: „wystawiony był na pokusy, jakie niesie wielkie miasto. I często z nimi przegrywał...” nadają się do telewizji Trwam i do Teleranka. Ponadto Szekspir się pytał o tak poetycką definicje kaca i (cholera wie czy rzeżączki czy) opryszczki: „już wiedzieli co mu podać, żeby w przyspieszonym tempie przywrócić zdrowie i sprawność oraz zlikwidować wysypkę na skórze.” Naprawdę! Lektura szkolna dla 4to klasistów?

Duża część książki toczy się wokół Kazia, a mniej jest o nim samym i na dodatek, to nagromadzenie zbędnych faktów (Nawet jest podany adres grobu! Nie cmentarza – grobu!) Suche fakty niczym w sprawozdaniu sportowym, tymczasem spodziewałem się emocji niczym w komentarzach Zimocha!
Panie Stefanie nie pisz Pan książek, zostaw tą fuchę Stanowskiemu!

Końcówka poraża. Zakończeń więcej niż w filmowym „Powrocie króla”.... Dobra koniec znęcania – na plus zasługuje strona graficzna książki. Dużo rzadkich dokumentów, zdjęć... które pewnie teraz można wygooglować.

Jeżeli autor chciał postawić koledze pomnik który przetrwa lata to... się nie udało! Tak wybitny zawodnik zasługuje na dużo lepszą biografię.
Nie wiem czy było to intencjonalnie czy z przypadku, ale zabawa w Tarantino (skoki kilkuletnie!) to jeżeli się je robi nie umiejętnie, najgorszy z zabiegów! Jak można podzielić karierę na rozdziały klub, kadrę i puchary klubowe?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetnie napisana "biblia antyglobalistów" i lektura obowiązkowa dla każdego pracującego w marketingu. Czyta się naprawdę szybko głównie za sprawą mnóstwa ciekawostek.
Dwie główne wady - obejmuje głównie rynek USA oraz napisana w 1999 roku, przydała by się aktualizacja lub kontynuacja.

Świetnie napisana "biblia antyglobalistów" i lektura obowiązkowa dla każdego pracującego w marketingu. Czyta się naprawdę szybko głównie za sprawą mnóstwa ciekawostek.
Dwie główne wady - obejmuje głównie rynek USA oraz napisana w 1999 roku, przydała by się aktualizacja lub kontynuacja.

Pokaż mimo to

Okładka książki Dobry omen Neil Gaiman, Terry Pratchett
Ocena 7,3
Dobry omen Neil Gaiman, Terry ...

Na półkach: , ,

Debiut książkowy Neila Gaimana, n'ta powieść Terry'ego Pretcheta. Panowie po wymianie pomysłów postanowili napisać coś wspólnie i wyszła ta oto pozycja – przerażająco-komiczna gdzie ironia goni absurd. Podobno Neil napisał 40% z czego samemu stworzył początek + wątki z Jeźdźcami... tfu, Motocyklistami Apokalipsy. Terry był odpowiedzialny za ICH, koniec oraz odwalił najczarniejszą robotę – czyli pisanie większości, jak sam mówi dlatego, że Neil miał na głowie w tym czasie Sandmana i „I'm a selfish bastard and tried to write ahead to get to the good bits before Neil”. Także Panowie wisząc codziennie na słuchawie niczym telemarketerzy oraz wysyłając sobie dyskietki (lata 80te!) dobrnęli do końca.

Co jest niepodważalną siłą tej powieści to pełnokrwiści bohaterowie i humor który na każdym kroku doprowadza do niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Jak nie Diabeł słuchający bez przerwy w samochodzie „Best of Queen”, bo mu radio każdą kasetę (kochane lata 80te!) zmienia na tą składankę, to nawiązania do kultowych filmów grozy, gdzie to pielęgniarka-satanistka chce nazwać nowo narodzonego Antychrysta - Damien (bo ostatnio jest modne), czy jego opiekunka w późniejszym czasie nalega na kupienie rowerka na 3 kółkach żeby mógł jeździć po domu (niczym Danny z filmowego Lśnienia).
Również wiele ciekawych alternatywnych "faktów" typu: „św. Jan był uroczym facetem tylko za bardzo lubił grzyby”, a „Zaraza (Jeden z Jeźdźców Apokalipsy), burcząc coś na temat penicyliny, odeszła na emeryturę w 1936”. Zaprawdę powiadam wam, nie da się wszystkich aluzji i odniesień spamiętać. A każdy z bohaterów wnosi odmienne poczucie humoru od typowo angielskiego po stricte nieświadomość dziecięcą.

Ogólnie rzecz biorąc książka dla każdego lubiącego się pośmiać i kto ma trochę dystansu do spraw religijnych. Dla mnie jazda po M25 już nigdy nie będzie taka sama.

P.S. Autorzy chcieli zrobić sequel „668—The Neighbour of the Beast ”, ale Neil wyprowadził się z Anglii! Trzeba im przypomnieć, że jest coś takiego jak internet, skype etc. Tym razem pisanie wyniosło by ich znacznie taniej.

Debiut książkowy Neila Gaimana, n'ta powieść Terry'ego Pretcheta. Panowie po wymianie pomysłów postanowili napisać coś wspólnie i wyszła ta oto pozycja – przerażająco-komiczna gdzie ironia goni absurd. Podobno Neil napisał 40% z czego samemu stworzył początek + wątki z Jeźdźcami... tfu, Motocyklistami Apokalipsy. Terry był odpowiedzialny za ICH, koniec oraz odwalił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziwi mnie brak popularności Craig'a Clevenger'a w naszym szarym, depresyjnym kraju. Wydano jedynie Poradnik Kontrorsjonisty (z marnym zainteresowaniem) tymczasem w rodzimym "USiA" wymienia się go jednym tchem obok Palahniuka i Welsha za jednego z najbłyskotliwszych i najpopularniejszych pisarzy fali neo-noir. Pewnie wysyp jego popularności zbiegnie się z tegoroczną filmową premierą "Dermaphorii".

O czym powieść? Główny bohater po raz kolejny ląduje w szpitalu po przedawkowaniu mocnych leków przeciwbólowych. Zwykły ćpun? Niekoniecznie - Jego skłonność do różnego rodzaju narkotyków spowodowana jest ostrymi migrenami. Każdorazowa interwencja lekarska w takich przypadkach, wiążę się z koniecznością wywiadu z Biegłym z Wydziału Zdrowia Psychicznego. I w tym momencie zaczyna się zabawa, ponieważ nasz bohater jest doskonałym fałszerzem o nie przeciętnej inteligencji i z ogromnym doświadczeniem w takich sytuacjach.
Częste wizyty na ratunkowym zmusiły go do przybierania różnych "wcieleń" w celu uniknięcia psychiatryka czy odwyku. Jaka zabawa? możecie spytać. Mniej więcej taka jaką urządził Kevin Spacey Chazzowi Palminteri w The Usual Suspects. Mistrzowska partia sterowania domysłami i podejrzeniami doktora zacierająca granice "w zabawie w kotka i myszkę”. Jednakże ta rozgrywka jest tylko pretekstem do opowiedzenia historii nieszablonowego życia bohatera.

Już dawno nie czytałem tak „filmowej” książki... Polecam.

Dziwi mnie brak popularności Craig'a Clevenger'a w naszym szarym, depresyjnym kraju. Wydano jedynie Poradnik Kontrorsjonisty (z marnym zainteresowaniem) tymczasem w rodzimym "USiA" wymienia się go jednym tchem obok Palahniuka i Welsha za jednego z najbłyskotliwszych i najpopularniejszych pisarzy fali neo-noir. Pewnie wysyp jego popularności zbiegnie się z tegoroczną filmową...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sprawnie napisana wciągająca nowelka na jeden wieczór.
Powieść reklamowana jako horror, ja bynajmniej odebrałem ją jako dramat bezradnej narratorki wobec nieznanego. I napewno jest to jej mocną strona. Na plus również zasługuje forma pamiętnikowa, buduje w ciekawy sposób niepewność pomiędzy chorobą psychiczną, a opętaniem.
No i niesztampowy mocny finał z przytupem zapewne zapadnie w pamięci.

P.S. Jak w holiłud skończą kolejne błazeńskie remake'i klasyków z lat 80 tych pewnie trafi na duży ekran.
P.S.2. Mówią, że faceci to daltoniści bo znają jedynie 15 kolorów. Ja co u niektórych oceniających zauważam daltonizm mentalny: Podoba mi się - dziesięć gwiazdek, nie podoba mi się jedna gwiazdka! Poziom ocen typowy dla wkurzonych 6cio latków! Gratuluje.

Sprawnie napisana wciągająca nowelka na jeden wieczór.
Powieść reklamowana jako horror, ja bynajmniej odebrałem ją jako dramat bezradnej narratorki wobec nieznanego. I napewno jest to jej mocną strona. Na plus również zasługuje forma pamiętnikowa, buduje w ciekawy sposób niepewność pomiędzy chorobą psychiczną, a opętaniem.
No i niesztampowy mocny finał z przytupem zapewne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawiło mnie zderzenie Angola z Syberią. Szczerze powiedziawszy z góry skazywałem go na spektakularną klęskę. Wręcz byłem pewien, że herbata mu w termosie zamarznie, niestety się myliłem. Colin dał radę i opisuję swoje syberyjskie przeżycia i odczucia z angielską elegancją i wyczuciem.

Jedyne zarzuty to tempo tego reportażu - wzięte żywcem z deptaka w Ciechocinku (pisze wolno bo wiem że czytasz powoli? WTF!) oraz wiele zbędnych szczegółów które po tygodniu i tak czytelnik nie będzie pamiętał!

Jeżeli ktoś lubi temat polecam... uzbrojenie się w cierpliwość, innym polecam Kapuścińskiego i Hugo-Badera.

Bardzo ciekawiło mnie zderzenie Angola z Syberią. Szczerze powiedziawszy z góry skazywałem go na spektakularną klęskę. Wręcz byłem pewien, że herbata mu w termosie zamarznie, niestety się myliłem. Colin dał radę i opisuję swoje syberyjskie przeżycia i odczucia z angielską elegancją i wyczuciem.

Jedyne zarzuty to tempo tego reportażu - wzięte żywcem z deptaka w Ciechocinku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieło Wybitne!
Jedyna w swoim rodzaju podróż przez Rosję wzdłuż i wszerz na przestrzeni 54 lat i to bez ruszania się z 4 ścian. Nie jest to typowy reportaż z podróży, bardziej fascynująca wyprawa wgłąb duszy Rosji i narodów ją zamieszkujących. Dla czytelników opowieść niesamowicie oddająca radziecką/rosyjską rzeczywistość i mentalność na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Dla konkurencji - swoiste "follow the leader czopki i mondzioły - tak się piszę prawdziwe reportaże".

Lektura obowiązkowa dla każdego chłonnego wiedzy i podróżnika stacjonarnego.

Dzieło Wybitne!
Jedyna w swoim rodzaju podróż przez Rosję wzdłuż i wszerz na przestrzeni 54 lat i to bez ruszania się z 4 ścian. Nie jest to typowy reportaż z podróży, bardziej fascynująca wyprawa wgłąb duszy Rosji i narodów ją zamieszkujących. Dla czytelników opowieść niesamowicie oddająca radziecką/rosyjską rzeczywistość i mentalność na przestrzeni kilkudziesięciu lat....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Proza Capote'a charakteryzuje się niezwykłą lekkością, a najbardziej banalna historia staje się interesująca. Opisy mają w sobie wiele uroku, bohaterowie nie są plastikowi, historie mimo prostoty wciągają, czego więcej chcieć?
Te dwie "nowelki" potraktowałem jako przystawkę do głównego dania, można by rzec - "Śniadanie u Tiffany'ego", Obiad na "Harfie Traw" a kolacja "Z zimną krwią". Nie mogę się doczekać wieczora...

P.S. Kto nie zna żadnej "Holly", ten chyba z domu nie wychodzi...

Proza Capote'a charakteryzuje się niezwykłą lekkością, a najbardziej banalna historia staje się interesująca. Opisy mają w sobie wiele uroku, bohaterowie nie są plastikowi, historie mimo prostoty wciągają, czego więcej chcieć?
Te dwie "nowelki" potraktowałem jako przystawkę do głównego dania, można by rzec - "Śniadanie u Tiffany'ego", Obiad na "Harfie Traw" a kolacja "Z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spalony Andrzej Iwan, Krzysztof Stanowski
Ocena 7,8
Spalony Andrzej Iwan, Krzys...

Na półkach:

Autobiografia Andrzeja Iwana była poniekąd wyzwaniem dla mnie. Niestety nie pamiętam jego poczynań boiskowych, a również youtube ma niewiele do zaoferowania w tej kwestii. Przed lekturą wiedziałem że „Ajwan” komentował mecze, współpracuje z Przeglądem Sportowym, że kopał piłkę z sukcesami i dwa razy brał udział w Mistrzostwach Świata.

Prawdziwą wartością tej autobiografii jest szczerość kująca w oczy i dystans do siebie. Iwan nie słodzi nikomu jedzie walcem po wszystkich i wszystkim. Trzeba mieć naprawdę jaja ze stali, żeby narazić się tylu osobom! Niektórych ośmiesza niektórych beszta z błotem, a już największą jego ofiarą jest on sam – Charles Bukowski polskiej piłki.

„Spalonego” czyta się właśnie niczym powieści Bukowskiego – tragikomedię o piłce, hazardzie i alkoholu osadzoną w PRL-u. Nawet główny bohater dąży do nieubłaganego upadku - wódka, kobiety i karty, I weekendowa odskocznia: pograć w piłkę, ewentualnie mecz sprzedać. W miarę upływu lat wszechobecna gorzała, która „stanowiła środek płatniczy, ale też sposób spędzania wolnego czasu”, staje się pierwszoplanową bohaterką. Właśnie to w jej odmętach topi się narrator. Drugim katem Iwana jest hazard, a połączenie tych dwóch nałogów zabójczą mieszanką: „Hazard wypłukiwał mnie z pieniędzy, a alkohol każdego dnia obdzierał z godności” to jakby motto przewodnie tej książki. Jeżeli chcecie umoralnienia i happy endu to go nie znajdziecie...

Nie jest to typowa autobiografia piłkarska, jakich wiele poniewiera się po księgarniach. Nie jest również niezobowiązującą lekturą na dłuższe posiedzenie w WC, ale kawał prawdziwego życia. Wyrzygana, soczysta spowiedź o własnym upadku, kolegach z zespołu i realiach tamtych czasów. Naprawdę godna polecenia i warta poświęconego czasu.

Brawa dla Krzysztofa Stanowskiego który wyrasta na najlepszego „spisywacza” autobiografii w kraju. Po dobrym „Kowalu”, rewelacyjny „Spalony”. Tylko tak dalej...

P.S. Niech ktoś podsunie książkę Wojciechowi Smarzowskiemu...

Autobiografia Andrzeja Iwana była poniekąd wyzwaniem dla mnie. Niestety nie pamiętam jego poczynań boiskowych, a również youtube ma niewiele do zaoferowania w tej kwestii. Przed lekturą wiedziałem że „Ajwan” komentował mecze, współpracuje z Przeglądem Sportowym, że kopał piłkę z sukcesami i dwa razy brał udział w Mistrzostwach Świata.

Prawdziwą wartością tej autobiografii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwaga, czytelnicy jeżeli podczas lektury mieliście nadzieję na coś innego możecie dołączyć do pozwu zbiorowego...

A mógł to być przyzwoity thriller. Początek wciąga i różni się znacznie od reszty książek Chuck'a. Agresja i wściekłość jest wręcz namacalna. Napięcie wciska w fotel niczym za kółkiem Koenigseeg'a i to przy soundtracku z pierwszej płyty Rage Against The Machine.

Po kilkudziesięciu stronach „Kołysanka”, niestety przybiera postać "typowo Palahniukową". Dokładnie wszystkie emocje opadają kiedy bohaterowie wybierają się na swoją krucjatę! Koła w ruch! Para buch!? I tak zamiast ekscytującej „zabawy w boga” dostajemy jakąś walkę na czary-mary? Ogólnie mam wrażenie, że im bliżej końca tym droga bardziej na skróty (zmęczenie materiału? brak weny?).

Jak zawsze bonus w postaci garści porad i wskazówek: dla wyposzczonych koronerów/kierowców karetek, dla adwokatów bez przyszłości lub aplikacji, potencjalnych nabywców antyków czy skrócona historia rzucania uroków i zaklęć.

Cała idea kołysanki-usypianki jak najbardziej genialna - w imię zasady "...ile dobrego można uczynić za pomocą lugera". Z kołysanką było by to prostsze, niewykrywalne i bardziej satysfakcjonujące. Życie było by mniej stresujące, a świat idiotów by drastycznie zmalał. Piękna sprawa, taka "konstruktywna destrukcja"...

...Niestety pomarzyć można, a zostaje jedynie kolejny papieros i zacząć odliczanie: jeden, dwa, trzy...

Uwaga, czytelnicy jeżeli podczas lektury mieliście nadzieję na coś innego możecie dołączyć do pozwu zbiorowego...

A mógł to być przyzwoity thriller. Początek wciąga i różni się znacznie od reszty książek Chuck'a. Agresja i wściekłość jest wręcz namacalna. Napięcie wciska w fotel niczym za kółkiem Koenigseeg'a i to przy soundtracku z pierwszej płyty Rage Against The...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strasznie plastikowo-cukierkowe te Andresowe wspomnienia. Zero pikanterii, suche fakty, a emocji jak na lekarstwo. No cóż nie każdy rodzi się dobrym storytellerem, ważne żeby piłkę kopał wybitnie, tak jak to On potrafi.

Strasznie plastikowo-cukierkowe te Andresowe wspomnienia. Zero pikanterii, suche fakty, a emocji jak na lekarstwo. No cóż nie każdy rodzi się dobrym storytellerem, ważne żeby piłkę kopał wybitnie, tak jak to On potrafi.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak w perfekcyjny sposób połączyć baśniowy wątek z dramatem i tragedią, a wszystko zabarwić komediowymi wstawkami? Nie wiem spytajcie Jon-Fena Safrana Foera - jemu się udało.

Bardzo prima sort po prostu.

Minęło 9 dni od przeczytania, a mi nadal przed oczami migają sceny i dialogi z tej powieści... Powieść tego "pomysłowieckigo Żyda" ukazała się w 2002, kiedy autor miał 25 lat! Warsztatem, wizją i inwencją przyćmiewa nie tylko swoje pokolenie - Jak można stworzyć tak trójwymiarowe postacie, bez pomocy głupich okularów z kolorowymi szkiełkami, jedynie za pomocą słów? Naprawdę JSF "nie ma gówna między mózgami" tylko czysty talent.

Minęło 9 dni, a mi nadal zdarza się gadać niczym Alex...

Jak w perfekcyjny sposób połączyć baśniowy wątek z dramatem i tragedią, a wszystko zabarwić komediowymi wstawkami? Nie wiem spytajcie Jon-Fena Safrana Foera - jemu się udało.

Bardzo prima sort po prostu.

Minęło 9 dni od przeczytania, a mi nadal przed oczami migają sceny i dialogi z tej powieści... Powieść tego "pomysłowieckigo Żyda" ukazała się w 2002, kiedy autor miał 25...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

UWAGA OFICJALNIE! Ulubiona pozycja w biblioteczce Pawłowicz!

A tak, to normalne danie w menu Chuck'a, wręcz młodsze rodzeństwo "Niewidzialnych Potworów".
Jak to u Palahniuk'a perwersja goni perwersje, bohaterowie popierniczeni jeden gorzej od drugiego, "twist" co kilka rozdziałów (nie dają w mordę tak jak w poprzednich powieściach). Główny wątek jest stale przeplatany z poradnikiem dla kosmetyczek i z anegdotami o gwiazdach Hollywoodu w gęstym sosie porno-parodii tryskającym na bohaterów z ekranów poczekalnianych telewizorów.
Dobry to posiłek , może delikatnie prze...pieprzony.

P.S. "a czy to jest 'wygaśnięte' oko Saurona na okładce?"

UWAGA OFICJALNIE! Ulubiona pozycja w biblioteczce Pawłowicz!

A tak, to normalne danie w menu Chuck'a, wręcz młodsze rodzeństwo "Niewidzialnych Potworów".
Jak to u Palahniuk'a perwersja goni perwersje, bohaterowie popierniczeni jeden gorzej od drugiego, "twist" co kilka rozdziałów (nie dają w mordę tak jak w poprzednich powieściach). Główny wątek jest stale przeplatany z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zamiast pisać peany pochwalne (bo zagłaskanie na śmierć, to jednak też śmierć) nasunęły mi się cztery myśli podczas lektury:
1. Nie do zekranizowania - Kubrick niestety odszedł (chyba, że u Wolanda na salonach trwają pracę), a innym kupa w najrzadszej postaci wyjdzie;
2. Jakie narkotyki i w jakich ilościach trzeba pochłonąć, żeby stworzyć coś takiego? Sam spirytus chyba nie wystarczy?;
3. Czy Neil Gaiman ma w domu ukryty ołtarz na którym spoczywa rękopis Mistrza i Małgorzaty? Toż to jego biblia;
4. Czy jak sobie sprawie Czarnego Kota czy moja Czarna Suka go nie zeżre?

Zamiast pisać peany pochwalne (bo zagłaskanie na śmierć, to jednak też śmierć) nasunęły mi się cztery myśli podczas lektury:
1. Nie do zekranizowania - Kubrick niestety odszedł (chyba, że u Wolanda na salonach trwają pracę), a innym kupa w najrzadszej postaci wyjdzie;
2. Jakie narkotyki i w jakich ilościach trzeba pochłonąć, żeby stworzyć coś takiego? Sam spirytus chyba nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To niby pierwsza powieść autora "Lęku i odrazy w Las Vegas", jedynie wydana jako ostatnia. To czuć, i szczerze powiedziawszy spodziewałem się więcej, wręcz znacznie więcej. Nawet ilości spożywanego alkoholu nie przerażają, bo znacznie większych ilości zaznałem na trzydniowym ukraińskim weselu.
Brakuje tej iskry czystego szaleństwa która, aż rozsadza "Lęk i odrazę...". Stąd moja refleksja czyżby Hunter'a natchnęło po tym jak po powrocie z San Juan alkoholem zaczął inne specyfiki zażywać?

Czysto biograficzna opowieść jak na kacu człowieka refleksje dopadają po nocach umiarkowanych wariactw... Jedynie tych Karaibów żal.

To niby pierwsza powieść autora "Lęku i odrazy w Las Vegas", jedynie wydana jako ostatnia. To czuć, i szczerze powiedziawszy spodziewałem się więcej, wręcz znacznie więcej. Nawet ilości spożywanego alkoholu nie przerażają, bo znacznie większych ilości zaznałem na trzydniowym ukraińskim weselu.
Brakuje tej iskry czystego szaleństwa która, aż rozsadza "Lęk i odrazę...". Stąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny reportaż JH-B o "wspaniałych gębach (...) pooranych przez życie" opowiadających tym razem o Kołymie. Miejscu tak egzotycznym, że mógłby być inspiracją dla wujka George'a do stworzenia kilku planet w Gwiezdnych Wojnach!
Nie wierzycie? Kołyma to miejsce gdzie "niemożliwe zdarza się co dzień", "mycie zębów jest heroizmem", gdzie żyją sobie "inteligentne krzewy", a Polski Jedi przemierza tam trakt o łącznej długości 2025km.

Jedzie 'stopem', żeby być bliżej ludzi (a chciał motorem!), rejestruje wyznania tubylców odkrywających przed nim duszę i dodaje do tego swoje prywatne odczucia, po czym wychodzi niezwykle prawdziwa opowieść. Do tego napisana w taki sposób, że się wchłania, niczym Alantan w tatuaż. Tak prawdziwa, chociaż dla większości z nas tak nierealna. I wielka chwała mu za to, przynajmniej my maluczcy, mamy chociaż możliwość 'polizać' innych światów przez słoik - w końcu nie każdy rodzi się Jedi.

Kolejny reportaż JH-B o "wspaniałych gębach (...) pooranych przez życie" opowiadających tym razem o Kołymie. Miejscu tak egzotycznym, że mógłby być inspiracją dla wujka George'a do stworzenia kilku planet w Gwiezdnych Wojnach!
Nie wierzycie? Kołyma to miejsce gdzie "niemożliwe zdarza się co dzień", "mycie zębów jest heroizmem", gdzie żyją sobie "inteligentne krzewy", a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z reportażami Hugo-Badera jest jak z zimną Stolichnayą - ledwo co zaczniesz, a tu już dno widać, a że jedno i drugi wchodzi przyjemnie - otwierasz kolejny/ną i zaczynasz wszystko od nowa...

Z reportażami Hugo-Badera jest jak z zimną Stolichnayą - ledwo co zaczniesz, a tu już dno widać, a że jedno i drugi wchodzi przyjemnie - otwierasz kolejny/ną i zaczynasz wszystko od nowa...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znowu mnie po lekturze odkorbiło!! znowu po tym samym autorze!! -UWAŻAJ!- Normalnie odpał dżim! że życie to kchurwa nie pudełko czekoladek każdy wie! A u Selby'ego rzeczywistość nieustannie gwałci nadzieję, a snami i marzeniami podciera tyłek. Jak to w życiu bywa po haju przychodzi zjazd, po pijaństwie kac, a po pudle czekoladek zatwardzenie...

Dzięki Darren, że mi przedstawiłeś (i film i autora), dzięki Ellen bejbe (innej Sary nie ma!), dzięki Niebieska Studnio że wydałaś i kchurwa wydawaj dalej - takich lektur z halogenem szukać!!

Znowu mnie po lekturze odkorbiło!! znowu po tym samym autorze!! -UWAŻAJ!- Normalnie odpał dżim! że życie to kchurwa nie pudełko czekoladek każdy wie! A u Selby'ego rzeczywistość nieustannie gwałci nadzieję, a snami i marzeniami podciera tyłek. Jak to w życiu bywa po haju przychodzi zjazd, po pijaństwie kac, a po pudle czekoladek zatwardzenie...

Dzięki Darren, że mi...

więcej Pokaż mimo to