Co jakiś czas trafia mi w ręce kolejna broszurka, której tytuł zapowiada wyjątkową, przełomową wręcz treść (tak jak w tym wypadku: "Najważniejsza rzecz w życiu"), a jest kolejnym prostym (by nie powiedzieć prostackim) tekstem niemal spod jednej sztancy. I tak jest w tym wypadku: mamy skrótową przebieżkę po wybiórczo w dodatku potraktowanym kerygmacie z trzema, czterema tymi samymi co zawsze fragmentami Pisma Świętego. Nie ma tu miejsca na zachwyt Jezusem, nie ma miejsca na osobistą relację, zamiast tego jest propagandowo podane kilka prawd wiary bez żadnej podbudowy czy argumentacji. Szczęśliwie tym razem Autor (Autorzy?) oszczędził nam (obecnych np. w "Nikt nie rodzi się ateistą" tego samego wydawnictwa) bieda-ataków na inaczej myślących lub (nie)wierzących i nie obraża naszej inteligencji, jednak trudno o jakąkolwiek wartość dodaną: ci co wierzyli w chrześcijańskiego Boga - dalej będą wierzyli, ci co wątpią - dalej będą wątpić i ani o krok nie postąpią, a ci co nie wierzą - dalej nie będą wierzyć. Czy warto zatem poświęcić te kilkanaście minut na lekturę? Na pewno nie skrzywdzi ona nikogo, a że przypomina przelewanie z próżnego w próżne...

Co jakiś czas trafia mi w ręce kolejna broszurka, której tytuł zapowiada wyjątkową, przełomową wręcz treść (tak jak w tym wypadku: "Najważniejsza rzecz w życiu"), a jest kolejnym prostym (by nie powiedzieć prostackim) tekstem niemal spod jednej sztancy. I tak jest w tym wypadku: mamy skrótową przebieżkę po wybiórczo w dodatku potraktowanym kerygmacie z trzema, czterema tymi...